czwartek, 23 kwietnia 2015

Imagin z Niall'em (smutny , z happy endem , długi)

Siedziałaś w szarym, ciasnym pomieszczeniu. Czułaś jedynie zimno ogarniające całe twoje ciało. Obraz przed twoimi oczami był coraz bardziej rozmazany, a dźwięki dochodzące z dołu odbijały się echem w twojej głowie. Trzymałaś zakrwawioną rękę na udach i z mokrą od płaczu twarzą, wpatrywałaś się w nią. Miałaś na niej wyryty ogromny czerwony napis "end". Nie myślałaś o bólu, on nie był istotny. Odrzuciłaś żyletkę jak najdalej od siebie. Usłyszałaś, jak uderza ona o ściany i kilkakrotnie odbija się od podłogi. Wszystko to było umazane krwią... Twoją krwią. Dłonią sięgnęłaś do tylnej kieszeni spodni i wyjęłaś z niej strzykawkę. Przyłożyłaś ją do ust i szybkim ruchem pozbyłaś się osłonki z igły. Niepewnie zbliżyłaś ją do ręki i zaczęłaś głośno szlochać. Nie mogłaś się uspokoić, cała byłaś roztrzęsiona. Po chwili jednak wzięłaś bardzo głęboki oddech. Miałaś pełną świadomość tego, że to może być jeden z ostatnich. Przyłożyłaś igłę do zgięcia w swojej ręce i krzyknęłaś szlochając:
-Niech...Niech to w...wszystko się w końcu sko...skończy!
Już byłaś gotowa wbić w siebie całe to świństwo, lecz nagle usłyszałaś, że drzwi z hukiem się otworzyły. Stanęła w nich przerażona całym tym widokiem postać Nialla, twojego przyjaciela:
-Co ty najlepszego wyprawiasz?!-szybko uklęknął przy tobie i wyrwał ci strzykawkę z ręki.
-N...Niall! Oddaj mi t...to!-nie mogłaś spokojnie nabrać powietrza do płuc.
-Nie ma mowy! (T.I.)! Spójrz na siebie!-w jego niebieskich, przepełnionych bólem  oczach stanęły łzy.
Ty jedynie odwróciłaś głowę w drugą stronę i podkurczając nogi zaczęłaś głośno szlochać. Niall owiną rękę wokół twojego kruchego, skulonego ciała i powiedział zrezygnowany:
-Przecież coś ci kiedyś mówiłem... Pamiętasz?
Powoli podniosłaś na niego czerwone od płaczu oczy i posłałaś mu pytające spojrzenie. Blondyn cicho zaśmiał się pod nosem, po czym złapał cię za podbródek i wycierając kciukiem twoje łzy, powiedział:
-Jeśli będziesz miała jakiś problem, to przyjdź z nim do mnie. Uwierz mi: i lepiej pocieszam i lepiej je rozwiązuję niż strzykawka i żyletka. Zawsze możesz na mnie liczyć, o każdej porze dnia i nocy.-uśmiechał się, mimo łzom, które bezskutecznie próbowały wkraść się na jego różowe policzki.
Chłopak odsunął się od ciebie na pewną odległość, po czym zdjął z siebie biały t-shirt. Z zaciekawieniem obserwowałaś jego idealnie wyrzeźbione ciało. Nawet nie zorientowałaś się, kiedy twoje jęki umilkły. Przyglądałaś się jego zwinnym, pełnym gracji ruchom: jak rozrywał swoją koszulkę na mniejsze kawałki, jak zawiązywał gotowy materiał na twojej ręce, jaki był przy tym skupiony... Przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, wszystkie jego mięśnie się napinały. Sprawiło to, że niemal całkowicie się uspokoiłaś:
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?-zapytałaś po chwili.
-Twoja mama mi powiedziała. Podobno widziała, jak kłócisz się z Joshem... Kochanie, co się wtedy stało?-usadowił się obok ciebie, wziął twoją rękę na swoje uda i otaczając cię ramieniem, delikatnie gładził twoje włosy.
-Josh to świnia, która nie potrafi się ustatkować...
-Co masz na myśli?
-Stwierdził, że nie jest zainteresowany poważnym związkiem, a ja byłam tylko... Tylko zabawką. Na pewien okres.-załkałaś cicho.
-(T.I.)...-odwrócił się do ciebie przodem i mocno cię przytulił.-Nie mów tak. Nie jesteś żadną zabawką.-odsunął się od ciebie na tyle, aby móc spojrzeć ci w oczy.-Jesteś wspaniałą kobietą. Jesteś piękna, mądra, kochana... A jeśli Josh nie potrafił tego docenić, to najwyraźniej nie zasługiwał na ciebie.
Starałaś się uśmiechnąć do Irlandczyka, ale byłaś w tak ponurym nastroju, że niespecjalnie ci to wyszło. Chłopak dobrze rozumiał co czułaś. W końcu był twoim przyjacielem, znał cię na wylot. Mocno przycisnął cię do swojej piersi, po czym pomógł ci wstać:
-Boże, jak ty wyglądasz.-zaśmiał się nieco głośniej.
-Dzięki, ty to umiesz człowieka pocieszyć.-odpowiedziałaś ironicznie, po czym kąciki twoich ust delikatnie uniosły się ku górze.
-Hmm...-podrapał się po głowie.-Jakby cię tu przemycić, żeby nikt nie zauważył?
-Niall?
-Tak?-wyrwał się z rozmyślań.
-Na piętrze nikogo nie ma. Wszyscy są na dole... Jak zawsze.-otworzyłaś mu drzwi.
-O...och.-zrobił taką durną minę, że nie mogłaś powstrzymać cichego śmiechu.
Cały Niall, przy nim wszystko było takie lepsze. Nie zdziwiłabyś się, gdyby przyszedł na jakiś pogrzeb i rozśmieszył zmarłego. Taki właśnie był, zawsze uśmiechnięty. Wpuściłaś blondyna do swojego pokoju i udałaś się w stronę szafy, aby znaleźć dla siebie jakieś czyste ubranie. Zdjęłaś z siebie koszulkę i badawczo przyglądałaś się starannie poukładanym ciuchom. Nagle poczułaś gorącą dłoń Niallera na swoim biodrze:
-Czy masz jakiś czysty ręcznik?
-Emm... Nie jestem pewna. Sprawdź w łazience.-odpowiedziałaś sięgając po czarny top.
Niebieskooki udał się w stronę drzwi prowadzących do toalety, a ty w tym czasie przebrałaś się. Jego obecność nie była dla ciebie w żadnym stopniu krępująca. Wręcz przeciwnie, to przy nim mogłaś czuć się swobodnie. To, ze stałaś przed nim w samym staniku było dla ciebie czymś normalnym, tak jak to, że na przykład mówił do ciebie "kochanie". Usiadłaś na skórzanym fotelu i spojrzałaś na owiniętą kawałkiem koszulki Nialla rękę. I wszystkie negatywne emocje wróciły... Przypomniały ci się wszystkie złe chwile, w których myślałaś o samobójstwie: wszystkie kłótnie, wszystkie straty, te wszystkie rozczarowania... Zerwanie... Znów zebrało ci się na płacz, lecz nie chciałaś zasmucać Nialla. Widok jego w kiepskim nastroju to ostatnia rzecz na świecie, którą chciałabyś zobaczyć. Westchnęłaś ciężko i z powrotem wróciłaś do szafy w celu znalezienia czegoś dla Irlandczyka. Szybko wyszukałaś w niej ulubiony t-shirt swojego taty. Uśmiechnęłaś się na jego widok, tata był najważniejszym mężczyzną twojego życia. Koszulka przywiodła na myśl miłe wspomnienia, które nieco poprawiły ci nastrój. Trzymałaś ją w swojej szafie, ponieważ była ona jedną z niewielu rzeczy, które ci po nim zostały. Tak, twój ojciec zmarł. Ale nie myślałaś o tym źle. Cieszyłaś się, że nie ma go na tym świecie, w końcu był ciężko chory, a ty nie mogłaś patrzeć na to, jak cierpiał. Wiedziałaś, że tam na górze będzie mu lepiej. Tam z pewnością był szczęśliwszy. Bywały takie chwile, w których bardzo ci go brakowało. Najgorzej było na początku, bo wtedy nie chciałaś dopuścić do siebie myśli, że jego już nie ma i właśnie wtedy zaczęłaś się ciąć. Lecz doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że on tak naprawdę był przy tobie. Co prawda nie widziałaś go, ale wiedziałaś, że jest przy tobie i cię kocha. Z całych tych refleksji wytrącił cię melodyjny głos Horana:
-Uhh, masz zimną wodę!-zaśmiał się wycierając mokrą głowę ręcznikiem niedbale zarzuconym przez szyję.
-Masz, załóż to.-podałaś chłopakowi t-shirt.
-Co to?-zapytał wyciągając dłoń w twoją stronę.
-Koszulka mojego taty.
-(T.I.), nie mogę jej wziąć.-gwałtownie odsunął rękę.
-Ależ możesz, przecież ci ją daję.
-Nie, naprawdę nie mogę. To koszulka twojego ojca. Nie mógłbym...
-Niall, nie mam zamiaru wypuszczać cię stąd bez ubrania. Na dworze jest chłodno, przeziębisz się.
-Mogę zostać!-ponownie się zaśmiał.
-Jeżeli nie chcesz jej zabrać na zawsze, to przynajmniej załóż ją tylko dziś. Najwyżej jutro, albo kiedyś tam mi ją oddasz. Ale ani mi się waż wychodzić bez niej!
-Dobrze mamo.-przewrócił oczami, po czym zachichotał cicho pod nosem.
Nie byłaś w stanie zrobić nic innego, jak tylko westchnąć głęboko i ubolewać nad głupotą przyjaciela. Chłopak posłusznie naciągnął koszulkę na rozgrzane ciało, po czym wygodnie rozłożył się na twoim łóżku. Podczas, gdy on skakał po kanałach w TV, ty udałaś cię do łazienki. Stanęłaś nad umywalką i spojrzałaś w lustro:
-Co ty ze sobą robisz?-zapytałaś patrząc na siebie z wyrzutem.
Odkręciłaś wodę, nalałaś odrobinę mydła na dłoń i zaczęłaś zmywać pojedyncze kropelki krwi z twarzy, szyi i dekoltu. Kiedy w końcu byłaś już czysta ponownie popatrzyłaś na zabandażowaną rękę. Otworzyłaś szafkę pod umywalką i wyjęłaś z niej apteczkę, po czym usiadłaś na pralce i próbowałaś zdjąć materiał. Nagle poczułaś okropne szczypanie w miejscach cięć i od razu zawołałaś Nialla:
-Niall, przyjdź tu szybko! Musisz mi pomóc!
Blondyn szybko wbiegł do łazienki i zapytał ze strachem w głosie:
-Co się stało?!
-Pomóż mi zmienić opatrunek... Ale delikatnie!
-Dobrze, tylko nie ruszaj teraz ręką.-powoli odciągał materiał od twojej skóry.
-Auć!-krzyknęłaś zaciskając powieki.
-Cholera...-zaklął pod nosem.
-Co? Co jest?
-Krew zaschła na materiale... Kurcze, co by tu teraz...-podniósł na ciebie wytrzeszczone oczy.
-No co?
-Teraz spróbuj się wyciszyć, zaufaj mi. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, możesz mnie ugryźć.-zakrył ci usta.
-Nial, co ty chcesz.. AAAAAAAAAAAAAAA!-wykrzyczałaś mu w dłoń, a z twoich oczu popłynęły łzy.
Nasz najmądrzejszy na świecie specjalista od opatrunków, szybkim ruchem zerwał materiał z twojej ręki! To był jeszcze większy ból niż ten, który odczuwałaś przy zatapianiu żyletki w skórze. Szybko wyjął wodę utlenioną z apteczki i polał nią twoją rękę! Boże! Wtedy powtarzałaś w duchu, że kiedyś go zamordujesz! Posłałaś mu mordercze spojrzenie:
-Przepraszam, już...-posmarował twoją rękę maścią przyspieszającą gojenie i starannie ją owinął.
-Dziękuję.-odpowiedziałaś chłodno.
-Oj już nie przesadzaj.-wziął cię na ręce i zaniósł do pokoju.-Nie było aż tak źle.
-Zamknij się już.
Irlandczyk zaśmiał się cicho, po czym razem położyliście się na łóżku i szukaliście czegoś ciekawego w telewizji, lecz niestety, na nic nie mogliście trafić. Poszłaś na dół w celu przyniesienia czegoś do jedzenia. Oczywiście twoja mama zauważyła, co zrobiłaś w rękę. Nie komentowała tego, jedynie spojrzała na ciebie ze smutkiem. Zignorowałaś to... Po jakimś czasie wróciłaś do pokoju z miską pełną popcornu i zastałaś Nialla oglądającego zdjęcia na ścianie:
-(T.I.)...właśnie nad czymś myślałem.
-Coś się stało?-zapytałaś stając obok niego i nabierając garść popcornu do ust.
-Usiądź, musimy porozmawiać.-kiedy wypowiedział to zdanie, po twoich plecach przeszedł niespokojny dreszcz.
Odłożyłaś miskę na bok i uważnie przyglądałaś się chłopakowi. Ten wziął twoją okaleczoną rękę w dłoń i spojrzał na nią:
-Wiesz, że jeżeli to się nie skończy, to pójdziesz na terapię, prawda?
-Nie rozumiem...-tak naprawdę doskonale rozumiałaś.
-(T.I.), przecież ty możesz się zabić... Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę?
-Niall, zdaję... Ale ja nie chcę się zabijać.
-Więc po co to robisz?
-A ty? Po co grasz na gitarze? Po co śpiewasz?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie...
-Robisz to dlatego, że to twój sposób na oderwanie się od rzeczywistości. Znikają problemy, troski... Liczysz się tylko ty i gitara. Czy nie jest tak?
-No jest. Ale ty chyba jednak dostrzegasz różnicę pomiędzy graniem na gitarze a samookaleczaniem się. Musisz z tym skończyć...
-Tak? A jakbym powiedziała, żebyś skończył z muzyką, zgodziłbyś się?-palnęłaś bez namysłu.
-Muzyka mnie wzmacnia, nie zabija.-wstał i skierował się w stronę wyjścia.
-Niall, czekaj...-podbiegłaś do niego zrezygnowana.-Przepraszam, ja nie chciałam tego powiedzieć. Błagam, nie gniewaj się na mnie. Jestem po prostu zmęczona, gadam od rzeczy...
-Nie gniewam się na ciebie.-powiedział patrząc na swoje trampki, które nagle stały się dla niego bardzo interesujące.
-Więc popatrz na mnie.
Chłopak przez moment się temu opierał, lecz ty złapałaś go za podbródek i wręcz wymusiłaś spojrzenie. Wtedy dostrzegłaś w jego oczach coś dziwnego. Coś, czego nigdy dotąd nie zauważyłaś. Poczułaś niespokojny dreszcz przepływający przez twoje ciało. Wyraz jego twarzy nie prezentował absolutnie żadnych emocji... Niall w życiu nie patrzył na ciebie w taki sposób. Próbowałaś rozszyfrować to, co działo się w jego tęczówkach, lecz na marne. Po chwili zaszły one mgłą. Skrępowana odwróciłaś wzrok, a blondyn zacisnął powieki i wyszedł bez słowa. Jak oszołomiona stałaś na środku pokoju i wpatrywałaś się w martwy punkt przed sobą... Nie miałaś pojęcia, co tam właśnie zaszło! To było zaledwie kilka sekund... Jakąś godzinę, czy dwie po wyjściu Horana, napisałaś do niego sms'a:
"Niall, gdzie jesteś? Dlaczego wyszedłeś? Proszę, porozmawiaj ze mną, potrzebuję cię.."
Nerwowo czekałaś na jego odpowiedź. Czas przeokropnie ci się dłużył... Nagle wibracje na stoliku, "1 nowa wiadomość od: Niall ;)". Pomimo tego, że tak czekałaś na tego sms'a, to jednak nie byłaś pewna, czy chcesz poznać jego treść. Niepewnie otworzyłaś skrzynkę odbiorczą i zaczęłaś czytać:
"Nie martw się, wyszedłem tylko na świeże powietrze, nic wielkiego. Przepraszam, że tak bez słowa, ale nie wiedziałem, co ci powiedzieć. Teraz siedzę z chłopakami w domu... Wiesz? Pogadamy jutro, przyjdź do parku o 18, będę tam gdzie zawsze :). Nie rób głupstw, tylko śpij spokojnie! xx".
Szczerze mówiąc, to odrobinę ci ulżyło. Po jakimś czasie stwierdziłaś, że najwyższa pora spać. Jednak jedynie się położyłaś, albowiem wydarzenia z owego dnia nie dały ci zasnąć.
Następnego dnia nie dostałaś żadnego sms'a. Zwykle już rano czekała na ciebie pobudka od Niallera, lecz nie tym razem. Pomyślałaś, że zapewne osobiście cię odwiedzi. Wyjrzałaś przez okno, lecz nikogo nie było. Zeszłaś na dół, i zapytałaś swojej mamy, czy czasem nie przegapiłaś wizyty Horana. Niestety... Zaczęłaś odczuwać niepokój, ale i tak do niego nie zadzwoniłaś. W końcu byliście umówieni dopiero na 18, więc po co wyrywać go z domu przed czasem? A co jeżeli coś się stało? Nie... Chłopcy od razu zadzwoniliby po ciebie. Pozostało ci jedynie czekać, Niall nie wystawiłby cię.
Piętnaście minut przed 18 wyszłaś z domu. Co prawda zanosiło się na deszcz, lecz ty postanowiłaś przejść się pieszo. Miałaś czas na przemyślenie wszystkiego na spokojnie. Chłodny, jesienny deszczyk przyjemnie otulił twoją twarz rozwiewając przy tym kosmyki włosów z czoła. W sumie, nigdzie ci się za bardzo nie spieszyło. Wiedziałaś, że się spóźnisz... Ale Niall już do tego przywykł, on też często bywał niepunktualny. Jak przypuszczałaś, tak też się stało; na miejsce dotarłaś o 18:10:
-Czy ty nie możesz chociaż raz wziąć mnie na poważnie?-powiedział wstając z ławki i śmiejąc się pod nosem blondynek.
-Oczywiście, że mogę... Po prostu nie lubię się męczyć.-złożyłaś na jego policzku serdeczny pocałunek.
-Ach tak?!-jednym szybkim ruchem przechylił cię do tyłu i brutalnie przyssał się do twojego policzka.
-Haha! I jak ja niby mam brać cię na poważnie?-zaśmiałaś się, kiedy już cię odstawił.
-Chodź!-mocno chwycił cię za dłoń i pociągnął w kierunku znanym tylko sobie.
-Dokąd mnie porywasz?-dopytywałaś się z rozbawieniem.
-Niespodzianka...-puścił ci oczko uśmiechając się uwodzicielsko.
Szliście tak alejką parku przez dłuższą chwilę. Cały czas z zaciekawieniem przyglądałaś się rysom twarzy Irlandczyka; jędrne policzki, kształtne usta, duże, błyszczące oczy. To wszystko tak idealnie współgrało z jego delikatnie zmierzwionymi blond włosami... Był naprawę przystojny. Nigdy nie miałaś śmiałości mu tego powiedzieć. Nie pasuje tutaj tekst "bałaś się, że weźmie cię za wariatkę". W końcu cały czas zachowywaliście się jak wariaci. Nie powiedziałaś mu tego, ponieważ bałaś się, że to będzie miało jakikolwiek wpływ na wasze relacje przyjacielskie. Nie chciałaś, żeby to co budowaliście przez tyle lat odeszło w niepamięć:
-Posłuchaj, jeżeli mam coś na twarzy, to po prostu mi to powiedz!-zaśmiał się Horan.
-Nie, przepraszam... Zamyśliłam się.-pokornie spuściłaś wzrok.
-To tutaj!-zawołał wesoło.
Rozejrzałaś się dookoła i twoim oczom ukazała się dróżka, po której bokach poustawiane były lampiony. Nie było to jakieś super ekstrawaganckie, ale taki widok zaparł ci dech w piersiach:
-Niall! Sam to zrobiłeś?!-zapytałaś nie dowierzając.
Chłopak jedynie dumnie pokiwał głową, czym od razu doprowadził cię do śmiechu. Poczochrałaś mu ręką włosy, po czym zaczęliście przechadzać się w świetle lampek:
-Muszę ci o czymś powiedzieć... Całą noc myślałem o naszej wczorajszej rozmowie... Ten moment, w którym mówiłaś, żebym przestał grać...
-Niall, daj spokój. To było idiotyczne z mojej strony, nie przejmuj się tym, co...
-...Postanowiłem odejść z zespołu.-wtrącił.
Stanęłaś w miejscu jak wryta. Czyżbyś się przesłyszała?! Niall chciał odejść z zespołu?!
-Co ty wygadujesz?! Jak to odejść?!
-Pomyślałem... Pomyślałem, że to jedyny sposób.
-Jedyny sposób?! Ale Niall! Na co?!-wasza rozmowa zaczęła przeradzać się w kłótnię.
-Jeżeli to jest jedyne wyjście... Jeżeli to sprawi, ze przestaniesz się ciąć, to jestem gotowy na takie poświęcenie. (T.I.), zrobię wszystko dla twojego dobra.
-Jakiego dobra?! Czy ty sam siebie słyszysz?! Chcesz zaprzepaścić swoje marzenia, porzucić znajomych, zostawić to co kochasz tylko po to, żeby zapewnić bezpieczeństwo jakiejś gówniarze, która nie ma pojęcia, o czym mówi i kiedy się zamknąć?! Posłuchaj mnie: jeżeli odejdziesz z zespołu, to to tylko i wyłącznie pogorszy sytuacje.  Niall, pomyśl w końcu o sobie, nie tylko o mnie.
-(T.I.), ja tak nie potrafię. Martwię się o ciebie, zrozum. Pójdziemy na układ: ja zostawiam muzykę, czyli mój sposób na życie, a ty zostawiasz samookaleczanie się, czyli twój sposób na śmieć, ok?-mówił to z zadziwiającym spokojem.
-Jesteś nienormalny.-pokręciłaś z niedowierzaniem głową.
-To czego chcesz, powiedz mi. Zrobię wszystko, naprawdę wszystko! Tylko błagam, przestań się ciąć!
-Dlaczego tak cholernie ci na tym zależy?!-wrzasnęłaś próbując powstrzymać łzy napierające na twoje powieki.
-Może dlatego, że cię kocham?!-mocno chwycił cię za nadgarstki, a ty poczułaś się całkowicie bezbronna (na szczęście miałaś jeszcze niewyparzony język).
-Wiem, że mnie kochasz! Przecież jesteśmy przyjaciółmi i ja też cię kocham! Ale nie pozwolę, żebyś niszczył swoje marzenia! Chyba, że chcesz zniszczyć mnie...
-Wiedziałem, ty nic nie zrozumiesz...-powoli puścił twoje dłonie i odwracając się do ciebie plecami zaczął zmierzać w przeciwnym kierunku.
-Czego nie rozumiem?!-szarpnęłaś za jego ramię zmuszając go przy tym do zwrócenia się przodem w twoją stronę.
W jego oczach znów dostrzegłaś ten niesamowity blask, który zauważyłaś dnia poprzedniego. Chłopak delikatnie chwycił twoje chłodne policzki w rozgrzane dłonie i złożył na twoich ustach czuły pocałunek, którym kompletnie zbił cię z tropu. Wtedy dotarło do ciebie, że kiedy mówił "kocham cię" nie mówił tego jak do przyjaciółki. Byłaś całkowicie oszołomiona! Powoli odsunęłaś się od niego próbując opanować mocno przyspieszone bicie serca:
-Ale Niall, jak to?
-Tak to, że cię kocham, głuptasie...-zachichotał cicho i uroczo cmoknął cię w czubek nosa.-Nie mam zamiaru cię niszczyć. Próbuję cię chronić, lecz niezbyt skutecznie. Mam wrażenie, że swoją pomocą tworzę jeszcze większy dystans między nami... A to jest chore. Cały czas staram się zrobić coś dobrze, ale i tak wychodzi na przekór moim planom... Co mogę zrobić, żebyś przestała wyrządzać sobie krzywdę? (T.I.), ja chcę cię mieć przy sobie... Nie zniósłbym myśli, że pewnego dnia może cię zabraknąć. Co ja bym wtedy zrobił? Cały czas próbowałem ci pomóc... Teraz to ja potrzebuję pomocy. Dlatego proszę, powiedz mi; co mam zrobić?
Ty jedynie stałaś i nadal nie mogłaś wyjść z szoku:
-(T.I.)? Jest tam kto?-zaśmiał się niebieskooki.
-Mogę mieć do ciebie kilka próśb, które jednocześnie pomogą w rozwiązaniu twojego problemu.
-Słucham uważnie.-chwycił cię za dłonie i zaczął pocierać twoje knykcie swoimi kciukami.
-Jeżeli zostaniesz w zespole, to przysięgam, że już nigdy więcej nie zrobię sobie krzywdy celowo.
Chłopak podniósł na ciebie zdziwiony wzrok:
-Naprawdę?-wytrzeszczył oczy.-I to wszystko?
-Nie, jest jeszcze coś.
-Co takiego?
-Po prostu... Po prostu bądź ze mną, bądź przy mnie...
-Kochanie, przecież jestem przy tobie...-otoczył cię swoimi silnymi ramionami.
-Pytanie, na jak długo?
-Mam nadzieję, że na zawsze...-ucałował cię w czoło.
-Niall?-zapytałaś po chwili.
-Tak?-wymruczał rozkoszując się smakiem twojej skóry.
-A co z naszą przyjaźnią? Czy to już koniec? Czy to wszystko, na co pracowaliśmy praktycznie od urodzenie, poszło na marne?-odsunęłaś się od chłopaka na tyle, aby móc spojrzeć mu w oczy.
-Nie, nie mów tak. Nasza przyjaźń cały czas istnieje. Nie zaprzepaściliśmy jej, nie zabiliśmy. My idziemy dalej, to wszystko. Nie można cały czas stać w jednym miejscu, prawda? Może i przekroczyliśmy jej pewne granice, ale ona ciągle w nas pozostaje.-podniósł twoją dłoń i przyłożył ją sobie do serca.-Tutaj...
Posłałaś chłopakowi ciepły, pełen uczucia uśmiech i złączyłaś wasze usta w namiętnym pocałunku. Nagle poczuliście na policzkach zimne kropelki deszczu spadające z nieba. Na moment spojrzeliście w górę i Niall powiedział:
-Ten deszcz przypomniał mi wiele scen z romantycznych filmów... Może i nasza miłość będzie jak z filmu?
-Hmm... Chyba jednak wolę nie.-zaśmiałaś się cicho.
-Dlaczego?-posłał ci pytające spojrzenie, lecz uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-Bo filmy są bardzo, bardzo krótkie...-delikatnie cmoknęłaś go w policzek i razem staliście w deszczu zakochani w sobie bez pamięci...

1 komentarz: