wtorek, 5 marca 2013

Zayn. :p


Koc, kominek, herbata malinowa i jakaś komedia romantyczna w telewizji. Wieczór wydawałoby się, że idealny. [T.I.] spojrzała w okno. Na czym polegał problem? Nie było tu JEGO. W sumie już się przyzwyczaiła, zazwyczaj późno wracał. Ale dzisiaj mieli zakończyć trasę koncertową. Miał tu być ponad dwie godziny temu. Dlaczego go jeszcze nie ma?
Usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania. Spojrzała na zegarek – 22:34. Po chwili w salonie zjawił się mulat. Wstała z kanapy, podeszłą do chłopaka i się w niego wtuliła.
- Zayn… podobno miałeś być wcześniej… - mruknęła z wyrzutem.
- Wiem, wiem. Lot nam się opóźnił.. – pocałował ją w czoło – Czemu nie śpisz?
- Bo na ciebie czekałam – uderzyła go w ramię – myślałam, że coś się stało. Martwiłam się…
- Zupełnie niepotrzebnie – złapał się za ramię – i nie bij mnie.
- Przepraszam. Chodź, spać mi się chce – przetarła oczy i pociągnęła go za rękę do sypialni.
Gdy tylko weszła do pomieszczenia, od razu rzuciła się na łóżko, przy okazji ciągnąc za sobą Zayna. Leżeli wtuleni w siebie.
- Jak trasa?
- Jak zwykle…
- Czyli nie opowiesz mi, co ciekawego widziałeś?
- Jutro, śpij.
- Dobra, dobra, już śpię – zaśmiała się cicho i zamknęła oczy.
Chłopak poczekał, aż [T.I.] zaśnie, po czym wstał i poszedł wziąć prysznic. Po paru chwilach znalazł się spowrotem w łóżku. Zasnął.

*następnego dnia*
Budzik. „Cholerny, głośny budzik” – to była pierwsza i jedyna myśl mulata po usłyszeniu tego jakże irytującego dźwięku. Odruchowo spojrzał na swoją dziewczynę. Zdziwiło go to, co zobaczył. [Kolor] tęczówki z ciekawością się w niego wpatrywały.
- Malik, jest godzina – spojrzała na zegarek nad drzwiami – szósta trzydzieści, a tobie dzwoni budzik. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, ale JEST SOBOTA. – burknęła.
- Nie wiem, zapomniałem wyłączyć… Przepraszam, śpij.
- Ale ja teraz nie zasnę.
- Dlaczego?
- No, bo nie zasnę. Jak się obudzę to już nie zasnę.
- Uhh…
- To jak, znajdziesz mi jakieś zajęcie? – uśmiechnęła się cwaniacko.
- Chyba nie mam innego wyjścia, nie? Ubieraj się, pójdziemy na spacer… - powiedział zrezygnowany.
Pół godziny później ubrani, najedzeni i z ułożonymi fryzurami (znaczy, Mr. Malik oczywiście) wyszli z domu. Skierowali się do parku.
- Dawno tam nie byłam, wiesz? – mimo, że Zayn nic nie powiedział, dobrze wiedziała, gdzie idą.
- Huh? Dlaczego?
- Jakoś tak, dziwnie się czuję będąc w tym parku bez ciebie.
- Czyli rozumiem, że nie byłaś tam przez ostatnie dwa miesiące?
- Nooo… tak….
- Trzeba to nadrobić – zaśmiał się – ścigamy się?
- Jaki jest haczyk?
- Jeśli ja będę pierwszy, pocałujesz mnie, a jeśli ty – „zawiesił się” – zrobię dzisiaj obiad.
- Dobra.
- Trzy, dwa, jeden…
Pobiegli w kierunku wejścia do parku. Biegli łeb w łeb, ale mulat był szybszy.
- No dobra, należy mi się buziak.
- No nie wiem.
- Ale się zgodziłaś.
- Dobra, dobra.
Podeszła do niego i zanim zdążyła cokolwiek zrobić, chłopak wpił się w jej wargi.
- Wiesz, że to nasz pierwszy pocałunek od ponad dwóch miesięcy? – szepnął po dłuższej chwili.
- Wiem. Nie masz pojęcia, jak bardzo za tym tęskniłam.
Przytulił ją, stali tak przez kilka minut, a potem pobiegli ze śmiechem między drzewa, niczym małe dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz