sobota, 26 stycznia 2013

Louis ^^

L : Lexi, nie biegaj tak. Chodź tu do mnie. 
Malowniczo i spokojnie powiedział twój Lou, biorąc na ręce owoc waszej miłości. Podobna do ojca. Półtoraroczna wersja Louisa. Te same, przepełnione ciepłem, błękitno-zielone oczy. Brązowe włosy, cudowny uśmiech. Kochająca marchewki i lubiąca żartować mała kopia swojego cudownego ojca właśnie uśmiechała się do Ciebie.
Ty : No widzisz kochanie jakaś ty śliczna ?
Zaśmiała się tylko, a Lou puścił ją, do piaskownicy za domem. Usiedliście na bujanej ławce i z uśmiechem przyglądaliście się małej, szczęśliwej Lexi. Lou... Dumny ojciec, cudowny mąż i przyjaciel. Takiego go uwielbiasz. Uśmiechnięty, wpatrzony w swoje słoneczko, które tak bardzo rozpieszczał. Wtulona w Niego patrzałaś z uśmiechem na śliczną, małą dziewczynkę.
Ty : Kotku … ?
L: Tak marcheweczko ?
Ty : Co Ci się we mnie najbardziej podoba?
L: Z Ciebie dużo. - powiedział śmiejąc się i muskając wargami twój polik.
T: Tak, tak bardzo śmieszne. A tak naprawdę?
L: Więc- jego oczy wbiły się w twoje tęczówki. - Najbardziej kocham twoje piękne jak ocean oczy, twoje delikatne usta, które sprawiają, że zapominam o całym świecie, gdy zatracamy się w pocałunku, twoje gładkie i zawsze zimne dłonie, twoje nogi, na które zawsze narzekasz, że są za grube, twoje włosy, które zawsze pachną jabłkowym szamponem, twoje uszy, twój idealny brzuch, na którym wiem, że masz łaskotki i twój piękny malowniczy głos, który mogę słuchać całymi dniami i nocami
To co mówił, było takie cudowne, że samotna łza spłynęła po twoim zarumienionym policzku. Pocałowałaś Lou czule, a łzy zaczęły ci lecieć strumieniem, mocząc już nie tylko twoje policzki, ale także twarz Louisa.
L: Jeszcze kocham to jak się rumienisz i moczysz mi ubrania łzami- dodał, gdy się od siebie oderwaliście.
Zaśmialiście się oboje, a ty wtuliłaś się w jego tors. Po chwili przybiegła do Was mała Lexi.
Lex : Mamusiu, dlacego pakaaś ?
Ty : Ze szczęścia perełko. Ze szczęścia.
L: EJ ! Tylko ja mogę nazywać moją Lexi perełką ! - powiedział łobuzersko.
Oboje przytuliliście Waszą córeczkę, która po chwili zasnęła. Lou zaniósł ją do pokoju i delikatnie ułożył ją w łóżeczko. Był taki opiekuńczy. Nie pozwolił, żeby się przewróciła czy skaleczyła, była jego oczkiem w głowie. Tak jak i ty. Poszedł do kuchni, w której właśnie zmywałaś naczynia i złapał Cię za biodra. Zaczął powoli i delikatnie muskać twoją szyję wargami. Twoja temperatura wzrastała. Niechętnie wyszeptałaś ' Lou, zmywam, a poza tym mała śpi', jednak on nie reagował. Wiedział, że go porządasz. Wytarłaś ręce o koszulkę i obróciłaś się przodem do Louisa.
L : Jesteś śliczna wie...
Nie mógł dokończyć już zdania, ponieważ jego usta spotkały się z twoimi. Porządający wzrok Lou i twoje zalotne spojrzenia szkrzyżowały się ze sobą. Położyłaś dłoń na jego twarzy i przyciągałaś ją do swoich ust, a potem wasze usta całkowicie do siebie przylgnęły. Zaczęłaś go całować bardzo delikatnie rozkoszując się każdym muśnięciem jego warg. Wasz pocałunek zaczął się pogłębiać i był coraz bardziej namiętny. Oboje całowaliście z większym zapałem, a ty postanowiłaś dać mu więcej satysfakcji za pomocą swojego języka. Wodziłaś nim najpierw po zewnętrznej stronie ust po czym wślizgnęłaś się do środka. To pobudziło w Tobie jeszcze większą falę rozkoszy i zapragnęłaś mieć więcej. Z żalem odsunęłaś go od siebie i złapałaś za rękę mówiąc :
-Wydaje mi się, że na kanapie byłoby nam wygodniej.
Pociągnęłaś Louisa za rękę, a po chwili rzuciłaś go na kanapę i zdjęłaś swoją bluzkę pozostając w czarnym koronkowym staniku. Usiadłaś na Lou w rozkroku i przywarłaś do niego ustami. Chłopak położył dłonie na twoich biodrach i położył się na łóżku tym samym kładąc Ciebie na sobie. Gdy przez dłuższy czas nie mogliście się od siebie oderwać, zdążyłaś pozbawić go koszulki odsłaniając przy tym wysportowane ciało. Najpierw błądziłaś dłońmi po jego torsie, od czasu do czasu liźnięciem jego sutków przerywałaś pocałunek. Czasem niby przez przypadek dotykałaś ręką jego krocza, aby upewnić się, czy mu się podoba. Lou zaczął dobierać się do twoich spodni, a ty nie protestowałaś i całując go po szyi czekałaś aż skończy. W końcu byłaś już tylko w czarnym koronkowym komplecie. Szybko zabrałaś się za spodnie Louisa, które po chwili były już na ziemi. Chłopak szybko ściągnął Ci stanik, a jego oczom ukazały się duże, jędrne piersi, które aż prosiły się o uwagę jego rąk. Odrazu zaczął je pieścić. Wciąż leżąc w rozkroku na Lou, poczułaś jak jego penis unosi się tworząc wzniesienie na jego bokserkach, które szybko mu ściągnęłaś. Po chwili oboje byliście już nadzy. Lou zdecydował się na pierwszy krok. Pomógł Ci wstać i usiąść na kanapie przy ścianie, a on ukląkł naprzeciwko Ciebie. Rozłożył twoje nogi i zaczął muskać palcami okolice twoje dziurki. Jęknęłaś na sam jego dotyk w tych okolicach. Lou wodził najpierw po wierzchu twojej waginy, a potem dostał się do łechtaczki. Zaczął ją powoli pocierać wywołując twoje rozkoszne pojękiwania. Położył się z głową między twoimi udami i zaczął je lizać od wewnętrznej strony nie przestając zajmować twojej łechtaczki. Głaskałaś jego ciemne włosy od czasu do czasu łapiąc je garściami przy większej przyjemności. Gdy on zaczął delikatnie manewrować języczkiem po twojej dziurce ty dostawałaś spazmy rozkoszy i odrzucając głowę w tył prawie wyrywałaś jego włosy. Wreszcie poczułaś nadchodzący orgazm i postanowiłaś to przerwać. Tym razem to Lou usiadł przy ścianie, a ty od razu zacisnęłaś na jego przyjacielu swoją dłoń i zaczęłaś poruszać nią w górę i w dół. Źrenice Louisa rozszerzyły się, a wilgotne usta również były otwarte. Jego oddech stał się nierówny – czasem oddychał głębiej, a czasem płycej. Włożyłaś jego przyrodzenie do ust i zaczęłaś ssać i pieścić go językiem. Chłopak zaczął cicho pojękiwać dając ponosić się rozkoszy. Wił się pod każdym ruchem jej ust. Starałaś się jak najbardziej dogodzić swojemu partnerowu. Niespodziewanie przerwałaś, usiadłaś przed nim i jeszcze raz pocałowałaś, ale tym razem tak słodko i czule. Położyłaś się i przyciągnęłaś jego gorące ciało do siebie. Teraz on całował twój kark, łaskocząc przy tym swoimi włosami twoje uszy, a ty powoli nakierowałaś jego penisa w kierunku dziurki. Lou gwałtownie i mocno poruszył biodrami, sprawiając, że wydałaś z siebie głośny jęk rozkoszy. Głaskając go po plecach rozkoszowałaś się każdym jego ruchem w przód i tył. Był przy tym bardzo słodki. Z każdym momentem wydawałaś z siebie bardziej głośny dźwięk. W końcu go nie gładziłaś tylko wbijała paznokcie w plecy. Obserwując jak usta Louisa otwierają się coraz bardziej czułaś więcej przyjemności. Po pewnym czasie to ty usiadłaś na niego. Chłopak położył dłonie na twoich biodrach i sam poruszał Tobą w górę i w dół. Wyginałaś swoje ciało na wszelkie sposoby, bo już nie radziłaś sobie z falami niespodziewanej rozkoszy. Po minie rozgrzanego Louisa można było wyczytać , że już dochodzi tak samo jak ty. Jego ruchy coraz szybsze i głębsze sprawiały, że ty już nie jęczałaś tylko krzyczałaś, zapominajac, że dwa pokoje dalej śpi mała Lexi. Lou wydał słodkie westchnienie i eksplodował w Tobie. Ty w tym samym momencie dostałaś orgazmu, od którego zabrakło Ci sił na utrzymanie się w pionie i swobodnie opadłaś na rozgrzane ciało chłopaka. Słyszałaś głośne bicie jego serca i obserwowałaś wielkie oczy, które z niewinnością wyrażały spełnienie. To był bez wątpienia twój najlepszy seks w życiu. Wciąż głęboko oddychając pocałowałaś go jeszcze raz namiętnie.
Ty : Po tym wszystkim zasługujesz na tytuł boga seksu…
Wtuliłaś się w ciepły tors Louisa i spoglądając sobie w oczy uśmiechaliście się szeroko do siebie. Ku waszemu zdziwieniu, mała Lexi nie obudziła się.
*miesiąc później *
Od rana zajmujesz łazienkę i zwracasz. Kiedy tylko wypijesz coś innego niż sok marchwiowy, wymiotujesz. Lou postanowił, że pojedziecie do szpitala. Byliście tam już po 20 minutach. Zabrali Cię do sali ginekologicznej i dokładnie przebadali. Wyszłaś ni to z uśmiechem na twarzy, ni to ze smutkiem. Ruszyłaś do bawiącego się z małą Lex męża.
Ty : Kochanie...
L : O już jesteś. I co Ci jest ?
Ty : Lou... Ty... Ja … Będziemy mieli dziecko.
L : NAPRAWDĘ ?! Kochanie ! Znów będę ojcem ! AAAAA JAK DOBRZE !
Rzucił się na Ciebie i pocałował czule.
Lex : Ekhm, ekhm.
L : Perełko, będziesz miała rodzeństwo
Powiedział, całując ją w czoło.
L : A dlaczego wymiotowałaś, po zwykłych napojach ?
T : Ponieważ nasze nowe dziecko, kocha marchewki tak jak ty i Lexi.
L : ŁII ! Moja krew.
* 7 miesięcy później *
Urodził Wam się śliczny synek, któremu daliście na imię Nick. Szczęśliwy Lou był jeszcze bardziej podekscytowany, a ty najszczęśliwsza na świecie.
* kilka lat później *
Ty : Louis ! Kto zjadł wszyskie marchewki ?
L : TO NIE JA
Ty : Lexi ?!
Spojrzałaś z podejrzeniem na siedmiolatkę.
Lex : Ej, to nie ja .
Ty : Lex przyznaj się .
Lex : Ale to nie ja !
Ty : Ej, ej... A gdzie Nick ?
Wyszcy zaczęli szukać twojego cztero i pół letniego synka.
Ty : Nick ! Nickuś kochanie.
Podeszłaś do szafy i stanęłaś przed jej drzwiami, po czym je otworzyłaś. Na dole siedział mały chłopczyk z reklamówką marchewek śmiejący się sam z siebie.
Ty : Louis, zobacz co robi twój syn.
Lou podszedł do Was i zaczął się śmiać.
L : NO ! Moja krew !

1 komentarz: