niedziela, 27 stycznia 2013

Harry ;p

Przeglądałam się w lustrze. Długa, śnieżnobiała sukienka z kilkumetrowym trenem idealnie eksponowała moje kobiece kształty. Włosy uczesane były w schludnego koka i przyozdobione zostały białym kwiatkiem. Na moje ramiona opadał welon, który dopełniał całość. Zadowolona obróciłam się dookoła kiedy usłyszałam pukanie. Odwróciłam się. W drzwiach pojawił się Harry. Oparł się o ścianę i zaczął mi się przyglądać z szerokim uśmiechem. Ja również na niego spojrzałam. Miał na sobie czarny, bardzo elegancki smoking, do tego białą koszulę i tradycyjnie swoją ulubioną muszkę. Jego fryzura jak zwykle w nieładzie, ale jakżeby mogło być inaczej.
- Wyglądasz pięknie. – stwierdził.
- Wiesz, że panu młodemu nie wolno widzieć swojej przyszłej żony w dniu ślubu? To przynosi pecha. – skarciłam go.
Chłopak, a właściwie mężczyzna, bo chyba tak należałoby nazwać dwudziestopięciolatka zaśmiał się tylko krótko po czym podszedł do mnie. Objął mnie w talii i pocałował czule w szyję.
- Nam nic już nie przyniesie pecha jeśli będziemy mieli siebie nawzajem. – wyszeptał mi do ucha.
Przytaknęłam mu zgodnie. Po chwili oboje jeszcze raz spojrzeliśmy w lustro. Młodzi, piękni i uśmiechnięci – tacy pragnęliśmy być do końca życia. Na zawsze młodzi, na zawsze razem – nie jeden raz to sobie przysięgaliśmy. I choć uroda i wiek przeminą na zawsze pozostaniemy my i nasza miłość. Odwróciłam się do Harry’ego. Spojrzałam w jego zielone tęczówki. Wiedziałam, że to był ten jedyny, ten na którego czekałam tysiąc lat i byłabym w stanie czekać kolejne tysiąc. To on sprawiał, że każdy kolejny dzień miał sens. To on był moim sensem. To on czynił mnie lepszym człowiekiem. To właśnie on pokochał mnie taką jaką jestem i nie oczekiwał ode mnie niczego w zamian, no może poza moim sercem. Jednak to już dawno mu ofiarowałam. Nie powstrzymałam łez cisnących mi się od oczu. Pozwoliłam im powolnie płynąć, a sama wtuliłam się w mojego Harry’ego.
- Kocham cię. – powiedziałam mu najszczerzej jak tylko potrafiłam.
- Ja ciebie też. – odpowiedział całując mnie w czoło.
- Dobrze, a teraz już zmykaj. Zaraz ślub. – skwitowałam i odkleiłam się od Styles’a.
Wykonał posłusznie moją prośbę przed tym dodając mi słowa otuchy. Poprawiłam szybko swój makijaż. Zrobiłam kilka wdechów i sprawdziłam jak wyglądam.
- Jest idealnie. – usłyszałam nagle.
Gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam przed sobą Danielle w ślicznej różowej sukience. Za nią stały Eleanor i Perrie – obie wyglądały równie olśniewająco.
- Już czas. – ponagliła mnie Pezz.
Zdenerwowana podeszłam do nich. El zrobiła mi ostatnie poprawki, po czym ruszyłyśmy do ogrodu, w którym odbywała się cała uroczystość. Szybko odnalazłam swojego tatę, który chwycił mnie pod ramię. Za nami stanęły dziewczyny jako druhny. Wszyscy goście nagle wstali i zaczęli mi się przyglądać. To mnie strasznie tremowało. Jednak gdy ujrzałam Harry’ego stojącego obok pastora wszystkie moje obawy i wątpliwości zniknęły jak za odjęciem ręką. Wzięłam głęboki oddech po czym wraz z tatą przy akompaniamencie Marszu Mendelsona ruszyliśmy na przód. Mijaliśmy wielu gości. W oczy rzucili mi się Paul z rodziną, Simon Cowell, kilka ważnych osobistości z mangamentu One Direction, przyjaciele moi i Hazzy oraz oczywiście nasi rodzice stojący na przodzie. Mama stała cała zapłakana przez co i ja z ledwością powstrzymywałam łzy. W końcu doszliśmy do małego ołtarzyka i tata przekazał mnie Harry’emu. Słyszałam jak mówi mu na ucho:
- Opiekuj się nią.
- Oczywiście panie [N.T.T]. – powiedział młodzieniec.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie, a między nami pastor. Za Harry’m stali Zayn, Niall, Lou i Liam, a za mną Perrie, El, Danielle. Patrzeliśmy sobie w oczy. Moje serce zaczęło bić o wiele szybciej niż powinno, a ręce trzęsły się niemiłosiernie. Czułam jak oblewa mnie rumieniec.
- Drodzy Panie i Panowie zebraliśmy się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim tę oto parę…- zaczął przemawiać duchowny.
Jednak ja nie za bardzo słuchałam. Jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Byłam zajęta Harry’m. Przed oczami stanęło mi nasze pierwsze spotkanie kiedy to wpadłam na niego i wylałam kawę na jego spodnie. Później przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek… w toalecie. Wszystkie przygody, które wspólnie przeżyliśmy, problemy, które udało nam się pokonać i uczucie, które nas związało.
- Tak więc Harry Edwardzie Styles czy bierzesz sobie tę oto… – wskazał ruchem dłoni na mnie. – [T.I] [T.N] za żonę?
- Tak. – wybełkotał niewyraźnie.
- A czy ty [T.I] [T.N] obierasz sobie jako męża tego oto Harry’ego Styles’a? – zapytał ponownie pastor.
Chociaż doskonale wiedziałam co odpowiedzieć zabrakło mi słów. Zwykłe „tak", a budziło we mnie tak wiele emocji.
- T-tak. – wymruczałam.
W oczach Harry’ego zalśniły łzy gdy zakładał na mój palce złotą obrączkę. Ja również płakałam przy tej ceremonii. W końcu wszystko się skończyło, a pastor pozwolił się nam pocałować. W tym celu Harry przybliżył się do mnie, przycisnął mnie do siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Ja natomiast ujęłam jego twarz w ręce i rozkoszowałam się tą cudowną chwilą.
- Na zawsze młodzi i na zawsze razem? – wyszeptał mi do ucha.
- Na zawsze młodzi i na zawsze razem. – odpowiedziałam.
Wtuleni w siebie spojrzeliśmy na gości. Wszyscy bili nam gorące brawa. Potem zaczęły się życzenia i gratulacje no i oczywiście przyjęcie. Zabawa była świetna. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy i śmialiśmy się na całego. Nie było osoby, która nie siedziała by uśmiechnięta. Gdy już zapadł zmrok w ogrodzie, w którym odbywało się przyjęcie zapaliły się wszystkie lampiony, a atmosfera zrobiła się wręcz magiczna. Rozmawiałam właśnie z Cheryl Cole, która też była zaproszona na ślub kiedy podszedł do mnie Harry.
- Wybacz Cheryl, porywam na chwilę moją żonę. – zaśmiał się.
- Słucham? – spytałam zdziwiona.
- No chodź. – namawiał mnie.
Zgodziłam się, a brunet chwycił mnie za rękę prowadząc w zaciszne miejsce, w którym prawie nie było ludzi. Małe jeziorko, kilka lampionów i biała ławeczka. Było tam ślicznie. Usiedliśmy obok siebie, Harry objął mnie ramieniem i przez chwilę spoglądaliśmy w milczeniu na przezroczystą taflę wody przed nami.
- To wspaniały dzień, prawda? – zaczęłam.
- Najwspanialszy. – stwierdził.
Potem popatrzył na mnie i powiedział:
- Nadal nie wierzę, że jesteś już moją żoną.
Uśmiechnęłam się delikatnie i musnęłam jego malinowe usta. Odwzajemnił pocałunek, a ja poczułam jego ciepłe dłonie splatające się z moimi.
- Wiesz, mam coś dla ciebie. – mruknął nagle.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Chłopak wyciągnął z kieszonki swojej marynarki czerwone pudełeczko.
- Przecież już mi się oświadczałeś. – zażartowałam.
Oboje zachichotaliśmy cicho. Po chwili Harry otworzył pudełeczko, a moim oczom ukazał się śliczny, złoty naszyjnik w kształcie serca. Na drugiej stronie medalika wygrawerowane było maleńkimi literkami „Forever Young, Forever Toghether”. Otworzyłam usta z zachwytu, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Harry otarł ją swoim kciukiem po czym spytał:
- Założyć?
Przytaknęłam głową i odwróciłam się aby brunet mógł zapiąć błyskotkę na mojej szyi. Potem znowu mocno go przytuliłam.
- Kocham cię. – powiedział mi.
Nie odpowiedziałam mu tylko wpiłam się w jego usta. Oby tak zostało już na zawsze…

2 komentarze: