Usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania. Spojrzała na zegarek – 22:34. Po chwili w salonie zjawił się mulat. Wstała z kanapy, podeszłą do chłopaka i się w niego wtuliła.
- Zayn… podobno miałeś być wcześniej… - mruknęła z wyrzutem.
- Wiem, wiem. Lot nam się opóźnił.. – pocałował ją w czoło – Czemu nie śpisz?
- Bo na ciebie czekałam – uderzyła go w ramię – myślałam, że coś się stało. Martwiłam się…
- Zupełnie niepotrzebnie – złapał się za ramię – i nie bij mnie.
- Przepraszam. Chodź, spać mi się chce – przetarła oczy i pociągnęła go za rękę do sypialni.
Gdy tylko weszła do pomieszczenia, od razu rzuciła się na łóżko, przy okazji ciągnąc za sobą Zayna. Leżeli wtuleni w siebie.
- Jak trasa?
- Jak zwykle…
- Czyli nie opowiesz mi, co ciekawego widziałeś?
- Jutro, śpij.
- Dobra, dobra, już śpię – zaśmiała się cicho i zamknęła oczy.
Chłopak poczekał, aż [T.I.] zaśnie, po czym wstał i poszedł wziąć prysznic. Po paru chwilach znalazł się spowrotem w łóżku. Zasnął.
*następnego dnia*
Budzik. „Cholerny, głośny budzik” – to była pierwsza i jedyna myśl mulata po usłyszeniu tego jakże irytującego dźwięku. Odruchowo spojrzał na swoją dziewczynę. Zdziwiło go to, co zobaczył. [Kolor] tęczówki z ciekawością się w niego wpatrywały.
- Malik, jest godzina – spojrzała na zegarek nad drzwiami – szósta trzydzieści, a tobie dzwoni budzik. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, ale JEST SOBOTA. – burknęła.
- Nie wiem, zapomniałem wyłączyć… Przepraszam, śpij.
- Ale ja teraz nie zasnę.
- Dlaczego?
- No, bo nie zasnę. Jak się obudzę to już nie zasnę.
- Uhh…
- To jak, znajdziesz mi jakieś zajęcie? – uśmiechnęła się cwaniacko.
- Chyba nie mam innego wyjścia, nie? Ubieraj się, pójdziemy na spacer… - powiedział zrezygnowany.
Pół godziny później ubrani, najedzeni i z ułożonymi fryzurami (znaczy, Mr. Malik oczywiście) wyszli z domu. Skierowali się do parku.
- Dawno tam nie byłam, wiesz? – mimo, że Zayn nic nie powiedział, dobrze wiedziała, gdzie idą.
- Huh? Dlaczego?
- Jakoś tak, dziwnie się czuję będąc w tym parku bez ciebie.
- Czyli rozumiem, że nie byłaś tam przez ostatnie dwa miesiące?
- Nooo… tak….
- Trzeba to nadrobić – zaśmiał się – ścigamy się?
- Jaki jest haczyk?
- Jeśli ja będę pierwszy, pocałujesz mnie, a jeśli ty – „zawiesił się” – zrobię dzisiaj obiad.
- Dobra.
- Trzy, dwa, jeden…
Pobiegli w kierunku wejścia do parku. Biegli łeb w łeb, ale mulat był szybszy.
- No dobra, należy mi się buziak.
- No nie wiem.
- Ale się zgodziłaś.
- Dobra, dobra.
Podeszła do niego i zanim zdążyła cokolwiek zrobić, chłopak wpił się w jej wargi.
- Wiesz, że to nasz pierwszy pocałunek od ponad dwóch miesięcy? – szepnął po dłuższej chwili.
- Wiem. Nie masz pojęcia, jak bardzo za tym tęskniłam.
Przytulił ją, stali tak przez kilka minut, a potem pobiegli ze śmiechem między drzewa, niczym małe dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz