wtorek, 5 marca 2013

Harry.;>> cz.3


Zapłaciłaś taksówkarzowi i wysiadłaś na obrzeżach miasta. Wokół nie było żywej duszy. Tylko las i jezioro. Usiadłaś na pomoście i ukryłaś twarz w dłoniach.
-Czemu ja? Czemu mnie to spotyka? Co ja takiego zrobiłam? Czym zasłużyłam?-płakałaś.
Drżącymi rękami wybrałaś numer Suzy, swojej najlepszej przyjaciółki.
-Halo?-usłyszałaś.
-Suz?-zaszlochałaś.
-[T.I] ?! Co się stało? Czemu płaczesz?-zapytała.
-Ha..Harry.-wyjęczałaś.
-Chryste, co zrobił? Uderzył cię?
-Niee.-zapłakałaś.
-[T.I] kochanie, uspokój się. Gdzie jesteś? Zaraz będę.
-Ja nie wiem.-rozejrzałaś się.-Nad jeziorem. Taksówkarz mnie tu przywiózł.-mruczałaś bez ładu i składu.
-[T.I]. Przede wszystkim się uspokój. Czemu wcześniej nie zadzwoniłaś? Miałaś przyjechać do mnie.-westchnęła ciężko.
-Ja zaraz przyjadę. Obiecuję.-zaszlochałaś.

Po wielu trudach dotarłaś do domu Suzy. Nim nacisnęłaś dzwonek drzwi otworzyły się i utknęłaś w jej objęciach.
-Moja maleńka.-dziewczyna mocno cię przytuliła.
Twoje łzy wsiąkały w jej koszulkę.
-Wejdźmy.
Wprowadziła cię do środka, posadziła na kanapie i przyniosła herbatę.
-Powiesz mi co się wydarzyło?-zapytała ściskając twoją dłoń.
Powoli skinęłaś głową i zaczęłaś opowiadać, z wielką starannością wymawiając słowa.

*oczami Harrego*
Przeczuwałem, że tak to się skończy. Miałem jednak nadzieję, że uda mi się porozmawiać z [T.I], wszystko jej wytłumaczyć i przeprosić. Wiedziałem, że popełniłem straszny błąd. Ale w tedy za dużo wypiłem! I tak bardzo tęskniłem za moim skarbem... Liama nie było w pobliżu, Lou wyparował, Zayn nie myślał o niczym poza dziewczynami, a Nialler do niczego się nie nadawał. Żaden z nich nie mógł mnie przypilnować...
Usiadłem na brzegu basenu za domem i zacząłem płakać. Tak po prostu. Tego było już za dużo. To działo się za szybko...
Byłem cholernie zmęczony całą trasą, podróżą, tym szumem powstałym po naszym pamiętnym wieczorze. A teraz jeszcze [T.I] odeszła... Gdyby znała prawdę, którą znam ja. Gdyby wiedziała jak to się skończyło...
-Hazza?! [T.I]?! Jesteście?!
-Louis?!-odkrzyknąłem.-W ogrodzie!
Po chwili z wnętrza domu wyłonił się Lou.
-No myślałem, że was nie ma.-zaśmiał się.-Nie chciałem przeszkadzać, ale zabrałeś mój prezent dla mamy i musiał... Zaraz... A gdzie [T.I]?-rozejrzał się.
-Nie ma.-rzuciłem.
Dopiero teraz spojrzał mi prosto w oczy.
-Boże, Hazziątko moje, co się stało?-usiadł i mocno mnie przytulił.
-Odeszła. Dowiedziała się o wszystkim. Ta cała nadmuchana afera...
-Jezu Chryste...-szepnął.-Ale powiedziałeś jej wszystko? Wiesz, to co nam. Prawdę i w ogóle?-zapytał.
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie zdążyłem. Nie miałem jak.
-Wyniosła się wcześniej?!
-Nie. Oddała mi klucze, powiedziała, że to koniec i odjechała. Tak po prostu...-chlipnąłem.
Lou starł łzy z moich policzków.
-Płakała?
Skinąłem głową.
-Bardzo?
Przytaknąłem.
-Więc co ty tu jeszcze robisz?! Powinieneś za nią jechać! Wyjaśnić jej wszytko! Porozmawiać z nią!
-Kiedy nic już nie da się zrobić...-zacząłem.
Tommo złapał mnie za ramiona i potrząsnął.
-Więc odpuszczasz? Pozwalasz jej odejść? Styles pozwala odpłynąć swojej miłości?-patrzył na mnie ostro.-W takim razie ty jej nigdy nie kochałeś chłopcze. To wszystko,-zatoczył ręką koło.-ty,-dźgnął mnie palcem w mostek-twoje uczucia,-zakreślił w powietrzu cudzysłów-były oszustwem. Pokazówką dla mediów. Kłamstwem.
Jego słowa bolały. Raniły od żywego.
-Oszukiwałeś świat, fanów, rodzinę, nas, ją, siebie. Ale ona widocznie dłużej nie chciała grać. Odkryła prawdę...-wypluwał z siebie słowa.
Po chwili wstał i mruknął:
-Stary, nie sądziłem, że kiedyś ci to powiem, ale... Jesteś cholernym dupkiem. Odpuszczasz, bo tak jest łatwiej. Narazie.
Lou odwrócił się i ruszył w stronę domu.
-Jesteś samochodem?-zawołałem.
-Tak.-odkrzyknął.
-Zaczekaj.
Wstałem i podbiegłem do niego.
-Masz rację. Nie mogę pozwolić temu umrzeć. Podrzucisz mnie?
-Mój dzielny chłopczyk.-Boo pocałował mnie w czoło i mocno uściskał.
Wsiedliśmy do samochodu.
-W takim razie dokąd?-zapytał.
-Nie powiedziała mi gdzie jedzie.-rzuciłem.-Ale wiem jedno. Nikt nie powie mi więcej niż Suzy.
-Ta Suzy? Suzy Sillivan?
Przytaknąłem. Louis uśmiechnął się.
-W takim razie jedźmy.-rzucił i ruszyliśmy do domu Suzy.

1 komentarz:

  1. O.M.G no kto by pomyślał superrrrrrr rozdział tak jak inne imaginy

    OdpowiedzUsuń