niedziela, 12 maja 2013

Haruuśś.. ;*


doda nastroju... <piosenka>

- Jesteś złodziejem , ukradłeś moje serce. - szepnęłaś.
- Poszedłem do więzienia. - uśmiechnął się brunet i zmierzwił Twoje włosy.
- Hmm?
- Jestem Twoim więźniem. - uśmiechnął się ponownie i wydął usta.
Pocałowałaś go bez żadnego zastanowienia. Harry był romantykiem , może tego nie było widac ; ale tak było. Chłopak starał się o Ciebie już od hoho , ale dopiero kilka miesięcy temu dałaś mu klucz do swojego serca. Był wspaniały. Ale dopiero potem się zaczęło...

***

- Hazza , spotkajmy się dziś. Nie widzieliśmy się ponad tydzień. - powiedziałaś do telefonu.
- Nie mogę , mam ważne spotkanie. Wybacz < t.i. > - usłyszałaś jego zachrypnięty głos.
- Dobrze. - powiedziałaś skruszona i bez żadnego pożegnania rozłączyłaś się.
Usiadłaś na podłodze w swoim pokoju i zalałaś sie gorzkimi łzami. Mówił że ma ważne spotkanie , hmm? Gdzie? W klubie? Jak zawsze? Przy wielu panienkach , które w każdym momencie są mu dane wskoczyc do łóżka? Płakałaś , płakałaś i płakałaś. Potem już nie miałaś w sobie łez , miałaś pustkę. Lecz w pewnym momencie wiedziałaś co masz zrobic. Ubrałaś sie nienagannie , umalowałaś , uczesałaś - ogółem doprowadziłaś sie do ładu. Od razu zadzwoniłaś do Louisa:
- Hej Lou , Hazza Ci mówił gdzie idzie?
- Tak. Znów to samo? - zapytał Wasz wspólny przyjaciel.
- Mhm. - odpowiedziałaś krótko , po czym dodałaś:
- Ten klub co zawsze.
- Dzięki. - powiedziałaś życzliwym tonem , po czym wzięłaś najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłaś z swojego mieszkania na przedmieściach Londynu.

Niewiele czasu zajęło Ci dojście do klubu , uwidziałaś jego szyld i od razu poczułaś ten nieprzyjemny zapach ; potu , perfum , alkoholu , papierosów oraz wielu innych rzeczy jakie się kojarzą z klubem. Weszłaś do niego , tam prawie świeciło pustkami. Zobaczyłaś go. Podeszłaś w to miejsce jak gdyby nic , usiadłaś kilka krzesełek dalej , założyłaś nogę za nogę i szepnęłaś:
- Martini z lodem , poproszę. - na Twojej twarzy wylądował uśmiech.
- < t.i. >? - usłyszałaś za swoimi plecami.
Odwróciłaś się i beznamiętnie spojrzałaś na Harrego.
- Hmm? - spojrzałaś na niego z dołu.
- Co tutaj robisz?
- Jak widzisz ; zamówiłam drinka. - odwróciłaś wzrok i wzięłaś do ręki szklankę z napojem , upiłaś łyk i westchnęłaś.
- < t.i. > - chłopak spojrzał na Ciebie srogo.
- No czego?
- Nie przywitasz się ze mną?
- Po co? Przecież miałeś do mnie przyjsc , wybrałeś " ważne spotkanie " - tu zrobiłaś cudzysłów z rąk i dodałaś:
- A jednak jesteś w klubie? Wiesz? Dużo rzeczy mi nie mówisz , dużo rzeczy nie robisz. To boli , więc to koniec. - spojrzałaś na niego po raz ostatni , po czym wzięłaś haust powietrza i poszłaś z swoim drinkiem w inne miejsce sali.

To był koniec , miłości nie było. Szłaś przed siebie , nie wiedząc gdzie zajac miejsce , w pewnym momencie poczułaś jak ktoś łapie Cię w biodrach , ten ktoś obrócił Cię i okazało się że był to Styles. Kto by inny? Spojrzał na Ciebie i szepnął:
- Przepraszam.
- Puste słowa. - pokręciłaś głową i zagryzłaś wargę.
Chłopak pocałował Cię , a Ty nie oddałaś tej pieszczoty. Delikatnie odepchnęłaś go i odwróciłaś się. Z dziarską miną i rozdartym sercem zakończyłaś ten związek...

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, I never stopped
It’s still written in the scars on my heart
You’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Może kiedyś znów powróci ta miłosc? Może bez błędu? Bez tego co było wcześniej? Może to nie jest skończone? Nie wiadomo , ale o miłosc trzeba dbac i byc szczerym. Wszystko musi byc piękne , no... Może nie wszystko , ale żeby chociaż było dobrze i wygodnie dla kochanków.

Louiiseekk ;D


Właśnie wychodziłaś z swojej szkoły , do głównej ulicy dzieliła Cię tylko dróżka. Rozmawiałaś przez telefon z swoim internetowym przyjacielem - Louisem. On także o podobnej godzinie skończył lekcje i zadzwonił do Ciebie. Rozmawialiście cały czas. Byłaś lekko niezadowolona , bo dostałaś złą ocenę z ważnego sprawdzianu! Lecz czułaś ukojenie , gdy słyszałaś delikatny głos Tomlinsona. Kopnęłaś kamyk przed siebie i spuściłaś wzrok , patrzyłaś sie na swoje buty i rozmawiałaś z Lou:
- < t.i. > jesteś terez ubrana w białą bokserkę , czarne rurki , zielony sweterek i zielone Vansy? - usłyszałaś po drugiej stronie telefonu.
- Taak , a co? Przecież Ci nie mówiłam co ubieram na siebie tego dnia.
- Aa , nie wiem. Zgadywałem. - zaśmiał się chłopak.
- Lou , Lou... Co z Ciebie wyrośnie.
- < t.i. >! - chłopak zaśmiał się do telefonu.
- Popatrz przed siebie. - dodał.
Od razu niepewnie podniosłaś wzrok i zamarłaś. Z wrażenia od razu usiadłaś na dróżce. Po Twoich policzkach pociekły łzy. Byłaś w szoku , nie wiedziałas co robic.
- Ejj! < t.i. > żyjesz? - chłopak podszedł do Ciebie i kucnął przed Tobą.
- Lo... Lou... Louisie Williamie Tomlinsonie! - przytuliłaś się z całych sił do szatyna.
- Nie mówiłeś że masz przyjechac. - dałaś głowę w zagłębienie jego szyi , a chłopak objął Cię ramieniem.
- To miała byc niespodzianka , przecież mówiłaś mi o tym że je lubisz i że strasznie chcesz mnie spotkac. No i voila! - chłopak pocałował Cię w policzek i starł Twoje łzy.
- Lou... Ohh. Louis. - zasmiałaś się i także pocałowałaś go w policzek , który zaraz po tym zalał się rumieńcem.
- Tak długą trasę? - zmierzwiłaś jego włosy.
- Dla Ciebie wszystko. - szepnął , po czym pomógł Ci wstac.

***

Byliście w Twoim domu , Twoi rodzice się ucieszyli że Twój przyjaciel którego znali z Twoich opowiastek przyjechał , dogadzali Wam i byli uciążliwi. Ale ważne było to że sie starali zrobic jak najlepsze wrażenie. Cieszyłaś się , miałaś go przy sobie. Swój skarb , przyjacielski... A z każdym jego ruchem , słowem i ogólnie - motyle w brzuchu narastały. Zakochana < t.i. >. Oo tak , w Louisie? Jak najbardziej.

Siedzieliście na kanapie i oglądaliście jakiś nudny film , szepnęłaś:
- Tommo na ile zostajesz?
- Ile tylko chcesz.
- A szkoła? - poczułaś nutkę zwątpenia.
- To nie jest wazne.
- Lou... - spojrzałaś na niego.
- Ty jesteś dla mnie ważna! - chłopak posunął sie o krok dalej i złączył Wasze usta.

Granicy między przyjaźnią, a miłością nikt i nic nie upilnuje.

