niedziela, 14 kwietnia 2013

Louiseekk ;*


- Wchodzicie za trzy, dwa, jeden! - burza oklasków rozległa się w studiu. T.I czuła się niepewnie na swoim miejscu. A może to był błąd? Cóż, nie było już odwrotu.
- Witam serdecznie, nazywam się Alan, a to.. a to program u Alana - goście zaśmiali się. - Dziś gościmy u nas wspaniałą osobę, którą pewnie znacie. Jest to T.I, T.N - prowadzący wskazał na drobną, lekko uśmiechającą się brunetkę.
- Dzień dobry wszystkim - powiedziała nieśmiało chcąc się przełamać.
- Powiedz wszystkim, po co tu dziś jesteś.
- Jestem tu po to, żeby opowiedzieć wszystkim, jaki był Louis - ,,Był'', jak to idiotycznie brzmi...
- Widzisz, zaznaczyłaś w umowie, że można cię spytać o wszystko...
- Bo to prawda!
- Więc możemy już zacząć? - spytał Alan, chcąc się upewnić, czy T.I jest na to wszystko gotowa. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. - Jak dowiedziałaś się, o wypadku Louis'a?
- To była 03.28. Tego dnia chłopcy występowali na hali Madison Square Garden. Byli strasznie podekscytowani, z resztą nie tylko oni. Po koncercie wszyscy pojechaliśmy do klubu. Ale ja, źle się czułam, więc po północy pojechałam taksówką do hotelu. Obudził mnie telefon, dzwonił Harry. Płakał mi do słuchawki, bełkotał coś o wypadku, był pijany. Gdzieś pośród tego, co starał się mi powiedzieć wyłapałam ,,Lou jest w szpitalu''.
- Co poczułaś?
- Nogi się pode mną ugięły. W jednej sekundzie, zaczęłam widzieć wszystko jak za mgłą. To było straszne.
- Co zrobiłaś?
- Starałam się zachować zimną krew. Zapytałam Harry'ego, w którym szpitalu są, odpowiedział mi i jak najszybciej tam pojechałam. Pod budynkiem zastałam tłum fanów. Płacząc przeciskałam się do wejścia.
- A co się stało, po wejściu do budynku? - zapytał Alan. Momentalnie w oczach 19-latki pojawiły się łzy. Zamknęła powieki, aby odtworzyć w pamięci tamten moment.
- Pamiętam światła fleszy, pytania dziennikarzy. To był dla mnie zły sen - mówiła z zamkniętymi oczami. - W windzie spytałam pielęgniarki, gdzie znajdę Louis'a. Odparła, że na drugim piętrze. Coś mi nie grało. Pojechałam tam. Kiedy wyszłam z windy... - dziewczyna przełknęła ślinę, a po jej policzku spłynęła pierwsza łza. - Harry krzyczał. Bił pięściami w ścianę. Wiedziałam, co to oznacza. Zrobiło mi się słabo. Mój Louis nie żył. Czułam się, jak w kiepskiej telenoweli. Przecież jeszcze cztery godziny wcześniej z nim tańczyłam. To było dla mnie nie do pojęcia.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną, wiesz? - oznajmił Alan klepiąc T.I po kolanie, na co ona uśmiechnęła się lekko. - Przejdźmy teraz, do pytań z widowni - odparł wskazując na ludzi zgromadzonych w studiu.
- Cześć, jestem Selena i mam 16 lat. T.I, kochanie, pamiętaj o nas. Wszystkie Directioners są z tobą. Wiemy, co czujesz.
- Dziękuję Selena.
- Nienawidzę się za to, że cię hejtowałam. Dawałaś Louis'owi szczęście, a ja głupia tego nie widziałam - powiedziałam inna.
- Nie mów tak. Każdy ma prawo do tego, żeby mnie nie lubić. Jesteś wspaniała. Chciałaś dla Louis'a jak najlepiej, to się liczy kochanie.
- Jak Harry przeżywał, że Lou już nie ma? - zapytała kolejna nastolatka na widowni.
- Szczerze? Tak, jak ja. Razem, przez bite 5 dni siedzieliśmy z Harry'm w pokoju Louis'a i płakaliśmy wspominając.
- Dobrze, dziękujemy widowni! - na sali rozległy się oklaski. - Mam dla ciebie ostatnie pytanie, na które, myślę, czekali wszyscy w studio i przed telewizorami. Media spekulują o twojej ciąży z Harry'm. Jak się do tego ustosunkujesz? - zapytał prezenter, na co brunetka westchnęła ciężko. Czyli, że to ten moment? Ten moment, kiedy będzie musiała wyjawić to światu.
- Widzisz Alan, na początku wywiadu wspominałam, że wyszłam wcześniej z After Party, bo źle się poczułam? No właśnie... Zrobiłam test, okazało się, że jestem w ciąży. A kto jest ojcem? Louis. Louis William Tomlinson! - powiedziała wyraźnie, a w studiu znowu rozległa się burza oklasków.
- Czyli, że Louis nigdy nie zginie - zaśmiał się cicho Alan.
- Nie. Wiem, że już na zawsze pozostanie w naszych sercach. A już niedługo, pojawi się Tommo Junior - oznajmiła śmiejąc się. - Wiem, że Directioners nie zapomną. Wiem, że pomimo tego, iż Lou już z nami nie ma, one będą ze mną. Za to je kocham. Są moją, są naszą rodziną. Moją i tego maleństwa. A Louis pewnie patrzy na nas wszystkie z góry i uśmiecha się myśląc, że ma szczęście. Kocha nas.

1 komentarz: