Raz w życiu spotyka się taką osobę na swojej drodze, z którą chce się iść pomimo wszystko przez ten nieobliczalny świat. Raz w życiu kocha się tą prawdziwą miłością.Ja właśnie znalazłam taką osobę, z którą mogę spędzić resztę życia. Mój narzeczony, który za niedługo miałby zostać moim mężem. Kochałam go z całego serce i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Niedługo miał odbyć się ślub. Wszystko układało się znakomicie. Przygotowania były w trakcie, suknia zakupiona. Dni mijały bardzo szybko...
* * *
Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień ślubu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Gotowa, wymalowana i w sukni ślubnej wkroczyłam na teren kościoła. Ojciec złapał mnie pod ramię i poprowadził do ołtarza. W tle grała pieść. Wszystko było takie piękne. Stanęłam przed moim wybrankiem życia, uśmiechnęłam się. Pojedyńcze łzy zaczęły mi spływać po policzku i rozmazywać idealny makijaż. Popatrzałam na przyszłego męża, a on skierował wzrok na mnie. Nie widziałam w jego oczach iskierki, takiej jak zawsze w nich była. Domyślałam się, że coś jest nie w porządku. Nie spodziewałam się tego co się stanie. Ksiądz zaczął mówić. Chwilę później był nasz czas. Czas mojego przyszłego męża. Gdy zapytano go o to, czy chce ze mną być. Po prostu powiedział nie. Powiedział krótkie nie i wyszedł z kościoła. Czułam jak nogi się pode mną załamują.Olał mnie ja śmiecia . ;((
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz