wtorek, 21 kwietnia 2015

Imagin z Louisem (romantyczny,rocznica,koncert)



Ja i Louis jesteśmy już ze sobą rok. W sumie to dopiero jutro mija 365 dni. Jednak nie było całkiem wesoło, mój chłopak wciąż jest w trasie. Powiedział, że postara się załatwić sobie wolne na tylko ten jeden dzień. Ale ja już od dłuższego czasu planowałam inaczej. Wiedziałam, że Louis nie może urwać się z pracy. Więc postanowiłam go zaskoczyć. A Harry miał mi pomóc.
Wybrałam numer Harry'ego i przyłożyłam telefon do ucha.
-Słucham? - usłyszałam głos Hazzy.
-Hej Hazz.
-Cześć [T.I.]! Jesteś już? - zapytał.
-Tak! Siedzę właśnie w pokoju, w hotelu. - odpowiedziałam.
-I jak? Pewnie nie możesz się doczekać, co?
-No jasne, że nie!
-Wiedziałem. Jak się masz, tak po za tym?
-Świetnie!
-No tak, jakże mogłabyś nie być. - zaśmiał się.
-Harry, dziękuję Ci, że zgodziłeś się mi pomóc.
-Nie ma sprawy. Wiesz, że ja zawsze chętny. No dobra, muszę kończyć. Louis przyszedł. Bye!
-Cześć i jeszcze raz dzięki.
Rozłączyłam się i poszłam do łazienki. Umyłam się i natychmiast wskoczyłam do łóżka. Uśmiechnęłam się jeszcze na samą myśl o tym, jaką zrobię mu niespodziankę. Po czym zasnęłam.
****
Obudził mnie dzwoniący telefon.
-Witaj piękna. - uśmiechnęłam się, słysząc głos Louis'a.
-Witaj przystojniaku. - usiadłam na łóżku i rozciągnęłam się.
-Szczęśliwej rocznicy! - powiedział z entuzjazmem.
-Szczęśliwej rocznicy Louis! - zawtórowałam mu.
-Chciałbym być teraz obok Ciebie kochanie. Nienawidzę być tak daleko, kiedy Ciebie nie ma przy mnie. - powiedział Chłopak ze smutkiem w głosie.
-Też bym chciała skarbie. Strasznie tęsknie. I jeszcze dzisiaj... - kurczę, wszystko co potrzebuję w tej chwili, to jego uścisk.
-Hej, w przyszłym miesiącu się zobaczymy. Będziesz miała mnie tylko dla siebie. - usłyszałam w tle krzyki Niall'a. - Kochanie, muszę kończyć. Potrzebują mnie. Zadzwonię później, obiecuję. Kocham Cię [T.I.].
-Ja też Cię kocham, Louis. - odpowiedziałam, po czym się rozłączyłam.
***
Nie mogłam się już doczekać, kiedy go zobaczę. Poszłam do łazienki i wzięłam długi poranny prysznic. Owinięta ręcznikiem, szukałam czegoś do ubrania. W końcu zdecydowałam się na to:
http://www.polyvore.com/113/set?id=91448167 . Nie miałam zbyt wielu rzeczy, bo nie zostaję tu na długo.
Chwyciłam torebkę i wyszłam z pokoju. Podeszłam do wind i wcisnęłam przyciski do każdej z nich. Po chwili przyjechała jedna i wsiadłam do niej. Zjechałam kilka pięter w dół. Drzwi się otworzyły, a za nimi czekała mała dziewczynka z prawdopodobnie jej mamą. Kiedy weszły, mała spojrzała na mnie, a ja się do niej uśmiechnęłam.
-Przepraszam Cię, ale czy Ty nie jesteś dziewczyną Louis'a? Z One Direction? - zapytała. Skinęłam głową, a ona uśmiechnęła się szeroko. - Czy mogę zrobić sobie z Tobą zdjęcie?
-O... No wiesz... Ja nie powinnam, bo...
-Prooszę Cię. - dziewczynka zrobiła takie słodkie oczka, że po prostu...
-No dobrze.
Uklękłam obok niej, a kobieta wyciągnęła aparat z torebki. Czy tutaj wszyscy noszą przy sobie aparaty? No w sumie co się dziwić. Na każdym kroku można spotkać jakiegoś celebrytę. Obydwie się uśmiechnęłyśmy i spojrzałyśmy w obiektyw.
-Bardzo Ci dziękuję.
-Nie ma za co. Jak masz na imię? - spytałam.
-Laura. - odpowiedziała.
-A więc, Lauro, bardzo miło mi Cię poznać. - drzwi windy otworzyły się w lobby. Razem z dziewczynką i jej mamą wyszłyśmy z hotelu. - Pa, słodka! - pomachałam jej i poszłam w przeciwną stronę. Szukałam Starbucks'a czy coś, gdzie mogłabym zjeść. Weszłam do jakiejś małej knajpki. Usiadłam i chwilę później podeszła kelnerka.
-Witam. Co podać? - zapytała.
-Poproszę naleśniki z owocami i sok pomarańczowy.
-Zaraz podam. - powiedziała i odeszła. Wyjrzałam przez okno. Nie mogłam się doczekać wieczoru. Już sobie wyobrażałam jak zareaguje Louis. W sumie to... Nie wiem jak zareaguje, ale wiem, że będzie nieźle zaskoczony. Z zamyślenia wyrwała mnie kelnerka, która przyniosła mój posiłek.
-Proszę bardzo i smacznego.
-Dziękuję.
Wzięłam w rękę widelec i skonsumowałam naleśnika. Był pyszny. Od razu zakodowałam sobie na jakiej ulicy znajduje się ta knajpka, w razie gdybym jeszcze wróciła do tego miasta. Podczas jedzenia pisałam ze znajomymi. Wiem, że nie wypada, ale... Po skończonym posiłku, spojrzałam na zegarek. Miałam wolne trzy godziny do czasu żeby się przygotować.
Zdecydowałam się pójść do najbliższego centrum handlowego, żeby kupić sobie jakiś strój wyjściowy na dzisiejszy wieczór. Gdy wyszłam z budynku, kilkoro ludzi robiło mi zdjęcia. Kilkoro? W sumie co chwilę błyskały flesze. Czułam się nieswojo. Zawsze tak było. Robią Ci zdjęcia, a nie jesteś nikim, kto na to zasługuje. Żadną gwiazdą czy coś. Nie pytają o zdanie. Halo, prywatność! Jak to wygląda? To, że mam sławnego chłopaka nie oznacza, że jestem teraz jakąś sensacją. To dla mnie chore. No ale chcą wiedzieć jak najwięcej na temat celebrytów. Więc nie tylko śledzą ich kroki, ale także ich rodziny czy znajomych. Chore. Ta ludzka ciekawość. Szybko weszłam do centrum i udałam się do kilku ulubionych sklepów.
Po około trzech godzinach chodzenia po centrum, co mnie - nie będę udawać - troszkę zmęczyło, wróciłam do hotelu. Kupiłam na dzisiaj ładny strój i kilka innych ubrań. A co. Jak szaleć to szaleć. Podczas mojego powrotu, grupka ludzi szła za mną. Nie chciałam robić większego zamieszania, więc nie odwracałam się, tylko szybko szłam do hotelu. Gdy byłam już w środku, od razu skierowałam się do wind. Weszłam szybko do pierwszej i nacisnęłam przycisk z numerem mojego piętra. Podczas gdy czekałam, aż winda się zatrzyma, zastanawiałam się czy aby na pewno mam wszystko. Metalowe drzwi się otworzyły i poszłam do pokoju. Otworzyłam drzwi i zamknęłam je nogą.
Położyłam torby z zakupami na łóżku i weszłam do łazienki. Musiałam wziąć prysznic, bo te kilka godzin chodzenia mnie zmęczyło i należało się odświeżyć. Gdy wyszłam, zrobiłam sobie makijaż. Następnie założyłam nową sukienkę ( http://www.polyvore.com/98/set?id=85755785 ) i ułożyłam włosy. Efekt był super. Spojrzałam na zegarek. Już czas udać się na koncert.
Szybko zebrałam swoje rzeczy do torebki i wyszłam z pokoju do wind. Kiedy już znalazłam się w jednej z nich, nerwowo tupałam nogą w podłogę. Jeszcze chwila i go zobaczę. Jeszcze trochę... Drzwi się otworzyły i szybko wybiegłam z hotelu prosto do mojego samochodu, ignorując ludzi, którzy do mnie krzyczeli, wiadomo po co. Moje myśli skierowane były tylko i wyłącznie na Louis'ie. Włożyłam kluczyki do stacyjki, odpaliłam auto i wyjechałam z parkingu. Sprawdziłam czas. Chłopcy już zaczęli swój koncert. Wydawało się, jakby minęły ze dwie godziny, zanim tam dotarłam. Zaparkowałam na tyłach areny i tylnymi drzwiami weszłam do budynku.
Kiedy weszłam nikogo w pobliżu nie widziałam, co oczywiście bardzo mi odpowiadało. Jedyną osobą, która wiedziała o moim przyjeździe był Harry. Otworzyłam duże drzwi i zauważyłam Perrie oraz Danielle. Siedziały w pomieszczeniu przed garderobą, zachłannie o czymś rozmawiając. Uśmiechnęłam się, bo miałam zamiar je przestraszyć. Podeszłam powoli, a kiedy byłam już wystarczająco blisko musiałam powstrzymywać śmiech.
-Buu! - krzyknęłam, po czym dziewczyny zrobiły to samo i prawie spadły ze swoich miejsc. Roześmiałam się. Odwróciły głowy i spojrzały na mnie. Gdy mnie rozpoznały uśmiechnęły się od ucha do ucha i rzuciły się do uścisku. Po tym miłym powitaniu powiedziały, że to co zrobiłam wcale nie było zabawne, po czym się roześmiałyśmy wszystkie trzy.
-Co Ty tu robisz? Louis powiedział, że nie miałaś jak przyjechać. - odezwała się Perrie.
-No więc jednak przyjechałam, bo chciałam zrobić mu niespodziankę. Dzisiaj jest nasza pierwsza rocznica. - powiedziałam. Gdy usłyszałam głosy chłopców, zrobiłam wielkie oczy, pokazałam dziewczynom, że mają być cicho i schowałam się w łazience. Na szczęście nikt z niej w tym czasie nie korzystał. Chłopcy weszli do ich garderoby, śmiejąc się i rozmawiając.
-Lou, przestań na wszystko patrzeć ponurym wzrokiem. - zwrócił się Hazz do mojego chłopaka.
-Nie mogę. Nie ma mnie z miłością mojego życia w naszą rocznicę. Pierwszą rocznicę! - powiedział, a ja wyczułam w jego głosie smutek. Prawie zrobiłam słodkie ''aww'', ale w porę się powstrzymałam.
-Dobra chłopaki. Czas iść i robić co do nas należy. - wtrącił się Liam. Wybiegli z garderoby przebrani w kolejne stroje, gotowi na czytanie tweetów. Szybko wyszłam z łazienki i usiadłam obok Perrie i Danielle, uśmiechających się do mnie. Słyszały.
-Wiem, wiem. Słodkie. - również się uśmiechnęłam. Po chwili jedna osoba z ekipy zaprowadziła mnie na bok sceny, upewniając się czy na pewno mnie nie widać. Po raz kolejny na mojej twarzy zawitał uśmiech.
