wtorek, 5 marca 2013

Harry.;>> cz.4


*nadal Hazza*

-Dzięki Lou.-rzuciłem i wysiadłem.-Dam sobie radę. Pa.
Zamknąłem drzwi i ruszyłem do drzwi domu Suzy. Suz była naszą najlepszą przyjaciółką. Kochaliśmy ją jak siostrę. Wiedziałem, że mi pomoże. Może najpierw mnie porządnie obstawi, ale w końcu i tak powie co robić. Nacisnąłem dzwonek. Po kilku minutach usłyszałem kroki. Drzwi otworzyły się i zobaczyłem Su.
-Cześć.-bąknąłem patrząc jej w oczy.
-Styles? Co ty tu do cholery robisz?-warknęła i wyszła na werandę.
Starannie i cicho zamknęła drzwi.
-Suzy, musisz mi pomóc. Zrobiłem coś strasznego. [T.I] odeszła. Wszystko straciłem. Błagam. Jeśli coś wiesz...-urwałem i spojrzałem w jej stalowoszare oczy, które zawsze wyglądały tak ciepło. Teraz dosłownie poczułem przeszywający moje ciało chłód wbijającego się we mnie spojrzenia.
-Co ty sobie wyobrażasz młotku? Że przybiegniesz do mnie po pomoc zaraz po tym jak skrzywdziłeś moją przyjaciółkę? Na mózg ci padło?
Wyglądała na naprawdę wściekłą. Nie dziwiłem się. Westchnąłem i odwróciłem się w stronę furtki.
-Nie jesteśmy już przyjaciółmi.-stwierdziłem ze smutkiem, po czym opadłem na schodek.
Ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem płakać. Tak drodzy państwo. Koniec przedstawienia. Styles właśnie traci najważniejsze osoby, jedną po drugiej. Nagle poczułem czyjeś ciało przylegające do mojego.
-No już idioto. nie płacz.-Suzy szeptała mi do ucha tuląc mnie to siebie.
Odwróciłem się do niej i mocno wtuliłem w jej ciało.
-Ja tak bardzo nie chcę.-szlochałem.-Nie chcę tego kończyć. Ja się nie kontrolowałem. Nie wiedziałem co robię. Tak tęskniłem za bliskością.-zanosiłem się płaczem jak malutki chłopczyk.
-Cichutko Harulka. Wszystko będzie dobrze.-usta dziewczyny dotknęły mojego czoła.

Suz zaprosiła mnie do środka.
-Bądź cicho, bardzo proszę. [T.I] jest na górze, niedawno zasnęła. Nawet nie wiesz ile ją to wszystko kosztuje.-pokręciła głową ze smutkiem w oczach.
Kiedy siedziałem na kanapie dotarło do mnie, co zrobiłem. Tak bardzo skrzywdziłem [T.I]. Zacisnąłem powieki.
-Wszystko dobrze?-dziewczyna usiadła obok mnie.
Skinąłem głową.
-Wiesz Su. Dopiero teraz dociera do mnie waga mojego czynu. Rozumiesz? Dotarło do mnie co straciłem prze chwilę lekkomyślności, braku kontroli.-powiedziałem.
-Hazzy... Faktycznie zrobiłeś coś okropnego. Takie rzeczy ciężko wybaczyć...
-Ja wiem. Wiem, że zniszczyłem to . Ale [T.I] musi poznać prawdę. Bo wiesz Suzy... Między mną a Riannon do niczego nie doszło. Do niczego poważniejszego. Tylko się całowaliśmy. Spędziliśmy razem cudowny wieczór, a ja przez cały czas, nawet gdy całowałem Ri, miałem wrażenie, że to [T.I] mam w ramionach. Ale gdy poszliśmy do hotelowego pokoju, gdy zacząłem ściągać z niej ubranie, dostrzegłem, że brakuje mi ważnego szczegółu. Brakuje maleńkiego ptaszka pod żebrem.-westchnąłem.-Kazałem jej się ubrać. Powiedziałem, że nie mogę tego zrobić mojej dziewczynie. Riannon była wściekła. Zwyzywała mnie, ale ubrała się, zabrała swoje rzeczy i wyszła. A ja zostałem sam. I płakałem. Płakałem jak dziecko. Przez całą noc. A nad ranem znalazł mnie Liam.
Suzy ścisnęła moją rękę.
-Czemu nawet do niej nie zadzwoniłeś po tym wszystkim? Nie wysłałęś sms'a?-zapytała.
-Bałem się. Myślałem, że mi nie uwierzy. Bo co niby miałem jej powiedzieć? Skarbie, byłem pijany, obściskiwałem się z tą panienką, ale do niczego nie doszło? Nie wierz w to co piszą i mówią w mediach? Nie zwracaj uwagi na zdjęcia na których zabieram ją do hotelu? Su, przecież ona by mi nie uwierzyła...
-Masz rację.-usłyszeliśmy zdławiony głos.-Nie uwierzyłabym w ani jedno twoje słowo. Tak jak nie wierzę w nie teraz.
Odwróciliśmy się w stronę schodów. Na dole, przy barierce, stała [T.I]. Palce kurczowo zaciskała na poręczy. Miała zupełnie białe kostki. Była blada, oczy miała zaczerwienione i załzawione.
-Jak możesz być na tyle bezczelny?-zapytała patrząc mi prosto w oczy.-Masz czelność tu przychodzić?-głos jej zadrżał.
-[T.I.], kochanie, wysłuchaj mnie. Proszę.-zerwałem się z kanapy i podszedłem do niej.-Daj mi chociaż pięć minut.-poprosiłem.
Nie odezwała się. Widziałem, że walczy ze sobą. Jej oczy błyszczały nie tylko od łez. Widziałem w nich miłość w najczystszej postaci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz