niedziela, 17 maja 2015

Louis cz.7 OSTATNI (smutne z happy endem)

- Ale jak to?! No kurde ludzie! - wydarłem się po tym jak grupa Melisy została zdyskwalifikowana .
- Przestań , robisz mi obciach.. Zrobiłyśmy za dużo wyskoków, jest okej Louis ..- szepnęła schodząc ze sceny.
- Nie ! Nie jest okej! - wydarłem się po raz kolejny - to wy powinniście wygrać! Ja pierdole to jest jakaś paranoja! - gestykulowałem rękoma. Wszyscy zaczęli się śmiać z wyjątkiem mnie,moja dziewczyna nie została doceniona ! No jak?!
*oczami Melisy,2 lata później*
- Dobra Lottie ,ja poczekam po drugiej stronie ! - odkrzyknęłam siostrze mojego narzeczonego. Louis i ja zaręczyliśmy się po roku , byliśmy pewni swoich uczuć i dla nas nic nie działo się za szybko. Teraz wiem ,że kto się czubi ten się lubi. Jednak stare polskie przysłowia się sprawdzają... Przeszłam przez ulicę z torbami zapakowanymi po brzegi. W końcu idą święta , prezenty są na pierwszym  miejscu. Do domu miałyśmy zamiar jechać tramwajem ,ponieważ Louie był jeszcze w przedświątecznej trasie. Postanowiłam spędzić z siostrami Louisa trochę czasu i zaprosiłam je do nas do domu.  Kiedy byłam już na przystanku widziałam jak Charlotte wychodzi z cafe'iki i niesie nam gorące kawy. Z rozkoszy oblizałam usta. Zrobiłam krok do przodu ,ale zaraz po tym zostałam popchnięte przez jakiegoś starszego pana przez co upadłam na ziemie rozsypując paczki z prezentami. Chciałam je pozbierać ,ale krzyk Lottie był tak przeraźliwie głośny ,że natychmiastowo na nią spojrzałam , z ust jej warg mogłam wyczytać ,że próbuje mnie ostrzec. Wyrzuciła wszystko co miała w ręcę i rzuciła się do biegu. Zaśmiałam się z niej i pokazałam ,że ma coś z głową. To były moje ostatnie ruchy ,ponieważ nadjeżdżający tramwaj uderzył we mnie z potężną siłą. Wiem tylko ,że odleciałam kilka metrów dalej i czułam się taka... lekka...
*2 miesiące później*
Pikające maszyny ,stłumione szepty, głosy , dźwięki gitary, zapach leków , dotyk czyiś palców... Odbierałam już wszystkie bodźce . czyli.. żyję , ja żyję! Moje ciało nie było jeszcze zdolne do poruszania się dlatego wsłuchiwałam się w śpiew(słuchajcie cały czas aż do końca imagina) ,był jakiś... przygaszony... smutny... dominowany w tym utworze same emocje, nawet nie wiem kiedy ale zaczęłam płakać... czułam mokre potoki łez na policzkach , a potem na szyi.
- Chłopaki... - wyszeptał jakiś nieznany mi głos , nie mogłam go zlokalizować . Chwile później słyszałam odsuwanie krzeseł i kroki. Gitara również przestała grać. Ktoś przyłożył rękę do mojego policzka i starł nadmiar wody ,który zaraz z powrotem był mokry od łez mężczyzny.
- Louis nie płacz - pocieszał go Niall . Nie miałam wolnej kończyny ani części ciała ,ponieważ około 6 rąk ściskało moje ciało. Odważyłam się na otwarcie oczu , co nie było dobrym pomysłem ,bo ostre biało światło zaatakowały moje powieki.
- Lekarza - odezwał się Harry zaraz po tym wybiegając z sali.
- Kochanie... - wyszeptał Lou całując moje spierzchnięte usta - myślałem ,że mnie zostawisz - wyłkał. Ścisnęłam jego dłoń i lekko uniosłam kąciki swoich ust.
- Ni-gdy - odchrząknęłam ,mój głos nie był podobny do MOJEGO głosu ,był jakiś.. bardziej męski , zachrypnięty. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam 5 głów wpatrujących się w moje ruchy. - dzień dobry - wyszeptałam wesoło ,ale widząc zapłakane oczy chłopaków nie wiedziałam co powiedzieć.
- Wszystko będzie dobrze - odezwał się Niall wycierając policzki.
Nic nie rozumiałam. Powinni się cieszyć,że się wybudziłam ,prawda?
- Lekarz przyjdzie za 10 minut , jest na obchodzie- odparł zdyszany Harry - jak się czujesz? - dodał
