środa, 3 kwietnia 2013

Louis.. ;3


Jedno uderzenie, drugie uderzenie, trzecie uderzenie, Twój Ojciec znów Cię pobił jak spałaś. Nowe siniaki pojawiły się na starych tak dużo ich było. W szkole nikt nie wie, co się dzieje u Ciebie w domu, cały rok chodzisz w długich rękawach by nikt nie widział Twoich ramion. Pewnego dnia twój ojciec znów Cię uderzył tym razem pasem.
Ty: Oszalałeś, nudzi Ci się?! Pomyśl, ze mnie to boli! – wrzeszczałaś na niego, a łzy zaczęły spływać Ci po policzkach.
O: Nie pyskuj, bo zobaczysz dostaniesz dwa razy mocniej!
Ty: Co nie pyskuj?! Bijesz mnie odkąd mama odeszła, jestem cała posiniaczona, a do tego mam rany! Mam już tego dosyć! Jeśli nie przestaniesz, wyprowadzam się, nie wiem gdzie, ale jak najdalej od Ciebie !
O: Nigdzie się nie wybierasz! Myślisz, że czemu Cie biję? Byś nie miała siły jak będę się do Ciebie dobierać. Twoja matka zmarła, więc, na kim mam się zaspokajać? A, że jesteś blisko to, czemu mam nie skorzystać? – w tym momencie Twój ojciec zaczął Cię obmacywać, czułaś się jak szmata. Twój ojciec miał rację, nie miałaś siły by się wyrwać, ale udało Ci się jakoś kopnąć go w krocze. Mężczyzna zwinął się w pół, a ty zdążyłaś założyć szybko buty i wziąć byle, jaką bluzę i uciekłaś z domu. Wbiegłaś do parku i usiadłaś na ławce jak najbardziej w głąb parku by Twój ojciec Cię nie znalazł. Było Ci bardzo zimno, bo miałaś na sobie tylko krótkie spodenki i bluzę, Twojemu ojcu niestety zdążył zdjąć Ci bluzkę. Płakałaś jak małe dziecko nie mogłaś, a nawet nie chciałaś opanować łez. Ludzie szli koło Ciebie nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na Ciebie, więc co ci pozostało innego, skuliłaś się i nie wiedziałaś nawet, kiedy zasnęłaś. Obudziłaś się w łóżku, ale nie było Twoje, przestraszyłaś się, że ojciec Cię znalazł i gdzieś Cię zaniósł. W pokoju było pięknie, pistacjowe ściany, a meble z jasnego drewna. Na ścianie wisiało mnóstwo zdjęć na każdym był szatyn z szarymi oczami i przesłodkim uśmiechem, spodobał się Ci się. Postanowiłaś zwiedzić resztę domu, po cichutku zeszłaś po schodach, weszłaś do kuchni, bo strasznie chciało Ci się pić. To, co tam zobaczyłaś przerosło Twoje wyobrażenia. W kuchni siedziała grupka chłopaków, jednego poznałaś ze zdjęć, ale reszty nie kojarzyłaś.
Ty: Emm, hej. – powiedziałaś nie pewnie, a chłopcy od razu podbiegli do Ciebie. – Mogę wiedzieć, co ja tutaj robię ?
Ch: Chwila, wróć. Nie znamy się, ja jestem Harry, a to jest Niall, Louis, Liam i Zayn, a ty ?
Ty: [T.I] – podałaś każdemu rękę – a teraz mogę wiedzieć, co ja tutaj robię ?
L: Taak, wczoraj jak byłem na spacerze w parku znalazłem Cię na ławce, spałaś i trzęsłaś się z zimna, co nie było dziwne jak jesteś tak cienko ubrana, więc wziąłem Cię na ręce i zaniosłem do nas tutaj.
Ty: ahaa, no spoczko. To, dlatego tak dobrze mi się spało.
L: Właśnie jest sprawa, ale chodź do mojego pokoju. – poszliście z Louisem do jego pokoju, z którego przed sekundą wyszłaś. – Więc tak, nie chciałem o tym gadać przy chłopakach, bo zrobiłby się szum. Jak położyłem Cię do łóżka podwinął Ci się rękaw od bluzy i zobaczyłem mnóstwo siniaków – od razu łzy napłynęły Ci do oczu, przypomniałaś sobie ojca, zdarzenie sprzed paru godzin, nie wytrzymałaś, łez było za dużo i zaczęły ciurkiem płynąć po Twoich policzkach. – Ey, mała nie płacz, może to nie jest mój interes, ale kto Ci to zrobił ? – chłopak przytulił cię, a ty moczyłaś mu koszulkę.
Ty: Mój ojciec, on… on… - zaczęłaś dukać.
L: Co on ?
Ty On próbował mnie zgwałcić ! – nie wytrzymałaś jeszcze bardziej zaczęłaś płakać.
L: Co ?! Czemu ?!
Ty: Powiedział, że jak moja mama umarła to nie ma, kto go zaspokajać, a, że ja byłam blisko to wziął się za mnie.
L: Skurwiel, pewnie nie będziesz chciała, ale możesz mi pokazać gdzie masz jeszcze te siniaki ?
Ty: Emm… no ok. – powoli rozpięłaś bluzę i ją zdjęłaś, oczom chłopaka ukazała się Twoja sina skóra, widok był straszny.
L: Matko boska! - Podszedł do Ciebie i chciał Cię dotknąć, ale się odsunęłaś. – [T.I], nie bój się obiecuję, że nic Ci nie zrobię w przeciwieństwie do tego… nawet nie mam epitetów na takich ludzi, więc jak mogę ? – spojrzałaś się na chłopaka i pokiwałaś głową na tak, Lou podszedł do Ciebie powoli i delikatnie dotknął Twoich siniaków.
Ty: Ssssss- syknęłaś z bólu.
L: Boli ? No pewnie, że tak, po co się pytam. Biedactwo ty moje, chodź dam Ci jakieś ubrania. – przytulił Cię i podeszliście do jego szafy. Louis dał ci jakąś koszulkę i czerwone spodnie – idź do łazienki się przebrać, poczekać tutaj na Ciebie ?
Ty: Nie, nie trzeba, poradzę sobie.
L: Ok, jak by coś to krzycz.
Ty: Dobrze – poszłaś przebrać się do łazienki, zdjęłaś spodenki i założyłaś spodnie, z koszulką było gorzej, nie miałaś siły, a jak tylko zginałaś ręce siniaki zaczynały Cię boleć – LOUIS ! – krzyknęłaś, a w drzwiach od razu pojawił się chłopak.
L: Co się stało mała ? – pokazałaś mu, że nie możesz założyć koszulki, szatyn zaśmiał się pod nosem i pomógł Ci założyć bluzkę.
Ty: Dziękuję – zamierzałaś dać chłopakowi buziaka w policzek, ale Louis obkręcił głowę i pocałowaliście się w usta. Chciałaś się oderwać, ale Lou położył rękę na Twoim krzyżu i przysunął Cię do siebie, nawet spodobało Ci się to, odwzajemniałaś każdy pocałunek.
L: Przepraszam, nie powinienem, ale ja nie mogłem się powstrzymać, bo… zakochałem się w Tobie – powiedział skruszony, ty natomiast musnęłaś lekko jego usta i się do niego przytuliłaś.
Ty: Powinieneś, dawno nie czułam się tak bezpiecznie i spokojnie, nie czułam się ważna dla kogoś i kochana, a przy Tobie mam to wszystko, dziękuję.
L: Nie ma, za co maleńka.

*5 MIESIĘCY PÓŹNIEJ*

Zostałaś dziewczyną Louisa jesteście najwspanialszą parą w całym Londynie. Twoje siniaki zniknęły, a przy Louisie stałaś się inną osobą, uśmiech nie schodził Ci z twarzy, do tego feralnego dnia. Szłaś właśnie z Lou wracaliście z zakupami. Przez całą drogę czułaś, że ktoś was obserwuje.
L: Kochanie coś się stało ?
Ty: Czuję, że coś, lub ktoś nas ciągle obserwuje.
L: Ojj nie przesadzaj, to pewnie tylko Twoja wyobraźnia.
Ty: Pewnie tak – weszliście do domu, rozpakowaliście zakupy, a później poszłaś wziąć prysznic. Wychodząc spod prysznica usłyszałaś krzyki w salonie, szybko ubrałaś się i zeszłaś na dół, to co tam zobaczyłaś było przerażające. Cały salon był porozwalany, a sprawcą był… Twój ojciec ! Jednak miałaś rację, to on ciągle was śledził od razu zaczęłaś płakać. Lou podbiegł do Ciebie i Cię przytulił, a reszta stanęła przed wami.
O: Oddawajcie ją ! Ona jest moja !
N: Jaka Twoja !? Taki ojciec z Ciebie jak ze mnie primadonna ! Jak można tak własne dziecko potraktować ?!
O: Zamknij się gnoju, bo zaraz dostaniesz !
Ty: To ty się zamknij i nie mów tak do moich przyjaciół ! Nie dość, że chciałeś mnie zgwałcić to jeszcze przychodzisz tutaj po 5 miesiącach i jedziesz po moich przyjaciołach, weź ogranij człowieku !
O: Ty dziwko, nie będziesz tak do mnie mówić ! – mężczyzna zaczął do Ciebie podchodzić, ale chłopcy go powstrzymali, lecz nie na długo.
L: [T.I] leć na gorę i zadzwoń na policję, my go przytrzymamy tutaj – zrobiłaś jak Twój chłopak kazał. Wyciągnęłaś szybko telefon i zadzwoniłaś na policję. Wróciłaś na dół, wszystko było w jeszcze gorszym stanie niż poprzednio. Chłopcy trzymali Twojego ojca, a Lou zaczął go okładać, aż nagle sytuację się odwróciły, Twój ojciec dał Louisowi sierpowego i zaczął go bić. Nie mogłaś na to patrzeć, szybko podbiegłaś do swojego ojca i odepchnęłaś go od chłopaka i pomogłaś mu wstać. Miał rozciętą wargę, a pod okiem zaczynało mu się robić fioletowe kółeczko. Louis chciał już do niego podejść, ale wpadła policja i skuła twojego ojca, wyprowadziła go, a was zawieźli na komisariat by złożyć zeznania, później pojechaliście do szpitala by zeszyli mu wargę.
Ty: Louis, ja Cie tak strasznie przepraszam to moja wina ja… - zaczęłaś płakać, pierwszy raz od miesięcy miałaś mokre policzki.
L: Shhh, maleńka to nie Twoja wina. Najważniejsze, że Twój ojciec już siedzi. – pocałowałaś go lekko w usta, by go nie bolało.

*ROK PÓŹNIEJ*

Twój ojciec dostał dożywocie, już nigdy was nie dotknie. Odczułaś ulgę i kamień spadł Ci z serca, byłaś w końcu wolna. No nie do końca, bo Lou cwaniaczek Ci się oświadczył. Wyprowadziliście się od chłopców, ale utrzymujecie z nimi stały kontakt. Teraz jesteś szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, Lou strasznie Cię kocha, a dowodem na to jest Twój zaokrąglony brzuch. Tak, jesteś w 6 miesiącu ciąży, nie możesz wyobrazić sobie lepszego daru miłości jaki dał ci Louis.

1 komentarz: