wtorek, 5 marca 2013

Zayn.^^ cz.6


-Ciebie tam nie było.-powiedziałam cicho patrząc jak krople deszczu rozbijają się o asfalt.
Objęłam się ramionami. Tak bardzo nie chciałam wracać do tamtych dni…
-Kathrin, to nie zmienia faktu ż…
-Zmienia.-przerwałam mu.-To zmienia wszystko Louis.
Wbiłam wzrok w kałużę która tworzyła się na ścieżce i zaczęłam mówić.
-Od kiedy wyjechałeś, od kiedy zostawiłeś mnie by spełniać marzenia, to nie był dom. To było piekło. Ojciec dzień w dzień pił. Nie piwo czy dwa. On wypijał kolejkę za kolejką. A gdy wracał do domu… Gdy wracał…-wzdrygnęłam się i zacisnęłam palce na przedramionach.-Zazwyczaj, gdy jeszcze nie spałam, krzyczał. Twierdził, że mama umarła przeze mnie. Czasem mnie bił.-mówiłam cicho.-Najczęściej tak, że ślady były mało widoczne, ale bardzo bolało. Kilka razy przychodził do mnie w nocy… Ale zawsze jakoś udało mi się odejść. On mnie krzywdził Louis.-wyszeptałam wbijając paznokcie w ciało.
Usłyszałam skrzypnięcie i szelest. Odwróciłam się od okna. Silne ramiona Starszego objęły mnie i zamknęły w mocnym uścisku.
-Kat, skarbie, ja nie wiedziałem... Czemu ty mi nic nie powiedziałaś? Siostrzyczko… Moje kochanie… Maleńka…-Louis gładził mnie po włosach i mocno przytulał.-Skarbie…
Łzy spłynęły po moich policzkach.
-Ja nie chciałam żebyś rezygnował z kariery…-wyszeptałam starając się stłumić płacz.
-Kathrin, perełko, wybacz mi.-powiedział odsuwając mnie od siebie.-Wybacz mi, że o ciebie nie dbałem.
Pokręciłam przecząco głową.
-To nic.-szepnęłam spuszczając wzrok.
-Nie.-Louis delikatnie założył mi kosmyk włosów za ucho.-Nie powinienem był wyjeżdżać i zostawiać cię tam samej. Przepraszam.-przyciągnął mnie do siebie.-Już wszystko będzie dobrze.

Biegłam przez park. W strugach letniego deszczu Londyn wyglądał jeszcze piękniej. W głowie wciąż dźwięczał mi głos Starszego. „Jeśli on daje ci to, czego nie daje ci nikt inny, zaakceptuję wszystko. Nawet jego obecność w twoim łóżku.” Uśmiechnęłam się do siebie.

Przeciągły dźwięk dzwonka wypełnił pogrążone w ciszy mieszkanie. Ciemnowłosy chłopak zbiegł z antresoli i otworzył drzwi. Na wycieraczce, ociekając wodą, stała dziewczyna.
-Kathrin…-szepnął.
-Tak…-odparła cicho.
W mgnieniu oka weszła do środka i zatrzaskując nogą drzwi zarzuciła mu ręce na szyję. Uśmiechnął się szeroko widząc jej śliczne oczy. Delikatnie nachylił się i pocałował jej zimne wargi. Przysunęła się bliżej niego.
-Zamoczę ci ubranie.-szepnęła.
-Nie dbam o to. Jesteś obok i to się liczy.
Objął ją najmocniej jak potrafił. Nie chciał pozwolić jej odejść. Znał ją ledwie ponad tydzień, ale była dla niego wszystkim. Przy niej nic nie miało znaczenia. Nie liczyła się sława. Nie liczyła kariera. Nie liczyły się pieniądze.
-Zostaniesz?-zapytał całując jej szyję.
Jego ciepły oddech owiewał jej mokrą i zimną skórę. Przy nim czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy.
-Tak.-powiedziała, a jej głos poniósł się echem po mieszkaniu.

Leżeli wtuleni w siebie, nadzy i upojeni wydarzeniami ostatnich godzin. Wdychała jego zapach. On wciąż dotykał jej ciała, nie mogąc uwierzyć w szczęście. „Nie mogąc uwierzyć w nas.”
-Zayn?
-Tak?
-To dzieje się zbyt szybko.
-Wiem.
Podparł się na łokciu i spojrzał jej w oczy.
-Coś się kończy by coś innego mogło trwać. Nie można mieć wszystkiego na raz. Prędzej czy później i na ciebie przyjdzie czas. Ale teraz postaraj się uwierzyć w nas.-wyszeptał i wolną ręką dotknął jej policzka.
Uśmiechnęła się.
-Wierzę.-powiedziała.
-Ja też.-mruknął wsuwając dłoń pod kołdrę.

Tam dam. Wybaczcie, że skończyłam tak beznadziejnie, ale zupełnie nie miałam nastroju do pisania tego zakończenia… Nie jestem z niego zadowolona, wcale, wgl, po prostu nie ;/
Posłuchajcie... Ja wiem, że nie musicie tego czytać, w sumie to nawet nie musi was obchodzić, ale napiszę, może jednak ktoś się skusi i przeczyta. Moja mama dziś miała operację i jest w szpitalu. Zostanie tam minimum przez tydzień... A ja zostałam, praktycznie sama, z małym bratem, który nie skończył jeszcze roku... Nie wiem czy wiecie ile trzeba narobić się przy takim brzdącu i jak bardzo trzeba uważać. Dosłownie mieć oczy dookoła głowy. Chciałam wam tylko powiedzieć, że prawdopodobnie nie znajdę nawet chwili by do was zajrzeć, przynajmniej przez ten tydzień... Prowadzenie stronki niestety, z ciężkim sercem, muszę zrzucić na głowę Chomiiikowi. Wybacz kochana, ale ja nie dam rady. Prowadzenie domu, opieka nad bąblem i dopilnowanie wszystkich innych spraw zabiera mnóstwo czasu. Do tego jestem zupełnie rozbita, ale to inna sprawa. Przepraszam was wszystkie. Za to, że to jest takie beznadziejne. Za to, że nie współpracuję z wami. Za to, że tyle czekacie aż cokolwiek wstawię i wgl. Chomiiik, a cb przepraszam za to, że zrzucam ci wszystko na głowę. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie. Buziaki i do kiedyś misiatki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz