wtorek, 5 marca 2013

Harry.;>> cz.2


Rzuciłaś się na łóżko i przycisnęłaś twarz do poduszki. To co działo się wokół było nie do zniesienia. Zewsząd docierały do ciebie informacje o tej tajemniczej dziewczynie i Harrym. Pragnęłaś zasnąć i przespać całe to zamieszanie. Nie ufałaś mediom, bo wiedziałaś, że lubią koloryzować. Mimo to czułaś, że tym razem niczego nie ubarwiają...

Mijały kolejne dni. Żadnego sms'a czy połączenia od Hazzy. Reszta też milczała jak zaklęta. Cała sytuacja zaczęła cię przerastać. Czułaś, że dłużej tego nie zniesiesz. Nawet minuty dłużej. Sięgnęłaś po tabletki nasenne i wzięłaś podwójną dawkę. To powinno pomóc ci przetrwać. Zasnęłaś w okamgnieniu.

Nie pamiętasz wiele z ostatniego miesiąca. Twoje życie polegało na mechanizmie: łazienka->tabletki->sen. W pracy wzięłaś bezpłatny urlop. Nie chciałaś nawet wyjść z domu. Dopiero teraz dotarło do ciebie, że to koniec twojego związku. Że Harry cię zdradził, że już cię nie kocha...

Znałaś dokładną datę ich powrotu. Wiedziałaś nawet o której godzinie Harry wejdzie do domu. Kilka dni wcześniej spakowałaś swoje rzeczy i zawiozłaś do przyjaciółki. Musiałaś się wyprowadzić. To był jego dom, jego życie. Pewnie tego właśnie sobie życzył.

Siedziałaś na sofie w salonie, w dłoni ściskałaś telefon. Taksówka czekała na ciebie dwa domy dalej. chciałaś jak najszybciej mieć to za sobą. Gdy van chłopców zatrzymał się na podjeździe zesztywniałaś. Brzuch bolał cię ze zdenerwowania, a serce... Cóż... Serce płonęło żywym ogniem bólu i rozpaczy, grzebiąc w popiołach resztki twoich uczuć. Gdy drzwi się otworzyły drgnęłaś.
-[T.I]! Kochanie! Wróciłem!-usłyszałaś.
Nawet nie drgnęłaś. Miałaś świadomość tego, że to koniec... Że wasz czas dobiegł końca.

Harry wszedł do pokoju.
-Ooo, tu jesteś kotku.-podszedł i chciał cię pocałować.
Odsunęłaś się od niego.
-Co się stało? Hej, Mała.-spojrzał na ciebie zdziwiony.-Chodzi o te sms'y? Przepraszam.-westchnął.-Nie miałem czasu żeby pisać. Z każdym dniem byliśmy coraz bardziej zmęczeni...
W tedy coś w tobie pękło. Obiecałaś sobie, że nie urządzisz scen, nie będzie płaczu, krzyków. Ale tego było za wiele. Jego widok spotęgował w tobie wszystkie uczucia i emocje.
-Kim ona jest?-zapytałaś próbując opanować drżenie głosu.
-Kto?-Harry był wyraźnie zdziwiony.
-Ona. Tamta dziewczyna. Ta z klubu.-mówiłaś.-Myślisz, że jestem głupia? Że nikt mi nic nie powie? Gdzie ty masz mózg człowieku?! Media śledzą cię na każdym kroku! Są z tobą wszędzie! Zdradziłeś mnie!-zerwałaś się z sofy i stanęłaś z nim twarzą w twarz.
-Co zrobiłem?-oczy chłopaka rozszerzyły się gwałtownie.
-Zdradziłeś mnie Harry. Zdradziłeś nas...-szepnęłaś.
Nie miałaś więcej siły na powstrzymywanie łez. Pozwoliłaś im płynąć. Nie przejmowałaś się tym, że cały twój perfekcyjny makijaż kelnerki spływa po policzkach.
-Jak mogłeś?-zapytałaś drżącym głosem.-Jak mogłeś mi to zrobić? Po tych wszystkich chwilach. Po tych wszystkich słowach. Po tych spędzonych razem minutach.-sięgnęłaś do kieszeni jeansów po klucze.-Trzymaj.-wcisnęłaś mu je do ręki.-Nie zostanę tu dłużej. To koniec, Harry. Nie ma już tego co nas łączyło. Zniszczyłeś to. Na własne życzenie. Żegnaj.-odwróciłaś się i jak najszybciej wyszłaś na zewnątrz.
Teraz twoje łzy mogły płynąć swobodnie. Jak najszybciej biegłaś do taksówki. Słyszałaś wołania Hazzy. Wsiadłaś i zaniosłaś się głośnym szlochem.
-Dokąd panienko?-zapytał kierowca.
-Jak najdalej stąd.-wydyszałaś.-Niech pan już rusza.-rzuciłaś widząc postać Harrego biegnącą chodnikiem.
-To znaczy dokąd?-zapytał raz jeszcze.
-Gdzieś na obrzeża. Jakiś las, park, cokolwiek. Z daleka od ludzi. Błagam, jedźmy już.
Ruszyliście z piskiem opon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz