niedziela, 27 stycznia 2013

Harry ;pp

Usiadłaś na kanapie i słuchałaś piosenki.Byłaś tutaj w Londynie odkąd sięgasz pamięcią ale dopiero od teraz kiedy poznałaś Harrego tak Stylesa rzecz jasna - bo teraz piszczą koleżanki, czujesz pełnie życia.Niestety kochanie go jest tak czerwone jak Taylor Swift napisała w swojej piosence.Która teraz puszczasz na cały pokój. Tak jest dokładnie taka sama jak w tej piosence . *Jeśli jej nie lubisz nie słuchaj : )http://www.youtube.com/watch?v=g9tk6Upj6oM *
To był totalnie nieprzewidywalny chłopak.Jednego dnia zabierał cię w miejsce na odludziu by nikt nie wiedział drugiego dedykował ci ich piosenkę na koncercie a trzeciego jechał z tobą przez miasto krzycząc że cię kocha.Jednego dnia mógł cię nazwać jak najgorzej a następnego wkraść się do domu i cię przeprosić.Miłość do niego była tak zabójcza jak jad .Niestety kiedy mówisz " Harry" i słyszysz krzyk koleżanek by dopowiedzieć" styles" nie masz argumentu by dalej się nie ranić.Jego loki i głos. Jego ciało i jego osoba sprawiały że rany na ciele mogłyby być nasączone solą ale mimo to ty będziesz skradac jego pocałunki.
Zatrąbił i zbiegłaś na dół, Patrzałaś się na niego
ty: dokąd styles?
H: do gwiat rzecz jasna - odprysł.
Nie zdążyłaś odpowiedzieć gdzyż brunet jechał jakby miałby być zaraz koniec świata. Odpaliłaś swoją ulubioną polską piosenkę
*http://www.youtube.com/watch?v=GsKTsmYvdPw*
Harry nie znał tekstu mimo że mu go tłumaczyłaś za każdym razem
H: Wyłącz
ty:POTRZEBUJEMY ZMIAN - zaśpiewałaś.
Harry tylko przewrócił oczami a ty mu zaśpiewałaś kawałek, w jego języku
ty: ani sekundy dużej nie wahaj się, gdyby tak zapomnieć o zasadach co trzymają w klatce nas - wyszeptałaś.
Nagle Harry się zatrzymał
H: wysiadaj - szepnął swoim aroganckim głosem
ty: czemu?
H: bo cię nie lubię i nie kocham. Pa - wyszeptał.
Do oczu napłynęły ci łzy, nagle cały świat się przewrócił.Nagle wrócił
H: Nie Kocham CIE ALE ODWIOZĘ CIĘ DO DOMU. - szępnał.
Cała drogę nic nie mówiłaś bo nic nie rozumiałaś.Kiedy zatrzymał się przed twoim domem, złapałaś wdech i wyszłaś.
Nie - ROZUMIAŁAŚ. naprawdę, teraz już niczego.Usiadłaś na chodniku i płakałaś.
*tydzień później*
Harry zjawiał się każdego dnia w twoim życiu bo przychodził tam gdzie ty.Dzisiaj miałaś mu wygranąć to wszystko.Kiedy on się pojawił swoim super autem, i oparł się o niego.. nie umiałaś się oprzeć
ty: ty arogancki śmieciu, chuju i tak dalej. Myślisz że możesz mi przez kilka tygodni zawrócic w głowie a potem powiedzieć że mnie nie kochasz? To fajnie super masz pod głową, twoje fanki jebane nie są warte wiesz.. Jesteś.. chory - wyszeptałaś mu ostatnie słowo w usta.A on?A on moja droga chwycił cię za nadgarstki i obrócił cię tak że to teraz ty leżałaś przed nim.Delikatnie cię pocałował w usta.
H:Jesteś piękna - szepnął
ty: i co z tego, skoro i tak nie możesz mnie mieć - wykrzyczałaś
H: właśnie że mogę, bo zwariowałaś na mym punkcie, no tak.. kochanie no tak - mówił całując cię w usta.Nie pozwalałaś mu ale miał racje właśnie to zrobił.Weszłaś do jego auta, i odjechaliście.
* w domu*
K: nie powinnaś.. wiesz o tym? - mówiła jedna z twoich koleżanek
ty: a gdyby tak zapomniec o zasadach?
K: i ma cie zranić?
ty: on już to robił.. i zrobi.. a ja go kocham,
K: rób co chcesz , jeśli ..
ty: jeśli co?
k: jeśli cię znowu rzuci to uwierz nie waham się i mu przypierdolę -powiedziała,
Uśmiechnęłaś się do niej.
*za dwa dni *
Przyjechał do ciebie.Znowu wlazłaś do jego auta sprintem
H: to koniec.. - szepnął
TY: REALLY? - wykrzyknęłaś z mina " wtf?"
H: co?
ty: naprawdę? znowu to robisz? -Już chciałaś wstac gdy on skradł pocałunek
H: Jesteś moja, skarbie .. jeszcze nie tu i nie teraz.
Patrzałaś na niego Red to idealna piosenka dla ciebię
ty: robiłeś to już komuś..
h: nie
ty: tak
h: może
ty: zresztą, chuj mnie to Harry jakcie tam chuju jebany Stylesie zwą, jeśli ci by na mnie zależało to byś teraz coś zrobił.
Wstałaś i wyszłaś a on nawet nie ruszył się.Zdjął swoje przeciw słoneczne okulary
H: kochanie zależy - dodał i ruszył z piskiem opon. Zależy mu, więcej ci nie było potrzeba.

Liam +18

Kolejny dzień zwiedzania miasta przed wami, było to dla ciebie nudne i już tylko i wyłącznie chciałaś walnąć się na plaży albo na leżaku przy basenie hotelowym. Barcelona była naprawdę pięknym miastem, twoim ukochanym ale byłaś tu po raz siódmy, a na dodatek już drugi tydzień szlajaliście się uliczkami miasta, powoli znałaś już każdy zakamarek. dalej Barcelona stała na drugim miejscu najpiękniejszych miast tuż po Londynie, ale miałaś ochotę wypocząć, dzisiaj zapowiadał się kolejny nudny dzień spędzony na spacerowaniu, zwiedzaniem nie dało się tego nazwać bo ty to wszystko znałaś. ale powoli wszystko szło zupełnie inaczej, wyjechaliście kilka kilometrów za Barcelonę, znaleźliście się w odosobnionej części Katalonii. Liam przewiązał ci czarną przepaską oczy i wziął pod rękę, zaprowadził cię do miejsca, gdzie słyszałaś tylko i wyłącznie szum fal. odwiązał ci oczy, przed tobą ukazał się malowniczy obraz Morza Śródziemnego.
t: Liam tu jest przepięknie!!!
obróciłaś się, staliście na tarasu widokowym, jednej z najdroższych restauracji, ta restauracja miała swój urok, że jest na kompletnym odludziu. Oboje usiedliście przy przygotowanym stoliku, po chwili właściciel restauracji puścił Little Things, a Liam podniósł się z miejsca i uklęknął przed tobą w ręku trzymając pierścionek zaręczynowy, nic nie mówił tylko śpiewał każdy wers piosenki. uwielbiałaś ją, bo za każdym razem przy niej płakałaś. gdy tylko się skończyła, wypowiedział te słowa na które od bardzo dawna czekałaś 'wyjdziesz za mnie?' a potem zaśpiewał wers 'Kiss You' Baby say yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah And let me kiss you. Rzuciłaś się jemu na szyję i zaczęliście się bardzo namiętnie całować, po chwili przyszedł kelner z bukietem czerwonych róż, a za nim szef restauracji z najdroższym szampanem.
l: dzisiaj będzie to nasz noc, śpimy dzisiaj tu na plaży.
t: w końcu się postarałeś o jakieś atrakcje.
l: specjalnie czekałem jak już będziesz miała dość zwiedzania
t: ale i tak kocham ciebie, Barcelonę i wgl całą Katalonię.
l: to wypijmy za nas - Liam wzniósł za was toast.
gdy wypiliście szampana siedzieliście wtuleni w siebie na plaży, trochę się wygłupialiście przez co wylądowałaś w wodzie. nie byłaś jemu dłużna i też go wrzuciłaś, powoli zaczęło się robić ciemno, wokół nie było żadnych ludzi (moment +18) stojąc po kolana w wodzie zaczęliście się całować, było już całkiem ciemno. Liam-siłacz wziął cię na ręce i położył na samym brzegu, powoli rozpinał twoją białą koszulę i ściągał twoją brązową spódnicę, ty jemu ściągnęłaś T-shirt, a on sobie spodnie, dalej całowaliście się po całym ciele z czasem wasza bielizna też wylądowała gdzieś daleko od morza na piasku, trochę ten drobny żwirek wbijał ci się w plecy, ale w tym momencie był to rozkoszny ból. cały czas przypływały kolejne fale, które moczyły wasze dolne kończyny. Liam chciał jak najszybciej zacząć i wbił się w ciebie, bolało jak nigdy, wcześniej był delikatny, a teraz było ostry, nie miał litości, robił to szybko. bolało, ale było to tak przyjemne jak wbijające się drobne kamyczki. oboje szczytowaliście w tym samym momencie, Liam położył się obok ciebie i złapał cię za rękę.
l: mój plan na pobyt w Hiszpanii zaliczyłem.
t: to znaczy?
l: zaręczyć się z tobą i cię zapłodnić.
t: nie ubrałeś ...?
l: nie.
t: no to pięknie.
l: też cię kocham.

Niall ;pp


Ostatnie dni były na prawdę ciężkie. Rodzice się kłócili, rodzina się odwróciła, nikt nie chciał ci pomóc. Przyjaciół nie chciałaś martwić bo i tak mieli dużo swoich problemów. Niestety taka już jestem, mimo że oni zawalają mnie swoimi problemami. Ale ja lubię im pomagać. Sprawia mi to wielką przyjemność i daje poczucie że ktoś mnie potrzebuję, że jestem dla kogoś ważna. Szłam do biblioteki bo tylko czytając książki mogłam zamknąć się we własnej bańce. Mogłam być kim chcę i robić co chcę. Stojąc pomiędzy półkami zobaczyłam uroczego blondyna. Nie miałam ochoty się z kimś teraz zadawać więc olałam jego spojrzenie i zabrałam się do szukania książek. Wybrałam chyba z 5. Babka wzięła karty z książek i pożegnałyśmy się. Wychodząc z biblioteki zobaczyłam że ten blondyn stoi przed nią. Spuściłam głowę i wyszłam. Chciałam jak najszybciej iść do mojego miejsca i wziąć się za czytanie. Niestety on złapał mnie za rękę. 
- Cześć. powiedział i lekko się uśmiechnął
- Czego chcesz? spytałam wyrywając rękę z jego uścisku. 
- Mogę ci pomóc. 
- Niby jak? Nic o mnie nie wiesz. Wal się. powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Słyszałam jego kroki. Zatrzymałam się i odwróciłam się w jego stronę. 
- A jednak zmieniłaś zdanie? spytał
- Nie. Chcę tylko wiedzieć dlaczego za mną idziesz? 
- Bo idę do domu. Zażenowana odwróciłam się na pięcie i poszłam dalej. Gdy byłam już blisko jeziorka przy którym zawsze czytam odwróciłam się a on nadal szedł za mną. Tu nie ma domów więc nie może tu mieszkać. usiadłam na trawie i zaczęłam czytać. Po chwili poczułam że siada obok mnie. Nie zwracałam na niego uwagi. Czułam jego wzrok na sobie. 
- Tutaj mieszkasz? wyszeptałam z oburzeniem
- Może. 
- Jezu jak masz tak gadać to idź stąd! Nie ma ochoty aby ktoś tu był. 
- Ale ja wiem że chcesz abym ja tu był. 
- Niby skąd?
- Wiem też że chciałabyś nie mieć tylu problemów, chciałabyś się odciąć od świata i zatracić w książkach, chciałabyś mieć również kogoś komu możesz o wszystkim powiedzieć a nie tylko słuchać i doradzać, chciałabyś znaleźć miłość bezwarunkową i bezgraniczną. 
- Nie zaprzeczę. Ale skąd ty to wiesz?
- Bo nie patrzę tylko na swoje problemy tak jak twoi przyjaciele. W oczach można wyczytać wszystko. 
Zaczęłam płakać, nawet nie wiem dlaczego. Wtuliłaś się w niego i siedzieliście tak przez kilka minut może godzin. Było tak dobrze, tak lekko na duszy. Zaczęliśmy rozmawiać. Mówiliśmy o wszystkim. O wszystkich problemach ja o swoich on o swoich. 
- Mówię o swoich największych sekretach osobie która nawet nie zna mojego imienia a ja je. 
- Niall jestem . powiedział wyciągając rękę.
- A ja [t.i]. 
Dziękowałam Bogu za to że poznałam go. Za to że tak bardzo mi pomógł.

Harry ;p

Przeglądałam się w lustrze. Długa, śnieżnobiała sukienka z kilkumetrowym trenem idealnie eksponowała moje kobiece kształty. Włosy uczesane były w schludnego koka i przyozdobione zostały białym kwiatkiem. Na moje ramiona opadał welon, który dopełniał całość. Zadowolona obróciłam się dookoła kiedy usłyszałam pukanie. Odwróciłam się. W drzwiach pojawił się Harry. Oparł się o ścianę i zaczął mi się przyglądać z szerokim uśmiechem. Ja również na niego spojrzałam. Miał na sobie czarny, bardzo elegancki smoking, do tego białą koszulę i tradycyjnie swoją ulubioną muszkę. Jego fryzura jak zwykle w nieładzie, ale jakżeby mogło być inaczej.
- Wyglądasz pięknie. – stwierdził.
- Wiesz, że panu młodemu nie wolno widzieć swojej przyszłej żony w dniu ślubu? To przynosi pecha. – skarciłam go.
Chłopak, a właściwie mężczyzna, bo chyba tak należałoby nazwać dwudziestopięciolatka zaśmiał się tylko krótko po czym podszedł do mnie. Objął mnie w talii i pocałował czule w szyję.
- Nam nic już nie przyniesie pecha jeśli będziemy mieli siebie nawzajem. – wyszeptał mi do ucha.
Przytaknęłam mu zgodnie. Po chwili oboje jeszcze raz spojrzeliśmy w lustro. Młodzi, piękni i uśmiechnięci – tacy pragnęliśmy być do końca życia. Na zawsze młodzi, na zawsze razem – nie jeden raz to sobie przysięgaliśmy. I choć uroda i wiek przeminą na zawsze pozostaniemy my i nasza miłość. Odwróciłam się do Harry’ego. Spojrzałam w jego zielone tęczówki. Wiedziałam, że to był ten jedyny, ten na którego czekałam tysiąc lat i byłabym w stanie czekać kolejne tysiąc. To on sprawiał, że każdy kolejny dzień miał sens. To on był moim sensem. To on czynił mnie lepszym człowiekiem. To właśnie on pokochał mnie taką jaką jestem i nie oczekiwał ode mnie niczego w zamian, no może poza moim sercem. Jednak to już dawno mu ofiarowałam. Nie powstrzymałam łez cisnących mi się od oczu. Pozwoliłam im powolnie płynąć, a sama wtuliłam się w mojego Harry’ego.
- Kocham cię. – powiedziałam mu najszczerzej jak tylko potrafiłam.
- Ja ciebie też. – odpowiedział całując mnie w czoło.
- Dobrze, a teraz już zmykaj. Zaraz ślub. – skwitowałam i odkleiłam się od Styles’a.
Wykonał posłusznie moją prośbę przed tym dodając mi słowa otuchy. Poprawiłam szybko swój makijaż. Zrobiłam kilka wdechów i sprawdziłam jak wyglądam.
- Jest idealnie. – usłyszałam nagle.
Gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam przed sobą Danielle w ślicznej różowej sukience. Za nią stały Eleanor i Perrie – obie wyglądały równie olśniewająco.
- Już czas. – ponagliła mnie Pezz.
Zdenerwowana podeszłam do nich. El zrobiła mi ostatnie poprawki, po czym ruszyłyśmy do ogrodu, w którym odbywała się cała uroczystość. Szybko odnalazłam swojego tatę, który chwycił mnie pod ramię. Za nami stanęły dziewczyny jako druhny. Wszyscy goście nagle wstali i zaczęli mi się przyglądać. To mnie strasznie tremowało. Jednak gdy ujrzałam Harry’ego stojącego obok pastora wszystkie moje obawy i wątpliwości zniknęły jak za odjęciem ręką. Wzięłam głęboki oddech po czym wraz z tatą przy akompaniamencie Marszu Mendelsona ruszyliśmy na przód. Mijaliśmy wielu gości. W oczy rzucili mi się Paul z rodziną, Simon Cowell, kilka ważnych osobistości z mangamentu One Direction, przyjaciele moi i Hazzy oraz oczywiście nasi rodzice stojący na przodzie. Mama stała cała zapłakana przez co i ja z ledwością powstrzymywałam łzy. W końcu doszliśmy do małego ołtarzyka i tata przekazał mnie Harry’emu. Słyszałam jak mówi mu na ucho:
- Opiekuj się nią.
- Oczywiście panie [N.T.T]. – powiedział młodzieniec.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie, a między nami pastor. Za Harry’m stali Zayn, Niall, Lou i Liam, a za mną Perrie, El, Danielle. Patrzeliśmy sobie w oczy. Moje serce zaczęło bić o wiele szybciej niż powinno, a ręce trzęsły się niemiłosiernie. Czułam jak oblewa mnie rumieniec.
- Drodzy Panie i Panowie zebraliśmy się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim tę oto parę…- zaczął przemawiać duchowny.
Jednak ja nie za bardzo słuchałam. Jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Byłam zajęta Harry’m. Przed oczami stanęło mi nasze pierwsze spotkanie kiedy to wpadłam na niego i wylałam kawę na jego spodnie. Później przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek… w toalecie. Wszystkie przygody, które wspólnie przeżyliśmy, problemy, które udało nam się pokonać i uczucie, które nas związało.
- Tak więc Harry Edwardzie Styles czy bierzesz sobie tę oto… – wskazał ruchem dłoni na mnie. – [T.I] [T.N] za żonę?
- Tak. – wybełkotał niewyraźnie.
- A czy ty [T.I] [T.N] obierasz sobie jako męża tego oto Harry’ego Styles’a? – zapytał ponownie pastor.
Chociaż doskonale wiedziałam co odpowiedzieć zabrakło mi słów. Zwykłe „tak", a budziło we mnie tak wiele emocji.
- T-tak. – wymruczałam.
W oczach Harry’ego zalśniły łzy gdy zakładał na mój palce złotą obrączkę. Ja również płakałam przy tej ceremonii. W końcu wszystko się skończyło, a pastor pozwolił się nam pocałować. W tym celu Harry przybliżył się do mnie, przycisnął mnie do siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Ja natomiast ujęłam jego twarz w ręce i rozkoszowałam się tą cudowną chwilą.
- Na zawsze młodzi i na zawsze razem? – wyszeptał mi do ucha.
- Na zawsze młodzi i na zawsze razem. – odpowiedziałam.
Wtuleni w siebie spojrzeliśmy na gości. Wszyscy bili nam gorące brawa. Potem zaczęły się życzenia i gratulacje no i oczywiście przyjęcie. Zabawa była świetna. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy i śmialiśmy się na całego. Nie było osoby, która nie siedziała by uśmiechnięta. Gdy już zapadł zmrok w ogrodzie, w którym odbywało się przyjęcie zapaliły się wszystkie lampiony, a atmosfera zrobiła się wręcz magiczna. Rozmawiałam właśnie z Cheryl Cole, która też była zaproszona na ślub kiedy podszedł do mnie Harry.
- Wybacz Cheryl, porywam na chwilę moją żonę. – zaśmiał się.
- Słucham? – spytałam zdziwiona.
- No chodź. – namawiał mnie.
Zgodziłam się, a brunet chwycił mnie za rękę prowadząc w zaciszne miejsce, w którym prawie nie było ludzi. Małe jeziorko, kilka lampionów i biała ławeczka. Było tam ślicznie. Usiedliśmy obok siebie, Harry objął mnie ramieniem i przez chwilę spoglądaliśmy w milczeniu na przezroczystą taflę wody przed nami.
- To wspaniały dzień, prawda? – zaczęłam.
- Najwspanialszy. – stwierdził.
Potem popatrzył na mnie i powiedział:
- Nadal nie wierzę, że jesteś już moją żoną.
Uśmiechnęłam się delikatnie i musnęłam jego malinowe usta. Odwzajemnił pocałunek, a ja poczułam jego ciepłe dłonie splatające się z moimi.
- Wiesz, mam coś dla ciebie. – mruknął nagle.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Chłopak wyciągnął z kieszonki swojej marynarki czerwone pudełeczko.
- Przecież już mi się oświadczałeś. – zażartowałam.
Oboje zachichotaliśmy cicho. Po chwili Harry otworzył pudełeczko, a moim oczom ukazał się śliczny, złoty naszyjnik w kształcie serca. Na drugiej stronie medalika wygrawerowane było maleńkimi literkami „Forever Young, Forever Toghether”. Otworzyłam usta z zachwytu, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Harry otarł ją swoim kciukiem po czym spytał:
- Założyć?
Przytaknęłam głową i odwróciłam się aby brunet mógł zapiąć błyskotkę na mojej szyi. Potem znowu mocno go przytuliłam.
- Kocham cię. – powiedział mi.
Nie odpowiedziałam mu tylko wpiłam się w jego usta. Oby tak zostało już na zawsze…

sobota, 26 stycznia 2013

Larry .


Oczami Louisa :
Nie łatwo było mi go unikać ale Paul mi znaczy wszystkich kazał to robić . Nikt nie wie dlaczego . Każdemu jest trudno taki rozkaz wykonać ale mus to mus . Ja już długo chyba nie wytrzymam . A tak w ogóle coś dziwnego się ze mną dzieje . Nie mogę nocami spać . Powód ? Harry . Gdzie kolwiek jestem , kto jest w mojej głowie ? Harry . Kto jest przyczyną dzieki której się uśmiecham? Harry . Mógłbym tak długo wymieniać ale mi się nie chce . Ta jedna osoba zmieniła moje życie . Ale przecież nie jestem gejem . CHociaż jak się popatrzy z innej strony . O boże .... Dziewczyny mnie już w ogóle nie pociągają , a on ? Tak . Te jego cudowne zielone oczy . Loki to one mnie uwodzą . Jego uśmiech , niezwykły , a te dołeczki . Za każdym razem jak go widzę to staram się nie zapomnieć oddychać . Jego styl , jedyny w swoim rodzaju . Charakter , sposób w jaki on podchodzi do świata . Czasami mam ochotę się na niego rzucić i pocałować . Jaki on jest gorącyy .... O boże .... Czy ja serio tak myślę ...
Oczami Harrego :
Chłopacy mnie unikali a co najgorsze Lou mnie unikał . Moje myśli ciągle są o nim . Zauroczony nim ? Nie . To za mało powiedziane , można powiedzieć że go kocham . Jak przyjaciela ? Nie . Tak jak chłopak dziewczynę . Właśnie mijał 2 miesiąc jak chłopacy mają mnie w dupie . Nie wytrzymam tak tutaj dłużej . Pakuję się i wyjeżdżam . Szybko się spakowałem . Już wychodziłem gdy zatrzymał mnie ten głos . Głos który kocham , dawno go nie słyszałem .
Oczami Lou :
Harry już wychodził . Nie mogłem na to patrzeć . Coś w środku kazało mi się odezwać .
L: Harry nie odchodź !!!
H: Bo co ?! Czemu mam nie iść ? NIe oddzywacie się do mnie od 2 miesięcy . Czuję się że jestem tu zbędny . Nie wiem co wam zrobiłem ale PRZEPRASZAM ! !!!
L: Paul nam kazał !!! Nikt nie wie dlaczego !!!!
H: Trudno powiedzcie Paulowi żę osiągnął to co chciał !
L: Harry zaczekaj muszę Ci coś powiedzieć .
H: Mów szybko !!!
L: Ja cie..... cie...... cie......
H: Gadaj bo wychodzę !!!!
L: JA CIĘ KOCHAM !!
H: Że co ?!
L: Kocham cię !!!
Harry nie odpowiadał . Nie wiedziałem co powiedzieć . Patrzyłem na niego a on , nic .
Oczami Harrego :
Lou właśnie powiedział mi że mnie kocha . Nie odpowiedziałem tylko wyszedłem bez słowa . Szybko wsiadłem do auta i odjechałem . Po 2 godzianach drogi byłem na miejscu . Holmes Chapel . Moje kochane miasto . Dawno tu nie byłem . Podjechałem pod dom. Wziołem torbę i weszłem do domu . Miałem klucze . Wszedłem . Nic sie nie zmieniło . Może prócz kilku rzeczy . Na kanapie przed tv siedziała Gemma . Nie usłyszała że przyszedłem .
H: Hyhy nikt się ze mną nie przywita ?
G: HARRY !!!!! HARRY !!!! MÓJ HAZZA !!!! HARRY !!!! HAAAAAAARRYYYYYYYY !!!!!
H: Mino że jesteś starsza zachowujesz się gorzej ode mnie ;D
G: HARRIET !!! HARRRYYYY !!!! Co ty tutaj robisz ?
H: Przyjechałem w odwiedziny !
Mama : Słyszę krzyki Gemmy więc Harry przejechał !
G: oooooo jak ty mnie doobrze znasz !
M: Heeej Harry . Czemu przyjchałeś ?
H: To już nie mogę odwiedzić własnej rodziny ...
G: Możesz , możesz tylko czemu przyjechałeś bez Lou ?
H: On nie chciał .
M: Nie wierzę Ci !
H: To nie wierz !
G: Jeszcze pogadamy !
H: Spk .
I poszedłem do siebie , do mojego pokoju . Był taki sam jak kiedyś . Położyłem się i zasnełem .
Oczami Gemmy :
Harry przyjechał . Od razu wyczułam że coś sie dzieje . Postanowiłam sobie że tego tak nie zostawię . Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego telefonu . Dzwonił Lou . Na początku wahałam się czy odebrać . Zrobiłam to .
G: Hallo .
L: Hej
G: Hej , coo tam ?
L: spoko . Mam pytanie .
G: yhhmmm ?
L: Harry przyjechał do was prawda ?
G: Tak jest tutaj . A po co dzwonisz ?
L: Chciałem z tobą porozmawiać .
G: To gadaj .
L: Za dużo jest tego aby rozmawiać przez telefon .
G: No to przyjedź .
L: Spk . bądź jutro pod szkoła Harrego o 14:00 .
G: Pod tą co teraz chodził przed wyjazdem ?
L: Tak , dzięki pa .
G: Pa .
*koniec*
Po głosie Lou można było dostrzeć że płakał . Pewnie chodzi o Harrego . Tak , pewnie o niego chodzi . Poszłam do siebie spać .
Oczami Hazzy :
Obudziłem się koło 10 . Poszedłem do kuchni . Płatki na śniadanie . Cóż orginalnie , jak na 'gwiazdora' . Zjadłem je w kuchni . Wracając do pokoju spotkałem Gemme .
G: Harry .
H: Tak ?
G: Możemy porozmawiać ?
H: Zawsze , chodź do mnie do pokoju .
*w pokoju*
G: Więc ....
H: Więccc ....
G: Harry znasz mnie i wiesz że mogę cie rozpoznać po oczach . Wiem że to jest związane z Louisem .
H: Znasz mnie na wylot . Niestety to jest również związane z resztą chłopaków .
G: No mów ... mów co się dzieje ;D
H: Dobra , to od 2 miesięcy chłopaki mają mnie w dupie . Czyli .... zachowują się tak jakbym był powietrzem . Ich to jeszcze wytrzymam ale Lou mnie najbardziej rani .
G: Czemu to robią?
H: Bo menago im kazał
G: Wiesz czemu ?
H: Nie Lou mmi powiedział że nie wiedzą czemu . NIkt nie wie .
G: Jak ci Lou powiedział skoro ma cię w dupie ?
H: Właśnie bo jak wychodziłem w domu Lou i powiedział to i jeszcze że .... że ... że.....
G: że ....
H: Że mnie kocha ...
G:: Jako to ?!
H: TAK TO !!
G: Co odpowiedziałeś ?
H: Nic . Po prostu wyszedłem .
G: Yhmmm . Dobra odpowiesz mi jeszcze na jedno pytanie
H: Jakie ?
G: Zależy ci na Lou ?
H: Tak . Kiedy to powiedział zrobiło mi się ciepło w sercu . To było takie ... takie ... takie .... przyjemne uczucie .
G: Wiesz co ? Skoro się do ciebie odezwał , że wyznał Ci że Cie kocha to pewnie mu na ttobie zależy .
H: Może .... sam nie wiem ..
G: Dobra ja idę się szykować bo umówiłam się z kumpelą na mieście . Harry , pamiętaj że na mnie możesz zawsze liczyć .
H: Wiem . Pamiętam .
G: pa .
Oczami Gemmy
Wyszłam od Harrego . Z tego co wiem to Paul wszystkiemu zawinił . To on to wszystko spowodował . Nie wiem czemu ale się dowiem . Właśnie zaczynam się szykować do spotkania z Lou . O 13:40 wyszłam . Byłam punktułalnie . Czerwone spodnie już tam na mnie czekały .
L: Hej dzięki że się zgodziłaś spotkać
G: Nie mogłam odmówić
L: Znam cię na tyle że wiem , że ty wiesz już czemu Harry tu przyjechał
G: Dobrze mnie znasz
L: No więc ... Harry mówił ci coś jeszcze ?
G: Nie ale zobaczyłam po jego oczach że ... że ...
L: że co ?!
G: Że jak spytałam o ciebie to on posmutniał , jego oczy stały się smutne , takie ... takie bez życia
L: To źleeee
G:Dobra teraz ja mam takie jedno pytanie .
L: Mów
G: Ty lub ktoś gadał z Paulem czemu macie mieć go w dupie ?
L: Tak każdy próbował , ale Paul nic nie mówił . Mówił że tak będzie dla nas lepiej .
G: A teraz się skup , zadamm ci bardzo ważne pytanie
L: skupiam się
G: Więcccc ... Zależy ci na Harrym ?
L: Zależy ? To za mało powiedziane . Ten chłopak odmienił całe moje życie . W ten dobry sposób . Nigdy bym tak nie pomyślał że chłopak tak zawróci mi w głowie . Nigdy .
G: Ok . A teraz wracasz do Londynu ?
L: Nie . Zatrzymam się gdzieś w holetu pobliżu . Jutro przyjadę do ciebie .
G: A Harry ?
L: Chcę go zobaczyć
G: Dobra , to do jutra
L: Czekaj podwiozę cię
G: Nie trzeba .
L: Oj trzeba , trzeba . Chodź .
Drogę przejechaliście w ciszy. Wysiadając tylko dodałaś 'jemu też na tobie zależy' . Lou się uśmiechnął . Odjechał . W domu zobaczyłam Harrego siedzącego przed tv .Podeszłaś do niego , przytuliłaś i powiedziałas :
G: jutro będzie lepiej zobaczysz .
H: Tak myślisz ?
G: Tak myślę .
Oczami Hazzy :
Gemma przyszła i mnie pocieszyła . Jaka ona jest cudowna . Taka siostra to cudo . Nie wiem o co chodzi z tym ' jutro będzie lepiej ' . Nie myśle . Mój mózg jest wyłączony . Z nie myślenia wyrwała mnie mama .
M: Harry możemy porozmawiać ?
H: Ołkej .
M: Tylko odpowiedz mi szczerze na jedno pytanie .
H: Jasne pytaj
M: Łączy cię coś z Louisem ?
H: NIE KURWA NIE ŁĄCZY . NIE JESTEŚMY JUŻ PRZYJACIÓŁMI . MAM TEGO DOŚĆ . JEGO I RESZTY DUPKÓW Z GRUPY .
M: Harry ?
H: Przepraszam . Poniosło mnie . Wychodzę .
Poszedłem do parku , później w moje i Gemmy ulubione miejsce . Wróciłem do domu koło 23. Wszedłem do domu kierując się od razu do mojego pokoju . Z ...zz...z..zzz....zz....z....
Oczami Gemmy :
Hazza musiał wrócić w nocy ponieważ rano jak do niego zajrzałam spał sobie spokojnie w łóżku . Właśnie się ubrałam kiedy zadzwonił dzwonek do domu . Wiedziałam że to Lou więc zawołałam harrego żeby otworzył .
G: Harry rusz dupe i otwórz te drzwi !!!
H: A ty nie możesz ?
G: NIE !!!

Oczami Harrego :
Otworzyłem drzwi a widok osoby która w nich stała mnie zamurował . On tam stał . Louis .
H: Co ty tu robisz ?!
L: Pozwól mi coś powiedzieć
H: NIe mam ochoty ciebie słuchać .
Gemma musiała się wtrącić .
G: Harry wpuść go . Ja go tu zaprosiłam . Musimy coś ustalić .
H: Właźźźź .....
Wszedł . Poszliśmy do salonu . Gemma i Lou na kanapie ja na fotelu .
G: Wpadłam na pomysł aby pojechać do Paula i go o wszystko zaoytać .
L: To nie jest takie łatwe . On nic nie powie .
G: Harry się zapyta .
H: Jak to ja ?!
G: Ty . Nikomu inneu nie powie . NIe bój się . Ja , Lou , Niall , Zayn i Liam będziemy tam z tobą .
L: nie jestem pewien , ale ten plan może się udać .
H i G : Mam nadzieje .
Później w czasie drogi uświadomiłem sobie jakim on jest cudownym człowiekiem . Jak wiele jemu zawdzięczam . Te jego niebieskie oczy . Uśmiech - dzięki niemu mam zgony ? - ? . Przy min czuję się jak zakochana nastolatka . Tylko czy ja go kocham ? Rozum mówi posłuchaj serca , a serce że KOCHAM GO NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE . Więc ... Tak . KOCHAM LOUISA TOMLINSONA ! Kocham Larrego Stylinsona ?
Teraz to wiem .
Po dwóch godzinach jazdy byliśmy . Chłopacy już tam byli . Jak mnie zobaczyli to przybiegli do nie i rzucili się na mnie robiąc grupowego przytulasa . Nie odbyło się bez przeprosin . Weszliśmy do studia . Boję się . Nie wiem czego ale się boje . Weszliśmy do pomieszczenia w którym znajduję się Paul . Zobaczyłem i adrenalina i podskoczyła.
P: Co wy tu robicie ?! Zakazałem wam z im rozmawiać .
H; czemu ?
P: Nie ważne
H: WAŻNE ! Ta sprawa dotyczy mnie więc gadaj !
P; Nie !
wszyscy : GADAJ !
P: Dobra powiem ! Ten gej mógł zniszczyć waszą karierę . Pieniędzy by nie było . Ja potrzebuje kasy ! Zresztą wy też ! bez tego geja było by jej więcej !
Li: Paul ty jesteś chory psychicznie . Masz paranoje na punkcie pieniędzy . Idz do psychiatryka !
P: Hahahahahahhahahaha nie .... wy jesteście moi . Mam kontrakt ! Musicie robić to co ja wam każe !
H: Ty jesteś chory psychicznie !
N: Paul pokaż mi kontrakt .
P: Masz !
Paul podał go Niallowi , ten go podarł na mnóstwo kawałeczków , i wyrzucił go góry jak liście w jesień .
Li : Teraz już jesteś czŁowiekiem z problemami ! Policja zaraz przyjedzie !
P: MOJA KASA !!!! NIEEE!!!! JA CHCĘ KASEEE!!! ODDAJCIE I MOJE PIENIĄDZE !!!! KASEEEE MI DAWAĆ OFERMY !!!!! WYYYYYYY !!!!
G: Myyyyyyy !!!
Gliny przyjechały akurat kiedy Paul tarzał się po podłodze jak dziecko i krzyczał 'MOJA KASA !! MOJA KASA !!! OLA BOGA !! OLA BOGA !! OLA BOGA !! GDZIE MOJA KASA !!!
Policja zawiozła go do psychiatryka . To był teraz nowy dom Paula . Nam - One Direction - wujek Simon znalazł nowego menago - Justina Biebera . On był lepszy . Wiedxział jak nam układać grafik . W końcu sam był kiedyś gwiazdą . Teraz ma już 41 lat . Wygląda dobrze jak na swój wiek .
A wracając do tematu to ja i Lou to chemia ... mówie chemiaaaa !! <69
I tak każdy żył z osobą która kochał . Liam z Danielle , Zayn z Perrie , a Niall z Amy .
Ja mieszkam z sexownym tyłkiem - Louisem .

Harry ;dd

Już nie mogłaś dłużej tego znieść. Na każdym kroku paparazzi, głupie komentarze, Hejty…to doprowadzało cię do szału. Ale..ty tylko chciałaś być szczęśliwa..każdy może no nie? 
*** 
Wróciłaś właśnie do domu z pracy. Po drodze oczywiście nie obyło się bez wyzwisk ze strony fanek. Usiadłaś na kanapie w salonie. Nagle wybuchłaś spazmatycznym płaczem. *co ja im zrobiłam ? dlaczego one nie mogą mnie zaakceptować .. dlaczego * Harrego jeszcze nie było w domu. Tak bardzo go teraz potrzebowałaś. Przez całe popołudnie nie wiedziałaś co ze sobą zrobić. Skołowana chodziłaś z pokoju do pokoju czekając aż Harry wróci z nagrań. Nagle usłyszałaś jak wchodzi do domu. Próbowałaś się opanować, nie chciałaś żeby Hazza widział cie w takim stanie..
H: cześć skarbie, co się stało - od razu rzucił torbę i cie przytulił. Tego właśnie potrzebowałaś. Jego ciepła, jego zapachu. 
H :znowu fanki ?
T : Jak już tak dłużej nie mogę .. - wyszeptałaś i pobiegłaś na górę. Wyjęłaś walizkę z szafy. Zaczęłaś pakować wszystkie swoje rzeczy. Coraz więcej łez spływało po twoich policzkach. Uklękłaś na zimniej podłodze chowając twarz w dłoniach. Harry wbiegł do pokoju. Wyciągnął wszystkie rzeczy które ty wpakowałaś i wyrzucił walizkę przez okno. Kiedy stanął przed tobą zobaczyłaś że płacze. Po raz pierwszy ujrzałaś jego łzy. Podszedł do ciebie i przytulił cię najmocniej jak się da.
H : Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie, tak bardzo cie kocham.
T : Ja też cie kocham Harry.
H: zostaniesz ? zostaniesz ze mną ? - spojrzał na ciebie błagalnym wzrokiem.
T : Tak. Nie umiem bez ciebie żyć.

*Kilka lat później*
Fanki zaakceptowały cię i szczęśliwa jesteś z Harrym , czekacie z przyjaciółmi na przyjście waszego synka który będzie się nazywał Milan ;dd . 

Takiee Smutnee !!

Raz w życiu spotyka się taką osobę na swojej drodze, z którą chce się iść pomimo wszystko przez ten nieobliczalny świat. Raz w życiu kocha się tą prawdziwą miłością.Ja właśnie znalazłam taką osobę, z którą mogę spędzić resztę życia. Mój narzeczony, który za niedługo miałby zostać moim mężem. Kochałam go z całego serce i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Niedługo miał odbyć się ślub. Wszystko układało się znakomicie. Przygotowania były w trakcie, suknia zakupiona. Dni mijały bardzo szybko...
* * *
Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień ślubu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Gotowa, wymalowana i w sukni ślubnej wkroczyłam na teren kościoła. Ojciec złapał mnie pod ramię i poprowadził do ołtarza. W tle grała pieść. Wszystko było takie piękne. Stanęłam przed moim wybrankiem życia, uśmiechnęłam się. Pojedyńcze łzy zaczęły mi spływać po policzku i rozmazywać idealny makijaż. Popatrzałam na przyszłego męża, a on skierował wzrok na mnie. Nie widziałam w jego oczach iskierki, takiej jak zawsze w nich była. Domyślałam się, że coś jest nie w porządku. Nie spodziewałam się tego co się stanie. Ksiądz zaczął mówić. Chwilę później był nasz czas. Czas mojego przyszłego męża. Gdy zapytano go o to, czy chce ze mną być. Po prostu powiedział nie. Powiedział krótkie nie i wyszedł z kościoła. Czułam jak nogi się pode mną załamują.Olał mnie ja śmiecia . ;(( 

Larry ^^

Siedziałaś na szpitalnym korytarzu , ściskając dłonie tak, że kostki Ci pobielały. Czułaś strach , odbijał się on w okolicach serca , między żebrami. Kiedy wyszedł lekarz nie byłaś w stanie opanować oddechu. Nie powiedział nic. Zdołał tylko pokręcić przecząco głową. Zrozumiałaś. Krzyk rozdzierał Ci gardło, ból ranił płuca. Idąc do sali potykałaś się o własne nogi , na prostej drodze nie byłaś w stanie utrzymać równowagi. Leżała przykryta białym prześcieradłem , który tak cholernie kontrastowała z jej twarzą. Przytulałaś ją , dotykałaś ust , nosa , dłoni. Zabijał Cię chłód jej ciała. Położyłaś się obok , kładąc głowę na jej klatce piersiowej. Nie spałaś. Wciąż miałaś nadzieję , że pod jej uchem rozbrzmi echo bijącego serca.

Po dwunastu minutach do sali weszła pielęgniarka , uśmiechnęła się do Ciebie pokrzepiająco - po czym zakryła ponownie prześcieradłem , a Ciebie objęła jednym ramieniem i wychodzac z Tobą z sali poklepała Cię delikatnie , a Ty odwróciłaś wzrok i ze łzami w oczach szepnęłaś:
- Z Bogiem mamo...

***

Usiadłaś z kubkiem herbaty na dyżurówce u pielęgniarek. Nie wiedziałaś co ze sobą zrobic , a miła pielęgniarka Jay wzięła Cię pod swoje anielskie skrzydła i wiedząc że nie masz nikogo bliskiego - postanowiła że chociaż Cię nie zna ; weźmie Cię do siebie na kilka dni - dopóki się nie pozbierasz po stracie matki. Ciągle przebywałaś w szpitalu , a zawsze Jay Ci pomagała ; często ze soba rozmawiałyście i opowiedziałaś jej całą swoją historię - wiedziała o Tobie prawie wszystko ; choc i tak jeszcze Cię nie znała... Chciała Ci pomóc , więc przyjęłaś jej propozycję...

Tego samego dnia , wzięła Cię do swojego domu. Ze względu na to że jej najstarszy syn nie bywał zbyt często w domu - lecz mieszkał w Londynie i jeździł po świecie , zostałaś usadowiona w jego pokoju. Po natłoku spraw tego dnia - ogarnęłaś swój wygląd i poszłaś spac...

Nad ranem poczułaś że ktoś z całej siły Cię przytula , szybko otworzyłaś oczy a przed Twoimi oczyma pojawiła się twarz śpiącego szatyna o pięknych oczach. Zaniemówiłaś , odsunęłaś się delikatnie , po czym go szturchnęłaś. On szybko się obudził , po czym zaczął gorączkowo się uśmiechac , wstał z łożka ; a Ty siedziałaś z szeroko otwartymi oczyma i nie wiedziałaś co powiedziec - nie wiedziałaś czy krzyczec... Co miałaś działac?
W pewnym momencie chłopak zawołał:
- Mamooooo!
Do pokoju jak oparzona wbiegła Jay , spojrzała raz na Ciebie ; znów potem na niego. Powiedziała:
- Louis? Wróciłeś? Kochanie! - podbiegła do niego i przytuliła z całej siły.
Chłopak nerwowo podrapał się po torsie po czym powiedział:
- Tak , mamo zeszłej nocy. Zapomniałaś że miałem przyjechac? Przyjechałem , a nikt mi nie otworzył , więc otworzyłem zapasowymi kluczami , po czym poszedłem od razu do swojego pokoju i od razu zasnąłem. Teraz budzę się z obcą dziewczyną w łóżku!
- Ohh , Loueh , to jest < t.i. > nocowała u nas... Potem Ci powiem więcej... Przepraszam , ale po prostu...
- Dobrze mamo. - zaśmiał się szatyn , a Ciebie ogarnęły dreszcze.
Delikatnie przełknęłaś ślinę , po czym spojrzałaś na chłopaka , po czym na jego matkę - która spoglądała na Ciebie przepraszającym wzrokiem. Chłopak podszedł do Ciebie i wyciągnął dłoń:
- Hej , jestem Louis Tomlinson. Przepraszam że tak z rana Cię przestraszyłem i w ogóle. - Louis uśmiechnął się szczerze , a Ty uścisnęłaś jego dłoń i cichym głosem powiedziałaś:
- < t.i. > ja też przepraszam...

***

Przez kilka dni , podczas pomieszkiwania u Tomlinsonów czułaś się strasznie niezręcznie... Byłaś cichą osobą ; w dodatku przygnębioną poprzez śmierc swojej matki. Z Louisem z leksza się zaprzyjaźniłaś i staliście sobie naprawdę bliscy , choc Wasze spotkanie było nietypowe... On dalej nie wiedział , prawie nic o Tobie...
Pewnego dnia , gdy byliście całkiem sami w domu , zapytał:
- < t.i. > czemu jesteś taka przygnębiona?
- Gdybym powiedziała Ci teraz całą prawdę ; płakałbyś.
- Ale ja nalegam. Powiedz...
Wtem zaczęłaś opowiadac historię swojego życia , chłopak tylko przytakiwał i co chwila wycierał Twoje policzki z łez. Gdy już mu wszystko powiedziałaś , chłopak przytulił Cię i powiedział:
- Będzie dobrze... Pomożemy Ci... - po czym pocałował Cię w czoło.

Louis to prawdziwy przyjaciel , zapoznał mnie ze swoim zespołem i przyjaźnie się ze wszystkimi a najbardziej z Louisem i Harrym , Ale od jakiegoś czasu Harry bardzo i to bardzo się podlizuję .
Oni wszyscy wyjechali w trasę i zostałam sama u nich w domu , poszłam się wykąpac i się położyłam spac .


*Ranek*
Obudził mnie krzyk Louisa i Harrego zeszłam na dół w dużej koszuli Harrego i majteczkach i zapytałam ;

-Co wy ty robicie ?
H-No odwołali nam trasę .
L- No nie chcieliśmy cię obudzic ale...
-Ale wam się udało mnie obudzic , wiecie ja idę z Przyjaciółką na zakupy więc nie martwcie się o mnie ok ?
L i H - No ok .


Poszłam wyszykowac się czyli , lekki makijaż założyłam swoją ulubioną sukienkę z kolor czarny była z koronki i do tego założyłam czerwone długie conversy . Wyszłam z domu i szłam w stronę domu koleżanki miałam wrażenie jakby ktoś mnie śledził odwróciłam się ale nikogo nie było więc szłam dalej doszłam do domu Iwony i zapukałam do drzwi i otworzyła Iwona wskoczyłam jej na ręce, bardzo za nią tęskniłam weszliśmy do domu ona ubrała się i poszliśmy na zakupy nagle powiedziała ;

I- Co się stało czemu taka dzisiaj dziwna jesteś ?
P- No wydaję mi się że ktoś nas śledzi ;/
I- Wydaję ci się .

Nagle w centrum zobaczyliśmy Chyba zrobione z kartonu podróby One Direction była przerwa miedzy Nialliem a Harrym więc podbiegłam i weszłam między nich i Iwona robiła mi zdjęcie robi mrygnęło mi przed oczami , Krzyknęła ;

I-Jużżż !
P- Ej korki wyjebało .
I- HAHAHAHAHAHAHAHAHA !! Nie Wyjebało tylko ...

Odkrył ktoś mi oczy ja patrzę a tu One Direction  , jak się ucieszyłammmm *,* .
Przytuliłam wszystkich i się pytam ;

P- Iwonaa tyyy iii Niall ??
I- Tak :))
P- Spoko , no wiesz Ja i Harry też .

Przytuliłam Harrego i wzięłam za rękę, pocichu Harry zapytał na ucho ;

H- Od kiedy niby jesteśmy razem ?
P- Zamknij się i udawaj !

Powiedziałam ; To gdzie idziemy ?
H- Może do nas ?
I- No dobry pomysł , chodźmy !


*20 minut później*

Byliśmy już na miejscu i wszyscy fajnie się bawili , napiliśmy się kawy i herbaty i Iwona z Nialliem poszli do domu .
Poszłam do pokoju i się położyłam na łóżku nagle ktoś zapukał i zapytał ;
-Mogę wejśc ?
P-Tak proszę .

Wszedł Harry usiadł obok mnie i zapytał
H-A ty tak z nami to tak na poważnie mówiłaś ?
P- Nie a co chcesz ?
H- A ty ?
P- Ja pierwsza zapytałam
H- Podobasz mi się jako przyjaciółka ale i jako dziewczyna też <3 ! , pocałował mnie nasze języki się zjednoczyły .


*Kilka lat później*

Właśnie jestem żoną Harrego a naszymi najlepszymi przyjaciółmi jest Louis i Niall , czekamy na naszą córkę Darcy .



Harry .

- Nienawidzę cię - wykrzyczałam mu w twarz podczas kolejnej kłótni.
Wszystko zaczynało mi się walić. Awantury zdarzały się coraz częściej.Mój  związek zaczynał nie mieć sensu.
- Kończy się zaufanie. Kończy się związek Harry. To twoje słowa. - szepnęłam, a po  policzku spłynęła łza - więc nasz związek już się skończył. - ostatnie słowa wypowiedziałam prawie niedosłyszalnie.
A on ? On po prostu stał i śmiał mi się w twarz. Myślał... był pewien że nie jest w stanie tego zrobić. A jednak się mylił.

I just know we can't be over \ Po prostu wiem, że nie możemy ze sobą skończyć
I can see it in your eyes \ Widzę to w Twoich oczach

Spakowałam się stanęłam w drzwiach salonu.Były chłopak rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- To koniec - na te słowa chłopak podniósł się z siedzenia. Widziałam furię w jego oczach. Bałam się go. Wiedziała do czego jest zdolny.
- Nigdzie nie idziesz ! Rozumiesz ?! - wyrwał torbę z dłoni. Wiedział że się boję. Wykorzystywał to.
- Nie Harry ja odchodzę - szepnęła przerażona. - nienawidzę cię
- Nie kochanie. Zostajesz. - uśmiechną się do niej delikatnie.

It's worse to finish than to start all over \ Jest gorzej skończyć niż zacząć ponownie.
And never let it lie \ I nigdy nie pozwól kłamać
And as long as I can feel you holding on \ I jak długo czuję, że jesteś cierpliwa
I won't fall \ Nie spadnę

Poczuła szarpnięcie. Chłopak prowadził mnie do sypialni na 2 piętrze.
- Nie Harry ! Chcę wyjść - krzyknęłam. Wiedziałam co może zrobić jednak chciałam się uwolnić za wszelką cenę. Jednak chłopak pozostał niewzruszony. - Błagam - szepnęłam ponownie
- Zamknij się - warkną zdenerwowany - Zostajesz !
Dosłownie rzucił tobą o podłogę w sypialni. Następnie wyszedł i zamknął drzwi nie przejmują się płaczem. Usłyszałam jeszcze szczęk zamykanego zamka. 'To koniec.' - pomyślałam. Leżałam na podłodze długo po jego wyjściu.

I'm not alive if I'm lonely \ Nie żyję, gdy jestem samotny
So please don't leave \ Więc proszę nie odchodź.
Was it something I said \ Powiedziałem coś?
Or just my personality \ Czy to tylko mój charakter?

 Z przerażeniem podniosłam się gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Drzwi walnęły z hukiem o ścianę. Był pijany. To oznaczało najgorsze. Poszedł do niej z drwiącym uśmieszkiem.
- Jesteś zwykłą szmatą. Nikomu nie potrzebną dziwką. - zaśmiał się. Nie miałam wątpliwości, on jest chory. Chory psychicznie...
- Myślisz że ktoś zauważy że cię nie będzie ? - zapytał. Chwycił ją za gardło i podniósł do pozycji stojącej. Był tak bardzo pijany i wściekły. Uderzył mnie. Raz, drugi, trzeci. Na policzku widać było czerwony ślad. Powstrzymywała łzy. Wiedziała że to da mu przewagę. Zaciskała zęby, zęby nie pisnąć z bólu.
- Nienawidzę cię - wysyczałam mu w twarz. I znów poczuła ból. Bił  tak mocno. Upadłam. Starałam się nie zamknąć oczu. Wiedziałam że to już jej koniec. Chłopak przykucną tuż obok.
- Możesz zdychać - zaśmiał się.
- Nienawidzę cię kochając. I kocham nienawidząc - to były jej ostatnie słowa. Umarła z ręki swojej jedynej miłości. Chorej miłości...

When you're caught in a lie \ Kiedy jesteś przyłapana na kłamstwie
And you've got nothing to hide \ I nie masz nic do ukrycia
When you've got nowhere to run \ Kiedy nie masz dokąd uciec.

Harry ;33

- Bezszelestnie wchodzisz w moje myśli , przemykasz obok drzemiącego rozumu , wkradasz się do serca. - powiedziałaś do plakatu delikatnie gładząc papierową twarz Harrego . 
Uśmiechnęłaś się delikatnie , słysząc w radio swoją ukochaną piosenkę 1D. Zaczęłaś tańczyc i głośno śpiewac , lecz gdy otrzymałaś SMS od swojej koleżanki że Harry z One Direction jest w centrum handlowym , czym prędzej poprawiłaś swój wygląd i pośpiesznym krokiem wyszłaś z domu ; ówcześnie go zamykając. Szłaś chodnikiem cicho podśpiewując nadal trwającą w Twojej głowie ulubioną piosenkę One Direction...

Gdy doszłaś na miejsce , od razu zaczęłaś obchodzic wszystkie sklepy w poszukiwaniu Harrego . Gdy znalazłaś go w jednym z nich , podeszłaś do niego i szepnęłaś:
- Hej Harry. mogłabym prosic o zdjęcie i autograf?
- Jasne. - uśmiechnął się i wziął z Twoich rąk mały notesik i złożył w nim autograf.
Uśmiechnięta od ucha do ucha , poprosiłaś ekspedientkę , aby zrobiła Wam zdjęcie. Za pierwszym razem udało się idealnie , chłopak pocałował Cię w nim w policzek , a Ty uśmiechnęłaś się szeroko... Potem przytuliłaś go i podziękowałaś , on widząc że drżysz dał Ci swoją kurtkę i powiedział:
- Następnym razem jak się spotkamy to mi ją oddasz.
- Dobrze Harry - zaśmiałaś się.
- Do zobaczenia , niebawem!
- Do zobaczenia... - powiedziałaś cicho i odeszłaś.

W domu otworzyłaś notesik , gładziłaś smukłymi palcami podpis chłopaka , odwróciłaś kartkę i zauważyłaś na niej numer telefonu i podpis Harrego. W brzuchu poczułaś miliony motyli i wtuliłaś się w jego kurtkę. Po czym szepnęłaś:
- Zajebisty dzień...

Louis ^^

L : Lexi, nie biegaj tak. Chodź tu do mnie. 
Malowniczo i spokojnie powiedział twój Lou, biorąc na ręce owoc waszej miłości. Podobna do ojca. Półtoraroczna wersja Louisa. Te same, przepełnione ciepłem, błękitno-zielone oczy. Brązowe włosy, cudowny uśmiech. Kochająca marchewki i lubiąca żartować mała kopia swojego cudownego ojca właśnie uśmiechała się do Ciebie.
Ty : No widzisz kochanie jakaś ty śliczna ?
Zaśmiała się tylko, a Lou puścił ją, do piaskownicy za domem. Usiedliście na bujanej ławce i z uśmiechem przyglądaliście się małej, szczęśliwej Lexi. Lou... Dumny ojciec, cudowny mąż i przyjaciel. Takiego go uwielbiasz. Uśmiechnięty, wpatrzony w swoje słoneczko, które tak bardzo rozpieszczał. Wtulona w Niego patrzałaś z uśmiechem na śliczną, małą dziewczynkę.
Ty : Kotku … ?
L: Tak marcheweczko ?
Ty : Co Ci się we mnie najbardziej podoba?
L: Z Ciebie dużo. - powiedział śmiejąc się i muskając wargami twój polik.
T: Tak, tak bardzo śmieszne. A tak naprawdę?
L: Więc- jego oczy wbiły się w twoje tęczówki. - Najbardziej kocham twoje piękne jak ocean oczy, twoje delikatne usta, które sprawiają, że zapominam o całym świecie, gdy zatracamy się w pocałunku, twoje gładkie i zawsze zimne dłonie, twoje nogi, na które zawsze narzekasz, że są za grube, twoje włosy, które zawsze pachną jabłkowym szamponem, twoje uszy, twój idealny brzuch, na którym wiem, że masz łaskotki i twój piękny malowniczy głos, który mogę słuchać całymi dniami i nocami
To co mówił, było takie cudowne, że samotna łza spłynęła po twoim zarumienionym policzku. Pocałowałaś Lou czule, a łzy zaczęły ci lecieć strumieniem, mocząc już nie tylko twoje policzki, ale także twarz Louisa.
L: Jeszcze kocham to jak się rumienisz i moczysz mi ubrania łzami- dodał, gdy się od siebie oderwaliście.
Zaśmialiście się oboje, a ty wtuliłaś się w jego tors. Po chwili przybiegła do Was mała Lexi.
Lex : Mamusiu, dlacego pakaaś ?
Ty : Ze szczęścia perełko. Ze szczęścia.
L: EJ ! Tylko ja mogę nazywać moją Lexi perełką ! - powiedział łobuzersko.
Oboje przytuliliście Waszą córeczkę, która po chwili zasnęła. Lou zaniósł ją do pokoju i delikatnie ułożył ją w łóżeczko. Był taki opiekuńczy. Nie pozwolił, żeby się przewróciła czy skaleczyła, była jego oczkiem w głowie. Tak jak i ty. Poszedł do kuchni, w której właśnie zmywałaś naczynia i złapał Cię za biodra. Zaczął powoli i delikatnie muskać twoją szyję wargami. Twoja temperatura wzrastała. Niechętnie wyszeptałaś ' Lou, zmywam, a poza tym mała śpi', jednak on nie reagował. Wiedział, że go porządasz. Wytarłaś ręce o koszulkę i obróciłaś się przodem do Louisa.
L : Jesteś śliczna wie...
Nie mógł dokończyć już zdania, ponieważ jego usta spotkały się z twoimi. Porządający wzrok Lou i twoje zalotne spojrzenia szkrzyżowały się ze sobą. Położyłaś dłoń na jego twarzy i przyciągałaś ją do swoich ust, a potem wasze usta całkowicie do siebie przylgnęły. Zaczęłaś go całować bardzo delikatnie rozkoszując się każdym muśnięciem jego warg. Wasz pocałunek zaczął się pogłębiać i był coraz bardziej namiętny. Oboje całowaliście z większym zapałem, a ty postanowiłaś dać mu więcej satysfakcji za pomocą swojego języka. Wodziłaś nim najpierw po zewnętrznej stronie ust po czym wślizgnęłaś się do środka. To pobudziło w Tobie jeszcze większą falę rozkoszy i zapragnęłaś mieć więcej. Z żalem odsunęłaś go od siebie i złapałaś za rękę mówiąc :
-Wydaje mi się, że na kanapie byłoby nam wygodniej.
Pociągnęłaś Louisa za rękę, a po chwili rzuciłaś go na kanapę i zdjęłaś swoją bluzkę pozostając w czarnym koronkowym staniku. Usiadłaś na Lou w rozkroku i przywarłaś do niego ustami. Chłopak położył dłonie na twoich biodrach i położył się na łóżku tym samym kładąc Ciebie na sobie. Gdy przez dłuższy czas nie mogliście się od siebie oderwać, zdążyłaś pozbawić go koszulki odsłaniając przy tym wysportowane ciało. Najpierw błądziłaś dłońmi po jego torsie, od czasu do czasu liźnięciem jego sutków przerywałaś pocałunek. Czasem niby przez przypadek dotykałaś ręką jego krocza, aby upewnić się, czy mu się podoba. Lou zaczął dobierać się do twoich spodni, a ty nie protestowałaś i całując go po szyi czekałaś aż skończy. W końcu byłaś już tylko w czarnym koronkowym komplecie. Szybko zabrałaś się za spodnie Louisa, które po chwili były już na ziemi. Chłopak szybko ściągnął Ci stanik, a jego oczom ukazały się duże, jędrne piersi, które aż prosiły się o uwagę jego rąk. Odrazu zaczął je pieścić. Wciąż leżąc w rozkroku na Lou, poczułaś jak jego penis unosi się tworząc wzniesienie na jego bokserkach, które szybko mu ściągnęłaś. Po chwili oboje byliście już nadzy. Lou zdecydował się na pierwszy krok. Pomógł Ci wstać i usiąść na kanapie przy ścianie, a on ukląkł naprzeciwko Ciebie. Rozłożył twoje nogi i zaczął muskać palcami okolice twoje dziurki. Jęknęłaś na sam jego dotyk w tych okolicach. Lou wodził najpierw po wierzchu twojej waginy, a potem dostał się do łechtaczki. Zaczął ją powoli pocierać wywołując twoje rozkoszne pojękiwania. Położył się z głową między twoimi udami i zaczął je lizać od wewnętrznej strony nie przestając zajmować twojej łechtaczki. Głaskałaś jego ciemne włosy od czasu do czasu łapiąc je garściami przy większej przyjemności. Gdy on zaczął delikatnie manewrować języczkiem po twojej dziurce ty dostawałaś spazmy rozkoszy i odrzucając głowę w tył prawie wyrywałaś jego włosy. Wreszcie poczułaś nadchodzący orgazm i postanowiłaś to przerwać. Tym razem to Lou usiadł przy ścianie, a ty od razu zacisnęłaś na jego przyjacielu swoją dłoń i zaczęłaś poruszać nią w górę i w dół. Źrenice Louisa rozszerzyły się, a wilgotne usta również były otwarte. Jego oddech stał się nierówny – czasem oddychał głębiej, a czasem płycej. Włożyłaś jego przyrodzenie do ust i zaczęłaś ssać i pieścić go językiem. Chłopak zaczął cicho pojękiwać dając ponosić się rozkoszy. Wił się pod każdym ruchem jej ust. Starałaś się jak najbardziej dogodzić swojemu partnerowu. Niespodziewanie przerwałaś, usiadłaś przed nim i jeszcze raz pocałowałaś, ale tym razem tak słodko i czule. Położyłaś się i przyciągnęłaś jego gorące ciało do siebie. Teraz on całował twój kark, łaskocząc przy tym swoimi włosami twoje uszy, a ty powoli nakierowałaś jego penisa w kierunku dziurki. Lou gwałtownie i mocno poruszył biodrami, sprawiając, że wydałaś z siebie głośny jęk rozkoszy. Głaskając go po plecach rozkoszowałaś się każdym jego ruchem w przód i tył. Był przy tym bardzo słodki. Z każdym momentem wydawałaś z siebie bardziej głośny dźwięk. W końcu go nie gładziłaś tylko wbijała paznokcie w plecy. Obserwując jak usta Louisa otwierają się coraz bardziej czułaś więcej przyjemności. Po pewnym czasie to ty usiadłaś na niego. Chłopak położył dłonie na twoich biodrach i sam poruszał Tobą w górę i w dół. Wyginałaś swoje ciało na wszelkie sposoby, bo już nie radziłaś sobie z falami niespodziewanej rozkoszy. Po minie rozgrzanego Louisa można było wyczytać , że już dochodzi tak samo jak ty. Jego ruchy coraz szybsze i głębsze sprawiały, że ty już nie jęczałaś tylko krzyczałaś, zapominajac, że dwa pokoje dalej śpi mała Lexi. Lou wydał słodkie westchnienie i eksplodował w Tobie. Ty w tym samym momencie dostałaś orgazmu, od którego zabrakło Ci sił na utrzymanie się w pionie i swobodnie opadłaś na rozgrzane ciało chłopaka. Słyszałaś głośne bicie jego serca i obserwowałaś wielkie oczy, które z niewinnością wyrażały spełnienie. To był bez wątpienia twój najlepszy seks w życiu. Wciąż głęboko oddychając pocałowałaś go jeszcze raz namiętnie.
Ty : Po tym wszystkim zasługujesz na tytuł boga seksu…
Wtuliłaś się w ciepły tors Louisa i spoglądając sobie w oczy uśmiechaliście się szeroko do siebie. Ku waszemu zdziwieniu, mała Lexi nie obudziła się.
*miesiąc później *
Od rana zajmujesz łazienkę i zwracasz. Kiedy tylko wypijesz coś innego niż sok marchwiowy, wymiotujesz. Lou postanowił, że pojedziecie do szpitala. Byliście tam już po 20 minutach. Zabrali Cię do sali ginekologicznej i dokładnie przebadali. Wyszłaś ni to z uśmiechem na twarzy, ni to ze smutkiem. Ruszyłaś do bawiącego się z małą Lex męża.
Ty : Kochanie...
L : O już jesteś. I co Ci jest ?
Ty : Lou... Ty... Ja … Będziemy mieli dziecko.
L : NAPRAWDĘ ?! Kochanie ! Znów będę ojcem ! AAAAA JAK DOBRZE !
Rzucił się na Ciebie i pocałował czule.
Lex : Ekhm, ekhm.
L : Perełko, będziesz miała rodzeństwo
Powiedział, całując ją w czoło.
L : A dlaczego wymiotowałaś, po zwykłych napojach ?
T : Ponieważ nasze nowe dziecko, kocha marchewki tak jak ty i Lexi.
L : ŁII ! Moja krew.
* 7 miesięcy później *
Urodził Wam się śliczny synek, któremu daliście na imię Nick. Szczęśliwy Lou był jeszcze bardziej podekscytowany, a ty najszczęśliwsza na świecie.
* kilka lat później *
Ty : Louis ! Kto zjadł wszyskie marchewki ?
L : TO NIE JA
Ty : Lexi ?!
Spojrzałaś z podejrzeniem na siedmiolatkę.
Lex : Ej, to nie ja .
Ty : Lex przyznaj się .
Lex : Ale to nie ja !
Ty : Ej, ej... A gdzie Nick ?
Wyszcy zaczęli szukać twojego cztero i pół letniego synka.
Ty : Nick ! Nickuś kochanie.
Podeszłaś do szafy i stanęłaś przed jej drzwiami, po czym je otworzyłaś. Na dole siedział mały chłopczyk z reklamówką marchewek śmiejący się sam z siebie.
Ty : Louis, zobacz co robi twój syn.
Lou podszedł do Was i zaczął się śmiać.
L : NO ! Moja krew !

piątek, 25 stycznia 2013

Liaaaamm ;ddd

Dlaczego jestem taka niepunktualna? Dlaczego nie dbam o kondycję? To tylko jedne z wielu pytań, które przewijały mi się przez głowę w czasie, gdy biegłam ile sił w nogach, by wyprzedzić nadjeżdżający autobus. Przebierałam stopami, a moje kozaki pozostawiały wyraźne ślady na śniegu. Mogłabym poczekać na następny, ale rzecz w tym, że to był ten następny. Na pierwszy byłam już spóźniona.
Zatrzymałam się na przystanku w dokładnie tym samym czasie, co autobus. Zdyszana weszłam do środka i ledwie starczyło mi siły, by skasować bilet. Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu wolnego miejsca. Na mój widok wszystkie starsze panie postawiły torby z zakupami na wolnych fotelach obok siebie - miło. Czyli miałam do wyboru cztery jedenastolatki i jakiegoś zakapturzonego dresa, który miał na sobie ciemne okulary, pomimo tego, że był grudzień.
Wolałam zaryzykować, że ten drugi wyciągnie nóż lub rzuci coś w stylu "Dawaj telefon, albo wpierdol" niż użerać się z jakimiś bachorami.
Niepewnie usiadłam obok chłopaka i starałam się ignorować jego obecność. Wyciągnęłam telefon i słuchawki z kieszeni kurtki. Przebierałam w katalogu z muzyką, by odnlaleźć piosenkę, której właśnie miałam ochotę posłuchać, gdy nagle usłyszałam:
-Czego słuchasz? - Spytał dres.
-Nie mam pieniędzy, weź mój telefon. - Odparłam szybko spanikowana.
Chłopak wziął telefon do ręki i ku mojemu zdziwieniu zamiast schować go do kieszeni, zaczął przeglądać moje kawałki.
-Widzę, że ktoś tu słucha dobrej muzyki.
Pewnie rzuciłabym coś w stylu "Jesteś jedynym dresiarzem jakiego znam, który uważa One Direction za dobrą muzykę", ale byłam zbyt wystraszona.
Chłopak oddał mi telefon po czym uprzejmie się do mnie uśmiechnął.
Odsunęłam się od niego na tyle daleko na ile pozwalała mi szerokość fotela i włączyłam muzykę. Ale tylko na jednej słuchawce. Może nie jest złodziejem, ale do normalności mu daleko. Lepiej mieć na niego oko.
Tum turum tumrum tum tum turum turum turum tum.
-You're insecure... - Wymamrotałam pod nosem nie mogąc powstrzymać odruchu śpiewania. Ta piosenka zawsze tak na mnie działa.
-Don't know what for. - Dokończył dres.
-Człowieku, przerażasz mnie. Na początku myślałam, że jesteś złodziejem, ale wykluczyłam to, gdy nie połasiłeś się na mój telefon. A może ty jesteś jakimś pedofilem? - Wygarnęłam mu zdziwiona moim nagłym przypływem odwagi.
-Kilka razy już słyszałem, że nie umiem rozmawiać z dziewczynami, ale nie wiedziałem, że jest tak źle. - Zaśmiał się.
-Jeśli chciałeś mnie poderwać, czy coś to było gorzej niż źle. I jeszcze ten wielce kreatywny tekst typu "Słucham takiej muzyki jak ty". Pewnie poczułeś się głupio, gdy okazało się, że lubię One direction, co? - Odparłam szczerze.
-Nie, na prawdę ich lubię.
-Nie wierzę! Serio?! Chłopak Directioner?! Gdzie ty byłeś całe moje życie?! Musimy tyle obgadać! Którego z chłopaków lubisz najbardziej? - Rzuciłam sarkastycznym tonem.
-Liam jest fajny. - Stwierdził uśmiechając się pod nosem.
-Też tak uważam. - Odparłam mile zaskoczona. Nie sądziłam, że będzie znał ich imiona. Może jednak źle go oceniłam?
-Chyba już czas. - Rzucił nagle.
-Na co? - Spytałam zdezorientowana.
-Muszę ci coś wyznać. - Odpowiedział tajemniczo.
-No wiesz, co. Już tak przyjemnie nam się rozmawiało, a ty musiałeś wszystko popsuć i znów zacząć mnie przerażać. - Odparłam zirytowana.
Chłopak zignorował moją wypowiedź i rozejrzał się po autobusie jakby się czegoś obawiał. Następnie zdiął kaptur i okulary.
-O mój Boże. - Wycedziłam nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Siedziałam obok Liama Payne'a.
-Ciii. - Położył palec na ustach. - Tamci dwaj wyglądają na moich fanów. Nie chcę, żeby rzucili się na mnie prosząc o autografy. - Dodał wskazując na dwóch mężczyzn na oko po czterdziestce. Jeden był ubrany w garnitur, a drugi wyglądał, jakby mieszkał na siłowni.
-Faktycznie. - Zaśmiałam się. - Directioners jak się patrzy.
-Zdziwiłabyś się. - Odparł z uśmiechem z powrotem zakładając czapkę i okulary.
-Dziwi mnie tylko to, że mimo tego, że pewnie masz na koncie parę milionów jeździsz publicznym środkiem transportu.
-Staram się żyć na tyle normalnie na ile mogę sobie pozwolić. Fajnie jest czasem, wsiąść w autobus i jechać przed siebie. - Wyznał.
-Czyli nawet nie wiesz gdzie jedziesz? - Spytałam zdziwiona.
-Nie mam bladego pojęcia. A ty?
-Jadę na... - Wyjrzałam przez okno, by zorientować, się gdzie jestem. - W sumie to już nie ważne, przez ciebie przegapiła przystanek. - Odparłam zgodnie z prawdą.
-O Boże, przepraszam. Zagadałem cię.
-Nic się nie stało. Wysiądę na następnym.
-To ja wysiądę z tobą i zamówię taksówkę. Zapłacę za nią...
-Nie trzeba.
-Ale ja na prawdę mogę...
-Ale na prawdę nie trzeba. - Przerwałam mu.
Autobus zatrzymał się na przystanku. Wysiadłam wraz z Liamem i paroma dziewczynkami. I pomyśleć, że gdybym obok nich usiadła, nie poznałabym Liama Payne'a. Ależ życie potrafi być zaskakujące.
-Może jednak wezwę taksówkę? - Spytał ponownie.
-Nie, to na prawdę niedaleko. - Odparłam uśmiechając się. Był taki słodki.
-A może dałabyś mi swój numer... Zadzwoniłbym czy coś... - Wymamrotał pod nosem, wpatrując się w ziemię.
-Tak, tak oczywiście. - Wycedziłam zdziwiona. Liam Payne chciał się ze mną umówić. Ledwie powstrzymałam się od wykonania tańca radości.
-To jak mam zapisać? - Spytał, gdy podyktowałam mu numer.
-[T.I] - Odparłam.
-Ładne imię. - Przyznał z uznaniem.
-Dziękuję. Wiesz, muszę już iść. Miło się rozmawiało. Do zobaczenia. - Powiedziałam machając Liamowi na pożegnanie.
-Oby jak najszybciej. - Odparł posyłając mi promienny uśmiech.

Harryy..;* !

Stałaś płacząc na moście. Nie chciało ci się żyć Twoi rodzice rok temu zginęli w wypadku samochodowym. Twój chłopak zaradził cię z jakimś plastikiem. Nagle ktoś pociągnął cię do tyłu. Nie miałaś siły się szarpać. Nagle zrobiło ci się słabo i zemdlałaś. Obudziłaś się i nie wiedziałaś gdzie jesteś. Zobaczyłaś , że koło ciebie siedzi chłopak z burzą loków na głowie i patrzy się na ciebie swoimi zielonymi oczami.
-Jak się czujesz ? – zapytał z troską.
-Głowa mnie trochę boli ale tak to jest okej. Co ja właściwi tu robię ?
-Próbowałaś skoczyć z mostu ale ja cię uratowałem , a ty potem zemdlałaś – wytłumaczył ci – Jestem Harry a ty ?
-[T.I]. Pewnie zastanawiasz się czemu chciałam skoczyć ? – zapytałaś , a on skinął twierdząco głową. Opowiedziałaś mu wszystko. Płakałaś , a Harry tulił cię do siebie i mówił , że teraz masz jego i nic ci się już nie stanie. Musnęłaś lekko jego malinowe wargi. Chciałaś się od niego odsunąć ale on ci na to nie pozwolił. Harry przywarł do ciebie pogłębiając pocałunek. Gdy oderwaliście się od siebie powiedziałaś ciche „przepraszam” i uciekłaś. Usiadłaś na ławce i zaczęłaś płakać z bezsilności. Nagle poczułaś , że ktoś cię przytula.
-[T.I] czemu uciekłaś ? - zapytał Harry.
-Harry. Ty masz swoje życie , a ja swoje. Ty jesteś światową gwiazdą , a ja nikim – powiedziałaś dławiąc się swoimi łzami.
-[T.I] nie jesteś nikim. Nie masz prawa tak mówić. Nie pozwoliłem ci skoczyć , bo mi się spodobałaś. Tak pięknie wyglądałaś gdy wiatr rozwiewał twoje włosy , a twoja twarz widniała w świetle księżyca. Kocham Cię[T.I] – powiedział.
-Ja ciebie też Harry – odpowiedziałaś mu i wpiłaś się w jego usta. W końcu czułaś się szczęśliwa.

Niall ;33

Mieszkałaś w Irlandii i Przyjaźniłaś się z Niallem od dziecka. Planowaliście swój ślub w piaskownicy..To były dziecinne zabawy, ale ty zawsze czułaś do niego coś więcej…
Niall miał wielki talent muzyczny. Kiedy wszedł w nastoletni wiek namówiłaś go do udziału w brytyńskim x-factor. Połączono go z 4 innymi chłopcami i tak powstało One Direction. Niallowi uderzyła do głowy woda sodowa.. wyprowadził się do Londynu i od tamtej pory go nie widziałaś, choć twoje uczucie nie wygasło..
Teraz jesteś z Victorem. Jest między wami ok, ale cały czas masz w sercu Nialla.
Pewnego dnia siedziałaś sobie u siebie na łóżku, z dziwną ekscytacją, chociaż tego dnie nie miało wydarzyć się nic ważnego. Wtedy ktoś zadzwonił do ciebie na komórkę.
TI: Halo?
N: Cześć t.i, to ja Niall. Przyjechałem do Irlandii i chciałbym się z Tobą spotkać.
Oszołomiona wydukałaś odpoiwiedź:
-Niall!? Jasne, ciesze się że postanowiłem odwiedzić rodzinne strony
- Możemy spotkać się jutro w parku?
- Ok, do zobaczenia.
Rozłączył się. Nie mogłaś się doczekać waszego spotkania.

*Następnego dnia*
Poszłaś do parku na ustaloną godzinę. Bardzo się stresowałaś spotkaniem z Niallem, nie wiedziałaś dlaczego. Kiedy zobaczyłaś jego blond włosy i oczy od razu zakręciło Ci się w głowie.
T.I: - Niall! Podbiegłaś do niego i rzuciliście się sobie w ramiona.
N: - Ale się za Tobą stęskniłem.
T.I: - Dlaczego mi nie powiedziałeś że przyjeżdżasz! Myślałam że zupełnie o mnie zapomniałeś i nie wracasz do Irlandii…
N: Nigdy o Tobie nie zapomnę, pamiętaj.
Po czym zaczął całować twoje usta, a ty poddałaś się namiętności.

Takii taaam ;dd

Stoisz. Stoisz i nie wiesz co robić. Dowiedziałaś się tego, czego się najbardziej obawiałaś. Twój chłopak musiał wyjechać. Jego rodzice się przeprowadzają, a on musi jechać z nimi. Musi pójść do college'u, który wybrali mu rodzice. Tylko dlaczego musiał Cię zostawić w takim momencie?! Po tym jak dużo przeszliście i po tym...po tym co miało się pojawić. Obiecał, że będziecie ze sobą rozmawiać codziennie, pisać wiadomości. Ale wiadomo, że to nie zawsze wychodzi. Siedząc w domu już tydzień po jego wyjeździe próbowałaś się z nim skontaktować, lecz jego numer był ciągle niedostępny. Myślałaś, że po prostu przestał się tobą interesować, możliwe, że znalazł sobie kogoś innego. Będąc wrakiem człowieka, nie wiedziałaś co pojąć. Matka próbowała Cię pocieszać, przyjaciółka także. Ale nie potrafiłaś znieść myśli, że te chwile z nim już nie wrócą. Wiedziałaś, że nie zapomnisz o nim choćbyś chciała.

*1 miesiąc później*
Dalej nie mogłaś się pozbierać po rozstaniu z ukochanym. Twoja przyjaciółka tego dnia do Ciebie nie przyszła. To dobiło Cię jeszcze bardziej. Nie wierzyłaś w to, że jeszcze będziesz szczęśliwa. Zaczęłaś się zastanawiać, czy tak naprawdę chcesz urodzić to dziecko. Gdyby jego nie było mogłabyś normalnie funkcjonować. Normalnie to pojęcie względne. Zawsze byś pamiętała...
* * *
Wieczór. Sądziłaś, że będzie zwykły i smętny. Tak jak od czasu, w którym on wyjechał. Leżałaś na łóżku i słuchałaś muzyki. Zawsze ona Cię odstresowywała. Ze zmęczenia zasnęłaś. Obudził Cię całus w policzek, myślałaś, że to mama. Obróciłaś się bokiem i przykryłaś kołdrą, nie chciałaś by Ci przeszkadzała. Poczułaś, że odkrywa Cię. Wydarłaś się do niej. Ona ze smutkiem podała Ci małą karteczkę. Na której było napisane "Zejdź na dół". Nie wiedziałaś o co chodzi, jednak ciekawość wzięła górę. Zwlokłaś swoje ciało z łóżka i powolnym krokiem ruszyłaś do salonu. Tam siedziała twoja przyjaciółka, z ogromnym prezentem. Twoje urodziny były dziś, ale nie spodziewałaś się, że ktoś będzie o nich pamiętał. Otworzyłaś prezent, dziękując jednocześnie za życzenia. Ale nigdy nie spodziewałabyś się takiej niespodzianki. W wielkim pudle był schowany twój chłopak. Wyskoczył z niego przewracając się. Ty nie mogłaś powstrzymać łez. Myślałaś, że to tylko sen. Kiedy ukochany klękną przed tobą, wyciągając zza kurtki pudełeczko z pierściąkiem omal nie zemdlałaś. Wydusiłaś tylko krótkie "Czy to możliwe?", po czym rzuciłaś się na chłopaka czule całując. 

Zaynnnnn *,*

Byłaś z Zayn’em Malik’iem już ponad rok. Długo się nie widzieliście więc postanowiłaś go odwiedzić. Doszłaś do jego domu w 15 minut. Zapukałaś do drzwi i cisza. Zapukałaś drugi raz i znowu nic. Postanowiłaś wejść do środka. Gdy weszłaś zobaczyłaś na kanapie Zayn’a w jednoznacznej pozycji z jakąś laską. Po chwili skapnęłaś się , że to Perrie Edwards z zespołu Little Mix. Nie mogłaś uwierzyć w to co widziałaś. Czułaś gorzki łzy spływające po twojej twarzy.
-Jak mogłeś mi to zrobić Zayn ? – zapytałaś.
-Przepraszam – powiedział.
-Głupie przepraszam nie wystarczy. Ile to trwa ? – zapytałaś.
-Nie wiem. Z 3 miesiące – odpowiedział.
-I kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć hmm ? – zapytałaś.
-Miałem nadzieję , że się nie dowiesz. Po prostu tęskniłem i nie mogłem wytrzymać dłużej – powiedział.
-To znaczy , że musiałeś zaspokoić swoje potrzeby z nią ? – zakpiłaś.
-To nie tak – bronił się.
- A niby jak ? Taka jest prawda.! Wiesz co ? Nie chce cię znać ! – wykrzyczałaś mu to prosto w twarz i wybiegłaś z jego domu. Postanowiłaś skończyć ze swoim życiem. Twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym 2 lata temu. Twoja rodzina się tobą nie interesuje. Najbliższy był tobie Zayn. On wiedział o tobie wszystko. Nie wyobrażałaś sobie życia bez niego. On cie po prostu zdradził i olał. Nawet nie pobiegł za tobą. Nie chciałaś myśleć co oni wyprawiają w jego domu. Strasznie cię to zabolało. Gdy byłaś już w domu pobiegłaś szybko do łazienki w poszukiwaniu żyletki. Znalazłaś ją. Usiadłaś na kafelkach i zaczęłaś zadawać sobie rany. Najpierw lekko , potem coraz mocniej aż w końcu tak mocno , że krew zaczęła się lać strumieniami. Ostatnie co zdołałaś powiedzieć to – „KOCHAM CIĘ ZAYN”. Potem zapadła ciemność. Umarłaś.

czwartek, 24 stycznia 2013

Niall *,* cz.9

Odwróciliście się i zobaczyliście…
Harr’ego z kamerą w ręku.
-Harry zabiję cię – powiedziałaś i zaczęłaś go gonić.
-Nie złapiesz mnie – powiedział.
-Założysz się ? – zapytałaś.
-O co ? – powiedział.
-ten kto przegra będzie służył zwycięscy przez jeden dzień – stwierdziłaś.
-Okej – zgodził się Harry.
Zaczęliście się gonić po całym domu. Wszystko było poprzewracane. Chłopaki próbowali was zatrzymać ale nie udało się im. Harry wybiegł na dwór , a ty zaraz po nim. On zdążył zawrócić , a ty wybiegłaś wprost na ulicę pod pędzący samochód. Poczułaś mocny ból i zaraz zapadła ciemność.
*Oczami Harr’ego*
Zobaczyłem ją całą we krwi. Szybko zawołałem chłopaków i kazałem dzwonić na pogotowie. Karetka przyjechała po 10 minutach. Zabrali ją do szpitala. Pojechaliśmy za karetką. W szpitalu przeszła ciężką operację i niewiadomo czy się wybudzi.
*Oczami Niall’a*
Wszyscy siedzieliśmy przy [T.I]. Znaczy ja siedziałem , bo inni już spali. Po chwili sam zrobiłem się śpiący. Gdy już zasypiałem poczułem , że ktoś ściska moją rękę. Otworzyłem oczy i zobaczyłem..

Niall *,* cz.8

Stał tam..
Niall a za nim całe 1D.
-Czego tu chcecie ? – zapytałaś.
-Słuchaj rozmawialiśmy z twoimi rodzicami i oni pozwolili , żebyś z powrotem wróciła do Londynu ale będziesz musiała z nami mieszkać nie przyjmujemy odmowy – powiedział Louis.
-Nie chce mi się pakować – jęknęłaś głośno.
-To my cię spakujemy – powiedział Zayn i poszedł na górę , a za nim cała reszta oprócz Niall’a.
-Możemy porozmawiać ? – zapytał.
-Jasne. Siadaj – powiedziałaś i pokazałaś na kanapę. Usiedliście obok siebie.
-No więc słuchaj. Wiem , że mnie kochasz i ja ciebie też kocham więc czy będziesz moją dziewczyną ? – zapytał z nutką nadziei w głosie. Ty nic nie odpowiedziałaś tylko wpiłaś się w jego usta. On odwzajemnił pocałunek. Całowaliście się dopóki nie zabrakło wam tchu.
-To znaczy tak ? – zapytał.
-Tak – odpowiedziałaś śmiejąc się przy tym.
-I cięcie ! – usłyszeliście czyjś głos Odwróciliście się i zobaczyliście…

Niall *,* cz.7

Gdy nagle..
Ktoś pociągnął się za rękę. Myślałaś , że to Niall ale gdy się odwróciłaś ujrzałaś uśmiechniętą twarz Louis’a.
-Czego chcesz ? – zapytałaś.
-Porozmawiać – odpowiedział pasiasty.
-Streszczaj się , bo zaraz mam samolot – powiedziałaś.
-Słuchaj. Niall cię kocha , a my chcemy żebyś została. Wiem , że teraz nie jest ci łatwo. Ja wiem już wszystko. Harry mi powiedział. On naprawdę nie chciał tego. Przykro mu. Zostań proszę.
-Louis. Ja naprawdę chciałabym zostać ale nie mogę. Shh. To znaczy chcę tu zostać ale.. No właśnie jest jedno ale. Ja nie mogę tu zostać – powiedziałaś.
-Czemu ? – zapytał.
-Wiesz już , że kocham Niall’a tak ? – zapytałaś.
-Tak. Wiem to – odpowiedział.
-No właśnie. Ale moi kochani rodzice wybrali już dla mnie chłopaka. Wiem , że to dziwne ale oni wszystko za mnie decydują i już tak jest. Przepraszam – powiedziałaś i ruszyłaś w stronę samolotu. Louis i Niall wołali cię ale ty udawałaś , że ich nie słyszysz. Wsiadłaś do samolotu. Do twoich oczu napłynęły łzy. Nienawidziłaś swoich rodziców za to wszystko. Chciałaś sama za siebie decydować.

*Tydzień później*
Już tydzień byłaś u swoich rodziców w Paryżu. Pokłóciłaś się z rodzicami o to , że sama nie możesz za siebie decydować. Wygarnęłaś im to wszystko. Oni zrozumieli , że już nie jesteś małą dziewczynką i przeprosili cię. Cieszyłaś się , że zrozumieli ciebie. Siedziałaś teraz sama w domu. Nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlekłaś swoje 4 litery z kanapy i ruszyłaś w stronę drzwi. Gdy jes otworzyłaś nie mogłaś uwierzyć kto tam był. Stał tam..