- Ymm..dobrze? - spojrzałam na swoje stopy sprawdzając ich stan , nie mogłam nic zobaczyć przez puchatą , grubą szpitalną pościel. Louis widząc gdzie patrze wybuchł głośnym szlochem i odwrócił sie do okna.- co jest? - zapytałam chcąc wstać do niego. Emm.. nie czuje .. nogi... lewej nogi... - Liam proszę zdejmij kołdrę - wyłkałam głośno oddychając.
- Nie- odmówił robiąc to samo co Louis.
- Niall - poprosiłam ,ale ten usiadł na krześle chowając głowę w ręcę.
- Lottie , jesteś moją nadzieją.. - dziewczyna niepewnie wstała i chwyciła za róg kołdry ,który zaraz po tym znalazł się na końcu łoża. To co zobaczyłam całkowicie zmroziło moje ciało.- gdzie moja noga?! Gdzie ona jest?! Oddajcie mi ją! - zaczęłam się drzeć rzucając się na całej powierzchni łóżka,chłopacy próbowali mnie przytrzymać, zaczęłam wyć i wyzywać cały świat - oddajcie mi moją nogę! Jestem potworem! Wyjdźcie stąd! Chce umrzeć! Zabijcie mnie! - wyłkałam zwalając wszystko z szafek.
- Nie mów tak ,błagam - Louis był mi równy w histeryzowaniu - chłopaki wyjdźcie - nakazał , tak też zrobili.
 - Zostaw mnie , jestem potworem , powinieneś się mnie wstydzić ,wyjdź! - krzyczałam cała się trzęsąc,to koniec... nie mogę chodzić.. - jestem kaleką! Zabijcie mnie błagam! - odpychałam go od siebie plątając te wszystkie rurki poprzyczepiane do mojego ciała.
- Przestań Melisa,kocham cię ze względu na twoją osobę , nie twoje ciało! Jesteś piękna ,nic mnie od ciebie nie odsunie , bo cie kocham! - odparł usztywniając moje ciało.
- Jestem potworem... chce umrzeć- powiedziałam już nieco spokojniej.
- Przestań tak mówić, to boli - wyszeptał dalej płacząc ,otulił moje roztrzęsione ciało próbując mnie uspokoić- wszystko się ułoży , już na zawsze będziemy razem. Nie możesz się denerwować... - uśmiechnął się lekko dotykając mojego brzucha - masz moje dziecko w środku - wytarł łzy.
- Nie chce tego dziecka,nie chce żeby cierpiało przez swoją matkę. Nikt nie chciałby mieć matkę kalekę... - wyszeptałam głośno szlochając.
- Kochanie ... będziesz najlepszą matką pod słońcem , wszystko się ułoży , kupimy ci protezę , utrata nogi to nie jest nic strasznego. Uwierz w siebie ,uwierz w naszą siłę. My cie nie zostawimy , niedługo nasz ślub kochanie , przyśpieszyłem go troche chcąc udowodnić ci moje uczucia - powiedział spokojnie kołysząc mnie . Teraz wiem ,że mam najlepszego faceta na świecie.
- Dziękuję - wyszeptałam składając pocałunek na jego sinych ustach.
*5 lat później*
Dziś moja 4 rocznica naszego ślubu , do tej pory urodziłam 2 dziewczynek Jade i Lottie (po cioci) . Louis pokazał mi ,że z nogą czy bez nogi można żyć. Nieraz zostałam wytykana palcami przez niektóre fanki , bo przecież mam proteze zamiast nogi.. Nie jestem już cheerleaderką ,ani trenerką fitness. Zajmuję się domem ,zresztą szykuję się na kolejne narodziny swojego dziecka.Louis jest wspaniałym ojcem jak  i mężem. Próbuje wyręczać mnie z trochę trudniejszych obowiązków ,jest kochany. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na taki skarb.
Podczas ceremonii chrzcin naszej Lottie ,Louis wypowiedział do mnie takie słowa ,,Wolę jedno życie z tobą , niż samotność przez wszystkie ery tego świata" .
----
Może być?

4 komentarze:

  1. Cudowne :') smutne, ale piękne :')) szkoda, że skończyło się amputacją nogi, ale cóż... takie życie :))
    Czekam na kolejne imaginy ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne :') smutne, ale piękne :')) szkoda, że skończyło się amputacją nogi, ale cóż... takie życie :))
    Czekam na kolejne imaginy ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne ale za to jakie wzruszające ale szkoda że Mel straciła noge

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne zakończenie. Takie mega kochane i wzruszające.

    OdpowiedzUsuń