niedziela, 28 kwietnia 2013

Harreh.. ;D


Na stole pojawiły się dwa talerze z smacznie wyglądającym śniadaniem , uśmiechnęłaś się po czym wróciłaś się do kuchni po dwa kubki herbaty. W tym samym czasie Harry zjawił się na tarasie , gdzie mieliście odbyc rocznicowe śniadanie. No tak... Już rok razem , jesteście szczęśliwi i raczej nic Wam nie grozi w Waszym związku. Prócz fanek które byc może Ci zazdroszczą miłości z Stylesem.

Odłożyłam kubki z herbatką na stoliku , oraz przytuliłaś Harrego od tyłu. On cicho mruknął i powiedział:
- Słońceee , kocham Cię! Dzięki za dzisiejszą noc. - na te słowa zaśmiałaś się.
- Oj Harreh. - odpowiedziałaś , po czym momentalnie odwróciłaś chłopaka w swoją stronę i złożyłaś na jego ustach namiętny pocałunek.
- Kocham Cię! Już rok razem!
- Nie przeżywaj tak. - zaśmiałaś się i zmierzwiłaś jego loki.
Chłopak chwycił Cię w biodrach , po czym podniósł Cię. Założyłaś nogi za jego biodra , a chłopak pochylił się i Cię pocałował. Odwzajemniłaś pocałunek , po czym delikatnie odepchnęłaś go i szepnęłaś:
- Śniadanko na stole. Loczku...
Harreh zaśmiał się , po czym odstawił Cię na posadzkę i usiadł przy stole. Usiadłaś na jego kolanach i zaczęłaś go karmic. On ciągle udawał dziecko , w sumie... Nim był. Ale kochałaś go , bo to on sprawił że byłaś lepszą osobą. Ale to nie jest ważne , to jedynie przeszłosc...
Po tym jak chłopak skończył jesc , wstał i oznajmił że idzie się przygotowac do normalnego użytku. Ty za ten czas zjadłaś swoją porcję , była zimna , ale to nie było ważne , raczej ważne było to że to Twój mężczyzna był nakarmiony.

***

- Chodźmy do Wesołego Miasteczka! - nalegał chłopak.
- Czemu? - zaśmiałaś się.
- Nie pamiętasz?
- Yyy?
- No tam się poznaliśmy. < t.i. > sklerozo jedna! - chłopak cmoknął Cię w policzek.
Zarumieniłaś się , po czym przytuliłaś sie do chłopaka. Ten szepnął:
- To idziemy?
- Jasne! - uśmiechnęłaś się , a Twój chłopak delikatnie pogłaskał Cię po rumianym policzku.
- Jesteś taka piękna.
- A Ty wspaniały! - po raz kolejny tego dnia poczochrałaś jego loczki...

Gdy doszliście na miejsce , od razu skierowaliście się na Diabelski Młyn , usiedliście na miejscach i po chwili już powoli kierowaliście się w górę. Chłopak w tym czasie powiedział:
- < t.i. > jesteśmy już razem rok... Czujesz to?
- Ohh , tak. Nie da sie uwierzyc , a podobno szczęśliwi czasu nie liczą.
- Chyba że to czas z tak świetną osobą jak Ty! - chłopak pocałował Cię w policzek.
- Czemu mi tak słodzisz?
- Bo Cie kocham? - zielonooki odpowiedział pytaniem na pytanie , po czym na jego policzkach pojawiły się słynne dołeczki.
Wtuliłaś się w ramię chłopaka , a ten oparł swój podbródek o Twoją głowę. Czułaś jak oddycha , jak jego serce bije. Czułaś się wspaniale , bo wiedziałaś że bije dla Ciebie.

Niall ;*


-Przynieść Ci kocyk? A może herbatę,czy może lepiej kawę? - bełkotał czerwony Niall.
-Kochanie, wyluzuj, wszystko ok, tylko mam lekkie zatrucie pokarmowe.
-Lekkie?! Rzygałaś cztery razy!
Mój chłopak od 30 minut ganiał w te i z powrotem, chcąc mi pomóc. Po wczorajszej nie powiem gorącej nocy, mój brzuch opróżnia się. Czuję się fatalnie, mimo to jestem na siłach i moge robić w mieszkaniu chłopców porządek. To jest tak, Niall i czwórka jego zwariowanych przyjaciół mieszka z nami. Oczywiście ja musze ich wykarmiać i sprzątać, czasami czuję się wręcz jak matka. Ale są kochani.
Siedząc w tej chwili w naszym wspólnym łóżku, pod warstwą trzech kocy to głowy wpadło mi wyjaśnienie. Nie było to dobre. Rozszerzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się. Chłopak wyszedł z pokoju, podbiegłam do lustra i złapałam się za brzuch.
-Ja pierdolę,ja pierdolę, ja pierdolę! - wrzasnęłam.
To pokoju wbiegł zdyszany Harry, popatrzył na mnie, a później na moje dłonie, które leżały na moim brzuchu.
-Nie wierzę.. - wyszeptał.
-Nie mów mu! - krzyknęłam
Spojrzał na mnie przerażony i powiedział:
-On jest za młody.
-Wiem, ale weź chłopaków gdzieś i zostaw Niall'a i mnie samych.
Harry kiwnął głową i wyszedł, po parunastu minutach usłyszałam trzask drzwi i wyszłam.
-[T.i] wszystko w porządku?
-Tak, Niall, poczekaj chwilkę.
Zeszłam po schodach na dół, gdzie zobaczyłam mojego anioła, mojego wybawiciela, mojego strażnika. Kocham Go najbardziej na świecie, jeśli on odwzajemnia moje uczucie to przyjmie to. Sama cieszę się, będę miała dziecko, małego mnie i małego Niall'a w jednym. TAKI MAŁY HORANEK. Gdy doszłam do salonu, on siedział na kanapie po turecku.Wyglądał jak małe, niewinne dziecko, a tak naprawdę był silnym, ale słodkim mężczyzną.
-Niall, musimy pogadać.
Poklepał miejsce obok siebie. Spojrzałam w jego niebieskie, jak morze oczy. Znów przeszył mnie lęk. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam szybko : będzieszojcemniall.
-Kurwa co?! - wstał roztrzęsiony - Ja pierdolę, co!?
Teraz to się na serio wystraszyłam. Momentalnie zastygłam i wbiłam wzrok w podłogę.
-ASKJSKAjDMASKJSK BĘDĘ OJCEM! - wrzasnął na cały regulator, wszedł na kanapę i zaczął po niej skakać. A moje serce momentalnie przyśpieszyło.
-Niall uspokój się.
Nie posłuchał mnie, zaczął biegać po mieszkaniu, skakać, tarzać się. Chciałam z nim spokojnie pogadać, ale nie! Wbiegłam do kuchni i wyjęłam moją koleżankę. Podbiegłam do niego i jebnęłam mu patelnią. Uciszył się i zemdlał na kanapę. Przynajmniej jest cicho...
Obudził się po dwóch godzinach.
-Miałem piękny sen - odezwał się jakby pijany- będę miał dzieciaka, to było cool.
-Będziesz miał dziecko - szepnęłam.
Wstał i podszedł do mnie mocno przytulając, po chwili odwrócił mnie ku sobie i powiedział:
-Czas wymyślać imiona.
-Imiona? To jest dopiero pierwszy dzień!
-Może CeCe? Albo Roqe, albo John.
W końcu wyszło na CeCe, cała rodzinka, znaczy się trójka w tej chwili jedzie do babci Horan, na rodzinny obiad. Mała ma już trzy latka, łazi po całym domu, kiedy spokojnie siedzicie i jecie.
Dotyka różnych rzeczy i pyta : -Tata, cio to?
-Szkatułka.
-Skatulka?
-Tak, kochanie.
Niall jest idealnym ojcem, jak najczęściej stara się spędzać z nami czas. A od niedawna, mogę nazwać się panią Horan. Obecnie oczekujemy drugiego dziecka... Kolejnego z rodziny Horanów.

Zayn ;3

'Czy myślałeś o mnie przez cały ten czas kiedykolwiek? Czy myślałeś o tym co by było, gdyby wszystko potoczyło się w zupełnie inny sposób? Czy tęskniłeś za mną? Za wspaniałymi chwilami, w których mnie czule całowałeś, przytulałeś i mówiłeś, że kochasz? Czy kiedykolwiek byłam dla Ciebie ważna w taki sam sposób, jak Ty dla mnie? A może to wszystko było tylko i wyłącznie kłamstwem? Nie rozumiem...'

Westchnęłam rzucając książką o ścianę. Łzy ciekły po policzkach, a mnie samej trudno było złapać oddech. Smutek, rozczarowanie i złość - to moje teraźniejsze odczucia. Tak bardzo go kochałam, a tak bardzo mnie skrzywdził. Ciągle sobie zadaję pytanie: dlaczego ja? No, ale widać było mi to pisane. Pisarką jestem już od roku. Wydałam jedną książkę i pracuję właśnie nad kolejną. Pisząc epilog kolejnego dzieła czuję się rozdarta. Wszyscy myślą, że mam tak wielką wyobraźnię i każda książka pisana przeze mnie to coś, co nigdy się nie wydarzyło. Nie będę ich uświadamiać, że to jest prawdziwe, że to jest... takie moje. Moje życie opisane w 350 stronach. Nikt nie wie co ja czuję, nikt mnie nie rozumie. Zayn... to imię już zawsze będzie chodziło mi po głowie. Czekoladowe oczy, muskularne ciało, te wiecznie świetnie ułożone włosy, ta cera. Mulat podobał mi się od dawna, a wręcz od początku liceum. I mógł to wykorzystać - tak zrobił. Pamiętam jak na jednej z przerw podszedł do mnie, uśmiechnął się i zagadał zapraszając mnie na randkę. Potem kolejne rozmowy, kolejne spotkania. Zakochałam się tak na maksa. Któregoś dnia Zayn po prostu mnie pocałował, po czym powiedział, że mnie kocha. Ta radość, euforia, szczęście - od tamtego dnia wszytko układało się genialnie. Byliśmy ze sobą szczęśliwi - przynajmniej ja tak uważałam. Po trzech miesiącach wszystko zaczęło się psuć, a ja dowiedziałam się że byłam wykorzystywana przez chłopaka. Przepraszał, mówił że naprawdę mnie pokochał, że jestem dla niego wszystkim, ale ja mu nie wierzyłam. Nie po tym co zrobił. Nie mogłam pozwolić sobie na kolejne oszustwo z jego strony - za wiele by mnie to kosztowało. Kolejne tygodnie wyglądały mniej więcej tak samo - szkoła, dom, pokój, płacz, sen i tak w kółko. Mama była przerażona moim stanem, ale po kilku miesiącach mnie już tak bardzo to nie bolało. Oswoiłam się z myślą, że po prostu z dupkami nie warto się zadawać. Idiota zawsze będzie idiotą. On również przestał się już starać.

'...czy byłam aż taka zła? A może niedostatecznie dobra dla Ciebie? Czy było Ci ze mną okropnie? Ciągle zadaję sobie jedno pytanie: dlaczego ja? Co Ci zrobiłam? Nigdy Ci nie zawadzałam, trzymałam się z dala. Tak więc dlaczego założyłeś się z kolegami o zdobycie mojego serca i mnie samej? Naprawdę nie wiedziałam, że ktoś potrafi aż tak skrzywdzić...'

Doskonale pamiętam ten dzień, w którym przyszedł, uśmiechnął się i powiedział te dwa piękne słowa 'kocham Cię'. Każda chwila z nim była jak... przebywanie w raju. Słodkie słówka szeptane do ucha, czułe pocałunki - wszystko kłamstwem. Wszystko kłamstwem... wszystko.

'Kolejne dni bez Ciebie były jak jakiś horror. I co z tego, że chciałeś to wszystko naprawić? Nigdy już nic nie będzie takie samo. Nigdy i nic. To koniec. Koniec z Tobą, koniec ze mną. Koniec z życiem. Odchodzę. Wybacz mi, że nie potrafiłam być taka jak chcesz. Wybacz mi wszystko - ja wybaczam. Do zobaczenia kiedyś... odchodzę'

Rzucona pod pociąg umarła. Z miłości, z tęsknoty, zupełnie bez uczuć. Jak by ją ktoś zmiótł z przestrzeni. Tak bardzo tęskniła. Wraz z jego odejściem zaczynała umierać. Co on zrobił na wieść o jej śmierci? Tego już nie wiedziała. Ale czuła się dobrze - nie ma co do tego wątpliwości - nie tęskniła, nie czuła się samotna. Jest mną, tyle że ja nadal żyję, a ona nie. Ta brunetka z zielonymi oczami wciąż żyję - w naszych sercach.

'Drogi Zaynie!
Czy myślałeś o mnie przez cały ten czas kiedykolwiek? Czy myślałeś o tym co by było, gdyby wszystko potoczyło się w zupełnie inny sposób? Czy tęskniłeś za mną? Za wspaniałymi chwilami, w których mnie czule całowałeś, przytulałeś i mówiłeś, że kochasz? Czy kiedykolwiek byłam dla Ciebie ważna w taki sam sposób, jak Ty dla mnie? A może to wszystko było tylko i wyłącznie kłamstwem? Nie rozumiem... czy byłam aż taka zła? A może niedostatecznie dobra dla Ciebie? Czy było Ci ze mną okropnie? Ciągle zadaję sobie jedno pytanie: dlaczego ja? Co Ci zrobiłam? Nigdy Ci nie zawadzałam, trzymałam się z dala. Tak więc dlaczego założyłeś się z kolegami o zdobycie mojego serca i mnie samej? Naprawdę nie wiedziałam, że ktoś potrafi aż tak skrzywdzić...
Kolejne dni bez Ciebie były jak jakiś horror. I co z tego, że chciałeś to wszystko naprawić? Nigdy już nic nie będzie takie samo. Nigdy i nic. To koniec. Koniec z Tobą, koniec ze mną. Koniec z życiem. Odchodzę. Wybacz mi, że nie potrafiłam być taka jak chcesz. Wybacz mi wszystko - ja wybaczam. Do zobaczenia kiedyś... odchodzę
Twoja na zawsze, [T.I]

Liam. ;d


Prosta linia cały czas ukazywała się na kardiografie. Jej sine policzki błyszczały się, oczy miała cały czas zamknięte, usta całe fioletowe, spierzchnięte... Moje lica były całe czerwone i mokre od łez. Ja, Liam Payne, siedzę teraz tu, w karetce i wiem, że nie mogę nic zrobić, żeby uratować moją miłość... [T.I] to najlepsza osoba, jaka mi się przytrafiła. Narzekałem, że wysłali mnie na ten obóz muzyczny, ale gdyby nie to... Nadal byłbym podrywaczem zatapiającym swoje smutki w gotowaniu i alkoholu. Ale nie, ona się pojawiła i odmieniła moje życie o 180 stopni. To ona wyciągnęła mnie z "dołu" po rozstaniu z Danielle, i to ona uratowała mi życie. Od tamtego czasu gdy ją spotkałem, gdy zaśpiewałem jej Little Things, gdy po pijaku próbowałem ją pocałować, stałem się innym człowiekiem. [T.I] miała... Ma w sobie taką moc, że jak tylko się pojawia, to na innych twarzach ukazuje się wielki banan. Bo to jest [T.I]... Payne. Ona miała być moją żoną, byliśmy zaręczeni, nie może teraz tak po prostu odejść. Nie pozwolę jej na to. Cokolwiek mogę zrobić żeby przeżyła, zrobię to.
Pikanie zadręczało mnie od środka, wbijało mi ostrza w żebra, nie mogłem tego już dłużej słuchać. Chciałbym, żeby ona teraz wstała, przytuliła mnie, uśmiechnęła się i powiedziała: "Już wszystko dobrze", tak jak zawsze. Ze wszystkiego wychodziliśmy szczęśliwi, razem. Ona mi dała tą siłę i ciągnęła dalej, mówiąc "chodź, aby rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu, trzeba zakończyć stary". Na moich policzkach pojawiły się nowe hektolitry łez. Już nie mogłem, czułem jak sam odpływam, ale to z przemęczenia i bólu, który nie dawał mi spokoju. Cały czas czułem, że to nie może być prawdą, nie chciałem żeby to mogło być prawdą. Spojrzałem na jej bladą dłoń, na której widniał pierścionek. Mój wzrok utkwił na niej, ścisnąłem jej rękę i splotłem nasze palce, po czym spojrzałem na lekarza, który miał jednoznaczne spojrzenie.
[T.I] nie żyje. Zacząłem płakać jak małe dziecko, lekarze się odsunęli, a ja? A ja się do niej tylko wtuliłem i zacząłem krzyczeć "Zróbcie coś do cholery! Ona nie może umrzeć!" TYLKO TO! ZAMIAST PRÓBOWAĆ JĄ RATOWAĆ! Czułem jakbym był dzieckiem, które właśnie straciło swoją matkę. Nie wierzyłem, moja głowa pękała od wspomnień i myśli. Ja nie mogłem tego tak zostawić. Cały czas darłem się "ZRÓBCIE COŚ", jeden lekarz położył rękę na moim ramieniu i powiedział : "To koniec, ona nie żyje. Nie możemy nic zrobić". Zacząłem jeszcze bardziej płakać, moje wnętrze ogarnął smutek i rozpacz, ucisk w klatce piersiowej nie dawał mi spokoju, ale komu by dawał? Moje życie właśnie się zawaliło. Cały czas trzymałem jej rękę... Powiedziałem jej:
- [T.I] nie odchodź, nie możesz. Ja cię kocham, nie możesz mi tego zrobić. Proszę, uśmiechnij się i przytul mnie. [T.I], błagam cię. Nie poradzę sobie bez ciebie...
To na nic... Spuściłem głowę na dół, lekarze z melancholią na mnie patrzyli, a ja miałem ślepe spojrzenie, właśnie straciłem osobę najwięcej dla mnie znaczącą. Karetka się zatrzymała, lekarze wyciągnęli ją z ambulansu i zanieśli do jakiegoś pomieszczenia. Nie pozwolili mi iść z nimi... Stałem tam jak wrak - zresztą nim byłem - stałem i patrzyłem się jak ją zabierają. Po mojej twarzy spływały łzy, cały czas nie wierzyłem w to, że ją straciłem. Planowaliśmy mieć trójkę dzieci, Louise, Melody i Austina... Mieliśmy się pobrać... Mieliśmy być rodziną. Moją twarz znowu pokryła fala łez, nie pogodzę się z jej śmiercią... NIGDY. CHOLERA NIGDY.
Na moim ramieniu poczułem jakąś rękę, męską rękę przesiąkniętą zapachem siarki. Podniosłem wzrok na lekarza, który tylko spoglądał się na mnie ze smutkiem. Tak, ja Liam Payne z One Direction, światowa gwiazda, też mam uczucia.
- Niech pan pójdzie za mną - odezwał się facet w białym fartuchu. Zrezygnowany, przemęczony i opustoszały ruszyłem w ślady lekarza. Ludzie patrzyli się na mnie jak na jakiegoś stracha na wróble. Cały zapłakany, ubrany w przepocone ubrania i z masą tatuaży na szyi i ręku. Tak, zmieniłem się. Mam tatuaże, których żałuję. To rozstanie z Danielle mnie zmieniło. [T.I] pomogła mi wyjść z nałogów, m.in. z tatuaży. Osoby w korytarzu pstrykali mi zdjęcia, które zaraz opanują serwisy plotkarskie.
Weszliśmy do białej sali, gdzie leżały dwie osoby podłączone do masy urządzeń. Rozpoznałem jedną z nich, to [T.I].
- Czego pan chce?! Żebym patrzył na moją niedoszłą, nieżywą żonę?!
- Nie, niech się pan uspokoi - położył mi rękę na ramieniu lekarz o imieniu... George, tak mówiła jego plakietka. - Jest w śpiączce, przywróciliśmy akcję jej serca.
*5 lat później*
- Austin, zostaw mamusię, jest przemęczona! Skarbie... - Wziąłem na rączki naszego synka o blond włosach, wypisz wymaluj, wygląda jak mamusia. Ucałowałem go i położyłem do łóżeczka. Nasz trzyletni synek od razu zasnął pod ciepłą pierzyną. Zmęczony wróciłem do salonu, nie ma co, Austin trochę waży. Wtuliłem się w zasypiającą [T.I]. - Jak się czujesz słońce?
Na jej twarzy od razu pojawiły się rumieńce, tyle razem przeszliśmy, przeżyliśmy, a kochamy się jak małe gówniarze. A co jest lepsze, nawet po półrocznej śpiączce, [T.I] wygląda jak ta młoda dwudziestolatka, która obraca moje życie o 360 stopni codziennie, w ogóle się nie zmieniła.
- To jak? jak damy małym na imię? - odezwała się z nutką w głosie.
- Nie mogę uwierzyć, że za miesiąc nasza rodzinka powiększy się o dwie panie... Chyba tak, jak ustaliliśmy na początku, Melody i Louise?
- Tak słońce, kocham cię Liam.
- Ja ciebie też [T.I].

niedziela, 14 kwietnia 2013

Harry. ;>



Byłaś niedostępna , albo raczej... Taką udawałaś by odstraszyc mężczyzn od siebie. Wolałaś zostac sama , Twój ojciec zranił Cię i Twoją matkę , jak byłaś mała - odszedł. Bez słowa. Straciłaś zaufanie do mężczyzn , wiedziałaś że są oni podstępni i źli. Raczej mama Ci tak mówiła , a Ty nauczyłaś się od młodości ; że nie powinno się ufac płci przeciwnej...
Wielu chłopaków próbowało się z Tobą umówic , wyznac Ci jakieś uczucia i ogólnie. Ale Ty odmawiałaś , Twoja matka od zawsze Cię od nich odsuwała , byłaś w szkole dla dziewcząt ; ale i tak jak z koleżankami się gdzieś wybierałaś to spotykałyście chłopaków. Który Cię zaczepiali. Spławiałaś ich. Dla dziewczyn to było dziwne , dla Ciebie normalne. Słuchałaś się matki. Było Ci z tym dobrze. Taka mała innosc Ci nie przeszkodzi w życiu...

Ale nadszedł czas , gdy zaczynało Ci brakowac jakiś silnych ramion i ciepłych słów. Twoje koleżanki się chwaliły co to ich chłopacy nie robią , Ty byłaś zazdrosna. Musiałaś pogadac z mamą czy warto przerwac swoje postanowienie o niechęci do mężczyzn. Tak też zrobiłaś , nie była ona zadowolona , ale po kilku chwilach zastanowienia powiedziała że to Twoje życie i może spotkasz na swojej drodze mężczyznę który Cię nie zrani jak Twój ojciec ją - przed laty.

Umówiłaś się z Harrym , chłopakiem który wpadł Ci w oko. On przystał na propozycji o tym ; abyscie poszli do kina na komedię romantyczną. Oczywiście świetnie się bawiliście. Chłopak co chwila Cię komplementował i mówił czułe słowka. Czułaś się jak w niebie. Nabrałaś lepszej barwy życia , bo poczułaś się piękna. Chłopak był wspaniały. Nie tylko z wyglądu , faktem fakt - kręciły Cię loczki oraz piękne zielono - błękitne oczy. Ale chłopak był też bardzo dobry z charakteru. Jego zewnętrzna strona i wewnętrzna była zrównoważona , zakochałaś się? Był ideałem...

- < t.i. > cieszę się , że postanowiłaś się ze mną spotkac. Czemu wcześniej się nie zgodziłaś? - zapytał Harry , lekko zakładając za Twoje ucho zabłąkany kosmyk włosów.
- Miałam pewne postanowienie , ale to nie jest ważne. - uśmiechnęłaś się , a na Twoje policzki wpłynęły rumieńce.
- Kocham Cię < t.i. > - chłopak powoli przedzielał dzielące Was centymetry.
- Harry , ja Ciebie chyba też. - uśmiechnęłaś się i delikatnie odsunęłaś.
- Czemu? - chłopak spojrzał na Twoje usta.
- Nigdy się nie całowałam. - szepnęłaś.
Chłopak nic nie odpowiedział , tylko złapał Cię za rękę oraz drugą swoją dłonią podniósł Twój podbródek , spojrzał Ci w głąb oczu i złożył na Twoich ustach delikatny pocałunek. Zamknęłaś oczy i rozkoszowałaś się chwilą. Niezwykła czułosc chłopaka sprawiła że motyle wariowały w Twoim brzuchu. To miłosc , napewno...

Louiseekk ;*


- Wchodzicie za trzy, dwa, jeden! - burza oklasków rozległa się w studiu. T.I czuła się niepewnie na swoim miejscu. A może to był błąd? Cóż, nie było już odwrotu.
- Witam serdecznie, nazywam się Alan, a to.. a to program u Alana - goście zaśmiali się. - Dziś gościmy u nas wspaniałą osobę, którą pewnie znacie. Jest to T.I, T.N - prowadzący wskazał na drobną, lekko uśmiechającą się brunetkę.
- Dzień dobry wszystkim - powiedziała nieśmiało chcąc się przełamać.
- Powiedz wszystkim, po co tu dziś jesteś.
- Jestem tu po to, żeby opowiedzieć wszystkim, jaki był Louis - ,,Był'', jak to idiotycznie brzmi...
- Widzisz, zaznaczyłaś w umowie, że można cię spytać o wszystko...
- Bo to prawda!
- Więc możemy już zacząć? - spytał Alan, chcąc się upewnić, czy T.I jest na to wszystko gotowa. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. - Jak dowiedziałaś się, o wypadku Louis'a?
- To była 03.28. Tego dnia chłopcy występowali na hali Madison Square Garden. Byli strasznie podekscytowani, z resztą nie tylko oni. Po koncercie wszyscy pojechaliśmy do klubu. Ale ja, źle się czułam, więc po północy pojechałam taksówką do hotelu. Obudził mnie telefon, dzwonił Harry. Płakał mi do słuchawki, bełkotał coś o wypadku, był pijany. Gdzieś pośród tego, co starał się mi powiedzieć wyłapałam ,,Lou jest w szpitalu''.
- Co poczułaś?
- Nogi się pode mną ugięły. W jednej sekundzie, zaczęłam widzieć wszystko jak za mgłą. To było straszne.
- Co zrobiłaś?
- Starałam się zachować zimną krew. Zapytałam Harry'ego, w którym szpitalu są, odpowiedział mi i jak najszybciej tam pojechałam. Pod budynkiem zastałam tłum fanów. Płacząc przeciskałam się do wejścia.
- A co się stało, po wejściu do budynku? - zapytał Alan. Momentalnie w oczach 19-latki pojawiły się łzy. Zamknęła powieki, aby odtworzyć w pamięci tamten moment.
- Pamiętam światła fleszy, pytania dziennikarzy. To był dla mnie zły sen - mówiła z zamkniętymi oczami. - W windzie spytałam pielęgniarki, gdzie znajdę Louis'a. Odparła, że na drugim piętrze. Coś mi nie grało. Pojechałam tam. Kiedy wyszłam z windy... - dziewczyna przełknęła ślinę, a po jej policzku spłynęła pierwsza łza. - Harry krzyczał. Bił pięściami w ścianę. Wiedziałam, co to oznacza. Zrobiło mi się słabo. Mój Louis nie żył. Czułam się, jak w kiepskiej telenoweli. Przecież jeszcze cztery godziny wcześniej z nim tańczyłam. To było dla mnie nie do pojęcia.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną, wiesz? - oznajmił Alan klepiąc T.I po kolanie, na co ona uśmiechnęła się lekko. - Przejdźmy teraz, do pytań z widowni - odparł wskazując na ludzi zgromadzonych w studiu.
- Cześć, jestem Selena i mam 16 lat. T.I, kochanie, pamiętaj o nas. Wszystkie Directioners są z tobą. Wiemy, co czujesz.
- Dziękuję Selena.
- Nienawidzę się za to, że cię hejtowałam. Dawałaś Louis'owi szczęście, a ja głupia tego nie widziałam - powiedziałam inna.
- Nie mów tak. Każdy ma prawo do tego, żeby mnie nie lubić. Jesteś wspaniała. Chciałaś dla Louis'a jak najlepiej, to się liczy kochanie.
- Jak Harry przeżywał, że Lou już nie ma? - zapytała kolejna nastolatka na widowni.
- Szczerze? Tak, jak ja. Razem, przez bite 5 dni siedzieliśmy z Harry'm w pokoju Louis'a i płakaliśmy wspominając.
- Dobrze, dziękujemy widowni! - na sali rozległy się oklaski. - Mam dla ciebie ostatnie pytanie, na które, myślę, czekali wszyscy w studio i przed telewizorami. Media spekulują o twojej ciąży z Harry'm. Jak się do tego ustosunkujesz? - zapytał prezenter, na co brunetka westchnęła ciężko. Czyli, że to ten moment? Ten moment, kiedy będzie musiała wyjawić to światu.
- Widzisz Alan, na początku wywiadu wspominałam, że wyszłam wcześniej z After Party, bo źle się poczułam? No właśnie... Zrobiłam test, okazało się, że jestem w ciąży. A kto jest ojcem? Louis. Louis William Tomlinson! - powiedziała wyraźnie, a w studiu znowu rozległa się burza oklasków.
- Czyli, że Louis nigdy nie zginie - zaśmiał się cicho Alan.
- Nie. Wiem, że już na zawsze pozostanie w naszych sercach. A już niedługo, pojawi się Tommo Junior - oznajmiła śmiejąc się. - Wiem, że Directioners nie zapomną. Wiem, że pomimo tego, iż Lou już z nami nie ma, one będą ze mną. Za to je kocham. Są moją, są naszą rodziną. Moją i tego maleństwa. A Louis pewnie patrzy na nas wszystkie z góry i uśmiecha się myśląc, że ma szczęście. Kocha nas.

Niall ; D


Wszystko to widziałam i obserwowałam uważnie ich miłość, widziałam jak się kłócili a później śmiali się z własnej głupoty. Każdy chyba chciałby być w takim związku, można powiedzieć że połączyło ich coś podobnego jak 'Romea i Julię'. Pamiętam jak trafiła do szpitala, Niall był załamany, codziennie siedział przy jej łóżku i modlił się o to aby się obudziła. Niestety tak jak zapewne się domyślacie dziewczyna nigdy się nie obudziła, a blondyn nigdy nie tracił nadziei. Każdego dnia przynosiłam mu jedzenie ponieważ nie odstępował jej nawet na krok, pamiętam jak się na nią patrzył. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w nią z zachwytem i podziwieniem. Raz chciałam mu powiedzieć że ona się nie obudzi ale nie miałam na to odwagi, spojrzał na mnie wtedy z nadzieją i miłością. Trzymał jej rękę i mówił do mnie coś przez łzy ale nie mogłam tego zrozumieć. Następne dni odpierały jej siłę i kolor skóry, zazwyczaj brązowa i radosna twarz była teraz kamienna i szara. Niall nigdy nie tracił nadziei, czasami spał przy jej łóżku aby towarzyszyć jej w każdej sekundzie życia. Najdokładniej pamiętam dzień jej śmierci, każdy szczegół zapadł mi w pamięć i gdzieś tam codziennie przypomina mi o ich tragicznej historii.
Tego dnia Niall obudził się na podłodze obok jej łóżka, była wyjątkowo blada i słaba. Blondyn spojrzał nią z zaskoczeniem, tak jakby jej nie poznał. Powoli podszedł do łóżka i chwycił jej rękę, kolejny dzień czekania na cud właśnie tak się rozpoczął. No niby nic ale po twarzy Nialla widziałam że nadzieja go opuściła, wtedy siedział tam już tylko po to aby ona nigdy nie musiała być sama. Jej ciało już nawet trochę jej nie przypominało. Po roku choroby z którą walczyła każdego dnia, pomimo tego że brakło jej sił walczyła o każdy kolejny dzień, dopiero teraz widać było że odchodzi. Niall opuścił powoli głowę i zaczął płakać, oczywiście podeszłam do niego ze śniadaniem. Zachował się jakby mnie nie widział, dopiero kiedy dotknęłam jego pleców odwrócił się. Jego twarz pełna była bólu, pokazywała idealnie co teraz czuje. On nawet nie starał się hamować łez, prawdopodobnie nie widział potrzeby aby to robić. Ale pamiętam że inni to robili, trzymali swoje uczucia za jakąś niewidzialną ścianą i tylko ich oczy były smutne. A Niall? Niall płakał całym swoim ciałem, jego dłonie trzęsły się.
Ja: Niall, ona odejdzie i tak będzie dla niej lepiej.
N: Za szybko odchodzi, mieliśmy razem tyle zrobić... Pamięta pani dzień w którym tu trafiła? Ja cały czas od tamtej pory wierzyłem że ona się obudzi i powie że mnie kocha i nie pozwoli żebym został sam. A jak było? To ja codziennie jej powtarzałem że nigdy jej nie opuszczę i że ją kocham mimo wszystko.
Ja: Pamiętam poprzednią parę która tu siedziała, wtedy to chłopak miał raka i zapadł w śpiączkę. Dziewczyna codziennie tu spała, nic nie jadła i nie piła. W dniu kiedy ona umarła z głodu i osłabienia, on się obudził. Nie pozwolił nawet dotknąć jej ciała, pilnował go jak oka w głowie. A kiedy mu o wszystkim opowiedziałam, pocałował ją w czoło i powiedział ,, Pomimo że odeszłaś szybciej to walczyłaś ze mną do końca, patrzyłaś na moje nieruchome ciało i pilnowałaś mnie. Ja nie mogę ci za to podziękować ale mimo wszystko dziękuję". To wtedy zrozumiałam że najpiękniejsze historie miłosne tworzą się tutaj, w szpitalu kiedy bliskie osoby odchodzą albo jakimś cudem przeżywają.
N: Dziękuję, tylko pani była tutaj ze mną przez ten rok...
Właśnie wtedy zrozumieliśmy że tego dnia mija dokładnie rok od kiedy ona tu trafiła. Niall oderwał ode mnie wzrok i spojrzał na nią z zapartym tchem. Pocałował jej czoło i szepnął coś do jej ucha, to właśnie wtedy w sali rozległ się dobrze ci znany odgłos. Niall szybko się od niej odsunął, był wyraźnie wystraszony i rozkojarzony. Do pomieszczenia wpadł lekarz i zamiast ją ratować odłączył ją od tych wszystkich urządzeń. Spojrzałam na chłopaka który stał z szeroko otwartymi oczami pod ścianą, nagle wybiegł i zobaczyłam go następnego dnia. Przyjechał do szpitala karetką jak to przystało na pacjenta szpitala wnieśli go na noszach. Uśmiechnęłam się do siebie bo wiedziałam że on nie ma najmniejszych szans wyjść z tego cało a wiedziałam ze teraz będzie z nią. O jego życie walczyli godzinę ale jego serce nie dawało za wygraną i zamierało co jakiś czas aż po godzinie w końcu wygrało i raz na zawsze zamarło w bezruchu. To była chyba jedna z najpiękniejszych historii jaką widziałam w swoim życiu na oddziale szpitalnym. I wtedy zrozumiałam ze prawdziwa miłość zdarza się raz i śmierć nie jest w stanie rozłączyć zakochanych.

                                                                                                                         ~ Patt <3

środa, 3 kwietnia 2013

Piękna zima tej wiosny :3

Hej!
Chyba przedstawiałam wam się a jeżeli nie no to nadszedł czas.
Nazywam się Patrycja i bardzo lubię One Direction,trenuję piłkę ręczną i jadę na turniej do krakowa. Trzymajcie za mnie kciuki że bym jak najwięcej bramek strzeliła.;d  może niedługo dodam wam moje zdjęcie ale teraz widzicie co jest za oknem?! ;o
Męczy was to? Bo mnie bardzo :)
Nie mogę doczekac się wiosny ale mam dla was sklejke naszej pięknej zimy :)


Louis.. ;3


Jedno uderzenie, drugie uderzenie, trzecie uderzenie, Twój Ojciec znów Cię pobił jak spałaś. Nowe siniaki pojawiły się na starych tak dużo ich było. W szkole nikt nie wie, co się dzieje u Ciebie w domu, cały rok chodzisz w długich rękawach by nikt nie widział Twoich ramion. Pewnego dnia twój ojciec znów Cię uderzył tym razem pasem.
Ty: Oszalałeś, nudzi Ci się?! Pomyśl, ze mnie to boli! – wrzeszczałaś na niego, a łzy zaczęły spływać Ci po policzkach.
O: Nie pyskuj, bo zobaczysz dostaniesz dwa razy mocniej!
Ty: Co nie pyskuj?! Bijesz mnie odkąd mama odeszła, jestem cała posiniaczona, a do tego mam rany! Mam już tego dosyć! Jeśli nie przestaniesz, wyprowadzam się, nie wiem gdzie, ale jak najdalej od Ciebie !
O: Nigdzie się nie wybierasz! Myślisz, że czemu Cie biję? Byś nie miała siły jak będę się do Ciebie dobierać. Twoja matka zmarła, więc, na kim mam się zaspokajać? A, że jesteś blisko to, czemu mam nie skorzystać? – w tym momencie Twój ojciec zaczął Cię obmacywać, czułaś się jak szmata. Twój ojciec miał rację, nie miałaś siły by się wyrwać, ale udało Ci się jakoś kopnąć go w krocze. Mężczyzna zwinął się w pół, a ty zdążyłaś założyć szybko buty i wziąć byle, jaką bluzę i uciekłaś z domu. Wbiegłaś do parku i usiadłaś na ławce jak najbardziej w głąb parku by Twój ojciec Cię nie znalazł. Było Ci bardzo zimno, bo miałaś na sobie tylko krótkie spodenki i bluzę, Twojemu ojcu niestety zdążył zdjąć Ci bluzkę. Płakałaś jak małe dziecko nie mogłaś, a nawet nie chciałaś opanować łez. Ludzie szli koło Ciebie nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na Ciebie, więc co ci pozostało innego, skuliłaś się i nie wiedziałaś nawet, kiedy zasnęłaś. Obudziłaś się w łóżku, ale nie było Twoje, przestraszyłaś się, że ojciec Cię znalazł i gdzieś Cię zaniósł. W pokoju było pięknie, pistacjowe ściany, a meble z jasnego drewna. Na ścianie wisiało mnóstwo zdjęć na każdym był szatyn z szarymi oczami i przesłodkim uśmiechem, spodobał się Ci się. Postanowiłaś zwiedzić resztę domu, po cichutku zeszłaś po schodach, weszłaś do kuchni, bo strasznie chciało Ci się pić. To, co tam zobaczyłaś przerosło Twoje wyobrażenia. W kuchni siedziała grupka chłopaków, jednego poznałaś ze zdjęć, ale reszty nie kojarzyłaś.
Ty: Emm, hej. – powiedziałaś nie pewnie, a chłopcy od razu podbiegli do Ciebie. – Mogę wiedzieć, co ja tutaj robię ?
Ch: Chwila, wróć. Nie znamy się, ja jestem Harry, a to jest Niall, Louis, Liam i Zayn, a ty ?
Ty: [T.I] – podałaś każdemu rękę – a teraz mogę wiedzieć, co ja tutaj robię ?
L: Taak, wczoraj jak byłem na spacerze w parku znalazłem Cię na ławce, spałaś i trzęsłaś się z zimna, co nie było dziwne jak jesteś tak cienko ubrana, więc wziąłem Cię na ręce i zaniosłem do nas tutaj.
Ty: ahaa, no spoczko. To, dlatego tak dobrze mi się spało.
L: Właśnie jest sprawa, ale chodź do mojego pokoju. – poszliście z Louisem do jego pokoju, z którego przed sekundą wyszłaś. – Więc tak, nie chciałem o tym gadać przy chłopakach, bo zrobiłby się szum. Jak położyłem Cię do łóżka podwinął Ci się rękaw od bluzy i zobaczyłem mnóstwo siniaków – od razu łzy napłynęły Ci do oczu, przypomniałaś sobie ojca, zdarzenie sprzed paru godzin, nie wytrzymałaś, łez było za dużo i zaczęły ciurkiem płynąć po Twoich policzkach. – Ey, mała nie płacz, może to nie jest mój interes, ale kto Ci to zrobił ? – chłopak przytulił cię, a ty moczyłaś mu koszulkę.
Ty: Mój ojciec, on… on… - zaczęłaś dukać.
L: Co on ?
Ty On próbował mnie zgwałcić ! – nie wytrzymałaś jeszcze bardziej zaczęłaś płakać.
L: Co ?! Czemu ?!
Ty: Powiedział, że jak moja mama umarła to nie ma, kto go zaspokajać, a, że ja byłam blisko to wziął się za mnie.
L: Skurwiel, pewnie nie będziesz chciała, ale możesz mi pokazać gdzie masz jeszcze te siniaki ?
Ty: Emm… no ok. – powoli rozpięłaś bluzę i ją zdjęłaś, oczom chłopaka ukazała się Twoja sina skóra, widok był straszny.
L: Matko boska! - Podszedł do Ciebie i chciał Cię dotknąć, ale się odsunęłaś. – [T.I], nie bój się obiecuję, że nic Ci nie zrobię w przeciwieństwie do tego… nawet nie mam epitetów na takich ludzi, więc jak mogę ? – spojrzałaś się na chłopaka i pokiwałaś głową na tak, Lou podszedł do Ciebie powoli i delikatnie dotknął Twoich siniaków.
Ty: Ssssss- syknęłaś z bólu.
L: Boli ? No pewnie, że tak, po co się pytam. Biedactwo ty moje, chodź dam Ci jakieś ubrania. – przytulił Cię i podeszliście do jego szafy. Louis dał ci jakąś koszulkę i czerwone spodnie – idź do łazienki się przebrać, poczekać tutaj na Ciebie ?
Ty: Nie, nie trzeba, poradzę sobie.
L: Ok, jak by coś to krzycz.
Ty: Dobrze – poszłaś przebrać się do łazienki, zdjęłaś spodenki i założyłaś spodnie, z koszulką było gorzej, nie miałaś siły, a jak tylko zginałaś ręce siniaki zaczynały Cię boleć – LOUIS ! – krzyknęłaś, a w drzwiach od razu pojawił się chłopak.
L: Co się stało mała ? – pokazałaś mu, że nie możesz założyć koszulki, szatyn zaśmiał się pod nosem i pomógł Ci założyć bluzkę.
Ty: Dziękuję – zamierzałaś dać chłopakowi buziaka w policzek, ale Louis obkręcił głowę i pocałowaliście się w usta. Chciałaś się oderwać, ale Lou położył rękę na Twoim krzyżu i przysunął Cię do siebie, nawet spodobało Ci się to, odwzajemniałaś każdy pocałunek.
L: Przepraszam, nie powinienem, ale ja nie mogłem się powstrzymać, bo… zakochałem się w Tobie – powiedział skruszony, ty natomiast musnęłaś lekko jego usta i się do niego przytuliłaś.
Ty: Powinieneś, dawno nie czułam się tak bezpiecznie i spokojnie, nie czułam się ważna dla kogoś i kochana, a przy Tobie mam to wszystko, dziękuję.
L: Nie ma, za co maleńka.

*5 MIESIĘCY PÓŹNIEJ*

Zostałaś dziewczyną Louisa jesteście najwspanialszą parą w całym Londynie. Twoje siniaki zniknęły, a przy Louisie stałaś się inną osobą, uśmiech nie schodził Ci z twarzy, do tego feralnego dnia. Szłaś właśnie z Lou wracaliście z zakupami. Przez całą drogę czułaś, że ktoś was obserwuje.
L: Kochanie coś się stało ?
Ty: Czuję, że coś, lub ktoś nas ciągle obserwuje.
L: Ojj nie przesadzaj, to pewnie tylko Twoja wyobraźnia.
Ty: Pewnie tak – weszliście do domu, rozpakowaliście zakupy, a później poszłaś wziąć prysznic. Wychodząc spod prysznica usłyszałaś krzyki w salonie, szybko ubrałaś się i zeszłaś na dół, to co tam zobaczyłaś było przerażające. Cały salon był porozwalany, a sprawcą był… Twój ojciec ! Jednak miałaś rację, to on ciągle was śledził od razu zaczęłaś płakać. Lou podbiegł do Ciebie i Cię przytulił, a reszta stanęła przed wami.
O: Oddawajcie ją ! Ona jest moja !
N: Jaka Twoja !? Taki ojciec z Ciebie jak ze mnie primadonna ! Jak można tak własne dziecko potraktować ?!
O: Zamknij się gnoju, bo zaraz dostaniesz !
Ty: To ty się zamknij i nie mów tak do moich przyjaciół ! Nie dość, że chciałeś mnie zgwałcić to jeszcze przychodzisz tutaj po 5 miesiącach i jedziesz po moich przyjaciołach, weź ogranij człowieku !
O: Ty dziwko, nie będziesz tak do mnie mówić ! – mężczyzna zaczął do Ciebie podchodzić, ale chłopcy go powstrzymali, lecz nie na długo.
L: [T.I] leć na gorę i zadzwoń na policję, my go przytrzymamy tutaj – zrobiłaś jak Twój chłopak kazał. Wyciągnęłaś szybko telefon i zadzwoniłaś na policję. Wróciłaś na dół, wszystko było w jeszcze gorszym stanie niż poprzednio. Chłopcy trzymali Twojego ojca, a Lou zaczął go okładać, aż nagle sytuację się odwróciły, Twój ojciec dał Louisowi sierpowego i zaczął go bić. Nie mogłaś na to patrzeć, szybko podbiegłaś do swojego ojca i odepchnęłaś go od chłopaka i pomogłaś mu wstać. Miał rozciętą wargę, a pod okiem zaczynało mu się robić fioletowe kółeczko. Louis chciał już do niego podejść, ale wpadła policja i skuła twojego ojca, wyprowadziła go, a was zawieźli na komisariat by złożyć zeznania, później pojechaliście do szpitala by zeszyli mu wargę.
Ty: Louis, ja Cie tak strasznie przepraszam to moja wina ja… - zaczęłaś płakać, pierwszy raz od miesięcy miałaś mokre policzki.
L: Shhh, maleńka to nie Twoja wina. Najważniejsze, że Twój ojciec już siedzi. – pocałowałaś go lekko w usta, by go nie bolało.

*ROK PÓŹNIEJ*

Twój ojciec dostał dożywocie, już nigdy was nie dotknie. Odczułaś ulgę i kamień spadł Ci z serca, byłaś w końcu wolna. No nie do końca, bo Lou cwaniaczek Ci się oświadczył. Wyprowadziliście się od chłopców, ale utrzymujecie z nimi stały kontakt. Teraz jesteś szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, Lou strasznie Cię kocha, a dowodem na to jest Twój zaokrąglony brzuch. Tak, jesteś w 6 miesiącu ciąży, nie możesz wyobrazić sobie lepszego daru miłości jaki dał ci Louis.

Imagin z Nialliem :D


Ty: Nienawidzę Cię rozumiesz ! Nienawidzę ! Spieprzaj z mojego życia skurwysynie ! Nie chcę Cię znać ! – Twoje serce rozpadło się na milion kawałeczków, widziałaś jak Twój chłopak, Twój Liam całował się z jakąś dziewczyną. Co najlepsze z Twoją przyjaciółką – Candy. Nie mogłaś uwierzyć, że te dwie osoby bliskie Twojemu sercu mogły tak Cię skrzywdzić. Wybiegłaś z parku i biegiem wsiadłaś do autobusu, który kierował się na przedmieścia Londynu. Po 30 minutach biegłaś w kierunku domku letniskowego chłopaków, często tak przyjeżdżaliście jak chłopcy mieli wolne. Napaliłaś w kominku, zrobiłaś sobie herbatą i pod kocem z chusteczkami w ręku oglądałaś jakiś łzawy film romantyczny. Nie wiedziałaś nawet kiedy zasnęłaś. Rano obudził Cię telefon, nie patrząc na wyświetlacz nacisnęłaś zieloną słuchawkę.
Ty: Haaalooo – ziewnęłaś
N: [T.I] gdzie ty do cholery jasnej jesteś ?! Wszyscy Cię szukają i wariują !
Ty: Ja… Nie ważne gdzie jestem. – usłyszałaś głos swojego przyjaciela, widać, że był wkurzony, ale nie chciałaś by ktoś Cię znalazł.
N: Ważne, martwimy się o Ciebie, ja się martwię !
Ty: Nie masz po co ! Nikogo już nie obchodzę ! – po Twoich policzkach zaczęły lecieć łzy.
N: [T.I] nie mów tak. Ty płaczesz ?! Mała powiedz gdzie jesteś.
Ty: Chyba kurwa mówię, że nie ważne ! Zostawcie mnie w spokoju ! – wybuchnęłaś jeszcze większym płaczem i rozłączyłaś się. Opadałaś na poduszkę i znów wylewałaś w nią litry łez.

*OCZAMI NIALLA*

Ja: Ja pierdole !
H: I jak dowiedziałeś się czegoś ?
Ja: Nie. Jak pytałem się gdzie jest to mówiła, że nie ważne i powiedziała, że mamy dać jej spokój.
Z: Kurwa, ale najważniejsze, że żyje.
N: No tak, ale musimy ją znaleźć. Bez niej jest tak… szaro i nudno.
Li: Skoro chce spokoju to dajmy jej spokój – zdziwiłem się, że Liam jest taki opanowany, a my panikujemy i odchodzimy od zmysłów – głównie ja.
N: Liam, a w ogóle to czemu jesteś taki spokojny skoro Twoja dziewczyna nie wiadomo gdzie jest i co się z nią dzieje ?!
Li: Yyyy… No boooo… Emm… Ja… - zaczął się jąkać, a ja czułem jak zaraz pęknie mi żyłka, ale starałem się powstrzymać, by mu nic nie zrobić.
Ja: Gadaj, cos ty jej zrobił !
Li: Chcesz wiedzieć ?! Zdradziłem ją, a co najlepsze z Candy ! [T.I] jest taka tajemnicza, nieśmiała taka skromna, a Candy jest łatwa, szybko da się ją do łóżka zaprowadzić – nie wytrzymałem i skierowałem swoją pięść w twarz Liama, chciałem mu dać kolejnego sierpowego, ale chłopy mnie powstrzymali.
Ja: Jadę jej poszukać – zacząłem ubierać buty, wziąłem kluczki od samochodu i skierowałem się do drzwi.
L: Niall, a jak jej nie znajdziesz ? Stracisz tylko czas.
N: Uwierz mi Tommo znajdę ją choćby na końcu świata. Serce mnie do niej zaprowadzi.
H: Jak to serce ?
N: Nie widzicie tego ? Kocham [T.I] od samego początku jak zobaczyłem zakochałem się w niej, ale była z Tobą Liam, więc się odsunąłem chociaż ból był wielki.
Li:Ehhh… No widziałem, ale nie myślałem, że to na serio. No to tylko szczęścia i znajdź ją.
N: Dzięki – wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem na poszukiwania.

* 2 GODZINY PÓŹNIEJ*

Szukałem jej wszędzie, i nigdzie jej nie było jak by się rozpłynęła. Zatrzymałem się pod jakimś laskiem i zacząłem płakać.
Ja: [T.I] znajdź się do jasnej cholery, kocham Cię ! Tak bardzo Cię kocham ! – ryczałem jak dziecko, nagle wpadłem na świetny pomysł – Nasz domek letniskowy ! To ostatnia szansa – odpaliłem auto i ruszyłem na drugi koniec miasta. Po godzinie jazdy wyleciałem z samochodu i z nie małym impetem wpadłem do domku.
Ja: [T.I] ?! – wołałem ją chyba 10 min, aż w końcu usłyszałem kroki na schodach. Tak to ona. Była ubrana w szary dres i włosy spięte w niedbałego koka. Oczy miała spuchnięte i czerwone od płaczu, w ręku trzymała paczkę chusteczek.
[T.I]: Niall ?!

*OCZAMI [T.I]*

Ty: Niall ?! – od razu rzuciłam się na blondyna – On mnie zdradził rozumiesz ?! Do tego z Candy ! Nie mam już nikogo – zaczęłaś moczyć łzami koszulkę chłopaka, a on jeszcze bardziej Cię przytulił.
N: Shhh maleńka, wiem o wszystkim i nie mów tak bo masz mnie, Louisa, Harrego i Zayna – zaczął głaskać Cię po plecach, wiedział, że Cię to uspokaja – Nieźle ode mnie oberwał – zaśmialiście się cicho.
Ty: Niall jak mnie znalazłeś ?
N: Serce mnie pokierowało – posłał Ci uroczy uśmiech, ale nie wiedziałaś o co mu chodzi.
Ty: Jak to serce ?
N: No boo ja… kocham Cię. Od samego początku jak Cię spotkałem to coś mnie do Ciebie ciągnęło, ale wtedy byłem zbyt nieśmiały i wtedy wkroczył Liam. Widziałem, że jesteś szczęśliwa, więc się poddałem.
Ty: A kto Ci powiedział, że jestem szczęśliwa ? Kocham Cię, kochałam już wcześniej za nim przyjechałam do Londynu i Cię bliżej poznałam. Kocham Cię bardziej niż wszystkie Directionerki razem wzięte. Jesteś dla mnie wszystkim, ale myślałam, że traktujesz mnie tylko jak koleżankę, więc zaczęłam chodzić z Liamem i… - żarłok ucisz Cię wpijając Ci się w usta, nagle zadzwonił telefon Nialla to był Lou, dał na głośnik.
L: I jak znalazłeś ją ?
Ty: A co tęsknicie ?
L: [T.I] ?! Gdzie ty byłaś ?!
Ty: W waszym domku, jedynie Niall pomyślał żeby tutaj przyjechać.
L: No taaak ! Kompletnie zapomniałem – słychać było jak Lou wali się w czoło – właśnie Niall powiedziałeś jej ?
N: Taaak – powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
Ty: Od dzisiaj możecie mnie nazywać panią Horan.
L: To co wy się już zaręczyliście ?!
N: Nieee… jeszcze nie. Pożyjemy zobaczymy – żarłok pocałował Cię w usta.
L: Wy jesteście… wrr nie mam na was siły. Dobra wracajcie do domu.
T: Okok, wrócimy jutro rano, noo może popołudniu.
L: Jakie jutro ?! Macie wracać natychmiast.
N: Taa taa, nie pluj się bo Ci śliny nie starczy – blondyn rozłączył się i wpił namiętnie w Twoje usta.
Ty: Nie wracamy prawda ?
N: Czytasz mi w myślach kocie – Niall wziął Cię na ręce i zaniósł do sypialni.

*5 MIESIĘCY PÓŹNIEJ*

Nadal jesteś z Niallem, ostatnio na koncercie zaprosił Cie na scenę i poprosił o Twoją rękę. Directionerki bardzo ucieszyły się, że ich idol znalazł sobie kogoś i życzyły wam szczęścia. Od tamtej pory cały świat o was wie.