Liameeekk *=*


Byłaś sama w domu. Nagle zadzwonił Twój telefon. Uśmiechnęłaś się sama do siebie, bo na wyświetlaczu pojawił się napis "Liaś<33". Twój chłopak był w trasie. Bardzo się o niego martwiłaś, bo ostatnio źle się czuł. Odebrałaś telefon.
-Hej Liaś! Strasznie się za Tobą stęskniłam kochanie.- powiedziałaś.
- Cześć [T.I]. No niestety to nie Liam.- poznałaś głos Zayna.
-Dlaczego dzwonisz do mnie z telefonu Liama?- zdziwiłaś się.
- Bądź gotowa o 13:00. Przyjedziemy po ciebie.- powiedział, po czym rozłączył się.
-Halo? Zayn?- co to miało znaczyć pomyślałaś. Zrobiłaś jak Ci kazał o 13:00 wyszłaś przed dom. Nie za bardzo wiedziałaś jak się ubrać, bo Zayn nie powiedział Ci gdzie idziecie. Po paru minutach czekania pod Twój dom zajechał samochód Zayna. Wsiadłaś do niego.
- Hej, chłopcy powiecie mi gdzie mnie zabieracie?- rozejrzałaś się po aucie i zauważyłaś, że nie ma Liama- Chłopcy gdzie jest Liam?
-Nooo... właśnie do niego jedziemy.- powiedział Louis.
- To znaczy, że on...? Że on jest...?- powiedziałaś przez łzy.
- Nie przejmuj się jest pod opieką najlepszych lekarzy w kraju.- zapewnił Cię Harry i mocno przytulił.
- Zostaw mnie!- wrzasnęłaś i wyrwałaś mu się z objęć. Ukryłaś twarz w dłoniach i zaczęłaś płakać.
- [T.I] uspokój się.- powiedział Niall i próbował Cię przytulić jednak Ty wzdrygnęłaś się próbując zepchnąć jego rękę z Twoich pleców.
- Mieliście go pilnować!- krzyknęłaś oskarżycielskim tonem usiłując powstrzymać płacz aby mogli Cię zrozumieć.- Mieliście być przy nim cały czas. Wiecie,że był osłabiony!
- [T.I] on zemdlał pod prysznicem! Jak mieliśmy go pilnować w łazience?!- krzyknął Zayn
- Ej, dajcie jej spokój.- powiedział Harry. Poczułaś do niego wielką, niewytłumaczalną wdzięczność, że przerwał tą kłótnię.
- Paul, na Miłość Boską! Jedź szybciej!- jęknęłaś błagalnie.
- Zwariowałaś?! Chcesz żebyśmy wylądowali obok Liama?!- wrzasnął Louis.- Jedziemy 120 km/h!
- Wolę się zabić i być z Liamem niż żyć bez Liama!- krzyknęłaś płacząc.
- Co ty bredzisz?! Przecież Liam jeszcze żyje!- powiedział Harry.
- Fajnie powiedziane.- zakpiłaś- JESZCZE żyje.- powiedziałaś z naciskiem na "jeszcze". Wreszcie dojechaliście pod szpital. Wybiegłaś z auta nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że po płaczu jesteś totalnie rozmazana,a deszcz, który właśnie zaczął padać przemoczył Cię do suchej nitki. Wbiegłaś do sali Liama. Był przytomny. Zaczęliście rozmawiać. Nagle Liam zamilkł.
- Skarbie, wszystko w porządku?- zapytałaś z niepokojem- Siostro!- zawołałaś. Liam złapał Cię za rękę.
-Zanim pójdziesz po pomoc- oddychał ciężko i głęboko. Sięgnął po pudełeczko leżące na szafce nocnej.- Wyjdziesz za mnie?- wychrypiał. Pokiwałaś głową. Liam wyciągnął rękę żeby nałożyć pierścionek na Twoją rękę... pierścionek upadł na podłogę a maszyny do których był podłączony wydawały z siebie ciągły, nieprzerywany dźwięk... Dźwięk oznaczający początek Twojej samotności...

Zaynekkk ^^ :D

Czułaś się jak niewidzialna. Nikt na Ciebie nie patrzył , nie rozmawiał z Tobą. Żadna osoba nie obdarzyła Cię chociaż jednym uśmiechem. Łzy napływały Ci do oczu , stałaś obok niektórych osób z szkoły , oni namiętnie o czymś opowiadali , a Ty stałaś i patrzyłaś przed siebie. Zagryzałaś wargi by nie rozpłakac się , w tym momencie tego było za wiele.

***

- Moje życie nie ma sensu , ja nie mam sensu... Jestem okropna. - siedziałaś załamana z słuchawkami w uszach , z nich leciały smutne piosenki , po Twoich policzkach spływały łzy.
Było ciemno , a Ty wygarniałaś sobie wszystkie najgorsze wady , wszystko co najgorsze , chciałaś skonczyc wszystko , nie miałaś sił.
Właśnie nadstał ten czas , gdy przed snem nie miałaś co robic i użalałaś się nad sobą... W końcu zasnęłaś.

***

- Hej < t.i. > co się stało? - gdy otworzyłaś drzwi wejściowe , Zayn od razu zainterweniował.
- Nic ważnego. - spojrzałaś na niego z dołu.
- Widzę że płakałaś! - spojrzał na Ciebie z podniesioną brwią.
- Walnęłam się i po prostu. Bolało.
- < t.i. > - chłopak od razu przytulił Cię do siebie i ucałował Twoje czoło.

Malik był od Ciebie o wiele starszy , byłaś dla niego jak młodsza siostra. Nie raz dochodziło między Wami to bardzo nie wygodnych sytuacji , kochaliście się - ale żadne z Was nie chciało tego okazac. Baliście się , odepchnięcia? Nie wiadomo.

- Wszyscy mają mnie gdzieś. - szepnęłaś i wtuliłaś się w ramię chłopaka.
- Kochana , ale przecież masz mnie. Ja Cię kocham.
- Pf... - po Twoim policzku spłynęła łza.
Chłopak ją od razu starł i szepnał:
- Ale ja Cię kocham naprawdę , nie jak siostrę , czy przyjaciółkę ale jak chłopak dziewczynę.
- A wiesz Zayn że ja Ciebie też?
- Udowodnisz? - spojrzał na Ciebie i wysunął wargi w dziubek.
Pocałowałaś go w usta , on wplótł swoje ręce w Twoje niesforne włosy.
- Kocham Cię i jesteś idealna.
- Uwierzę w to. - szepnęłaś i wtuliłaś się w jego tors , wąchając jego perfumy.

Niall. ;3


Odgrywał ważną role w życiu moim, i innych dziewczyn z całego świata. Był najważniejszy, najpiękniejszy, najzabawniejszy. Był idolem, Bogiem i inspiracją - przede wszystkim dla mnie. Pamiętam ten miesiąc, najbardziej. To był początek czegoś ważnego. Moim hobby było wówczas pisarstwo, pisałam książki o miłości, tragedii oraz komedii. Zaczynałam pisać swoją czwartą powieść, szukałam odpowiednich bohaterów, moje książki podbiły całą Wielką Brytanię i Irlandię. Postać chłopaka z mojej książki musiała być delikatna, czuła... Chciałam brać przykład z jakiś gwiazd czy coś, no i pewnego dnia, spotkałam Go. Niall'a Horana. Szłam w stronę kawiarenki, modląc się o jakąkolwiek inspirację. Weszłam do lokalu, i zerknęłam na stoliki, dzisiaj panował wyjątkowy gwar. Wzięłam głęboki wdech, kocham zapach kawy, takie słodkości, zawsze piję jakiś ciepły napój kiedy piszę. Rozgrzewa ciało, aż przyjemnie się robi. Podeszłam do stolika, przy którym siedział jakiś chłopak, blondyn w okularach.
-Przepraszam, mogę tu usiąść? - spytałam niepewnie -Wszędzie tłoczno.
Skinął głową. Usiadłam, a po chwili podeszła kelnerka, zamówiłam moją ulubione Capuccino i czekałam. Przypatrywałam się mojemu towarzyszowi z zaciekawieniem. Skądś rozpoznałam te rysy twarzy i nos, to był on... Wzięłam głęboki wdech, żeby nie wrzasnąć, lecz po chwili uspokoiłam się. Sama nie lubię jak ktoś wrzeszczy na mój widok.
-Niall?- szepnęłam. Usłyszał. - Jestem [T.I] [T.N]
Zdjął okulary i wytrzeszczył oczy. Otworzył buzię, wygląd przezabawnie. roześmiałam się cicho.
-Uwielbiam Twoje książki!- powiedział podekscytowany.
-Serio?- odparłam zdziwiona.
Kiwnął głową.
-Szukam nowych bohaterów do mojej powieści i chyba się nadajesz.
Wyciągnęłam notes i zaczęłam opisywać jego twarz.
" Pasma potarganych blond włosów, opadały bezwładnie na piękna twarz chłopaka. Duże, niebieskie oczy, lśniły jak gwiazdy. Mocne rysy twarzy, i te pulchne policzki, dzięki którym wydawał się mały, ale przystojny. Można był zatapiać się w niebiańskich oczach chłopaka ". Pisałam zawzięcie i szybko, on patrzył na moją rękę, która pisała coraz nowsze słówka.
-Co napisałaś? - spytał zaciekawiony, niepowiem schlebiało mi to.
Niechętnie przeczytałam wpisek na głos.
-Uważasz, że jestem przystojny? - odpowiedział z lekka rozbawiony.
-Mhm..- mruknęłam nieśmiało, na szczęscie przyszła klenerka, która podała mi kawę, zapłaciłam jej a ta odeszła.
Wzięłam łyk gorącego napoju, by uniknął rozmowy. Chłopak przypatrywał mi się długą chwilę.
-Jesteś ładna. - odparł, chyba ,po chwili zorientował się co powiedział, bo na jego policzkach rozkwitł róż.
-Uhm, dziękuję.
Rozmowa dość szybko się rozwinęła, pod koniec wyszliśmy na dwór. Odprowadził mnie pod same drzwi. Zaprosiłam Go do siebie. Usiedliśmy na kanapie, nie mogłam wytrzymać i wrzasnęłam:
-NIE JARZYSZ ALUZJI!? PODOBASZ MI SIĘ!
Wstał i też krzyknął:
-OGANIJ SIĘ, OD KIEDY CIĘ ZOBACZYŁEM, TEŻ MI SIĘ SPODOBAŁAŚ I CO ŁYSO CI!?
Ukląkł przede mną i pocałował.

niedziela, 5 maja 2013

Niall (+18) ;3



         
      - Kochanie chodź ze mną na spacer... - zamruczałaś, leniwie przeciągając się na kanapie.
- Dopiero zjedliśmy, poleżmy jeszcze chwilę. - Niall nie wydawał się zachwycony twoim pomysłem.
- Proszę... Zróbmy coś, bo zaraz tu korzenie zapuszczę. Wiem, że chcesz odpocząć, bo ostatnio miałeś nerwowy okres, ale zobaczysz, jak będzie fajnie. - Nie dawałaś za wygraną. Lubiłaś spędzać czas aktywnie. Poza tym dawno, żeście nigdzie nie wychodzili razem i już zaczynałaś myśleć, że Niall się ciebie wstydzi.
- Nie wiem jak mi się za to odwdzięczysz, ale wiedz, że łatwo nie będzie. - Wstał z kanapy i pociągnął cie za rękę. -Gotowa ? - rzucił przez ramię oglądając się na ciebie.
-Momencik. Tylko kurta... Cholera... Gdzie ona jest? Dobra, idę bez.
- Będzie ci zimno. - Spojrzał protekcyjnie i pokiwał ci palcem.
- Jakoś sobie poradzimy... - Posłałaś mu zalotny uśmiech. Wyszliście z domu i skierowaliście się w stronę pobliskiego parku. Była późna wiosna, jednak wieczory bywały jeszcze chłodne. Zaczynało się ściemniać. Po alejkach spacerowali jedynie starsi ludzie z psami. Szliście w milczeniu od czasu do czasu spoglądając na siebie, wasze dłonie cały czas były złączone.
- Lubię cię, wiesz... - powiedziałaś do chłopaka, a ten zaśmiał się beztrosko.
- Ja też cie lubię... WIESZ ? - ostatnie słowo powiedział nieco głośniej i zaraz wybuchnął śmiechem. - Lubię w tobie to, że jesteś taka nienormalna. - powiedział, zagradzając ci drogę i łapiąc cię w talii. Zaczęłaś się śmiać.
- Dlaczego nienormalna ?
- A która normalna dziewczyna, ciągnęłaby mnie do parku pełnego starszych ludzi, żebym na ich oczach zrobił jej dobrze ? - powiedział z poważną miną, po czym rozejrzał się dookoła. - Dobra. Do parku, gdzie od czasu do czasu, spaceruje ktoś komu już bliżej, niż dalej na tamten świat. - Poprawił włosy. Uderzyłaś go delikatnie w klatę i zaczęłaś sie tłumaczyć.
- Jakie dobrze ? Jakie co ? Skąd ci to w ogóle do głowy przyszło ? - Zaczerwieniłaś się, bo nie spodziewałaś się takiego obrotu spraw.
- Wiem dobrze, że o to ci chodziło. Nie znamy się od wczoraj. - Niall nie przestawał się z tobą drażnić. Zwolnił kroku i przykleił się do ciebie w mocnym uścisku. Opierałaś się i starałaś nadal wytłumaczyć, że wcale nie miałaś zamiaru wyciągać go na sex poza domem.
- Hhahahahahah... winny się tłumaczy - zadźwięczało ci w uszach - Poza tym słyszałem, jak gadałaś z tą twoją koleżanką, jak była u nas wczoraj... Trochę wina i od razu się wam języki rozwiązały... Hahahahaha - nie odpuszczał, a ty czułaś, że twoje policzki już płoną czerwienią.
- Niall, przestań... Wprawiasz mnie w zakłopotanie ... - zaśmiałaś się nerwowo zatrzymując się w miejscu.
- Kochanie, daj spokój... - Silił się na powagę, ale słabo mu to wychodziło. Stanął przed tobą i pocałował cię delikatnie w policzek. Odpowiedziałaś uśmiechem. Miękko przyciągnął cię do swojego torsu, a swoją głowę ulokował pomiędzy twoim obojczykiem, a szyją. Czułaś jak oddycha. Ciepłe powietrze uciekające z jego ust, delikatnie oplatało twoją szyję. Poczułaś przyjemny dreszcz rozchodzący się po całym ciele, zatrzymujący się nie nieco dłużej w dole brzucha. W ułamku sekundy poczułaś wilgotny język Niall'a w zagłębieniu za uchem. Wiedział dokładnie gdzie zacząć, żebyś nie musiała opierać się zbyt długo.
-Niall to były żarty... Ja ... Przecież... No coś ty, przecież nie możemy tego zrobić w parku... - starałaś się opanować, podczas gdy jego dłonie już zwiedzały zakamarki twoich pleców, zjeżdżając zwinnie w dół i wślizgując się za pasek w jeansach. Nie przestawał całować twojej szyi.
- Nialler ? - odsunęłaś sie od niego na milimetry co i tak w obecnym stanie było nie lada wyczynem.
- Słucham ? - wymruczał z powrotem zbliżając sie do twojej twarzy. Nie zdążyłaś odpowiedzieć, bo jego usta były już przy twoich. Staliście na środku parkowej alejki i nawet nie zauważyliście, kiedy w parku zostaliście już całkiem sami. Jedynymi świadkami waszych pieszczot, były nieme latarnie. Byliście zbyt zajęci sobą, by zauważyć również, że zaczęło padać. Przyjemny lekki, ciepły deszcz. Kiedy przerwałaś pocałunek, by zaczerpnąć trochę powietrza, otworzyłaś oczy i spojrzałaś prosto w ciemne od pożądania oczy chłopaka.
- Nie tutaj... - szepnęłaś i pociągnęłaś Niall'a za rękę. Niecałe pięć metrów dalej stała drewniana altanka, w której w niedzielne popołudnia spotykały się całe rodziny, urządzając wspólnie pikniki. Zanim jednak przemierzyliście ten krótki kawałek, deszcz kompletnie przemoczył już wasze ubrania. Gdy tylko weszliście pod dach, nic nie mogło już bardziej spotęgować napięcia unoszącego się w powietrzu.
- Wyglądasz.... Och, Boże...- Niall nie mógł wydusić z siebie słowa. Spojrzałaś w dół na przemoczoną bluzkę, która po zetknięciu z wodą stała się półprzezroczysta. Nie miałaś na sobie stanika. Nabrzmiałe sutki - z zimna i z podniecenia - sterczały prosząc twojego mężczyznę, by zwrócił na nie uwagę. Przylgnęliście do siebie na dobre.

<podobnie wy tak robiliście> ^^

Niall posadził cię na stoliku, który stał po środku altany. Ściągnął swoją mokrą koszulkę i rzucił na ziemię. To samo zrobił ze spodniami. Ty tylko siedziałaś i patrzyłaś. Wyglądał niesamowicie pociągająco. Niesamowicie... nieznajomo. Nigdy jeszcze nie widziałaś takiego pożądania w jego oczach.
- Na co czekasz, mała ? Wyskakuj z ciuchów. - podszedł i zaczął zdejmować z ciebie ubranie. Szybko. Nie mógł doczekać się widoku tego, co skrywało zmoczone ubranie.
- O Boże... Jak ty wyglądasz... Hmmm... Już sam widok... - nie dokończył, bo tym razem to ty przejęłaś inicjatywę i przyciągnęłaś go do siebie, przy minimalnej już odległości waszych rozgrzanych ust, przeciągnęłaś moment ich dotknięcia.

Między innymi pocałunek :)

Liżąc wargi Niall'a, jedna po drugiej i przygryzając je od czasu do czasu sięgnęłaś do jego bokserek. Przy pierwszym dotyku wyczułaś spore wybrzuszenie, gdy złapałaś mocniej za znajomą wypukłość, chłopaka przeszedł dreszcz.
- Mmmm... - mruknął cicho, dając tym samym do zrozumienia, żebyś kontynuowała. Odsunęłaś tasiemkę w bokserkach torując sobie drogę do jego penisa. Gdy opuściłaś je nieco, usłyszałaś jak całą swoją długością odbija się od podbrzusza Niall'a. Był większy niż zwykle.
- Widzę, że jesteś gotowy. - uśmiechnęłaś się zalotnie do chłopaka i już chciałaś się zniżyć, by go skosztować, kiedy on zagrodził ci drogę.
- Ja już jestem gotowy. - Cały czas patrząc ci w oczy zaczął masować twój wzgórek przez cienki materiał majtek. Pochylił głowę, jedną ręką zaczął masować jedną pierś, natomiast drugą z ogromną pasją i zaangażowaniem zaczął ssać i przygryzać sutek. Po chwili przeszedł na drugą pierś, rękę umiejscowił między twoimi udami. Nie chciałaś zostać dłużna, dlatego cały czas masowałaś jego penisa, w górę i w dół. Powoli, sprawiając, ze każda zmiana kierunku przyprawiała go o ciche westchnięcie. Odchylił materiał majtek w prawą stronę i zaczął masować twoje dolne wargi.
- Niall... - westchnęłaś cicho. - Wejdź we mnie.
- Nie jesteś gotowa... - powiedział i przykucnął między twoimi nogami. Zaczął cię całować po całej twej kobiecości, jednak majtki ograniczały nieco pole do popisu.
- Poczekaj. - przerzuciłaś mu jedną nogę nad głową i szybkim ruchem zsunęłaś swoją bieliznę, po czym wróciłaś do poprzedniej pozycji. Chłopak zaśmiał się figlarnie i wrócił do przerwanego zajęcia. Zaczęłaś cicho jęczeć.
- I jak ? - nie przerywając, ani na moment zapytał, co przyprawiło twoją kobiecość o dodatkowe wibracje.
- Mhmm... - byłaś w stanie tylko mruczeć. Aaaaaał ! - poczułaś w sobie przyjemne rozpieranie. Niall starał się zrobić sobie miejsce, a tego wieczoru, potrzebował go więcej niż zwykle. Wprawił swoje dwa palce w delikatnie spiralny ruch i poruszał nimi w tobie, nie przerywając tym samym ssania twojego pączka.
- Niall ... czekaj... aaach.... Kochanie proszę... zwolnij... zaraz dojdę.... - nie mogłaś opanować rozpoczynającego się właśnie szczytowania.
- Nie przeszkadzaj sobie. - uśmiechnął się nie przerywając swoich ruchów ani ssania.
- Aaaaaach... Niall ! Tak ! - zaczęłaś krzyczeć. Głośno. O wiele głośniej niż powinnaś. Gdy dreszcze opuściły twoje ciało i nogi przestały drżeć Niall przysunął cię na kraj stołu. Znowu znalazł się pomiędzy twoimi rozpostartymi nogami. Był dokładnie u twojego wejścia.
- Nie każ mi dłużej na ciebie czekać, kochanie... - powiedziałaś. Niall nieco przybliżył się do ciebie, co umożliwiło mu delikatne pocieranie główką członka o twoje wejście. Nie spuszczał z ciebie wzroku. Tym razem i ty rzuciłaś mu wyzywające i nie znoszące sprzeciwu spojrzenie.
- Nie drażnij się ze mną... pro... aaaaaaaa.... - nie dokończyłaś.
- Teraz lepiej ? - wszedł w ciebie mocno i bez wahania, jednak poruszał się powoli.
- Mmmmm.... idealnie - wysapałaś z trudem. Oboje byliście podkręceni do granic możliwości.

Wasza scena podczas s... xddd

To w jaki sposób w ciebie wchodził, był inny niż zazwyczaj. Zachłannie, łapczywie, wypełniał cię całą. Odchylał się i wracał. Doprowadzał cię do szaleństwa.
- Zaraz dojdę Kochanie... - wydusiłaś z siebie.
- Nie. Dojdziemy razem. - powiedział Niall. Na te słowa wyszedł z ciebie, co trochę cię zdziwiło, ale wiedziałaś co masz zrobić. Seskoczyłas ze stołu i zamieniliscie sie miejscami. Teraz to on stał oparty o stół, a ty kleczalas przed nim. Wzielas jego penisa do reki i zaczelas nim poruszac. Po chwili wzielas go do ust.
- Uuuughhh.... - usłyszałas jak jego oddech robi sie coraz ciezszy. Wplótł swoje dlonie w twoje wlosy i zaczal delikatnie poruszac twoja glowa. - Taak.... Jestes niesamowita... Yyyym... - pomagalas sobie rekami, był tak duży, że nie zmiescilabys go calego... chyba, że ...
- AAAAGGGHHHHH ! O TAAAK... WŁASNIE W TEN SPOSÓB... - Niallowi spodobalo sie co wlasnie zrobilas. Jedna reke przesunelas nizej, by masowac jego jądra, a drugą naciagnelas skórę z jego członka, po czym wsadziłas go sobie gleboko do gardla. Nie ominal cie odruch wymiotny, ale sie powstrzymalas. Po tym juz wiedzialas, że mozecie wrocic do penetracji.
- Baby, wstań. - z trudem powiedział Niall i pomogl ci sie podniesc. Zdecydowanym ruchem przyparł cie swym cialem do drewnianej burty altany i uniósł w taki sposob, ze twoje nogi oplotly jego biodra.
- Gotowa na highway to heaven* ? - uśmiechnął się pod nosem i nie czekając na odpowiedź wbił się w ciebie całą swą długością.
- Oooooooch.... Niall.. jak ty to robisz ... - jęczałaś...
- Mam... penisa. - wymruczał do ucho, wprawiając twoją skórę w wibrację. Unosił cię w górę i w dół zwiększając częstotliwość swoich ruchów.
- Kochanie... - mruczał ci do ucha - Jesteś niesamowita. Kocham cię. - w odpowiedzi tylko jęknęłaś.
- Powiedz, ze mnie kochasz... Powiedz to... - wyszeptał agresywnie.
- Kocham cię Niall...
- Głośniej. - zażądał.
- Kocham cię Niallu Jamesie Horanie ! Kurwa ! Aaaaaghhh.... - fala gorąca zalała twoje ciało... Twoje nogi na powrót zaczęły drżeć i trudno było ci się utrzymać w uścisku chłopaka. Niall poczuł znajomy uścisk i twoje zwężenie spowodowane orgazmem wokół swojej męskości. To również przyprawiło go dreszcze.
- Uuuuuughhhhh.... - kilka pchnięć więcej i zmieszaliście ze sobą swoje płyny. Niall nie wyszedł z ciebie od razu. Stał tak oparty o drewnianą ścianę z tobą na rekach, oddychał ciężko... czułaś gorące podmuchy wydechów w okolicy obojczyka. Po chwili opuścił cię na dół. Złapał za dłonie i pocałował w czoło najczulej jak potrafił. - Kocham cię... Serio... Nikt tak jak ty, nie...- zamknęłaś mu usta pocałunkiem. Chłopak go odwzajemnił i poczułaś, ze się uśmiecha. Jednak nie przerwał pocałunku.
- Lepiej się ubierzmy, skarbie. - podniósł wasze ubrania i wręczył ci twoje. Wychyliłaś rękę spod dachu altany, by przekonać się, czy już na dobre przestało padać. Po kilku chwilach wyszliście na główną alejkę i napotkaliście parę patrolujących park policjantów.
- Przepraszam, nie słyszeli państwo jakichś krzyków ? - zapytała niska policjantka... -Mieliśmy zgłoszenie, że ktoś krzyczy...Albo może widzieliście kogoś podejrzanego? - zawtórował jej postawny kolega.
- Yyymm... nie... Chyba nie... - zaczęłaś się jąkać i poczułaś skrępowanie, bo miałaś wrażenie, że wiedzą co przed chwilą robiliście... i gdzie.
- Nie, nie mamy pojęcia o co może chodzić. Przepraszam, ale spieszymy się do znajomych. - Powiedział z pewnością w głosie Horan, mocniej ściskając twoją dłoń.
- Do znajomych ? - zaśmiałaś się, gdy odeszliście na bezpieczną odległość - Nieładnie tak kłamać służby mundurowe...
- Hahahaha. A twoje "chyba nie" ? Poza tym nie kłamałem. Liam z Danielle mieli wpaść na film. Znając życie siedzą w aucie pod domem i mamy przepieprzone. - odpowiedział i szybkim krokiem ruszyliście w stronę domu. 


     
                                                                       

Majówkaa..;3

Hei!
Jak tam po majówce? u mnie padało 2 dni w czasie majówkii.
Dzisiaj do szkoły ;/ , niestety..
Ale cieszę się że dzisiaj jadę do szkoły bo po szkolę trening :3
Niestety nie było mnie na 2 treningach bo pojechałam na majówkę .. ale tak to jest okej. Spotkam się z przyjaciółkami dzisiaj , bardzo za nimi tęskniłam.. ale niedługo opiszę wam swoje przyjaciółki i dodam z nimi zdjęcia. No to mam nadzieje że spodobają wam się moje imaginy i będziecie czytac co raz więcej :)
No to do zobaczenia! :D

Daddy (+18)



Ze snu wyrwał cię dźwięk brzęczącego telefonu. - Halo ? - powiedziałaś lekko zachrypniętym głosem, nie otwierając oczu.
- Haloooo... hej, skarbie. Obudziłem cię ? Przepraszam. Ta różnica czasu, całkiem zapomniałem. Która jest u was ? - Liam wyrzucał z siebie słowa pospiesznie, a w jego głosie słyszałaś podekscytowanie. Zaśmiałaś się cicho, okręcając się  ciepłą pościelą.
- Tak. Nie ma za co. Pozwól, że zerknę ... hmm... 02:32. -  powiedziałaś i głośno ziewnęłaś.
- Jezu... przepraszam. U nas dopiero po 21:00. To... ja zadzwonię rano, wracaj spać. - już chciał się rozłączyć, ale go powstrzymałaś.
- Nie... w porządku, już się i tak przebudziłam. Możemy pogadać.
- Jesteś pewna ? - spytał. W jego głosie dało się słyszeć troskę.
- Liam.... mów, co tam... - zachęciłaś go.
- Bo, wiesz... Właśnie przyszedł Paul i powiedział nam, że... - zrobił teatralną przerwę.
- Że ? - zachichotałaś, bo wiedziałaś, że to będą dobre nowiny.
- Że.... MAMY TYDZIEŃ PRZERWY I MOGĘ PRZYJECHAĆ DO CIEBIE ! - wykrzyczał do słuchawki. Darł się tak głośno, że musiałaś ją nieco odsunąć od ucha. Po czym śpiesznie dodał:
- Ju-hu ! - jak to miał w zwyczaju. Usłyszałaś gromki śmiech chłopaków, gdzieś w tle.
- To świetnie. Bardzo się cieszę... kiedy przylatujesz ? - zapytałaś podnosząc się, by usiąść na łóżku.
- No, jak najszybciej... bym chciał. Rano mamy jeszcze jakiś wywiad. Do chłopaków przyjeżdżają rodziny...
- Oł, kochanie, tak mi przykro, też bym przyjechała, ale wiesz... mam teraz tyle roboty... nowe projekty...- przerwałaś mu.
- W porządku ! Właśnie dlatego ja przyjadę do ciebie. - powiedział pogodnym tonem. - Ale mam jedną prośbę... Załatw sobie wolne popołudnia. A jutro cały dzień. Rozmawiałem z moją mamą i chciałaby cię porwać na małe zakupy i obiad. Ja mam samolot o 12:00, więc będę dopiero wieczorem, koło... 19:00.
- Kurde... nie wiem. Musiałabym zadzwonić do Miley, nie wiem, czy da mi wolne tak z dnia na dzień. - powiedziałaś przygryzając dolną wargę.
- To też już załatwiłem. - powiedział i zaśmiał się gardłowo, co cię rozbawiło.
- Nieźle... mam jeszcze cokolwiek do powiedzenia w tym związku ? - powiedziałaś z udawanym wyrzutem. Znowu napotkałaś śmiech.
- Tak. Możesz powiedzieć, że mnie kochasz.
- Kocham cię. Dobranoc Payne. Do jutra. - powiedziałaś i rozłączyłaś się. Padłaś z powrotem na łóżko i zgasiłaś lampkę nocną, którą w międzyczasie zapaliłaś. - Wariat.... - zaśmiałaś się do siebie. Po krótkiej chwili twój telefon znowu się zaświecił, sygnalizując nową wiadomość.

Wyciszyłaś telefon i ułożyłaś się wygodnie. Zasnęłaś ciągle się uśmiechając. Budzik zadźwięczał punktualnie o 8:00. - Muszę zadzwonić do Karen. - powiedziałaś do siebie, wybierając jej numer.
- Dzień dobry ? Mogę z panią Payne ? - zapytałaś, bo nie byłaś pewna kto odebrał telefon.
- O, hej... czekaj, zawołam mamę... - odebrała Ruth. - Mamooooooo ! - usłyszałaś w słuchawce. - Maaaaammooooooo ! Telefon ! - wołanie nie ucichło.
- Tak, słucham ? - poznałaś głos kobiety.
- Dzień dobry... tu (T/I)... Liam mówił... - nie dokończyłaś.
- Tak, tak, kochanie... O której będziesz gotowa ? Podjadę po ciebie. - powiedziała ciepłym głosem.
- Właśnie... muszę najpierw podjechać do firmy, mam tam kilka ważnych spraw do załatwienia, a potem, może spotkamy się na mieście ? - zapytałaś.
- W porządku. O 13:00 ? Wyrobisz się z wszystkim, kochanie ?
- Tak, myślę, że tak. Do zobaczenia w Westfield w takim razie. - powiedziałaś uśmiechając się, bo szczerze cieszyłaś się na to popołudnie. Kobieta pożegnała się pogodnie i odłożyłaś słuchawkę. Poszłaś pod prysznic, potem wrzuciłaś coś na ząb i ruszyłaś do firmy. Było dość wcześnie, więc postanowiłaś popracować do 12:00 zanim zrobisz sobie wagary. Czas upłynął ci bardzo szybko. Wezwałaś taksówkę i po kilkudziesięciu minutach stałaś przed wejściem centrum handlowego. Gdy tylko weszłaś, zauważyłaś znajomą sylwetkę. Karen podeszła i przytuliła cię przyjacielsko.
- Witam - uśmiechnęłaś się. - To od czego zaczynamy ?
- Najpierw kosmetyczka. - kobieta wzięła cię pod rękę i ruszyła w stronę ruchomych schodów.
- Kosmetyczka ? Myślałam, że idziemy na zakupy... - zapytałaś skonsternowana.
- Ach... Zakupy też odbębnimy. Nie martw się. Zaplanowałam nam cały dzień. Liam mówił, że nie możesz być w domu... Nie wiem co ten chłopak kombinuje, ale wywiązuje się z tego, co obiecałam. - mówiła kobieta, po drodze obserwując wystawy sklepowe.
- Jak to ? Nie mogę być w domu ? Nie rozumiem... - przystanęłaś na chwilę, co spowodowało, że kobieta odwróciła wzrok od kolorowych witryn. Miała dziwną minę. Chyba miała o tym nie wspominać. Widziałaś, że czuła się zakłopotana, więc nie drążyłaś tematu. - Dobra... nie ważne... - uśmiechnęłaś się i powoli ruszyłaś z miejsca, co kobieta przyjęła z wyraźną ulgą. Po kilku długich godzinach wszelakich przyjemności, opuściłaś centrum handlowe i pożegnałaś się z Karen. Wyszłaś przed sklep, by złapać taksówkę do domu. Liam cały dzień się odzywał, co było do niego niepodobne. Jednak i ty byłaś zajęta, więc nie miałaś czasu zadzwonić. Po chwili twoim oczom ukazała się czarna limuzyna. - Nieźle się ludzie bawią... - pomyślałaś i zaśmiałaś się. Kiedy przechodziłaś obok, z auta wyszedł postawny szofer. Wprawnym ruchem otworzył tylne drzwi i powiedział niskim, spokojnym głosem:
- Zapraszam panią... - rozejrzałaś się na boki. Nikogo oprócz ciebie nie było na parkingu.
- Przepraszam... pan mówi do mnie ? - starałaś się uspokoić głos, ale byłaś zdenerwowana.
- Tak. Zapraszam. - powiedział z uśmiechem widząc twoje zakłopotanie. Podeszłaś bliżej i spodziewałaś się w środku zobaczyć swojego chłopaka. Gdy usiadłaś na skórzanych kanapach, poczułaś lekkie rozczarowanie. Samochód był pusty. Kierowca ruszył, a po usłyszałaś włączający się mikrofon.
- Niech mi panienka wybaczy, ale nie mogę tego zrobić za panią... więc, czy mogłaby pani sama nalać sobie szampana ? - rozejrzałaś się na boki i dostrzegłaś podświetlaną półkę, na której stało wiadereczko wypełnione lodem, a w  nim butelka Cristala. Obok leżała czerwona róża.
- Oczywiście - odparłaś z uśmiechem - Poradzę sobie, niech się pan nie martwi. - napełniłaś wąski kieliszek musującym płynem i upiłaś łyk. - No to teraz tylko brakuje jakiejś romantycznej muzyki - mruknęłaś pod nosem. Jak na zawołanie z głośników popłynęły dźwięki piosenki Franka Sinatry "The way you look tonight". Zaśmiałaś się w głos i wyjęłaś telefon z torebki...

Czekając na odpowiedź, oparłaś głowę o wygodne siedzenie i zaczęłaś się zastanawiać. Cały dzień nie robiłaś nic męczącego, jednak nogi bolały od chodzenia w szpilkach, dlatego uwolniłaś je ze skórzanych obcasów. To było miłe popołudnie z Karen, lubiłaś ją i wydawało ci się, że i ona darzyła cię sympatią. Najpierw byłyście u kosmetyczki. Manicure, pedicure, scrub solny, maseczki... Potem zakupy. Wydałaś nieprzyzwoitą sumę pieniędzy. Będziesz żałować. I na końcu obiad. Poszyłyście do Tossed i zamówiłyście po lekkiej sałatce... Z analizowania i podliczania wydatków, wyrwał cię dźwięk otwieranych drzwi.
- Witam, piękna... - przywitał cię znajomy głos. Po chwili także ujrzałaś rękę, wystawioną w twoją stronę, byś mogła wyjść z auta. Ujrzałaś piękny widok ... Oczy zaszkliły ci się i zaświeciły od ogromu blasku, który oświetlał ścieżkę prowadzącą do drzwi wejściowych domu. Po chwili przeniosłaś swój wzrok na chłopaka, który delikatnie trzymał twoją rękę. Wyglądał bosko. Miał na sobie białą koszulę z dekoltem w kształcie V, na to narzuconą szarą, bawełnianą marynarkę z wysokim kołnierzem i kremowe spodnie.
- No łał...- zdołałaś tylko wyszeptać. - Kiedy ty to wszystko zdążyłeś zrobić ? - zapytałaś przytulając się do niego na przywitanie. On w odpowiedzi podniósł twoją dłoń do swoich ust i delikatnie ją musnął.
- Wróciłem... nieco wcześniej, niż planowałem. - uśmiechnął się czarująco i oplótł cię ręką w talii prowadząc w stronę wejścia. - Mam dla ciebie małą niespodziankę. Tylko... zamknij oczy. I nie podglądaj. - poprosił. Posłuchałaś go, nie chcąc przedłużać, bo byłaś podekscytowana do granic możliwości. Znałaś dobrze układ waszego podwórka, więc bez problemu oceniłaś, kiedy minęliście drzwi wejściowe i zaczęliście kierować się w stronę ogrodu.
- Proszę pana, przepraszam... gdzie zostawić zakupy ? - dobiegł was głos kierowcy.
- U... zapomniałem.. Proszę postawić za drzwiami, później się nimi zajmę. Dziękuję. - powiedział Liam i znowu zaczął cię prowadzić. - Możesz otworzyć oczy.



- Uuum... rano tu tego nie było ... - powiedziałaś, jak tylko rozpostarłaś powieki. Po chwili zdałaś sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało. Kompletnie NIE-romantycznie. A przecież tak się postarał. - Przepięknie tu kochanie. - postanowiłaś szybko naprawić swój błąd i odwróciłaś do Liam'a, który stał dwa kroki za tobą.
- Cieszę się, że ci się podoba. Przygotowałem film... kilka filmów... możesz wybrać. - powiedział przyciągając cię bliżej i całując delikatnie. - Tak bardzo za tobą tęskniłem... - ponowił pocałunek.
- Ty wybierz... Dobrze ci idzie organizowanie. - zaśmiałaś się i zmierzwiłaś mu włosy. Podczas, gdy ty umiejscowiłaś się wygodnie na materacu, on podszedł do projektora i włączył film.
- Sama tego chciałaś - rzucił przez ramię. Po chwili na wielkim ekranie zaczęły migotać animowane postacie z "Zakochanego Kundla". Zachichotałaś cicho i poklepałaś wolne miejsce obok siebie, dając znać chłopakowi, by je zajął.
- Idealny wybór. - powiedziałaś i pocałowałaś go, gdy kładąc się obok ciebie, oparł się na łokciu. Odwzajemnił pocałunek i nieco go przedłużył. Gdy oderwał sie od ciebie, podniósł sie nieco i przyciągnął cię do siebie, tak, że teraz leżeliście wtuleni, zwróceni twarzami do ekranu. Czułaś jego zapach. Tak bardzo za nim tęskniłaś. Ręką, którą cię oplótł, zaczął delikatnie kreślić kółka na ramieniu. Leżeliście tak w ciszy i czuliście, że nic więcej do szczęścia nie jest wam potrzebne. Od czasu do czasu muskał twoje czoło ustami, na co w odpowiedzi zbierałaś dłonią, która spoczywała na jego klatce piersiowej, materiał jego koszuli.
- Ooooh, thiiiis is the night, a beautiful night - zaczął intonować Liam, razem z Tonym, śpiewającym serenadę Lady i Trampowi - Looooook at the skies, they have stars in a rise, on this lovely bella notte... - Zaśmiałaś się głośno, gdy wszedł w rolę i zaczął śpiewać tenorem, wymachując przy tym teatralnie wolną ręką.
- Dobrze ci idzie... powinieneś zostać piosenkarzem - powiedziałaś drocząc się z nim. Zmierzył cię udawanym karcącym spojrzeniem i delikatnie dotknął twojego podbródka, przysuwając go bliżej swojej twarzy.
- Kocham cię. - wyszeptał i ledwo musnął twoje wargi, co przyprawiło cię o dreszcz.
- Tęskniłam za tobą, Liam. Za twoim zapachem, dotykiem, ustami, oczami...
- Za nosem, uszami i tym umięśnionym torsem też ? - zaśmiał się cicho i z łatwością przesunął cię tak, ze teraz leżałaś między jego nogami, tułowiem opierając się o jego klatkę.
- Też. - odpowiedziałaś poważnie i spojrzałaś mu prosto w oczy. Patrzyliście na siebie chwilę w milczeniu, aż zauważyłaś błysk w jego oczach i poczułaś coś dziwnego w okolicach jego podbrzusza. Pocałował cię namiętniej i zachłanniej. Umiejscawiając cie tym razem na jego nogach, tak że siedziałaś z nim twarzą w twarz. Teraz dokładniej czułaś jego rosnące napięcie w okolicy rozporka.
- Kochanie.... film... - wyszeptałaś między pocałunkami, które były inne niż zwykle. Był głodny ciebie, tak samo jak ty jego. Zdjął rękę z twoich bioder i sięgnął ręką po pilot, który leżał gdzieś obok W momencie zabrzmiały dźwięki muzyki. Nie przestawał cię całować. Wrócił ręką na twoje ciało. Jego dłonie błądziły, szukając miejsca, którego jeszcze nie dotykały. Dotykał karku, szyi, wplatał je we włosy, by ponownie zjechać w okolicę bioder... i niżej. Zdjął ci bluzkę. Nie pozostałaś dłużna i pozbyłaś się jego marynarki i koszuli, od razu przechodząc do spodni. Zaśmiał się cicho i obrócił cię na plecy. Pozbył się resztek twojego ubrania i zza twojej głowy wyciągnął białe prześcieradło, którym was okrył. Błądził ustami w okolicach szyi, wędrował w dół, muskając delikatnie twoje piersi, które nabrzmiały już pod jego dotykiem. Ręką zjechał w okolicę podbrzusza. Zaczął delikatnie cię masować, przygotowując sobie wejście. Wsunął palec, co spotkało się z twoim cichym jęknięciem. Wrócił do twojej twarzy, wpijając się w twoje usta ze zdwojoną siłą. Poczułaś dreszcze.
- Jeszcze... - szepnęłaś w jego usta. Nie czekałaś długo, chłopak zaraz dołączył drugi palec. Poczułaś przyjemne ciepło i rozpieranie. Był bardzo delikatny. Rozkoszował się każdym gestem, każdym twoim jęknięciem i głośniejszym oddechem. - Chcę cię poczuć... - szepnęłaś znowu.
- Poczekaj. - sięgnął znowu na bok. Gdzie on poukrywał wszystkie te rzeczy, które co raz wyciągał ? Co tym razem ? Zauważyłaś opakowanie prezerwatyw.
- A co jeśli zrobimy to bez nich ? - zapytałaś ze słodkim uśmiechem. - Wiesz, że to utrudnia mi, żeby czuć cię dobrze, wiem też, że tobie to nie sprawia takiej przyjemności... - dokończyłaś i zaczęłaś całować jego obojczyk. Kontem oka zauważyłaś jak je odkłada i uśmiechnęłaś się do siebie.
- Jesteś tego pewna ? - Spojrzał ci w oczy z lekkim wahaniem.
- Pytanie, czy ty jesteś tego pewien. - odpowiedziałaś. W ułamku sekundy poczułaś jak delikatnie się w ciebie wsuwa. Mruknęłaś cicho, byłaś wypełniona, ale on zdołał wejść w ciebie dopiero w połowie.
- Za chwilę się przyzwyczaisz - powiedział miękko i musnął twoją dłoń, która błądziła po jego twarzy.
- Nie czekaj, po prostu wejdź cały. - powiedziałaś i zamknęłaś mocno oczy. Bolało. Ale wiedziałaś, ze warto znieść dyskomfort przez kilka chwil.
tu jest link do tego jak to robiliście , nie jestem zboczuchem -,-

Po chwili już wchodził w ciebie cały. Bardzo powoli i bardzo sensualnie.
- Powiedz jak zaboli... - szepnął całując płatek twojego ucha.
- Już jest idealnie... - odpowiedziałaś oplatając go nogami, co jeszcze pogłębiało jego pchnięcia.
- Aaaagghhhh... skarbie... - mruczałaś, gdy masował twoje piersi, nie zwalniając swoich ruchów w tobie.
- Jesteś blisko ? - zapytał z troską w głosie.
- Ta....tak.... tak mi się wydaje... - z trudem odpowiedziałaś, głośno łapiąc powietrze.
- Ja też... wytrzymaj jeszcze chwilkę kochanie... - poprosił zwiększając siłę z jaką w ciebie wchodził. - Jeszcze chwilę... - Oparł głowę o twoje czoło i ciężko oddychał.
- Aaaaa... - kolejne tchnienie wymknęło się z twoich ust. Nie kontrolując się zaczęłaś jęczeć i mruczeć na przemian. Gdy poczułaś znajomy ścisk w dole brzucha, wbiłaś swoje paznokcie w plecy Liam'a. Posuwistymi ruchami wchodził w ciebie jeszcze chwilę, aż poczułaś ciepłą ciecz wypełniającą twoje wnętrze. Opadł na twoje nagie ciało i szepnął:
- Ja tęskniłem bardziej... - w odpowiedzi zaśmiałaś się cicho i wplotłaś w jego włosy swoje ręce. Leżeliście tak jeszcze chwilę.
- Kochanie... - zaczęłaś niepewnie, nie chcąc po raz kolejny burzyć romantycznej atmosfery - nie należysz do najlżejszych... - Uśmiechnął się w odpowiedzi i położył obok ciebie wtulając się w twoje nagie ciało.
- Tak lepiej ? - zapytał.
- Idealnie. - leżeliście tak dłuższą chwilę i rozmawialiście o różnych rzeczach. Ważnych i tych mniej. Ty opowiadałaś co działo się u ciebie, a on co robił w Nowym Jorku. Opowiadałaś o wspólnych zakupach z jego mamą.
- Ma kobieta zdrowie. - zaśmiałaś się. - Ja po piątym sklepie, już opadłam z sił.
- Powiedziała, że... a z resztą nie ważne...- urwał w pół zdania.
- Ej, nie robi się tak. Zacząłeś to skończ. Co powiedziała ? Że marudziłam pewnie. - zapytałaś
- Nie do końca... Powiedziała... - znowu zrobił pauzę - że byłabyś wspaniałą żoną, dla jej syna.
- Masz brata ? - zachichotałaś, jak mała dziewczynka obracając wszystko w żart.
- Ja mówię serio... nie myślałaś o tym nigdy wcześniej? - zapytał przenosząc swój wzrok na twoją dłoń i wplatając swoje palce między twoje... - Myślisz, że dałabyś radę bez paska opalenizny na twojej lewej ręce, gdzie czwarty palec styka się z kostką ? - zapytał ciągle wpatrując się w wasze splecione dłonie.
- Serio ? Yym... To znaczy SERIO ? Prosisz mnie o rękę tekstem z piosenki Ed'a Sheeran'a ? - chłopak zmieszał się nieco i nie odpowiedział. Brawo, jakaś ty romantyczna. Daj już spokój, bo padnie od nadmiaru uczuć.
- Nie... niee... tak tylko, teoretycznie pytam... Bez pierścionka i klęczenia przecież się nie liczy. - zaśmiał się nerwowo.
- Dla mnie się liczy. I tak... wyjdę za ciebie za mąż, mimo, że nie zadałeś mi tego pytania wprost.  I jeszcze jedno "tak"... To najpiękniejsze oświadczyny jakie mogłam sobie wymarzyć. - pocałowałaś opuszki jego palców i spojrzałaś na niego oczami pełnymi łez, które z całej siły starały się wydostać z ich kącików. Nie mrugałaś, żeby im tego nie ułatwiać. Pocałował cię i już nie było odwrotu. Zamknęłaś powieki, a krople, które z nich spłynęły wcale nie były słone.
- Łzy szczęścia smakują inaczej... - powiedział scałowując błyszczące stróżki z twojego policzka.

pocałunek na zakończenie <3



Imagine z Zaynem (+18) grr..*-*


Lubiłam dni jak ten. Drzwi balkonowe były lekko uchylone, chłodny wiatr dawał ukojenie mojej rozgrzanej skórze. Panowała przeszywająca cisza. O pędzącym świecie przypominały tylko migocące światła budzącego się miasta, tak bliskie, a mimo wszystko tak dalekie.
Uwielbiałam na niego patrzeć.
Jego smukłe palce podnosiły właśnie papierosa do ust, drugą ręką zwinnym ruchem odpalał zapalniczkę. Mały płomień rozświetlił jego twarz, ukrytą wcześniej w półmroku, tańcząc przy tym i otulając jego wyraźnie rysy.
Lekko podniosłam się na jego kanapie przyciągając kolana do klatki piersiowej. Nie spuszczałam z niego wzroku, gdy wziął pierwszy głęboki oddech, zaciągając się papierosem. Bezdźwięcznie wypuścił dym, lekko rozchylając usta, jakby właśnie miał mnie pocałować. Odwróciłam wzrok, by po chwili znów analizować jego każdy najmniejszy ruch. Nad jego głową unosiła się smużka sinego dymu, który formował nieznane wzory i obrazy. Wpatrywał się w nią jak zaklęty, by po sekundzie wysłać tam kolejną partię kłębów. Zayn nadal leżał w swoim łóżku. Tak jak poprzedniej nocy. Czasem się zastanawiałam, czy kiedykolwiek zobaczę go w innej pozycji, albo sytuacji. Dzwonił zawsze, kiedy mnie potrzebował.
Uwielbiałam kiedy kłamał. Kiedy usypiał swoją zimną duszę i mówił, że mnie kocha, że mnie potrzebuje. Zdawałam sobie sprawę, że to tylko na chwilę. Potrzebował mnie, owszem, ale tylko fizycznie, czerpiąc korzyści z tego, że ja potrzebowałam go psychicznie. Przywiązałam się do jego obojętności.
Mój wzrok rejestrował i z uporem maniaka starał się zapamiętać wszystkie jego rysy, mocno zarysowaną linię szczęki, zacienioną dwudniowym zarostem, idealne kości policzkowe, wachlarze czarnych rzęs. Rzęsy… teraz tylko je widziałam. Zamknął oczy, jakby zapomniał, że tam jestem. Robił tak każdego rana.
Mógł mówić, jak bardzo mnie kocha, a ja za każdym razem słyszałam to napięcie w jego głosie, ten pośpiech, zdejmując moje ubrania, kawałek po kawałku. Każdego ranka palił, a ja tylko patrzyłam zafascynowana. Nigdy nie odezwał się nawet słowem. Zachowywał się jakby mnie tam nie było. Potrafił patrzeć dokładnie na mnie, ale wiedziałam, że mnie nie widzi. Ale do tego też przywykłam. Zayn karmił moje niskie poczucie wartości, tym, że wykorzystywał mnie do swoich potrzeb i nic więcej.
Zawsze wychodziłam bez słowa. Rutyna.
Otworzył oczy i spojrzał na mnie. To było jak coś w rodzaju „dopuszczam do wiadomości, że tu jesteś, ale chuj mnie to obchodzi”. Z lekkością demonstrował to, że nie dba o moją obecność. Minimalnie uniósł lewą brew. Prawie niezauważalnie. Studiowałam jego twarz tysiące razy, zauważyłabym nawet najmniejszą zmianę w jego wyrazie twarzy. Skinął głową w moją stronę, oddychając ciężko.
- Chodź tu.
Podeszłam do niego powoli. Usiadłam, przerzucając swoje nogi po obu stronach jego pochylonego torsu. Moje dłonie nie przestawały szukać swoje miejsca, kreśląc formy na jego nagiej skórze. Pochyliłam głowę i zaczęłam delikatnie całować jego brzuch, zostawiając przy tym mokre ślady. Obniżył wzrok i spojrzał na mnie z rozbawieniem. Uniósł wolną rękę i delikatnie złapał za moją brodę, przyciągając nasze usta.
- Mmmm… - zamruczał.
Po raz kolejny zaciągnął się papierosem i bez trudu wstrzymał oddech, otwierając moje usta swoimi. Wdmuchiwał ciepłe powietrze do mojego gardła. Z trudem złapałam powietrze, by w końcu kaszlnąć. Dym drapał w  przełyk. Zaśmiał się mrocznie, odchylając głowę do tyłu i przeczesując palcami swoje czarne jak smoła włosy.

Silnie przywarłam do jego ust, zniżając nieco położenie mojego ciała. W tym samym momencie pociągnęłam poły białego prześcieradła, które bezwstydnie spoczywało na jego nagim ciele. Nie zareagował na moje czynności, oprócz tego, że oparł swoją głowę na lewej ręcę i obserwował co robię. Pochyliłam się klęcząc między jego nogami, oplotłam go całego moimi dłońmi, liżąc przy tym od podstawy do samego końca. Nie przerywał zaciągania się papierosem, patrzył prawie bez zaiteresowania. Przyspieszyłam ruchy rąk, przy czym cały czas trzymałam w ustach jego końcówkę, ssąc zachłannie.
- Właśnie tak, mała...
Jego twarz wreszcie zaczęła wyrażać emocje... Przyjemność. Papieros zadrżał między jego smukłymi palcami. Wzięłam go całego do ust, pozwalając, by końcówka dotknęła tyłu mojego gardła.
- Tak... Uwielbiam te zajebiste usta wokół mojego fiuta... - wyszeptał szorstko, wykrzywiając delikatnie usta w uśmiechu, czekając na nadchodzące spełnienie.
Zawsze go zadowalałam, połykając wszystko, co z niego wytrysnęło, jak dobra dziewczynka. Podparłam się rękami i powoli podnosiłam znacząc mokrą ścieżkę językiem na jego torsie. Całowałam go po szyi, przenosząc się na twarz. Jego zarost kuł mnie w usta, co zawsze sprowadzało mnie na ziemię. Dostępu do jego skóy broniły zaciekle te ostro zakończone włoski. Nie pozwalały zbliżyć się zbyt intymnie, zbyt blisko. Tak właśnie to pamiętam i zapamiętam na zawsze.
- Zdejmij majtki. - rozkazał.
Tak też zrobiłam, pozbyłam się także topu, który powędrował obok bielizny na pokojową wykładzinę. Podeszłam bliżej i po raz kolejny zalawirowałam swoimi biodrami nad jego udami, by wygodnie usiąść.
- Zabieraj się do roboty.
Pozostałam uległa, powoli zatapiając go w sobie. Mocno zacisnęłam powieki, które zadrżały pod wpływem podniecenia i zaspokojenia. Zaczęłam się poruszać w dół i w górę na całej jego długości, wspierając się rękami o jego klatkę piersiową.

Scena podobna . :3  do opisu.. : )<tak wiem jestem zobczuch ;* ^^>

- Właśnie tak... Kochasz mnie pieprzyć... - powiedział ochryple, wydmuchując dym z ust. Westchnęłam ciężko, zaciągając się unoszącym się dymem, nie przerywałam nawet na ułamek sekundy poruszać biodrami, zataczając małe, lub większe kręgi w szybkim rytmie. W końcu przejął kontrolę, kładąc na mojej talii obie ręce, mocno i brutalnie unosząc swoje biodra.
- Ugh... Kurwa... - jęknęłam ledwie się kontrolując. Cały czas zdrażnił mój wrażliwy punkt. Wyciągnął ręcę i sięgnął do moich piersi, rozkoszując się tym, jak poruszają się pod wpływem moich ruchów a nim.
- Nie przestawaj... - wymamrotał i zagryzł dolną wargę.
Uniosłam swoje ręcę ku górze i wplotłam je w swoje włosy, ujeżdżając go szybciej. Chciałam mieć pewność, że przy każdym pchnięciu jego penis poczuje dokładnie moje wnętrze.
- Kurwa....Mmmm... - usłyszałam i poczułam, że zadrżał we mnie, co sprawiło, że i ja zacisnęłam się mocniej na jego długości. Doszliśmy razem. Opadłam obok jego ciała wykończona. W pokoju unosił się zapach tytoniu i seksu. Szybko odwrócił się bokiem, co spowodowało, że spotkałam się z jego plecami. Odetchnęłam bezdźwięcznie. Po co w ogóle się łudziłam? Zaczęłam się zbierać do wyjścia. Spuściłam nogi z jego wysokiego łóżka unosząc się, by wstać. Poczułam uścisk ręki na moim nadgarstku.
- Nie musisz wychodzić.
Pociągnął mnie z powrotem do siebie, przyciągając do torsu. Lekko zmierzwił moje włosy. Przysunęłam się jeszcze bliżej, leżeliśmy oboje na jego stronie łóżka. Korzystałam z okazji. Zdawałam sobie sprawę, że to może się nie powtórzyć. Jeżeli ktokolwiek oferował mi choć namiastkę miłości, przyjmowałam ją bez mrugnięcia okiem.