-No dobra ludzie. Louis jest taki ponury, ponieważ dzisiaj jest jego pierwsza rocznica od kiedy jest z [T.I], ale niestety nie spędza z nią tego dnia. - powiedział Harry do publiczności. Tłum zrobił wielkie grupowe ''aww''. Czuli się źle, bo źle czuł się ich idol. Choć... Na pewno znaleźli się i tacy, co ich to mało obchodziło, bo oni mają to szczęście i go dzisiaj widzą. Tylko gdy go nie widzą, jest to po prostu zazdrość. Ale nie myślmy teraz o tym. - Chłopaki i ja mamy dla Ciebie prezent, Louis. Dla Ciebie i [T.I.]. Ale to niespodzianka, więc musimy zasłonić Ci oczy. - kontynuował Harry. Zaśmiałam się cicho, gdy przewiązywali przepaską oczy Louis'a. Zanim to zrobili, zauważyłam, że rzucił reszcie spojrzenie, domagające się wyjaśnienia co to jest.
-Cierpliwości, już idę po ten prezent. - powiedział Harry tym samym dając mi znak, że mam wejść na scenę. Powoli wchodziłam po schodkach, aż w końcu znalazłam się na poziomie chłopaków. Liam, Zayn i Niall byli zdezorientowani, dopóki mnie nie zobaczyli. Louis z resztą też, kręcił się tylko w kółko z zawiązanymi oczami co wyglądało komicznie. Wszyscy na scenie się uśmiechnęli. Tak, Lou też, choć jeszcze nie wiedział, co to może być. Chłopcy starali się odciągnąć fanów od chęci zdradzenia Lou czym jest ta niespodzianka. Przyspieszyłam kroku. Gdy byłam już wystarczając blisko, wskoczyłam mu na plecy. (Trochę utrudniała mi to sukienka, ale dałam radę.) Cofnął się kilka kroków, ale utrzymał równowagę.
-Hej boo. - wyszeptałam mu do ucha. Louis natychmiast zdjął opaskę, a ja zeskoczyłam mu z pleców. Odwrócił się. Ten jego uśmiech... O Boże. Był taki wielki, przepełniony szczęściem. Kocham to. Spojrzał mi w oczy. Widać było w nich iskierki. Nie czekaliśmy ani chwili dłużej, nie zwracaliśmy uwagi na nikogo. Złączyliśmy nasze usta w słodkim pocałunku. Ah, to szaleństwo w żołądku. Uśmiechnęliśmy się w między czasie. Powoli się od siebie odsunęliśmy.
-Kocham Cię [T.I.]. - powiedział do mikrofonu.
-Kocham Cię Louis. - odpowiedziałam. I znów się pocałowaliśmy. To była piękna chwila. Żadnych pytań typu ''co Ty tu robisz?''. Po co?
-Dobrze, dobrze. Wystarczą Ci już te dwa, Lou. Wciąż mamy koncert do zagrania. Albo zaśpiewania... Jak kto woli. - odezwał się Liam. Oderwałam się od niego, choć dalej chciałam czuć jego usta na swoich. Zarumieniłam się i pocałowałam go w policzek. Szybko zeszłam ze sceny, gdzie czekały już na mnie dziewczyny. Obydwie ciągle powtarzały jak słodko wyglądaliśmy.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie. - usłyszałam słowa Lou. I kolejny raz to słodkie ''aww''. Puścił mi oczko i kontynuowali występ. Wszystko na czym mogłam się w tym momencie skupić to tylko on. Patrzyłam na niego cały koncert. Byłam taka szczęśliwa, że poznałam Louis'a. Co ja bym bez niego zrobiła... On jest tym jedynym. Na pewno.

Koncert się zakończył, a Louis, który zbiegł ze sceny jak szalony, próbował mnie przytulić, lecz ja się odsunęłam. Był spocony. Zrobił smutną minkę, a ja dałam mu buziaka.
-Najpierw prysznic, Tomlinson. - powiedziałam.
-Chcesz do mnie dołączyć? - zapytał z uśmiechem, po czym mrugnął do mnie.
-Nie, ja już miałam, ale z chęcią Cię przytulę, kiedy z niego wyjdziesz. Brakowało mi tego. - zaśmiał się i oboje udaliśmy się do tour busu. Usiadłam na jasnej kanapie, podczas gdy Louis brał prysznic. Kiedy skończył, przyszedł do mnie, usiadł obok i od razu go przytuliłam.
-Bardzo się cieszę, że tu jesteś. Dzisiaj. - odezwał się Lou.
-Chyba nie myślałeś, że mogłabym obchodzić naszą pierwszą rocznicę bez Ciebie. To nie było by romantyczne. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-A to jest? Tylko przytulanie? - zapytał.
-Spędzanie razem naszej rocznicy jest tak romantyczne, jak to tylko możliwe. Uwierz mi.
-Nie zgadzam się. Myślę, że miła kola... - nie dokończył, bo przerwałam mu pocałunkiem.
-Powiedziałam Ci przecież kochanie, że to wystarczy, aby było romantycznie.
Uśmiechnął się i na chwilę uciszył.
-[T.I.]?
-Tak?
-Wyobrażałaś sobie kiedyś naszą wspólna przyszłość? - zapytał. Skinęłam głową. - Jak?
-No więc... Weźmiemy ślub. Będzie wesele. Wszyscy się będą świetnie bawić. Tort weselny będzie jedyny w swoim rodzaju. Miesiąc miodowy też będzie cudowny. Możliwe, że podróżowalibyśmy po świecie. A kiedy wrócimy zamieszkamy razem. Po paru miesiącach po ślubie, staralibyśmy się o dzieci. - odpowiedziałam z rozmarzeniem, a Louis kiwał głową na znak, że podoba mu się to.
-Mmm, podoba mi się pomysł z tworzeniem dzieci. - powiedział z bananem na twarzy, a ja się zaśmiałam.
-Tak czy inaczej, gdy już zajdę w ciążę, będziemy przez dziewięć miesięcy czekać na nasze piękne dziecko, które będzie we mnie rosło. Kiedy on lub ona się urodzi, wychowamy je jak prawdziwa rodzina. A może, z biegiem czasu będziemy mieli ich więcej. Będziemy obserwować jak dorastają. Jak znajdują swoją prawdziwą miłość. Jak biorą ślub. Mielibyśmy wnuki. A kiedy one by dorosły mielibyśmy prawnuki. A później my, Lou. Później by byśmy starzeli się dalej razem, kochając się tak jak teraz. Bylibyśmy szczęśliwi. Zawsze i na zawsze. - dokończyłam, uśmiechając się. Ojej, jakie to życie byłoby niesamowite.
-Wiesz kochanie, wyobrażamy sobie wszystko to samo. Szczęśliwi i kochający się nawzajem już zawsze. [T.I.] ja nigdy, przenigdy nie przestanę Cię kochać. Masz zarezerwowane miejsce w moim sercu. Nikt inny nie może go zająć. To jakby... Twoje imię było tam wyryte. Kiedy Cię spotkałem po raz pierwszy, nie sądziłem, że to wszystko się tak potoczy. Myślałem, że jesteś inna, ale kilka rozmów wystarczyło, żeby Cię poznać na prawdę. Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś moim powietrzem. Pomagasz mi, kiedy mam kłopoty. A wiesz, że często podpadam Paul'owi. Moją najlepszą przyjaciółką. Moją miłością. Po prostu wszystkim. Bez Ciebie, nie mógłbym być tak bardzo szczęśliwym facetem, jakim jestem teraz. Kocham Cię [T.I.]. - uśmiechnął się i zamknął oczy.
-Kocham Cię Louis. - odpowiedziałam i też się uśmiechnęłam. Dałam mu słodkiego buziaka. Przytuliłam się do niego mocno irazem zasypialiśmy, ciesząc się z tej perfekcyjnej rocznicy.


1 komentarz: