wtorek, 5 marca 2013
Haroldd. :D
-Och Laura.-westchnęłam do słuchawki.-On jest naprawdę cudowny.
Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit i słuchając niezwykle dźwięcznego głosu mojej przyjaciółki.
-[T.I], nie przesadzasz? Ile go znasz? Tydzień? Dwa? Przecież tak naprawdę nic o nim nie wiesz! Chyba nie myślisz, że znasz go, bo-zawahała się-tabloidy twierdzą, że właśnie taki jest?
-Oczywiście, że nie!-krzyknęłam i aż usiadłam.-Znam go ponad dwa miesiące!
-[T.I]…-Laura zawsze szybko studziła mój entuzjazm.-Czy ty siebie słuchasz? Zdajesz sobie sprawę z tego co mówisz?
-Owszem.-prychnęłam.
-Dobra, już nic nie mówię. Zdzwonimy się później, okey?
-Myhym.-mruknęłam.
-[T.I]… Wiesz, że nie miałam na myśli niczego złego…
-Jasne. Wiem. Do później?-zapytałam kładąc się na plecach.
-Do później.-usłyszałam.-[T.I]?
-Nom?
-Tęsknię za tobą.-cichy szept dziewczyny ledwie dotarł do mojego ucha.
-Ja za tobą też.-odparłam równie cicho czując nagły ucisk w okolicy serca.-Do później.-rzuciłam i rozłączyłam się.
Brakowało mi Laury. Jej śmiechu i dobrych rad. A nawet tego, że wystarczył jeden telefon a 10 minut później stała w moich drzwiach. To jedyne czego nie mogłam zabrać do UK... Już nie mogłyśmy powiedzieć: [T.I] i Laura-Polska na zawsze. Teraz brzmiało to: [T.I]-UK Laura-Polska…
-[T.I]!
-Taaak?!
-Proszę, zejdź na dół!
Niechętnie wstałam i naciągnęłam na siebie bluzę. Powoli zeszłam do kuchni.
-Coś się stało?-zapytałam stając w progu.
I nagle mnie zamurowało. Naprzeciw mojej mamy siedział On. Niesforne loczki wystawały spod czapki, zielone oczy błyszczały w świetle żarówek, a długie nogi kończyły się gdzieś pod stołem.
-Harry.-wykrztusiłam czerwieniąc się.
Natychmiast przypominałam sobie o nieuczesanych włosach, niechlujnych dresach i podkrążonych oczach. Zrobiło mi się niedobrze. Uniosłam dłoń by poprawić włosy.
-Zostaw. Wyglądasz uroczo.-ząbki Loczka błysnęły w ślicznym uśmiechu, a w policzkach pojawiły się dołeczki.
Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. Harry wstał, podszedł do mnie, nachylił się i delikatnie musnął mój policzek.
-Ekhm.-chrząknęłam odsuwając się nieznacznie.-Wejdziesz na górę?
-W zasadzie chciałem zapytać czy nie wybrałabyś się ze mną na spacer.-lekko przechylił się w moją stronę.
Zerknęłam w dół, na moje rozciągnięte dresy, skarpetki w motylki i zbyt dużą koszulkę.
-Tak tylko muszę… na górę… pójść… zmienić…-jąkałam się czując na sobie jego wzrok.
Zaśmiał się cicho.
-Absolutnie. Tak jest dobrze.-puścił mi oczko i chwycił moją dłoń.-Idziemy?
Chciałam zaprotestować, ale do akcji wkroczyła moja mama.
-Oczywiście, zmykajcie już.-klasnęła w dłonie wstając od stołu.
-Ale telefon…-bezradnie zerknęłam na schody.
-Ależ cóż za problem. [T.I]o, Harry na pewno ma komórkę.-uśmiechnęła się do chłopaka, a on odpowiedział równie słodkim uśmiechem.
Wywróciłam oczami.
-Mamo, proszę.-powiedziałam po polsku.
-Ależ nie ma problemu.-podeszła do nas i położyła mi dłoń na ramieniu.
-Obiecuję odstawić ją przed północą.-Loczek ścisnął delikatnie moją dłoń.
Moja mama wręcz promieniała. Patrząc w oczy Stylesa powiedziała po polsku:
-[T.I], nie dramatyzuj. Idź już.
-Jasne.-mruknęłam i z rezygnacją pokręciłam głową.-Chodźmy.-zwróciłam się do Loczka ciągnąc go w kierunku drzwi.
-Coś się stało?-zapytał gdy skręciliśmy w uliczkę wiodącą do jego domu.
Pokręciłam przecząco głową. Bo co ja mu mogłam powiedzieć? Bo przecież nie to, że jestem w nim szalenie zakochana… Jego reputacja salonowego casanovy była doskonale rozwinięta i każda dziewczyna wiedziała, że Harrego Stylesa nie można usidlić. Żadnej się to nie udało. Ani Flack, ani Swift… To czemu miałoby udać się mnie?
Chłopak gwałtownie się zatrzymał.
-Przecież widzę.-powiedział wsuwając palce pod mój podbródek zmuszając mnie do podniesienia głowy.-Chodzi o to co powiedziała twoja mama?
-Nie.-rzuciłam cicho.
Coś mokrego kapnęło na mój nos. Po chwili także na czoło i policzki. Harry spojrzał w niebo i uśmiechnął się.
-Deszcz.-zauważył z niezwykłą wręcz błyskotliwością.
Uśmiechnęłam się.
-Chodźmy zanim się rozpada.-rzuciłam.
Jednak nim zdążyliśmy zrobić jakikolwiek ruch zalała nas ściana deszczu.
-Poważnie?-zapytałam i wybuchnęłam śmiechem.
Staliśmy przed jego domem, ramię przy ramieniu. Nad nami szalała burza. Błyskawice raz po raz przecinały czarne niebo, a grzmoty zagłuszały jakiekolwiek inne dźwięki.
-[T.I]?!
-Co?!
-Chciałbym ci coś powiedzieć!
-Co?!
-Muszę ci coś powiedzieć!
Oboje staraliśmy się przekrzyczeć kolejne grzmoty.
-Nie słyszę!-krzyknęłam patrząc mu w oczy.
Widziałam jak jego wargi poruszają się. Musiał coś mówić, jednak ja kompletnie go nie słyszałam.
-Nic nie słyszę!-wrzasnęłam.
Przeraźliwie głośny trzask połączony z hukiem rozbrzmiał w powietrzu. Podskoczyłam i wtuliłam się w jego ramię.
-Chyba się w tobie zakochałem!-wrzasnął w chwili gdy zapanowała martwa cisza.
Oboje zesztywnieliśmy. To wyznanie musiała słyszeć cała najbliższa okolica…
-Cholera, miało być inaczej…-mruknął przeczesując palcami włosy.
-Wiesz, to…
-Nie, nic nie mów.-rzucił.
-Ale…
-Nie, naprawdę. Nie musisz.-przerwał mi.
-Ja chyba…
-Proszę cię. Nie komentuj tego.-powiedział odsuwając się ode mnie.
Zrobił krok w tył i stanął do mnie plecami.
-Ja chyba też się w tobie zakochałam!-krzyknęłam wyrzucając z siebie słowa z prędkością światła.
Harry skamieniał. Powoli odwracał się w moją stronę.
-Znaczy nie chyba, a na pewno.-dodałam ciszej spuszczając głowę.
-Co ty powiedziałaś?
-Że ja chyba…
-Ani słowa.-rzucił i przyciągnął mnie do siebie.
-Harry…-zaczęłam.
-Ani słowa. Od dziś będziemy rozmawiać tylko w ten sposób.-szepnął, a potem mocno mnie pocałował.
Leżałam z głową na kolanach Hazzy. W kominku ogień wesoło tańczył na kawałkach drewna. Chłopak nawijał kosmyki moich włosów na palce.
-Jak myślisz, czy moje ubrania już wyschły?-zapytałam cicho, nie chcąc przerywać tej magicznej ciszy.
Pokręcił przecząco głową. Zerknęłam na moje ciało okryte kocem. Poczułam się trochę nieswojo uświadamiając sobie, że leżę pod nim w samej bieliźnie.
-Tak podobasz mi się znacznie bardziej.-szepnął i delikatnie pomógł mi usiąść.
Chwyciłam mocno koc naciągając go pod samą szyję.
-Nie rób tego.-wyszeptał przysuwając się bliżej.-Proszę.
Powoli zbliżał twarz do mojej. Jego dłoń spoczęła na moim kolanie. Poczułam się zupełnie wyjątkowo, choć gdzieś w głowie szumiał mi głosik, który podpowiadał, że pewnie robił tak nie raz i nie jednej. Odwróciłam głowę w bok.
-[T.I]?-Harry był zaskoczony.
-Nie mogę.-powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
-Rozumiem.-odsunął się i dotknął mojego policzka.-Zaraz wracam.
Zniknął w ciemnym korytarzu, a ja w duchu kajałam się za własną głupotę. Jednak po kilku minutach wrócił i bez słowa podszedł do mnie.
-Pozwól mi chociaż na to.-szepnął i klęknął przede mną.
Delikatnie chwycił brzeg koca okrywający moje ramię i zaczął go zsuwać. Chwyciłam jego dłoń i przecząco pokręciłam głową. Harry spojrzał mi głęboko w oczy. W jego źrenicach było coś, co kazało mi mu zaufać. Wyjął zza pleców białą koszulkę i rozłożył ją na moich oczach. Zrozumiałam o co mu chodziło. Nachyliłam się i delikatnie musnęłam jego wargi.
Koc zsuwał się powoli w dół, a Harry zakładał na mnie swoją koszulkę. W pewnej chwili jego usta odnalazły moje. To przyszło tak po postu. Tak jak przychodzi chęć na czekoladę… Przylgnęłam do niego na tyle na ile było to możliwe. Powoli wstaliśmy, a nasze usta, jak namagnesowane, przyciągały się do siebie… Jego dłoń błądziła gdzieś w okolicach mojego pośladka. Już nad sobą nie panowałam. Podniosłam nogę, a Harry chwycił ją tuż pod kolanem. Kilka sekund później niósł mnie do sypialni.
-Czy…-zaczęłam gdy położył mnie na łóżku.
Pokręcił przecząco głową.
-Nie dziś.-szepnął i nachylił się by móc mnie znów pocałować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz