/nadal Harry/
-Harry, ona musi zostać. Przynajmniej na razie. Niby nic jej nie jest, ale lepiej dmuchać na zimne.-Suzy podeszła i usiadła obok mnie na plastikowym krzesełku.
Spojrzałem jej w oczy. Uśmiechnęła się i położyła mi dłoń na ramieniu.
-Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Jeszcze wszystko się ułoży.
Bez słowa przytuliłem się do niej.
-Suzy, ja nie chciałem tego zrobić. Wierzysz mi, prawda?
Dziewczyna westchnęła.
-Wierzę. Już ci mówiłam, że wierzę, że nie chciałeś.
-Ale [T.I] wciąż mi nie wierzy, ona nawet nie chce ze mną rozmawiać. Ja tak dłużej nie mogę.-szepnąłem.
-Harry, ty...-między słowa Su wdarł się dzwonek jej telefonu.
Wyciągnęła aparat z kieszeni i zerknęła na wyświetlacz.
-Wybacz. Muszę odebrać.-rzuciła i wstała.-Zaraz wracam.
Gdy zniknęła za zakrętem podparłem głowę na dłoniach i zacząłem szybciej oddychać. Łzy spływały mi po policzkach.
-Przepraszam, wszystko w porządku?-usłyszałem.
Podniosłem głowę i zobaczyłem młodą dziewczynę ubraną w lekarski fartuch. Skinąłem głową. Uśmiechnęła się i poszła dalej.
Nie wiem ile czasu spędziłem gapiąc się w ten sam punkt na ścianie. Może kilka minut, może kilka godzin. Choć wydaje mi się, że nie minęło go zbyt dużo. Z tego odrętwienia wyrwał mnie mocny uścisk dłoni Liama i głos Lou:
-Chodź Hazzy, wracamy do domu.
*10 dni później*
Podjechałem pod dom Suzy. Wysiadłem z auta i wbiłem wzrok w okno sypialni dla gości. Nie wiem co spodziewałem się tam zobaczyć. Może [T.I], może Suz. Nie wiem. Wyjąłem z samochodu bukiet czerwonych róż i skierowałem się do wejścia. Nacisnąłem dzwonek i czekałem. Po kilku minutach drzwi otworzyła mi mama Suzy.
-Dzień dobry.-powiedziałem.-Zastałem może dziewczyny?
Kobieta popatrzyła na mnie zdziwiona. Po chwili jej twarz przybrała wyraz współczucia.
-Przykro mi. Suzanna i jej koleżanka wyszły wczesnym rankiem.
Oniemiałem.
-Jak to? Co znaczy wyszły? Wyjechały?
-Wydaje mi się, że tak. Miały ze sobą walizki.
Oczy kobiety miały taki sam odcień co oczy Su. Teraz były tak ciepłe, jak tylko mogły być oczy kobiety po 50tce.
-Dziękuję. Bardzo przepraszam za najście. Do widzenia.-wyjąkałem i zacząłem się wycofywać.
/normalny tryb/
Siedziałaś w przedziale pociągu ekspresowego, który miał cię zawieźć do babci. W dłoni ściskałaś mały kamyk, który dostałaś od Suzy. Byłaś zmęczona, obolała i nie miałaś na nic ochoty. Chciałaś tylko jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku i odpocząć. Na dłoni wciąż miałaś siniak, który został po wenflonie. Zamknęłaś oczy. Pociąg ruszył. Miarowe stukanie maszyny powoli cię usypiało.
Obudził cię przeciągły świst i mocne szarpnięcie. Otworzyłaś oczy w momencie, w którym pociąg przechylał się na bok.
-Nie!-krzyknęłaś.
Usłyszałaś zgrzyt metalu, krzyki ludzi, pękające szyby. Potem poczułaś ostry ból w okolicy brzucha i cicho jęknęłaś. Dookoła zapanowała nieprzenikniona cisza.
-Babciu...-wyszeptałaś.
Nikt ci nie odpowiedział.
-Su...
Wciąż głucha cisza. Przeraziłaś się.
-Harry...-jęknęłaś i zamknęłaś powieki, które nagle zaczęły ci niemiłosiernie ciążyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz