wtorek, 5 marca 2013

Harry.;>> cz.7


/Suzy/
Przycinałam żywopłot w ogrodzie myślami błądząc wciąż wokół [T.I] i Hazziego. Wiedziałam, jak bardzo zranił ją ten artykuł i zdrada. Jednak z drugiej strony rozumiałam też Loczka. Nie wiedziałam jak to pogodzić. Jak pogodzić ich.
-Suzy! Twój kolega przyszedł!-usłyszałam głos mamy.
Tak, zgadza się. Mama przyjechała mnie odwiedzić. Mieszkała u mnie już prawie tydzień... Na szczęście dziś miał przyjechać po nią tata. Działała mi już na nerwy.
-Su?
Odwróciłam się i zobaczyłam jak Harry schodzi z tarasu i idzie w moją stronę. Odłożyłam nożyce na trawnik, zdjęłam rękawice i odgarnęłam z czoła kosmyk włosów.
-Hej skarbie.-cmoknęłam go w policzek.-Jak tam?
Hazz wzruszył ramionami.
-Hej, Hazzy.-objęłam go ramieniem.-No co jest? Loczek? Sprężynko...
Chłopak spojrzał mi w oczy.
-Czemu nie powiedziałaś mi, że [T.I] wyjeżdża?
Westchnęłam. Wiedziałam, że prędzej czy później ta informacja do niego trafi.
-Bo wiesz Harry... Usiądźmy i wszystko ci opowiem.

Dziwnie było siedzieć z Harrym przed telewizorem. Dziwnie jak na tę porę dnia. Bo dopiero dochodziła 12, a moja mama już wyjechała. Byliśmy sami. Włączyliśmy jakiś teleturniej muzyczny i patrzyliśmy. Tak. Patrzyliśmy to dobre słowo. Bo chyba żadne z nas nie wiedziało o co chodzi i kto wygrywa. Zastanawiałam się, czy [T.I] już dojechała. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer. Już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę, gdy z głośników popłynął głos prezentera wiadomości:
-Uwaga! Przerywamy program, by ogłosić wiadomości z ostatniej chwili! Pociąg relacji Londyn-Sunderland wypadł z toru!
Zamarłam.
-Harry, weź głośniej.
-Do zdarzenia doszło o godzinie 11.17 w okolicach miejscowości Leicester. Pociąg który z Londynu wyruszył o godzinie 8.00 wykoleił się. Przyczyny wypadku nie są znane.
-Boże.-wyszeptałam.
-Na miejscu zdarzenia już pracują służby ratownicze. Według ustaleń policji pociągiem podróżowało 413 osób.-na ekranie pojawiły się zdjęcia pociągu.
-Słodki Jezu.-Harry usiadł prosto.
Wyglądało to jak najgorszy koszmar. Tony stali powykręcane we wszystkie możliwe strony. Wszędzie migające światła karetek, wozów strażackich i radiowozów.
-W chwili obecnej potwierdzono śmierć 157 osób. 42 osoby w stanie krytycznym przewieziono do szpitali. 14 osób w stanie ciężkim trafiło do pobliskiego szpitala. Losy pozostałych 200 nie są jeszcze znane.
-Jezu. Jaka tragedia.-wyszeptał Harry.
-Będziemy informować państwa na bieżąco o postępach w akcji ratowniczej. Uruchomiono również specjalną linię telefoniczną dla rodzin podróżnych jadących wykolejonym pociągiem. Wszelkie informacje na temat swoich bliskich uzyskają państwo pod numerem telefonu widocznym na dole ekranu.
W głowie dudniły mi strzępki informacji.
"Stan krytyczny. Los nieznany. Potwierdzono śmierć..."
-Nie!-krzyknęłam i jak najszybciej próbowałam wstukać numer migający na ekranie.
-Suzy?-Harry spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie teraz! Och, beznadziejny złomie!-krzyknęłam usiłując nacisnąć zieloną słuchawkę.
-Suz? Co ty do cholery robisz?
Harry sięgnął do mojej dłoni i wyjął mi z niej telefon.
-Zostaw!-wrzasnęłam usiłując odebrać swoją własność.-Nie ma na to czasu! Oddaj! Oddaj, słyszysz?!
-Su uspokój się! Co się stało?! Gdzie ty chcesz dzwonić?!
Chłopak zerknął na ekran komórki i zamarł.
-Czemu chcesz dzwonić...
Musiałam się skupić. Ogarnąć myśli. Wiedziałam, że tylko ja jedna będę w stanie racjonalnie myśleć. No, w miarę racjonalnie.
-Hazzy, posłuchaj mnie uważnie. Nie denerwuj się i posłuchaj. Od początku do końca.-wzięłam głęboki wdech.-Daj mi rękę.
Mocno chwyciłam jego dłoń i zacisnęłam na niej palce.
-Harry... Tym pociągiem jechała [T.I].
Przerażającą ciszę która zapanowała przerwał głuchy odgłos mojego telefonu upadającego na wykładzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz