środa, 27 marca 2013
Zayn ; )
Jestem typem czarnej laski . Glany , czarne ciuchy , rock i papierosy . Przynajmiej tak mnie mają moi znajomi . A tak na prawdę w środku jestem cichą nastolatką i directionerką . Nie widzę świata poza tą piątką wspaniałych chłopaków . Ale moim znajomi tego nie rozumieją , więc postanowiłam się tym nie afiszować i nie słuchać hajtów na mnie i na Łan Dajrekszyn . Siedzę w parku na ławcę cała roztrzęsiona , właśnie pokółuciłam się z moją przyjaciółką Lexi . Ona nie widzi świata poza rockiem i nie akceptuje moje gustu muzycznego . NIe chciałam się jej podpasować tak jak zwykle i zaczełam bronić chłopaków z 1D. Poleciały na prawdę nie przyjemne słowa . Nie wiem czy nasz przyjażn jeszcze istnieje . Złapałam za fajkę i się zaciągnełam . Podszedł do mnie chłopak . Odrazu poznałam w nim Zayna Malika.
- Cześć
- Hej - odparłam bezuczuciowo , by nie wyjść na psychiczną fankę .
- Masz może fajkę ?
- Ta jasne , trzymaj - wręczyłam mu paczkę niebieskich LM
- NIe znasz mnie ?
- Nie , nie kojarze .
- Poważnie ? Nie słyszałaś o One Direction ? - oddał mi papiersy
- Nie , niestety . - w tej chwili zadzwonił mi telefon , a na dzwoku miałam ustawione Nobody Compares , natychmias odrzuciłam połączenie .
- Hym.. Dobra jesteś ! Na pewno mnie nie kojarzysz ?
- No może troszę - wyśliłam się na najpiękniejszy uśmiech jaki mogłam z siebie wydobyć
- No tak lepiej - powiedział zaciągając się papierosem . - To może pójdziemy do kina ?
- Z chęcią .
- Świetnie , no to chodżmy
- Ale teraz ?
- No , a na co czekać ?
- No dobra
- To chodzmy - Zayn złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął do przodu . Czułam się jak księżniczka .
Dziś mija 8 lat od tej chwili . Jestem właśnie na zakupach w centrum handlowym . Próbuję sięgnąć niebieskie śpioszki z górnej półki lecz mój brzuch mi przeszkadza . Zwórciłam się do kobiety z boku czy mogła by mi pomóc .
- Przepraszam mogła by mi pani podać te śpioszki ?
- Oczywiście . (T.I) ? Cześć 7 lat się nie widziałyśmy . Co tam u Ciebie ? Przeszła ci już obsesja na punkcie tego zespołu ? Zawsze wiedziałam , że kiedyś przejrzysz na oczy .
- Wiesz właściwie ..- nie zdążyłam dokończyć bo mój ukochany do nas podszedł . Mina Lexi była bezcenna .
- Co tam kochanie coś wybrałaś ? O cześć . Jestem Zayn mąż (T.I) - podał dłoń mojej starej znajomej , a właściwie przyjaciółce.
- Cześć Zayn . Em . Ja już muszę iść . Miło było Cię znów spotkać . Mam nadzieję , że się jeszcze kiedyś zobaczymy . Trzymaj się .
- Pa Lexi .
- Kto to był kochanie ?
- A nikt ważny . Mógłbyś podać mi te śpioszki ?
- Jasne . - dał mi buziaka i poszliśmy do kasy . Ostatni raz widziałam wtedy Lexi . Urodziłam synka ,a potem śliczną córeczkę i zestarzałam się przy boku mojego cudownego męża Zayna Malika .
Harryyyy.
Gdy byłaś młodsza , wiele razy byłaś gnębiona przez rówieśników. Byłaś bardziej puszysta niż inne dzieciaki. Bardzo Ci to ciążyło , ale nie miałaś na to wpływu. Takie geny...
Czułaś się odrzucona , bo na każdym kroku słyszałaś jakieś obelgi na swój temat. Wiele nieprzespanych nocy , ponieważ łzy sączyły Ci się z oczu. Wiele ran , kłótni z rodzicami. Nie mogłaś już. Mimo młodego wieku , miałaś już przechlapane... Najbardziej u obiektu Twoich westchnień. Brunet o lekko kręconych włosach z nieziemskimi oczami oraz słodkimi dołeczkami w obu policzkach. Czułaś do niego mięte , a on do Ciebie? - odpych...
- Tee pulpet , suń dupe. - krzyknął Harry , po czym szyrderczo uśmiechnął się w stronę swojej paczki.
- Tylko nie płacz brzydalu... - dopowiedział.
Delikatnie się zarumieniłaś a w Twoich oczach pojawiły się łzy, po czym wstałaś i poszłaś w inne miejsce. W sercu byłaś rozdarta. Ale bałaś się cokolwiek mu powiedziec , ponieważ wiedziałaś że to się obróci przeciw Tobie. Wolałaś życ w cieniu , choc i tak byłaś zmieszana z błotem. Masakra. Wiedziałaś że tak będzie zawsze , więc namówiłaś rodziców na przeprowadzkę. Tam postanowiłaś się zmienic. Może na lepsze?
***
- Witam nową uczennicę w naszej szkole. - dyrektorka na apelu serdecznie się uśmiechnęła w Twoją stronę.
Ty pomachałaś w stronę uczniów , a oni zaczęli coś szeptac między sobą. Uśmiechnęłaś się niemrawo , po czym poczułaś lekkie szturchnięcie. Odwróciłaś się i ujrzałaś Stylesa. Uśmiechnął się serdecznie i powiedział:
- Witam ślicznotkę. Co tam? Oprowadzic Cię po szkole?
- Jest mi dobrze znana Styles. - skarciłaś go wzrokiem.
On spojrzał na Ciebie zdezorientowany. Dobrze wiedziałaś że nie poznał Cię. Zmieniłaś się , już nie byłaś okrągłą dziewczynką. Byłaś śliczną nastolatką z płaskim brzuchem i z miłym wyrazem twarzy. Nie to co wcześniej. Lepiej. O wiele...
- Jak to? - zatkało go.
- Widzisz. - prychnęłaś.
Spojrzałaś na dyrektorkę , a ta dalej mówiła. Westchnęłaś , po czym usłyszałaś znów ten sam głos:
- Jak się nazywasz?
- < t.i. > - powiedziałaś obojętnie.
- ... - chłopak się już nie odezwał.
Niech ma za swoje , ciągle Cię obrażał. A teraz jak się zmieniłaś poleciał na Ciebie. O nie , taka łatwa nie jesteś...
Po lekcjach , od razu poszłaś do domu. Mieszkałaś tam gdzie kiedyś. Na tym samym osiedlu co Lokowaty. W szkole wiele osób Cię rozpoznało , wiele osób prawiło Ci komplementy. Ale Ty wolałaś spędzic ten monotonny czas sama. Bo dopiero teraz Cię zauważyli? Wcześniej byłaś jak widmo , a teraz? O nie... To jest ta zła cecha ludzi. Oceniają po wyglądzie. Nie na darmo...
Szłaś uliczką , delikatnie podśpiewując sobie pod nosem dobrze znaną melodię starej piosenki - takie właśnie lubiłaś. Tyle pięknych wspomnień , przeleciało przez Twoją głowę , tych złych i tych dobrych. Oduczyłaś się kochac , wolałaś swoje zainteresowania. Taniec - mknęłaś po scenie jak wiatr , oraz śpiew: jak najskrytsze śpiewy ptaków o poranku. Miałaś o wiele więcej zainteresowań , ale tym dwóm się oddałaś...
Poczułaś lekkie szarpnięcie za łokiec. Potem lekki oddech owiewający Twoje ucho:
- < t.i. > przepraszam.
- Teraz się do mnie odzywasz , bo "wyładniałam"?
- Yyy , eemmm... - Styles się zaciął.
- Spadaj. - prychnęłaś , po czym osunęłaś się od niego.
- Daj mi szansę , naprawię to.
Poczułaś motyle , te głupie motyle. Wielka gula poszła do gardła , poczułaś że delikatnie się uśmiechasz... Początek na lepsze jutro?
***
- No chodź Harry! Idźmy na tą imprezę! - namawiałaś swojego przyjaciela.
- Nie chce mi się < t.i. > - powiedział chłopak i delikatnie przyciągnął Cię do siebie i posmyrał nosem o ramię.
- Nie dam się omamic! IDZIEMY! - powiedziałaś , po czym wstałaś z kanapy.
Przyjaźniłaś sie z Harrym już od kilku dobrych miesięcy. Byliście nierozłączni , ale to był jeden z Twoich planów. Właśnie tego wieczora go ukończysz. Triumfalnie się uśmiechnęłaś , bo wiedziałaś że plan się wiedzie...
Weszliście do zatłoczonego klubu. Wszędzie walali się narąbani imprezowicze. Usmiechnęłaś się delikatnie , widząc swoją przyjaciółkę Louise - która pomagała Ci w planie. Znałaś ją z wcześniejszego miejsca zamieszkania. Podeszłaś do niej i szepnęłaś:
- Bądź około północy w łazience. Ja go zdąże upic.
- Dobrze. - odszepnęła i szeroko się uśmiechnęła.
Uśmiechnęłaś się niewinnie w stronę Hazzy , po czym wzięłaś go do barku. Tam poprosiłaś o różnorakie rodzaje alkoholu. Zaczęłaś pic , wiedząc że masz dobrą głowę do trunków. Znów gorzej było z Harrym. Potem troszkę potańczyliście , popiliście - i tak zleciał Wam wieczór. Około północy , pociągnęłaś Harrego do łazienki. Tam czekała na Was Twoja przyjaciółka , która była juz przygotowana.
Uśmiechnęłaś się i oddałaś chłopaka w jej sidła. Ona zaczęła go rozbierac i wiadomo co dalej się potoczyło. Tyle że problem w tym że Louise była tranwestytką. Naprawdę była Louisem ; ale potem chłopak przemienił się w dziewczynę. Ale to nie było ważne. Robiłaś zdjęcia i zadowolona z siebie ciągle się uśmiechałaś. Wiedziałaś że z tego będzie niezła afera... Może wyglądałaś na głupiutką dziewczynę , ale byłaś sprytna...
***
Następnego dnia , w szkole porozwieszałaś wszędzie zdjęcia roznegliżowanego Harrego. Specjalnie przyszłaś wcześniej do szkoły , aby to zrobic. Wiedziałaś że chłopak nabawi się wstydu. To była Twoja słodka zemsta , za te wszystkie oszczerstwa. Czułaś się zwyciężczynią. Dobrze też wiedziałaś , że znów się wyprowadzasz. Więc problemu nie będzie. Wstawiłaś jeszcze kilka zdjęc na portale społecznościowe , wszyscy już wiedzieli ; że HARRY STYLES MA SŁABĄ GŁOWĘ I ŚPI Z TRANWESTYTKAMI. Masakra. Trochę Ci go było szkoda , ale te rany z dzieciństwa dały Ci do zrozumienia...
Napisałaś do chłopaka treściwego SMS:
" Heej Kochanie ♥ Jak tam po nocce?
Nie przychodź do szkoły , a iżeli chcesz byc pośmiewiskiem...
PS: tylko nie płacz... "
Oraz z triumfalnym uśmieszkiem pognałaś do samochodu rodziców , by rozpocząc od nowa. Wszystko.
środa, 6 marca 2013
Hazza.
T.I-Cześć chłopcy, co tam?
Harry- O cześć T.I, Dobrze, jutro mamy nagranie teledysku do '' Take Home''
Niall- No, już nie mogę się doczekać.
Zayn- Reżyser kazał zaprosić jakieś dziewczyny...
T.I- Aha, i kogo bierzecie?
Zayn- Perrie...
Liam- To oczywiste, że każdy z nas weźmie swoją dziewczynę.
Louis-No!
Niall- Ja jeszcze nie wiem, ale może wezmę Demi...
T.I- A ty Harry ?
Harry- Nie wiem, a może ty ze mną pójdziesz ?
T.I- Ja ? Serio?!
Harry- No raczej ! To jak chcesz iść ze mną ?
T.I-Pewnie! A gdzie będzie kręcony teledysk ?
Liam-Jeszcze nie wiemy.
Louis-Dziś ma przyjść reżyser i nam powiedzieć.
Zayn- Jutro! Nie dziś, Louis coraz więcej rzeczy zapominasz!
Niall-No właśnie! Powinieneś iść do lekarza !
Louis-Sam umiem o siebie zadbać!!
T.I-Louis, chłopacy się o ciebie martwią, nie wściekaj się !
Louis- T.I ty też??
T.I-Co ja?
Louis-Czy jesteś po ich stronie ?!
T.I-No, tak. Przecież martwimy się o twoje zdrowie!!
Louis-Dobra... niech ci będzie... Sorry chłopacy...
Harry-Ok, już jest późno powinniśmy odpocząć...
T.I- Ok, ja w takim razie lecę...
Harry-Nie, musisz zostać, bo jutro przecież po nas rano reżyser przyjdzie...
T.I-No nie wiem...
Harry-Proszę...
T.I-Ok czekaj zadzwonie do mamy (Wychodzisz z pokoju)
Liam-Gdzie one będą spać?
Harry-No przecież mamy pięć pokoi?!
Louis-Dobra, ale gdzie my w takim razie będziemy spać?!
Harry-A no tak... W salonie ?!
Niall-Ok...
Louis-Zgadzam się, ale ja śpię na łóżku!!
Zayn-Czemu ty ??
Louis- Bo jestem najstarszy ?!
Harry-Cii... T.I idzie!!
(Wchodzisz do pokoju)
T.I-Mama się zgodziła, tylko muszę iść do domu po piżamę i ciuchy.
Harry-Czekaj jest już późno, podwiozę cię.
T.I-Ok. Do zobaczenia chłopcy.
Chłopacy-Do zobaczenia T.I
(Wychodzisz z Harrym z domu i otwiera ci drzwi do samochodu, wchodzisz, siadasz i zapinasz pas)
T.I-Ooo... Skręć tu, i teraz ten biały dom ! (Harry bez słowa wykonywał twoje polecenia, zatrzymał się przed domem, wysiadł, otworzył ci drzwi i podał rękę żeby było ci łatwiej wysiąść)
Harry-Leć ja zaczekam.
T.I-Nie ! Chodź rodzice cię chętnie poznają.
Harry-Ok jak chcesz...
T.I-No chodź...
(wchodzicie do domu )
T.I-Cześć mamo, tato...
Oni-Cześć.
T.I-To jest Harry mój kolega.
Harry-Dobry wieczór.
Oni-Cześć Harry.
(Złapałaś Harrego za rękę i pociągnęłaś na górę do twojego pokoju)
Harry-O, Fajny pokój.
(nie wyciągając głowy z szafy powiedziałaś)
T.I-Dzięki.
Harry-Już?!
Harreh. ^^
Gorący poranek. Otworzyłaś nie chętnie oczy. Promienie słońca wpadały przez otwarte okno. Zakryłaś twarz dłońmi. Wstałaś do pozycji siedzącej i spojrzałaś na niego. Jeszcze spał. Bez żadnego wyrazu twarzy zeszłaś z łóżka. Potknęłaś się o szklane butelki po procentach. Kierując się w stronę kuchni twoją głowę przechodziły tysiące myśli. Z szafeczki wyjęłaś szklankę, tabletkę na „ból głowy” i wodę z lodówki.
Nalewanie cieczy do szklanki przerwał Ci jego lekki zachrypnięty głos.
- Już wstałaś księżniczko
Powiedział i oprał się o stół stojący za tobą.
- Zamknij się Styles.
Warknęłaś i zatopiłaś wari w zimnej cieczy w której jeszcze pare sekund temu rozpuszczała się tabletka.
- Coś taka zła ?
Odwróciłaś się do niego i spojrzałaś mu przez chwilkę w oczy. Ominęłaś go i wrzuciłaś naczynko do zlewu. On cały czas patrzył na ciebie. Weszłaś do sypialni i zarzuciłaś na siebie tylko luźną bluzkę. Włosy spięłaś w niesforny koczek.
- Nie odpowiedziałaś mi
Powiedział zachrypniętym głosem. Nerwowo odwróciłaś się i krzyknęłaś na chłopaka.
- Harry do cholery !
- Co ?!
- Spaliśmy ze sobą !
- Wiem !
- I co że wiesz ?! Nie przejmujesz się tym. ?! Człowieku ja mam za nie cały tydzień ślub !
Po tym zamilknął wbił wzrok w podłogę.
- Tak wiem
Powiedział spokojnym tonem i jeszcze raz spojrzał na ciebie.
- Zapomnijmy dobra ?
Wydusiłaś z siebie dość nie słyszalny głos.
Westchnął głośno.
- Na pewno ?
- Harry…
Powiedziałaś cicho. Podchodząc do niego. Swoją dłoń położyłaś na jego policzku.
- Czemu musiałaś ukraść mi serce ?
Powiedział cicho. Z jego oczu leciały łzy. Małe słone kropelki malowały drogę na jego policzku.
- Ponieważ ty ukradłeś mi moje
Uśmiechnęłaś się przez łzy. Loczek podniósł głowę. W oczach miał nadzieję. Nadzieje na to że będziecie szczęśliwi. Razem.
- Kocham Cię
- Ja ciebie też
Powiedziałaś przez łzy. Chłopak uśmiechnął się i zbliżył się aby z uczuciem musnąć twoje wargi. Ty dotknęłaś jego torsu odsuwając go.
- Harry to że się kochamy nie znaczy że możemy być razem
Uśmiechnęłaś się przez łzy ,ale uśmiech szybko zniknął z twojej twarzy.
- Czemu ?
Po jego policzkach po raz kolejny spłynęły słone łzy.
- Wychodzę za Davida a ty jesteś z Caroline
Chłopak zagryzł dolną wargę. A ty przytuliłaś się do niego pociągając co chwila nosem. On objął Cię równie mocno co ty jego. Spojrzałaś na niego i musnęłaś leciutko jego usta.
- [T.I] ?!
Usłyszałaś męski głos. Oderwałaś się od Harrego i podbiegłaś do Davida. Nie dał Ci nawed do siebie podejść od Caroline stojącej obok dostałaś w policzek. Ku twojemu zaskoczeniu chłopak w lokach krzyknął że nie ma prawa Cię bić.
Do końca wieczoru siedziałaś ze Styles’em na kanapie sącząc tanie wino.
***
- Patrz
Powiedziałaś uśmiechając się do chłopaka
- Co ?
- Teraz stała bym w białej sukni. Długim welonie…
- A ja płakał bym że nie mogę Cię mieć
- A ja płakała bym że popełniam największy błąd w moim życiu.
Uśmiechnęłaś się do chłopaka i znów wtuliłaś się w jego klatę. Uśmiechając się szeroko. On gładził twoje włosy mrucząc „ jesteś wszystkim co mam kocham Cię
Niall , grr.. :*
Od 6 lat mieszkasz z rodzicami w Londynie. Masz 18 lat i świetnego chłopaka, Adama. Za godzinę masz z nim randkę nad Tamizą. Był to ciepły, jesienny dzień. Postanowiłaś, że ubierzesz bluzę i rurki. Do tego buty snickersy na koturnie i mogłaś już wychodzić. Nie malowałaś się, ponieważ od paru miesięcy zaczęłaś cenić w sobie naturalne piękno. Ponieważ już dochodziła 14, a do Tamizy nie miałaś daleko powoli zaczynałaś wychodzić. Włożyłaś swój telefon do kieszeni i zakluczyłaś drzwi. Po 5 minutach byłaś na miejscu, ale Adam spóźnił się 10 minut, za co przeprosił Cię nie zbyt miłym przytulasem. Od razu wyczułaś, że coś jest nie tak, więc zapytałaś się go prosto z mostu: - Adam, coś jest nie tak? - Musimy zerwać, nie pytaj dlaczego, pa -powiedział i odszedł. Załamana usiadłaś na krawędzi i płakałaś. Nagle usłyszałaś szloch innej osoby, siedzącej niedaleko Ciebie. Odwróciłaś się i ujrzałaś chłopaka o blond włosach, postanowiłaś się do niego dosiąść. - Hej, też złamane serce? -zapytałaś się - Hej, gorzej, moja dziewczyna zmarła, wczoraj wróciłem z pogrzebu. Tęsknię za nią... - To ja mogę z Tobą posmutać, właśnie zerwał ze mną chłopak, jestem [T.I], a Ty? - Niall... -...Horan? - Skąd wiedziałaś? - Kiedyś byłam Twoją fanką, mówiłam, że będę Twoją żoną i wgl. Wiesz, mania trzynastolatki. - To pójdziesz ze swoim mężem na ciastko do kawiarni? - Chętnie mój męęężu. Z Niall'em bawiłaś się doskonale, zapomniałaś o swoim byłym i żyłaś chwilą. Horan też był rozpromieniony, gadało się wam wspaniale. ie braknęło wam tematów do rozmów, z czego byłaś zadowolona. Po 3 godzinach wyszliście z kawiarni, dochodziła 18. Powoli musiałaś się zbierać do domu, ponieważ jutro piszesz maturę. - Niall, przepraszam muszę już wracać do domu. Jutro piszę maturę i muszę szybko wstać. - Okej, rozumiem Cię, [T.I]. Pozwól tylko, że Cię odprowadzę i dasz mi swój numer telefonu. Horan Cię odprowadził a Ty mu dałaś swój numer. Stałaś z nim pod drzwiami i kończyłaś z nim rozmawiać. -To do zobaczenia Niall - Papa Jednak on nie odchodził. Wasze twarze się do siebie zbliżał, aż w końcu wasze wargi się styknęły, a po chwili przerodziło się to w romantyczny pocałunek. * następny dzień * Wstałaś i się przeciągnęłaś, Twój budzik zadzwonił punktualnie. Podeszłaś do szafy i zaczęłaś szukać jakiś odpowiednich ciuchów. Nagle usłyszałaś, że dostałaś sms'a. Podbiegłaś do biurka, gdzie leżał Twój telefon i odczytałaś wiadomość: "Dzień dobry śliczności", uśmiechnęłaś się sama do siebie i odpisałaś "Dzień dobry przystojniaczku, ale wyczułeś moment". Po minucie dostałaś odpowiedź: "Ma się ten instykt. A teraz jakbyś mogła to otwórz okno balkonowe bo strasznie marznę". Rozejrzałaś się dookoła i nagle zauważyłaś Niall'a w oknie. Zaczęłaś się śmiać i go wpuściłaś. - Co Ty tu robisz tak wcześnie? - Przychodzę dać Ci trochę otuchy i niespodziankę - Niall wręczył Ci piękny bukiet róż i pudełeczko. Otworzyłaś je, a tam był piękny naszyjnik z połówką serduszka i napisem "Niall". Przytuliłaś się do niego i zaczęłaś mu dziękować. - Już tyle nie dziękuj, teraz przejdę do sedna. Ja mam drugą połówkę z napisem [T.I]. Z chęcią będę ją nosił, a mam nadzieję, że Ty też. Ale najpierw pozwól, że się zapytam o jedno; czy chcesz zostać moją dziewczyną? Od razu się zgodziłaś i pocałowaś swojego chłopaka. *3 lata później* Z Niall'em chodzisz już 3 lata, lecz on miał nie dawno wypadek. Leży w szpitalu od 3 dni w śpiączce, lekarze dają mu małe szanse na obudzenie się. Jesteś strasznie załamana, nie możesz spać dniami i nocami. Codziennie go odwiedzasz i rozmawiasz do niego, czujesz, że on Cię na prawdę słucha. *7 miesięcy później* Jesteś w 8 miesiącu ciąży. Ojcem dziecka jest Niall. Strasznie za nim tęsknisz. Lekarze dają mu jeden tydzień na obudzenie się, inaczej będą musieli go odciąć od aparatury. Codziennie się modlisz o lepsze jutro, aby Niall się w końcu obudził. Dzisiaj jest przedostatni dzien przed odłączeniem Horan'a od sprzętu, rozmawiasz z nim. - Niall, proszę obudź się. Dla mnie, dla naszego synka. Nauczysz go grać w piłkę nożną, kiedy ja będę dumnie na was patrzeć. Będziecie jeść razem w Nandos, chodzić na mecze i kiedy się da odwiedzać Irlandię. Ja was będę każdego wieczora układać do snu i otulać ciepłą kordełką, tylko proszę obudź się. - wzięłaś jego rękę i położyłaś ją na swoim już bardzo dużym brzuchu. Zamknęłaś oczy i uroniłaś łzy. Nagle poczułaś jak gładka dłoń. Od razu ją rozpoznałaś, otworzyłaś oczy i wtuliłaś się w swojego Niall'a, który się obudził. -Dziękuję kochanie, że byłaś przy mnie. Słyszałem wszystko co do mnie mówiłaś. - Pocałowałaś swojego chłopaka i zawołałaś lekarza. *1 miesiąc później * 5 minut temu urodziłaś synka, czekasz aż Ci go podadzą. Po chwili widzisz Niall'a z niebieskim zawiniątkiem. Horan podaje Ci malucha a Ty od razu zaczynasz płakać. Mały ma ubrane body z napisem: "Will You Marry My Daddy?" a w kieszonce był śliczny pierścionek zaręczynowy. - Tak mój wariacie, kocham was, chłopaki -powiedziałaś - Damy mu na imię Jacob, dobrze? - Tak słonko.
Zayn . (smutny) :'(
Obudził cię delikatny dotyk męskiej ręki. Przejeżdżał palcami po twoich długich włosach. Spojrzałaś na niego. Jego wielkie brązowe oczy przypatrywały się w ciebie, przez co dostawałaś gęsiej skorki. Objęłaś go swoją ręką na żebrach. Chciałaś pozostać z nim w objęciach całą wieczność, lecz Zayn zerwał się z łóżka jako pierwszy - Przepraszam - przesłał ci zalotne spojrzenie. Z marudnym głosem zrobiłaś to co on i wstałaś z łóżka. Podeszłaś do niego, gdy on stał tyłem i wskoczyłaś mu na plecy. Zaskoczył się po czym obydwoje wylądowaliście na łóżku. Spojrzał na ciebie, w twoje głębokie oczy w których zawsze się topił. - Nie chce cię zostawić samej w domu. Zaś mnie tyle nie będzie.. - Wiem Zayn. Dobrze że mieliśmy chodź chwilę czasu dla siebie - wymusiłaś uśmiech. - Będę tęsknił, nawet nie wiesz jak bardzo. Kocham cię [ T.I ] - Ja ciebie też Zayn - pocałowaliście się namiętnie. Nie trwało to krótko, dotykał cię w różnych partiach ciała na co reagowałaś podobnie.. przerwałaś. - Jak my bez siebie wytrzymamy? - rzekłaś, i wymalowałaś ogromny smutek na twarzy. - Jak zwykle, listy - wzdychnął. Obrócił Cię na drugi bok i poszedł się ubierać. Oparłaś się o róg drzwi i przyglądałaś mu się gdy wypakowuje wszystkie ciuchy z szafek i pakuje to swojej głębokiej walizki. Za godzinę Zayn miał już wyjeżdżać. Nie chciałaś tego tak bardzo jak on. Nie lubiłaś gdy wyjeżdżał, bo kończyło się to ciągłym martwieniem czy żyje, czy coś mu się nie stało. Zawsze miałaś ochotę powiedzieć mu wszystko prosto w twarz o tym jak bardzo nienawidzisz gdy wyjeżdża i ze względu na to czy chroni wasz kraj czy nie, ważna była dla ciebie jego bliskość. Żeby był przy tobie jak najczęściej i jak najdłużej. Wiesz że jest silny, odważny dlatego zawsze czułaś się przy nim bezpiecznie. Nadszedł ten czas. Usłyszeliście zza okna głośne trąbienie wojskowego samochodu. " tylko nie to " to pierwsze co przeszło ci przez głowę. Wszyscy wołali Zayna żeby się pośpieszył, ale on stał w progu i patrzył na ciebie ze smutkiem.. miał ochotę płakać, przytulić cię i nie wyjeżdżać. - Muszę już iść.. - wyszeptał. Wiedziałaś to bardzo dobrze. Wskoczyłaś mu w ręce i przytuliłaś najmocniej jak mogłaś. Łzy moczyły jego wojskowe ubranie, i stawało się coraz mokrzejsze. - Zayn - stanowczo wypowiedziałaś jego imię. - Uważaj na siebie.. wiesz jak bardzo cierpię i przeżywam zawsze gdy wyjeżdżasz na misje. Nie przeżyłabym tego gdyby stało się tobie cokolwiek.. rozumiesz? -Popatrzał na ciebie zaszklonymi oczyma. - Wiem to bardzo dobrze. Dzięki tobie [ T.I ] jeszcze żyje, i powracam w twoje objęcia - uścisnął cię i odstawił na ziemie.. - mógł bym pozostać w ciebie wtulonym wieczność ale muszę już iść, Kocham cię -Ostatnie słowa które usłyszałaś z jego ust. Nie chciałaś by były one tymi ostatnimi. Ruszyłaś w stronę okna, dużego okna przez które mogłaś zobaczyć odjeżdżają miłość twojego życia. Pomachałaś mu. Nie chciało ci się nic robić, nie miałaś na nic ochoty. Chciałaś tylko.. przytulić go, usłyszeć jego głos i poczuć jego perfumy.. ale teraz pozostało ci rok czekania. Wtedy miał wrócić z misji, Cały i zdrowy.. to właśnie sobie wmawiałaś. Że będzie dobrze, nic mu się nie stanie. Przeżyje, na pewno to przeżyje. On jest silny, i niepokonany. Zawsze wraca. Chwyciłaś za telefon i usiadłaś na bujanym fotelu. Nie wiedziałaś co robić, kompletnie się zgubiłaś. Postanowiłaś zadzwonić do mamy, ona zawsze pomagała ci przetrwać w dobrej nadziei gdy Zayn'a nie było. Po paru minutach była u ciebie w domu. Przytuliłaś ją i wypłakałaś w ramienie.. - To tak boli - wydusiłaś z siebie. Przytuliła Cię mocniej.. - Co jeśli tym razem nie będzie miał szczęścia? Jeśli mu się naprawdę coś stanie? Nie przeżyje tego, zabiję się a ty wtedy mnie stracisz. - Nie mów tak! - twoja mama zareagowała na te słowa bardzo gwałtownie - Nigdy tak nie mówi rozumiesz? Wtuliłaś się w jej ramie ponownie wyciskając z siebie wszystkie krople łez. Postanowiłaś się położyć. Obudziłaś się już nad ranem. Nie pamiętałaś dużo co się wczoraj wydarzyło. Tylko.. pożegnanie. Wstałaś i poszłaś do kuchni. Czekała tam na ciebie mama ze śniadaniem. Nie byłaś głodna. Zwróciłaś głowę w stronę okna żeby zobaczyć jaka jest pogoda.. padał deszcz co jest częstym przypadkiem w Londynie. Ubrałaś się obojętny dla ciebie strój. - Wychodzę - Wyszłaś z domu i szłaś w stronę poczty. Po drodze zastanawiałaś się co on teraz robi, czy żyje, czy walczy.. nie zorientowałaś się, a stałaś już przed pocztą. Wysłałaś miłosny tekst do Zayn'a na który miałaś nadzieje, odpowie jak najszybciej. Minęły trzy dni.. Zayn nie odpowiedział na list. Obawiałaś się najgorszego. Nigdy wcześniej tak późno nie odpisywał. Chodziłaś w te i wewte, ręce ci się trzęsły, nogi uginały. " Co mam robić, co mam do cholery zrobić ".. nie panowałaś nad sytuacją. Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Bałaś się, bałaś się tego o zobaczysz za drzwiami, a raczej kogo. Podeszłaś do drzwi. Otworzyłaś.. był to policjant. - Pani [T.I] ? - Tak, o co chodzi? - spytałaś zdenerwowana. - Mogę wejść? To trochę zajmie.. - wpuściłaś go. Nie wiedziałaś co chce ci powiedzieć. Miałaś mętlik w głowie, nie wiedziałaś czy przynosi dobre czy złe wieści. - Jeden z wojennych nie żyje.. - nie dałaś mu dokończyć.. - Czyli nie mój Zayn - odparłaś z ulgą. - Właśnie chodzi o niego - NIE! PROSZĘ NIE - krzyknęłaś - ON ŻYJE DO CHOLERY, ON DO MNIE WRÓCI! - nie panowałaś nad sobą. Wtuliłaś się w policjanta i waliłaś w plecy o jego tors - TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA, ON MIAŁ WRÓCIĆ. DO MNIE WRÓCIĆ I MNIE PRZYTULIĆ, MIELIŚMY ŻYĆ WIECZNOŚĆ - Łzy leciały co sekundę, nie brakowało ich. - Przykro mi - odpowiedział na twoje zapłakane łzy, na twoje zapłakane słowa. Tylko tyle.. zostawił cię i wyszedł. Nie miałaś sił stać, nie miałaś sił niczego robić. Tylko płakałaś. Nie miałaś ochoty mówić o tym mamie, nikomu innemu. Chciałaś wiedzieć o tym tylko ty. Wstałaś, makijaż rozmazany, ciuchy pogięte. Wyszłaś z domu i szłaś bezsilnymi krokami. Nie zwracałaś uwagi na ludzi, na Nic.. zupełnie na nic. - Zrobię tak jak mówiłam - to były twoje ostatnie zapłakane słowa. Specjalnie nie zwróciłaś uwagi na nadjeżdżający samochód, i w tej chwili mogłaś cieszyć się że będziesz żyć wieczność z nim.. z Zaynem.
Niall :>>
Miałaś 20 lat . Skończyłaś szkołe z wyróznieniem i kilkoma stypendiami. Byłaś bardzo inteligentna , a do tego również ładna . Jednak mimo swojego dobrego wykształcenia pracowałaś jako...kelnerka w Milkshike City . Pewnego dnia gdy miałaś drugą zmiane ( od 16 do 21 ) , siedziałąś sama za ladą , w miejscówce było zaledwie 2 klientów , którzy złożyli swoje zamówienie wcześniej i po prostu rozmawiali . Nagle usłyszałaś krzyki i piski , przyjrzałaś się szybie i zobaczyłaś gromadę biegnących dziewczyn .. biegnących za ONE DIRECTION !! Kochałaś ten zespół , nie należałaś do psychofanek , lubiłaś ich muzykę , miałaś plakaty w swoim pokoju i podobali ci się wokaliści ♥ .. One Direction weszło do środka , jednak dziewczyny zostały na zewnątrz . Jako kelnerka podeszłaś do nich by przyjąć zamówienie .
Ty : Co podać ? H : Ja poproszę shake truskawkowy . Lou : Ja i Zayn czekoladowe Li : Waniliowy z bitą śmietaną N : Czekoladowy z bitą śmietaną , kawałkami czekolady oraz orzechami , a do tego muffinke wiśniową.
Wszystko zapisałaś , i podeszłaś do okienka , aby podać zamówienie . Po 15 minutach przyniosłaś napoje i ciasto chłopcom. Podałaś , już chciałaś odejść kiedy ktoś złapał cie za rękę . Odwróciłaś się i zobaczyłaś , że Harry Styles trzyma cie za nadgarstek.
Ty : O co chodzi ? H : Dosiądź się , nie ma innych klientów , a taka ładna dziewczyna nie może być sama. Loczek uśmiechnął się zabójczo do ciebie. Ty : O nie , naprawdę ..nie Z : Dlaczego ? Ty : Nie będę przeszkadzać Lou : No co ty , siadaj.
Po namowach dosiadłaś się do 5 przystojniaków. Poznałaś się z nimi , można powiedzieć , że zaprzyjaźniłaś.
N : [t.i] , co robisz jutro ? Ty : Właściwie to .. Przerwał ci warkot silnika , po chwili do milkshake city wszedł wysportowany , przystojny brunet o ślicznych oczach i białych ząbkach . Brunet : Hej kotku ! Ty : Mike ! Po tych słowach podbiegłaś do chłopaka , przytuliłaś go i pocałowałaś . Ty : To jest mój chłopak Mike Mike : Cześć 1D : Hej Niall nagle posmutniał . Jednak nie zauważyłaś tego , bo byłaś zajęta swoim chłopakiem. Była już 21 , więc pożegnałaś chłopców , zamknęłaś lokal i razem z Mikiem pojechaliście do domu. Następny dzień ..
Po tym jak wstałaś , jak co rano poszłaś pobiegać . Ubrałaś się w legginsy , luźną białą bluzkę z napisem : Keep calm me and Music Biegałaś truchtem po parku , gdy nagle ktoś złapał cię za rękę i przyciągnaą do siebie. Odwróciłaś się . Był to Niall
N : [t.i] , może wpadniesz do nas dzisiaj ? Ty : Umówiłam się z Mikiem , ale mogę przełożyc to na jutro ;) N : Super , tu masz adres , przyjdź o 13 . Mówiąc to , wręczył ci karteczkę z adresem .
Wróciłaś do domu , była 12.20 , wzięłaś szybki prysznic , przebrałaś się w czarne rurki , biały top do tego bejsbolówka i czerowne Converse. Po 15 minutach byłaś na miejscu. Zapukałaś . Lou : [t.i] , wchodź . Puścił ci oczko Ty : Dzięki .. Byłaś u nich do późna , świetnie się bawiliście , następnego dnia miałaś spotkać się z Niallem . Chciał z tobą porozmawiać.
Następny dzień.. Ty : Hej Niall N : Hej N : Musze ci coś powiedzieć , wiem .. że poznaliśmy się 2 dni temu , ale ja coś do ciebie poczułem i wczorajszy wieczór mnie w tym tylko utwierdził . Kocham Cie [t.i] Ty : Ale , Niall .. ja jestem z Mikiem N : Tak sądziłem. Niall , odszedł .. Ty : Niall , zaczekaj !.. podbiegłaś do niego i pocałowałaś, aby sprawdzić czy też coś do niego czujesz . Po skończonym pocałunku uśmiechnęłaś się i powiedziała : " Widać ja ciebie też" Rozstałaś się z Mikiem , od 2 miesięcy spotykasz się z Niallem. Jesteście razem szczęśliwi , kochacie się .
wtorek, 5 marca 2013
Louis 18+
Stoisz w domu przed otwartą lodówką, a jedyne co tam widzisz to światło. -Cholera! Przydałoby się zrobić zakupy –mówisz sama do siebie. Zaczynasz pisać długą listę. Już po chwili jesteś gotowa do wyjścia. Bierzesz telefon i słuchawki. Idziesz spokojnie w stronę supermarketu stawiając kroki w rytm muzyki. Podchodzisz do automatycznych drzwi. Otwierają się, a Ty czujesz na twarzy chlodny podmuch. Zabierasz wózek i wyciągasz kartkę z portfela. Po kolei kupujesz artykułu. Zmierzając do kasy patrzyłaś w dół i potknęłaś się. Wpadłaś na kogoś i od razu krzyknęłaś z przerażeniem: -PRZEPRASZAM! – usłyszałaś znajomy Ci z liceum śmiech. Rozpoznałaś głos szybko –to był Loius. -Ty niezdaro! Haha! [T.I.], co Ty tutaj robisz? Jak ja Cię dawno nie widziałem, dobry rok. -Louis Tomlinson, bożyszcze nastolatek w supermarkecie bez ochroniarza? O nie. A co jak się zgubisz? Daddy Direction Ci nie pomoże. – mówiłaś z uśmiechem na twarzy. -Ha-ha. Ale mi to. Jestem zwykłym chłopakiem, co Ty ode mnie chcesz? –zaśmiał się. -Nic. Chodźmy do kasy, to nie miejsce na pogaduchy, Lou. – oznajmiłaś. Podeszliście we dwójkę do kasy, przed Tobą stały 3 osoby. Macasz się po kieszeniach i szukać portfela. -NO NIE! – powiedziałaś. -Co się stało? – spytał Louis. -Nie wzięłam portfela. Jaki debil. –mówiłaś zawstydzona. -Nie denerwuj się, ja zapłacę. – uspokajał Cię Louis. -Och, dziękuję. Kochany jesteś, oddam Ci jak tylko przyjd… - nie skończyłaś, Louis zatkał Ci usta. -Już tyle nie gadaj, odwdzięczysz się później. Podeszłaś do kasy, Lou zapłacił za zakupy. Wzięłaś je do torby i szłaś w stronę domu. -[T.I.] czekaj! Mam samochód! – krzyknął Louis. Podeszłaś do auta, Tommo zabrał od Ciebie zakupy i włożył do bagażnika. Usiadłaś do auta, on odwiózł Cię do domu. Wysiadł razem z Tobą, by zanieść Ci torby do domu. -Dawaj, ogarniaj się szybko. Jedziemy do mnie na imprezę, już 19, a noc długa. -Ojej. No dobrze. Poczekaj 15 minut! –uśmiechając się wyszzłaś do łazienki, a Louis w tym czasie patrzył na Twoje biodra. Wzięłaś prysznic, pomalowałaś rzęsy, ubrałaś bardzo krótką sukienkę, w której było widać Ci trochę pupy. Wyszłaś z łazienki, a Louis patrzył się na Ciebie jakby zobaczył taką piękną kobietę pierwszy raz. -Ł-ł-ładnie wy-wyglądasz, [T.I.] – jąkał się z oczarowania. Podeszłaś do niego ponętnym krokiem, ręce zawiesiłaś na jego barkach, w odtwarzaczu CD leciała wolna muzyka do tańca, Louis złapał Cię za biodra i mocno do siebie przyciągnął ściskając co chwilę Twoje uda. Tańczyłaś powoli ocierając się o kolegę Louisa. -Kochanie, przestań. Czeka na nas jeszcze impreza. Chodź. – mówiąc podniecony próbował się opanować. Wziął Cię za rękę i zaprowadził do auta. Pojechaliście górami, bo Loui miał auto terenowe. -Lou, ale tu jest pięknie. – powiedziałaś mu. -Jesteśmy tu, żeby krócej być na imprezie, a dłużej w łóżku. – mówił podniecony Louis. -Chcesz skarbie, możemy zrobić to przed imprezą. – mówiłaś przygryzając wargę doprowadzając Louisa do zawału. -Tutaj? – powiedział rozkładając automatycznie przednie fotele. – Chodź wujkowi Louisowi na kolana i powiedz czego dzisiaj chcesz. – mówił oczarowany Tobą Louis. Usiadłaś mu na kolana okrakiem, zaczęłaś całować go po czole, usiadłaś tak, że miał Twoje piersi przed twarzą. Szybko pozbyłaś się jego spodni i bokserek. Tommo szybko zdjął z Ciebie wszystko. Lekko widzieliście wszystko. Wstałaś, by do końca z siebie zdjąć stringi. Louis złapał swojego dużych rozmiarów kolegę ręką i gdy usiadłaś trafiłaś prosto na jego przyrodzenie. Najpierw delikatnie, robiłaś to pierwszy raz. Lekko pozwoliłaś sobie na niego usiąść. Louis złapał Cię za biodra i pociągnął w dół, aby cały jego kolega wszedł w Ciebie. -Och! Ach!!! Louis! Ach! -Krzycz tak kotku, krzycz! - mówił Lou. Czułaś go całego w środku, zaczęłaś poruszać się w górę i w dół. Pozbyłaś się koszulki Louisa, odsłoniłaś jego wspaniały tors. -Mmm... Tak, Louis, TAK! - jęczałaś Louisowi do ucha. -Kotku, chodź do tyłu. - powiedział Lou. Szybko przenieśliście się do tyłu. Tym razem Louis był na górze, zaczął wpychać się w Ciebie, co sprawiało Ci wielką rozkosz. -Och! Louis! Szybko, tak. - mówiłaś głośno. Chłopak przyspieszył maksymalnie swoje ruchy, czułaś, że już nie długo i dojdziecie obydwoje. W momencie gdy zaczęłaś szczytować krzyczałaś jego imię, a on Twoje. -[T.I.] och, mm. Takk...! - mruczał Louis. Byliście tak blisko, gdy z Ciebie wyszedł. -Kochanie chciałbym jeszcze, ale musimy jechać, a noc jeszcze długa. -Dokończ, mamy jeszcze długo czasu. -mówiłaś przyspieszonym oddechem. -Ktoś tu jest niegrzeczny. - mówił Lou. Zaczął całować Cię w usta, persi, brzuch i wkońcu zszedł do Twojego czułego miejsca. Zaczął bawić się Tobą, a Ty jęczałaś jak głupia. Miał bardzo sprawny język, a Ciebie to mocno podnieciło. -Louis, już! Tak! Ach! - doszłaś, a Louis zaczął Cię ubierać, przy tym co chwila całując. -Ubierz się kochanie, jedziemy już. -powiedział całując Cię namiętnie wpijając się w Twoje usta. Pojechaliście na imprezę, gdzie wszystko toczyło się super, bawiliście się do 5 rano, na następny dzień każdy miał kaca, a Ty i Louis byliście razem.
18+ Niall.
Właśnie wracaliście ze spaceru. Trzymacie się za ręce. Wchodząc na trzecie piętro apartamentowca Niall w międzyczasie muska swoimi malinowymi ustami twoją szyję. Gdy doszliście wyjęłaś z kieszeni płaszcza klucze do mieszkania. Blondyn wyjął je z twojej dłoni i naprędce otworzył drzwi. Weszliście do środka. Spokojnie rozpinałaś guziki granatowego płaszcza, gdy Niall stanął przed tobą. Wsunął palce pod twój płaszcz, który następnie delikatnie spłynął po twoich rękach, aż w końcu znalazł się u twoich stóp. Zdjęłaś, a wręcz zdarłaś z Nialla jego kurtkę. Objął cię w talii i przyciągnął brutalnym ruchem do siebie. Spojrzałaś w jego oczy koloru nieba i na chwilę się zatraciłaś w nich, gdy wtedy wasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Zarzuciłaś Niallowi ręce na szyi i razem szliście w stronę waszej sypialni. Po drodze Niall spontanicznie wziął cię na ręce i przeniósł przez próg pokoju dokładnie jak robi to pan młody ze swoją żoną, gdy wprowadzają się do własnego mieszkania. Usadowił cię na ogromnym łóżku. Wygięłaś się, podtrzymując się na wyprostowanych rękach. Niall zdjął twoje czerwone szpilki, a następnie systematycznie zaczął pozbywać cię twoich ubrań. * Gdy cichaczem uciekłaś z krainy Morfeusza, czułaś jak Niall wodzi palcami po twoich nagich plecach. Uśmiechnęłaś się i spojrzałaś na niego. W jego błękitnych oczach dostrzegłaś zafascynowanie. Niall w tej banalnej czynności był kompletnie zatracony. - Miłe to – powiedziałaś cicho. Twoje słowa jakby wyrwały Nialla z transu. Uśmiechnął się półgębkiem. Subtelnie odgarnął twoje włosy i ułożył je na twoim lewym ramieniu. Zaczął składać krótkie pocałunki na twojej ciepłej skórze, co doprowadzało cię do szaleństwa. Odwróciłaś się. Niall powiódł bokiem dłoni od zagłębienia między twoimi obojczykami w dół pomiędzy piersiami, aż do twojego podbrzusza. Musnął ustami twoją szyję, miejsce poniżej prawego obojczyka… Swoim językiem zaczął wodzić po twoich piersiach, co wywołało u ciebie ekstazę. Zaczęłaś szybciej oddychać, a twoje serce zaczęło bić jak oszalałe. Dłoń Nialla znalazła się na wewnętrznej stronie twojego uda i wodził nią po nim w górę i w dół. W końcu jego palce znalazły się na twojej waginie i sprawdził nimi jej fakturę. Gdy włożył dwa palce do środka z twoich ust wydobył się cichy jęk, a gdy wchodził coraz głębiej ty krzyczałaś coraz głośniej. Z rozkoszy jaką ci sprawiał, co chwilę w powietrzu unosił się twój głos krzyczący jego imię. To go tylko nakręcało i z każdą chwilą sprawiał ci coraz większą przyjemność. - Niall? – spytałaś cicho. On spojrzał na ciebie i uśmiechnął się łobuzerko. Pocałował cię w podbrzusze i wędrował tak coraz wyżej, aż odnalazł twoje usta. Wsunęłaś swój język do jego ust i zaczęłaś nim wodzić po jego podniebieniu. Czułaś jak jego ręka wsuwa się pod twoje udo, a jego penis wchodzi powoli w ciebie. Wplotłaś palce w platynowe włosy Nialla i kurczowo ich się trzymałaś. Czułaś jak fala gorąca rozlewa się wewnątrz twojego organizmu. Przeniosłaś swoje dłonie na pośladki Nialla i zatopiłaś w nich swoje paznokcie. Gdy wyjęłaś swój język z ust Nialla przegryzłaś jego dolną wargę. Blondyn znów zaczął obdarowywać twoje ciało niezliczoną ilością pocałunków, gdy powoli szczytował. Poczułaś ciepłą maź w sobie i zaśmiałaś się w myślach. Kolejne prześcieradło do prania.
Harry. (romantyczny) :*
Znałaś chłopaków, a nawet przyjaźniłaś się z nimi już od dłuższego czasu i od samych początków ich kariery byłaś ich wielką fanką! Dzisiaj, jak to mieliście zwykle w planach, poszliście razem (ty, 1D, Danielle, Perrie i El) do baru z karaoke... Siedzieliście w przyciemnianym barze przy okrągłym stoliku i strasznie dużo się wygłupialiście, śpiewaliście, graliście w 'prawda czy wyzwanie'... To był naprawdę miły wieczór, a w szczególności dla ciebie, bo cały czas siedziałaś obok Harry'ego, do którego od dawna czułaś miętę, a i on chyba coś do ciebie czuł. "To zwykły podrywacz! Zawsze przywozi sobie na noc inną fankę po koncercie" -tłumaczyłaś w myślach zawsze jego zachowanie wobec ciebie... Te czułe, znaczące spojrzenia, przygryzania wargi, delikatne dotykanie cię i szeptanie na ucho - tak to był stały element spotkań z tym loczkowatym chłopakiem. Nic dziwnego, że ludzie często mieli was za parę... Dzisiaj nie było wyjątku... To klepał cię w udo, muskał delikatnie twoje palce swoją dłonią, wysyłał filuteryjnie spojrzenia...Ty starałaś się nie zwracać na to uwagi, ale kiedy po raz kolejny nachylił się, żeby powiedzieć ci coś na osobności, na ucho od strony, po której siedział -pękłaś... Harry zawsze przysuwał się na tyle blisko, że wyczuwałaś zapach jego wody kolońskiej, czułaś ciepły oddech na szyi, a jego delikatne wargi, kiedy wypowiadał słowa, muskały cię delikatnie w ucho. Jednak tym razem, kiedy dokończył zdanie "Ślicznie wyglądasz kiedy się śmiejesz", ty zamiast się uśmiechnąć i wrócić do tematu, o którym wszyscy mówili, ty po prostu, zrobiłaś coś czego nie miałaś w planach... Kiedy Harry odsunął się kawałek, by spojrzeć ci w oczy, ty przysunęłaś go do siebie za pomocą twojego palca, który trzymałaś pod jego podbródkiem. Nachyliłaś się do niego, teraz to twoje usta delikatnie dotykały jego ucho przy wypowiadaniu:"Harry, mam dosyć tych twoich gierek...Może przejdziemy do konkretów i zamiast udawać mojego chłopaka, postarasz się, żeby zasługiwać na ten tytuł..." Czułaś jak chłopak uśmiecha się coraz szerzej, ale ty kiedy się od niego odsunęłaś starałaś się mieć cwaniacki uśmiech, ale nie wiedziałaś jak wyszło, bo nigdy nie sądziłaś, że mu to powiesz... Zawsze trzymałaś przemyślenia tego typu tylko i wyłącznie dla siebie... Swój otępiały z wrażenia, jak i trochę strachu, wzrok przeniosłaś na Liama, który rozmawiał z El... Rozejrzałaś się wokół stolika... Nikt nie zwracał uwagi na waszą dwójkę... Tak jakby uważali takie zachowanie za normę. Nadal rozglądałabyś się po stoliku, gdyby nie to, że Harry zaczął coś do ciebie mówić... Był teraz blisko, ale nie tak blisko jak przed chwilą, po prostu nachylał się do ciebie... Spojrzałaś mu w te jego nieziemskie oczy i modliłaś się w duchu, aby ktoś ci pomógł... Patrzyłaś tak na niego bez wyrazu, aż w końcu dotarły do ciebie jego słowa... - Co? - zapytałaś zdziwiona. - Tak to... Też mam tego dosyć! Chodźmy na randkę, to ci udowodnię, że bez problemu mógłbym mieć taki tytuł...-powiedział pewny siebie. Wybuchłaś śmiechem, a chłopak był trochę zdezorientowany. - Traktujesz to jak jakieś wyzwanie, ale dobrze...-wzruszyłaś ramionami i powiedziałaś jak zwycięzca -Chodźmy... Kiedy ci tylko pasuję, nie wydaję mi się, że zajmie nam to dużo czasu biorąc pod uwagę twój charakter, ale... - Mój charakter? - przerwał ci obrażony. - No bo widzisz, Hazza... Problem w tym, że jesteś największym podrywaczem, jakiego widziała ta ziemia! - Wcale nie... - odparł poruszony, po czym dodał pewniej - Udowodnię ci, że tak wcale nie jest...Myślisz, że podczas randki porzuciłbym cię dla innej? - twoje twierdzące kiwnięcie głową, nakręciło go jeszcze bardziej - Potrafię być romantykiem! -i tu już nie wytrzymałaś i wybuchłaś śmiechem - Wiesz, co... Po co marnować czas? Spotkajmy się już dzisiaj! -krzyknął Harry. - Świetnie, zatem dzisiaj...-dopiero teraz zauważyłaś, że przy stoliku zapanowała kompletna cisza...Wstałaś od stolika i włożyłaś kurtkę przewieszoną przez oparcie -Zatem do dzisiaj... - Będę po ciebie o - spojrzał na zegarek, była już 21 - Ile potrzebujesz czasu, żeby się wyszykować, kochanie? -rozkoszował się w pełni wypowiedzeniem tego ostatniego słowa... - Mhhh... - potarłaś policzek udając zamyśloną - Stąd do domu mam rzut beretem... Muszę się umyć, przebrać, zrobić włosy i... - oparłaś dłonie o stół i nachyliłaś się do niego - Bądź o 22:30, kotku... - powiedziałaś trochę ironicznie, ale pewnie siebie i tak jak on delektowałaś się tym słowem... - Zatem do 22:30! Będę pod twoim domem...- odpowiedział na tyle pewnie, jakby czuł, że strzeli 6 w totka. Wyprostowałaś się i zaczęłaś iść do wyjścia. - Świetnie!- dodałaś na koniec, a tuż przy wyjściu usłyszałaś jeszcze bardziej zacięte od twojego "Świetnie" w wykonaniu Harry'ego. Wróciłaś do domu i zaczęłaś się szykować... Nigdy nie chciałaś tego okazywać, ale zależało ci na tym podrywaczu i wiedziałaś, że w głębi serca jest inny niż wszyscy mówią... Umyłaś się, zrobiłaś sobie delikatny makijaż, kręcone włosy rozpuściłaś i włożyłaś jeden z tych mniej odważnych zestawów. ---------------------------------------------------------------Punktualnie o 22:30 usłyszałaś pukanie do drzwi.Otworzyłaś je, a twoim oczom ukazał się Harry (tylko, że miast krawata miał niebieską muszkę,a zamiast tych eleganckich butów-trampki). Chłopak od razu wręczył ci bukiet kwiatów... Były to margerytki, czułaś ich silną woń... - Wyglądasz pięknie! - Dziękuję - powiedziałaś, po czym nachyliłaś się by pocałować go w policzek. Wyprostowałaś się, a przy tym jak wdychałaś woń kwiatów spojrzałaś na Harry'ego spod rzęs, chłopak uśmiechnął się szerzej. Nagle wyprostowałaś się, uśmiechnęłaś delikatnie i spytałaś zaciekawiona -Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione kwiaty? - Ach... - przelotnie spojrzał na twoje buty, po czym głęboko w twoje oczy -Jestem dobrym słuchaczem...-uśmiechnął się słodko, a tobie chyba po raz pierwszy ugięły się kolana przez czyiś uśmiech. - To co idziemy? - Ach... tak! - zaśmialiście się oboje, wróciłaś na chwilę do mieszkania, zostawiłaś kwiaty i wzięłaś torebkę... - Możemy iść! - zawołałaś i zamykałaś drzwi, kiedy Harry nachylił się i po prostu spytał... - Nie będzie ci zimno? To znaczy jesteś bardzo gorąca, ale...-podniósł dłonie w geście tego, że jest niewinny... - Hah, nie... Z pewnością, nie będzie! - zaśmiałaś się nerwowo, bo bałaś się, że już masz czerwone policzki... Jakoś trochę dziwnie, bo po raz pierwszy raz czułaś się zakłopotana w towarzystwie Harry'ego i było ci strasznie gorąco z nerwów... Poszliście do włoskiej restauracji, usiedliście na zewnątrz i zamówiliście dania. Kiedy na nie czekaliście dużo rozmawialiście i bardzo często się śmialiście. Cieszyłaś się, że już się rozluźniłaś, ale nadal było ci trochę za ciepło... Nawet się zdziwiłaś, że z takim podrywaczem jak Harry, można tak normalnie i miło spędzać czas..."Nawet mogłabym być jego dziewczyną"-pomyślałaś raz, po czym się skarciłaś-"Nie myśl tak!Przecież to nawet nie normalna randka, tylko zakład, czy Harry może być romantyczny..." Na chwilę wróciłaś do rzeczywistości, ale potem utonęłaś znowu w jego nieziemskich zielonych oczach...Harry opowiadał o x-factorze, słuchałaś go i czasami nawet się śmiałaś, ale mimo wszystko cały czas myślałaś co by było gdyby... - I co jak sobie radzę? -zapytał w pewnym momencie, powodując, że przestałaś marzyć... - Z czym? - uśmiechnęłaś się do niego szczerze i szeroko. - Czy no... jestem romantyczny i czy nadal zasługuje na łatkę podrywacza? - twój uśmiech trochę zbladł, to uświadomiłaś sobie, że naprawdę nigdy nie myślałaś o tym by go lepiej poznać, tylko po prostu przypięłaś mu łatkę i trochę tego żałowałaś... Nachyliłaś się nad stołem,więc byłaś bliżej Hazzy bo siedzieliście na przeciwko siebie, przygryzłaś wargę... - Może... - powiedziałaś zawiadacko. - Co mogę zrobić, żeby pokazać, że taki nie jestem? - Harry również pochylił się teraz nad stołem. Byliście na serio blisko siebie, wasze twarze się prawie stykały... Uśmiechaliście się do siebie, patrzyliście sobie prosto w oczy... Twój wzrok jednak podążył wbrew twojej woli trochę niżej i spojrzałaś na usta loczkowatego chłopaka...Harry zauważył na co patrzysz i uśmiechnął się mocniej...Teraz myślałaś tylko o tym jak mogą smakować usta kogoś takiego jak on... Przygryzłaś delikatnie wargę, Harry przysunął się bliżej... A ty błyskawicznie się odsunęłaś i się uśmiechnęłaś pokazując wszystkie zęby. - Już wiem! - krzyknęłaś uradowana... - Co wiesz? - spytał trochę rozbawiony Harry przekręcając głowę. - Jak się pozbędziesz łatki... Powiedzmy, że nie całuje się na pierwszych randkach... - W takim razie mam nadzieję na kolejną... - Zaśmialiście się oboje... Zjedliście bardzo późną kolację i bardzo miło spędzaliście wieczór... Zaczęliście się wygłupiać i bardzo dobrze poznaliście siebie nawzajem przez rozmowę. Szliście ulicą w stronę domu chłopaków, zrobiło ci się na serio zimno, bo było gdzieś około 1 w nocy. W normalnych okolicznościach dawno by was wygoniono z restauracji, ale wystarczyło że Harry się przedstawił i mogliście zostać dłużej, tak że byliście ostatnimi klientami. - Och, proszę...-Harry zdjął z siebie i założył ci na ramiona swoją marynarkę, kiedy zauważył twój zdziwiony wzrok, powiedział - Cała się trzęsiesz z zimna! - i uśmiechnął się słodko. Harry był prawdziwym gentelmanem, nawet przeniósł cię przez kałużę, co wywołało u ciebie głośny śmiech. Po drodze przestaliście rozmawiać, szliście obok siebie... Wasze ramiona się o siebie ocierały, ty dwoma dłoni trzymałaś za kołnierz marynarkę chłopaka, żeby nie spadła ci z pleców, więc zamiast wziąć cię za rękę, po prostu cię objął... Przygryzłaś wargę, żałowałaś że wymyśliłaś tą głupią zasadę z pierwszą randką... Weszliście do domu i o dziwo nikt jeszcze nie spał... Natomiast kiedy weszłaś głębiej do salonu, zauważyłaś że reszta One Direction ogląda programy, które z pewnością zaczynają się dopiero po 24, kiedy cię zauważyli od razu przełączyli na pierwszy lepszy program...Dlatego waszym oczom ukazała się rybka z MiniMini, która chrapała pod wodą... - Wiesz my tu... Sprawdzamy, czy oni tak całą noc...-tłumaczył wszystkich Liam...Louis chcąc zmienić temat i odwrócić uwagę, spytał... - A gdzie Harry? Zabiłaś go i pochowałaś gdzieś po drodze? Rozumiem cię! - Lou wzniósł oczy ku niebu - On potrafi być taki irytujący! Kiedy Lou odwrócił wzrok, pojawił się Harry, który objął cię od tyłu i chwycił jedną z twoich dłoni. Zaśmiałaś się delikatnie, kiedy Lou zauważył twojego partnera... - Hah, to takie miłe... Usłyszeć co tak naprawdę myśli o tobie twój chłopak... - zaśmiałaś się głośniej, a chwilę potem wszyscy podążyli twoim śladem, nawet Louis. Harry wskazał głową schody na górę i zaczęliście iść w tamtym kierunku... - Ekhem... - za chrząknął Zayn, a wy obróciliście się w jego stronę - Przepraszam, ale czy właśnie, no teges? W sensie, idziecie robić coś, co nie jest przeznaczone dla kogoś poniżej 18 roku życia? - oboje z Hazzą wybuchnęliście śmiechem. - Nie! Harry zaprosił mnie na maraton filmów z Hugh Grantem i Colinem Firthem... - Tak, bo to są nasi wspólni ulubieni aktorzy - wtrącił Hazza. - Zaczniemy od "Love Actually" ("To właśnie miłość)- spojrzałaś na Harry'ego, a on dokończył... - Przez "Music and Lyrics" (polski tytuł:"Prosto w serce") i kończąc na "The King's speech"("Jak zostać królem"). - Boże jakie to słodkie, jak się uzupełniają! - powiedział Niall. - Słodkie? Ona mi kradnie chłopaka, a ty mówisz że to słodkie? -powiedział Lou. - Eleanor... - chrząknął Harry, a ty się zaśmiałaś, co wywołało że uśmiechnął się szerzej, spojrzeliście sobie w oczy i trwalibyście tak do rana, gdyby nie... - Może już pójdziecie? - powiedział Zayn znudzony ze cwaniackim uśmiechem. - Taa.. jasne... Wiesz gdzie mój pokój? Zaraz tam przyjdę, tylko wezmę coś do picia i jakiś popcorn, czy coś w tym stylu... -powiedziała twoja randka, a ty pokiwałaś głową i zaczęłaś iść po schodach... - Ej, Harry tylko bądźcie potem cicho, jak już wam się znudzą te filmy, bo muszę się wyspać...-zaśmiał się Liam. - Weź, ona ma zasadę, że nie całuje się na pierwszej randce i uparcie się tego trzyma, więc raczej... - Nic z tego, kolego! - zawołał jakoś dziwnie radosny Louis. - No właśnie! - przytaknął Harry i zaczął wyciągać przekąski... A ty nie mogłaś się opanować, żeby nie krzyknąć z góry:"Wszystko słyszałam", po czym usłyszałaś gratulacje dla chłopaków od Hazzy. Weszłaś do pokoju Harrego, który wyglądał jak zwykle... Dwuosobowe duże łóżko wypełniało większą część pomieszczenia, na ścianie po stronie drzwi znajdowała się szafa, a na przeciwko duże okno. Naprzeciwko łóżka znajdował się telewizor po jednej stronie, a po drugiej drzwi do łazienki. Trochę cię to śmieszyło, bo była ta wspólna łazienka, ale Harry miał do niej dodatkowe wejście. Harry przyszedł z popcornem, nachosami, czekoladą i batonami...oraz sokiem jabłkowym. Postawił to na ziemi przed telewizorem. - To twój ulubiony? - spytał się wskazując na sok. - Tak... - uśmiechnęłaś się -ciągle zapominam jakim wspaniałym słuchaczem jesteś...- Harry spojrzał ci w oczy, po czym opuścił wzrok i dodał... - Chcesz na łóżku, czy wolisz na podłodze? Zdezorientowana spojrzałaś na niego oczami wielkości spodków. - Miałem na myśli skąd wolisz oglądać... - zaśmiał się chłopak. - Aha... - zaśmiałaś się nerwowo -Na podłodze będzie wygodniej... Usiedliście opierając się o łóżko. Siedzieliście opierając się o siebie nawzajem ramionami. Śmialiście się i rozmawialiście podczas filmów. Okazało się, że ulubionymi batonami Harry'ego również są Twixy:D Podczas drugiego filmu, zmieniliście pozycje, tak że siedziałaś opierając się plecami o jego tors, a jego nogi obejmowały twoje... Oparłaś się o jego umięśnione ramię i czułaś się tak bezpiecznie w tych silnych ramionach, że zasnęłaś kiedy zaczął się trzeci film. Obudziło cię szeptanie Harry'ego, który już po 15 minutach zorientował się, że śpisz. Przeprosiłaś go, co wywołało u niego cichy śmiech, też był zmęczony... - Która godzina? - zapytałaś patrząc na zasłonięte żaluzjami okno przez które przebijały się smugi światła. - Coś około 7... Chcesz iść spać? - No chyba! - potarłaś oczy i oboje zaśmialiście się. Poszłaś się umyć, a Harry pompował materac, gdyż stwierdził, że nie może naruszać twojej przestrzeni osobistej na pierwszej randce. Nie zamknęłaś drzwi od łazienki, bo Harry też musiał mieć do niej dostęp. Brałaś prysznic w wannie, w której stałaś... Bardzo podobała ci się firanka w kaczuszki i mydełka, która miała zasłonić osobę, która się kąpie... Usłyszałaś ciche kroki po łazience, mycie zębów i takie tam... Spojrzałaś na słuchawkę od prysznica, w jej odbicie świetnie widziałaś Harry'ego, bo stałaś na samym końcu wanny, gdzie firanka już nie wystarczała. Zamknęłaś oczy i zaczęłaś spłukiwać pianę z włosów. Kiedy znów otworzyłaś oczy i spojrzałaś na słuchawkę znowu zauważyłaś Harry'ego, wasze spojrzenia się skrzyżowały. Ponieważ stałaś do niego tyłem, obróciłaś tylko głowę w jego stronę... - Ja przepraszam... - zasłonił sobie oczy, zaczął się cofać, ale potknął się o dywanik na podłodze... - Nic nie szkodzi - odpowiedziałaś, bo naprawdę ci to nie przeszkadzało, co cię zdziwiło -Podasz mi ręcznik? Zdziwiony chłopak z zasłoniętymi oczyma podał ci ręcznik, a ty się nim owinęłaś i wyszłaś z wanny. - Harry... - sięgnęłaś ręką i powoli odgięłaś jego dłoń z zasłoniętych oczu. - Na serio nic nie szkodzi... - Ja naprawdę przepraszam... Ja...Tylko chodzi o to -uśmiechnęłaś się pokazując wszystkie zęby, bo podobało ci się jego zakłopotanie. - ...że jesteś taka piękna - dokończył krzyżując swoje spojrzenie z twoim. - Wiesz idź się kąpać, podglądaczu! - powiedziałaś to na tyle serdecznie, że chłopak również się uśmiechnął. Umyłaś zęby, rozczesałaś włosy i poszłaś do sypialni. Dopiero teraz przypomniałaś sobie, że nie masz pidżamy. Ubrałaś się w swoją bieliznę i żałowałaś, że nie ubrałaś na tą randkę dresu. Twój koronkowy czarny zestaw byłby idealny... gdybyście spotykali się z co najmniej pół roku albo dłużej... W tej chwili cieszyłaś się na widok materaca, który leżał pod telewizorem. Nie zauważyłaś jak przyszedł chłopak, bo stałaś plecami do drzwi łazienki. Kiedy się obróciłaś, zauważyłaś że Harry ma oczy wielkości pięciozłotówek, ale po chwili się opanował... Pocierałaś palce ze zdenerwowania. Zauważyłaś również, że Harry ma na sobie czarne obcisłe bokserki. Uśmiechnęłaś się na ten widok, bo słyszałaś że lubi sypiać nago. Bez słowa się obróciłaś i poszłaś w stronę łóżka, położyłaś się. Harry położył się na materacu. - Dobranoc - powiedział tym swoim głębokim głosem. - Dobranoc - odpowiedziałaś ciemności. Po nie więcej niż po 10 minutach nadal nie mogłaś zasnąć pomimo tego, że jeszcze pół godziny temu oddałabyś wszystko by iść spać. - Harry? - spytałaś się ciemności, która była tylko trochę jaśniejsza przez te niedokładne żaluzje... - Tak? - usłyszałaś prawie od razu odpowiedź. - Też nie możesz spać? - No trochę tak... Wstałaś, i na omacku podeszłaś do materaca... - Mogę się położyć z tobą? -zapytałaś ocierając ramię i przygryzając wargę ze zdenerwowania, bo przecież mógł odmówić. Harry podniósł kołdrę i poklepał materac obok siebie. Położyłaś się we wskazanym miejscu i się uśmiechnęłaś. Było ci trochę cieplej, bo wtuliłaś się w jego ciepły umięśniony tors, a on cię przytulił. Byliście bardzo blisko siebie, bo końcu końców był to materac jednoosobowy. Zamknęłaś oczy, czułaś się przy nim tak bezpiecznie. - Dobranoc. - wyszeptałaś do jego torsu. - Dobranoc, słońce. - odpowiedział ci tym głębokim głosem, po czym pocałował cię w czoło. Zasnęliście oboje prawie od razu. I wstaliście razem około godziny 12. Niby spaliście tylko 6 godzin, ale to wam wystarczyło. Zaproponowałaś, że pójdziesz robić śniadanie. Harry przytaknął, ale najpierw dał ci swoją starą bluzę Jacka Willsa tłumacząc, że nie chce się dzielić widokiem ciebie w samej bieliźnie z resztą zespołu. Zaśmiałaś się, ale przyjęłaś prezent, który był ci trochę za duży, ale dzięki temu bluza zasłaniała ci też trochę nogi. Oboje zeszliście na dół i nie spotkaliście nikogo. Dom wydawał się opustoszały... Weszliście do kuchni, zjedliście jajecznicę przygotowaną przez Hazzę, a na deser naleśniki twojego autorstwa. Poskładaliście naczynia do zlewu... Już chciałaś zacząć je zmywać, kiedy Harry zatrzymał twoją dłoń sięgającą do kranu. Spojrzałaś mu w oczy zdziwiona. Oboje nagle przestaliście się śmiać, tylko patrzyliście na siebie z napięciem. Harry spojrzał na twoje nogi i zaczął... - Czy to jest nasza druga randka? -przeniósł wzrok i znów wasze spojrzenia się skrzyżowały. - Chyba tak... - uśmiechnęłaś się, a chłopak to odwzajemnił. Chwycił cię za policzek i szybko oparł o lodówkę. Oboje się uśmiechaliście kiedy Harry wykonywał kolejne czynności bardzo szybko... Trzymając cię nadal za policzek drugą ręką podniósł twoją rękę tobie nad głowę i przycisnął ją do lodówki, kiedy się przysuwał - nie wytrzymałaś i przyciągnęłaś go za szyję do siebie. Zaczęliście się na serio namiętnie całować, wasze usta wydawały się nawzajem dla siebie stworzone... Usta Hazzy smakowały winogronami, co jeszcze bardziej cię nakręcało. Ze zwykłego pocałunku przeszliście do francuskiego... Całowaliście się tak namiętnie, że zapomnieliście dosłownie o całym świecie i oderwaliście się od siebie dysząc dopiero wtedy, kiedy usłyszeliście głośne stawianie szklanej szklanki na stole obok was i jeszcze głośniejsze chrząknięcie. Wasz wzrok powędrował w tamtym kierunku, ale nadal do siebie przywieraliście... Zobaczyliście Louisa trzymającego szklankę z wodą, który szczerzył się jak głupi. Dopiero potem zobaczyliście resztę chłopców, którzy za nim stali i byli szczęśliwi jak i dumni, jakby to co przed chwilą się wydarzyło byłoby ich zasługą... Ale kiedy zauważyliście śmiejącego się Zayna z kamerą, jak oparzeni odskoczyliście od siebie i poszliście myć naczynia z kranie, co natomiast wywołało głośną salwę śmiechu u reszty zespołu. - Czy wy myślicie, że my nie wiemy co was łączy? - zapytał prze łzy śmiechu Niall. A ty z Harrym wymieniliście spojrzenia. - Przecież od zawsze wymieniacie się tymi maślanymi spojrzeniami i uśmiechami i...- powiedział Louis. - Jesteście dla siebie stworzeni, to chciał powiedzieć twój... -szybka wymiana spojrzeń z Lou -przyjaciel... - dokończył Liam. - Poza tym odwiedziliśmy was rano i mamy dowód, że między wami iskrzy... - zaśmiał się Zayn. Znów wymieniliście spojrzenia z Hazzą i nagle wybuchnęliście tak gwałtownym śmiechem, że wprawiliście resztę w zakłopotanie. Chłopcy po pewnej chwili się rozeszli i znów zostaliście sam na sam. - Wiesz... - powiedział Harry trzymając cię za policzek - Chyba się zakochałem w takiej jednej dziewczynie... Pomimo tego, że znamy się od dosyć dawno, to dopiero nie dawno to dostrzegłem...- dokończył patrząc ci w oczy. Przytrzymywałaś dłonią jego dłoń. - Ale musi być z niej szczęściara!-odpowiedziałaś. Wasze usta znów się złączyły, ale tym razem w czułym i delikatnym pocałunku, ale równie długim. Kiedy się od siebie oderwaliście, Harry oparł swoje czoło o twoje i z zamkniętymi oczami wyszeptał:"Kocham cię,[TWOJE IMIĘ].", a ty również z zamkniętymi oczami mu odpowiedziałaś:"Ja ciebie też, podrywaczu."
Niall ^_____^
Wyjrzałam przez okno. Śnieg pokrywał całą powierzchnię, którą mogłam objąć wzrokiem. Słońce odbijało się w białym puchu, co powodowało odwrócenie moje wzroku. Jutro wigilia. Święta Bożego Narodzenia. Ta atmosfera podczas wieczoru jest perfekcyjna. Uwielbiam to. Choinka, prezenty, choć już od pewnego czasu wole je dawać niż dostawać, ale nie pogardę małą niespodzianką.Kocham wychodzić wieczorami przed świętami. Lampki przy domach, które pięknie je zdobią, oświetlają drogę na kolorowo.Dla mnie grudniowe święta mogłyby być codziennie, ale gdyby tak było straciłyby swoją magię i wyjątkowość. Ubrałam czarne kozaki na lekkiej koturnie, czerwony płaszcz, czarny szalik, który okręciłam 3 razy i rękawiczki. Razem w przyjaciółką wybrałyśmy się do centrum handlowego na zakupy.Chłodne powietrze mroziło delikatną skórę twarzy,a nos zmieniał kolor na różowy. Zmarznięte weszłyśmy do wielkiego budynku, który od razu dawał znaki o świętach. Wszędzie światełka, choinki i pełno kolorowych pudełek.Ludzie pospiesznie krążą między półkami w poszukiwaniu odpowiednich rzeczy dla bliskich.Ja miałam ten sam cel. Po męczących 70 minutach miałam prezent dla taty, mamy, siostry, brata i dziadka, została babcia, ale jej wystarczy nowa torebka z której ucieszy się najbardziej. Wolnym krokiem szłam po płytkach, kiedy moje oczy ujrzały przepiękne kolczyki. Przystanęłam i podziwiałam je za szybą. -Ale śliczne-zachwycałam się -To kup sobie-zbliżyła się przyjaciółka -Nie mam kasy, muszę jeszcze kupić babci torebkę. -Chodź dalej. Wiedziała jak mi pomóc. Odciągnęła mnie od szyby i po chwili zniknęła. -[I.P]!,[I.P]! 'Gdzie ona jest?'-pytałam samą siebie, ale po chwili odpuściłam. Oglądałam torebki, z których jedną wybrałam dla starszej kobiety. -Gdzieś ty była?-zapytałam z wyrzutem kiedy przyjaciółka znalazła się obok mnie -Zatrzymał mnie..yy-zacięła się-Zagadałam się z koleżanką-dodała -Okay-powiedziałam niepewnie ze zdziwieniem Po 2 godzinach wróciłam do domu. Moje ręce pomagały mamie w przygotowaniu potrzebnych rzeczy na wyjątkowy dzień.Kiedy wszystko było gotowe bawiłam się z młodszym bratem. Kiedy zegar wybił 15.09 po domu rozległ się dzwonek. Osoba chciała dostać się do naszego domu. -Otworze-krzyknęłam i obrałam potrzeby kierunek Otworzyłam brązowy prostokąt, ale moje oczy nikogo nie zobaczyły.Rozejrzałam się nerwowo,ale bez skutku. Już miałam zamknąć drzwi, kiedy mój wzrok znacznie się zniżył. Na progu zobaczyłam pudełeczko i kolorową kartkę. Podniosłam ją i rozłożyłam papier 'Wiem,że ci się podobają. Wesołych Świąt!'. Przeczytałam i w moje ręce wpadło pudełeczko. Szybko je otworzyłam i zobaczyłam piękne kolczyki, którymi zachwycałam się w galerii.Uśmiech pojawił się na twarzy, a rozum kazał znaleźć nadawce tego listu. Z uśmiechem i zachwytem przypominając sobie niespodziankę przebrnęłam popołudnie. Wieczorem umówiłam się z przyjaciólka, by powiedzieć jej o zaistniałej sytuacji, a poza tym chciałam podziwiać ten świąteczny nastrój na zewnątrz.Usiadłyśmy na ławce obok fontanny nie zamykając naszych buzi. Kiedy mówiłam o 'moim tajemniczym wielbicielu' dziewczyna robiła się inna. Tak jakby wiedziała kto to jest, ale ukrywała go przede mną. -Co to jest?-zapytałam kiedy zobaczyłam płatki róż na murku fontanny Podeszłam bliżej i zobaczyłam napis '[T.I] ślicznie się uśmiechasz!' -Co?Skąd on zna moje imię?-przeraziłam się i odruchowo rozglądnęłam się dookoła W jednej chwili się przestraszyłam, ale po chwili na mojej twarzy zagościł uśmiech, w końcu to takie romantyczne.Zachwyciłam się widokiem, od którego nie mogłam się oderwać.W drodze powrotnej wyobrażałam sobie'mojego chłopaka'. Wiem tylko tyle,że jest romantyczny, czuły i umie zadbać, aby dziewczyna czuła się wyjątkowo. Następny dzień: Wigilia.Tak długo na nią czekałam.Ten klimat, aura wpływa na mnie pozytywnie,ale w mojej głowie była tylko jedna osoba. Chłopak który sprawił, że te święta są jeszcze piękniejsze.Wieczorem zjadłam pyszne dania, które przygotowała mama.Kiedy równo wybiła godzina 10 wyszłam na zewnątrz. To taki mój zwyczaj. Co roku o tej godzinie wybieram się na spacer. Jedyna osoba, która wie o tym jest przyjaciółka. Uwielbiam iść ulicą i podziwiać, jak ludzie w domach cieszą się swoją obecnością. Jeszcze nie spotkałam nikogo podczas mojej przechadzki po mieście tego dnia.Usiadłam na ławce, którą oświetlała jedna z latarni na środku wielkiego placu.Moje serce wybijało regularny rytm i w spokoju siedziałam wpatrując się w gwieździste niebo.Jedyne co słyszałam to kolędy i szum wiatru.Wystraszył mnie bardzo głośny dźwięk fajerwerków i kolorowe smugi na niebie. Położyłam dłoń na klatce piersiowej z nadzieją uspokojenia mojego serca i szybszego oddechu.Moje oczu ujrzały napis '[T.I] jesteś piękna!. Niall.' A po chwili przed twarzą pojawiły się czerwone róże.Uśmiech pojawił się na twarzy, a ja chwyciłam bukiet. Usiadł obok mnie Blondyn z niebieskimi oczami. Jego pełnie namiętności spojrzenie zahipnotyzowało mnie. Nie mogłam się od niego oderwać. -Dziękuje-tylko tyle potrafiłam powiedzieć wpatrując się w przystojnego chłopaka -Nie ma za co-słodko się uśmiechnął -To od ciebie mam te kolczyk i to wszystko?-spytałam z ciekawością -No tak. -Dziękuje ci, ale skąd wiedziałeś, jak mam na imię i że tutaj będę? -[I.P] mi powiedziała. Kiedy zobaczyłem cię w centrum handlowym wiedziałem, ze nie mogę cię stracić. Bardzo mi się spodobałaś-mówił to z takim zapałem, że nie mogłam oderwać od niego wzroku -To bardzo miłe co mówisz-zarumieniłam się-Może się przejdziemy?-zaproponowałam -Z taką wyjątkową dziewczyną jak ty, oczywiście-zaśmiałam się i ruszyliśmy w stronę miasta I tak zaczęła się nasza znajomość. Spotykaliśmy się codziennie. Dzisiaj mija 2 miesiące, odkąd jesteśmy razem. Tak! Ja i Niall jesteśmy razem i tworzymy szczęśliwą parę. Po miesiącu spotykania się byliśmy pewni, że jesteśmy swoimi drugimi połówkami.Wiedziemy szczęśliwe życie, a Niall dalej jest romantycznym i zaskakującym chłopakiem.
Liam. :)
-Liam. Proszę cię nie bądź jak dziecko –powiedziałaś. -Jestem dzieckiem i nadal nim będę-odparł uroczo się do ciebie uśmiechając. -Boże gorzej niż z moim kuzynem-zrezygnowana poszłaś do domu zostawiając Liam’a bujającego się na huśtawce. Usiadłaś na kanapie i włączyłaś telewizor. Dla Liam’a byłaś jak przyjaciółka jak najlepsza przyjaciółka. Mówiliście sobie wszystko. Jedna od jakiegoś czasu jest inaczej tak jak byś się zakochała. No tak w końcu przyjaźń damsko - męska istnieje do czasu kiedy jedno się nie zakocha. Los chciał ,że wypadło na ciebie. Siedziałaś jeszcze chwile ale usłyszałaś trzask i krzyk. Zerwałaś się z kanapy i wybiegłaś na taras. Zauważyłaś ,że huśtawka się buja ale nikogo na niej nie ma, spojrzałaś na basen i zobaczyłaś Liam’a. Zaczęłaś się śmiać. -[T.I] mogła byś mi pomóc?-zapytał. -Jasne, haha już haha idę. Haha –mówiłaś śmiejąc się nadal. -Hahaha śmieszne . Mówiłem ,że jestem dzieckiem i potrzebuje niańki. -I ja nią mam być?-zapytałaś z sarkazmem. -Yy.. tak. Pomożesz ? -Jasne. –podałaś mu rękę ale jednak Liam pociągną cię za nią i teraz razem byliście w wodze. -Liam. Zabiję cię- krzyknęłaś. -Też cię kocham- powiedział. Zaczął bliżej podpływać a ty się cofałaś. Jedna pech chciał ,że była ściana. Liam podpłyną do ciebie i uniemożliwił ci wydostanie się z pod niej. -Teraz nie masz jak uciec? -Mam. –powiedziałaś i zanurkowałaś. Po chwili znajdowałaś się po drugiej stronie basenu. -Osz ty- powiedział. -I jak ja wyglądam. Nie mam ciuchów na zmianę- powiedziałaś. -Choć do mnie ja ci coś dam- odparł i wyszedł z wody. Poszliście do domu, kierując się do pokoju Liam'a, nie rozmawialiście ze sobą. To było dziwne bo zawsze mieliście tematy. Weszliście do jego pokoju. Chłopak podszedł do szafy wyciągnął dres i bluzkę. Podszedł do ciebie i dał ci ubrania uśmiechając się. -Wiesz gdzie jest łazienka, chyba ,że mam ci pokazać i pomóc się ubrać?-zapytał z wielkim bananem na twarzy. -Wiem gdzie jest i nie musisz sama dam radę. –odparłaś uśmiechając się zalotnie. Chłopak nic nie odpowiedział, ty za to pokierowałaś się do łazienki, przebrałaś się w ciuchy Liam'a które były na ciebie za duże ale jednak zawsze lubiłaś je nosić. Wyszłaś z łazienki, nikogo nie było w pokoju więc zeszłaś na dół do kuchni. Tak ja myślałaś Liam tam był ale z kimś rozmawiał przez telefon. Nie lubiłaś podsłuchiwać ale ta rozmowa cię zainteresowała. -Tak,…powiem jej to jeszcze dzisiaj….albo nie…a jak ona tego samego nie czuje?...dobra kończę. Pa-powiedział. Odczekałaś chwilę, po czym jakby nigdy nic weszłaś do kuchni. -Słuchaj dzwonił Harry mam mu coś załatwić a oni zaraz tu będą więc nie obrazisz się jak cię zostawię na chwilę a reszta przyjdzie?-zapytał. -Jasne. Poczekam na nich-powiedziałaś z wymuszonym uśmiechem. Liam wyszedł a ty czekałaś na chłopaków po godzinie się zjawili. Harry zabrał cię do pokoju Liam'a, wręczył pudełko i powiedział. -Załóż to gdzie cię zabieram-wyszedł. Zrobiłaś jak kazał ubrałaś piękną sukienkę do kolan na ramiączkach koloru beżowego do tego brązowe szpilki, nawet znalazłaś kosmetyczkę wiec zrobiłaś makijaż ,włosy zostawiłaś z estetycznym nie ładzie i mogłaś wychodzić. Zeszłaś na dół a chłopacy się na ciebie spojrzeli. -No wow- powiedział Louis razem z Zayn i Niallem. -Idziemy ?-zapytał Harry . -Jasne. Jechaliście jakieś 15 minut . Nie wiedziałaś o co chodzi a kiedy wypytywałaś Harry'ego nie chciał ci nic powiedzieć. Kiedy dojechaliście wyszłaś z auta. Usłyszałaś tylko „ powodzenia” i Harry odjechał. Zostałaś sama. Po chwili poczułaś na swoich biodrach czyjeś ręce. Obróciłaś się i zobaczyłaś Liam'a. Pocałował cię w policzek i pociągnął za rękę. Szliście kawałek aż nie zobaczyłaś tego pięknego widoku. Na środku był stolik dla dwojga, wszędzie były świeczki drużka prowadząca do stolika była wysypana płatkami róż. Wszystko wyglądało przepięknie. -Podoba ci się?- szepnął ci do ucha a ciebie przeszedł przyjemny deszczyk. -Jest pięknie- powiedziałaś. Usiedliście do stołu i zajadaliście się smakołykami i innymi dobrymi przysmakami. Po romantycznej kolacji gdzie śmialiście się i dużo rozmawialiście Liam zaprosił cię do tańca. Jego ręce powędrowały na twoje biodra,a ty swoje ręce splotłaś na jego szyj. Tańczyliście powoli co chwilę patrzeliście sobie w oczy. Po chwili Liam przestał tańczyć, wziął głęboki wdech i zaczął. -[T.I] znamy się dość długo i wiemy o sobie dużo . Ale ty jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Zawsze byłaś przy mnie a ja przy tobie. Po prostu zakochałem się w tobie. Kocham cię- powiedział i pocałował cię. Byłaś w szoku ale podobało ci się. Oderwaliście się od siebie i spojrzeliście sobie głęboko w oczy. -Ja też cię kocham –powiedziałaś i znów zatopiliście się w swoich ustach.
Nasz kotekkk. (Hazza) :>
Czułaś męską rękę na twoim ramieniu. Tulił cię do siebie jak najmocniej potrafił. Spływały po was krople deszczu. Staliście właśnie na przystanku i czekaliście na najbliższy autobus. Razem z Harrym byliście w centrum handlowym, aby kupić sukienkę na jutrzejsze wesele twojej siostry.
- Dziękuje - Nagle rzuciłaś w jego stronę. Harry tylko się uśmiechnął i pocałował w policzko. Nadjechał wasz autobus. Wsiedliście do przepełnionego autobusu i pojechaliście w stronę waszej kamienicy. Jechaliście nie całe 20 minut, gdy właśnie stanęliście na przystanku blisko waszego mieszkania. Harry chwycił się za wilgotną rękę i pokierował ku wyjścia. Szliście w deszczu, w stronę drzwi wejściowych do klatki. Zmierzaliście razem objęci po schodach, i dotarliście. Wyjęłaś z małej torebki klucze do waszego mieszkania.
- Panie przodem - Harry wyjął rękę, gestem pokazując ci żebyś szła. Uśmiechnęłaś się pod nosem, i zrobiłaś to co kazał. Weszłaś do środka. Harry poszedł za tobą, chwytając cię w pasie.
- Przymierzysz sukienkę? - wyszeptał ci do ucha. Przeszły cię dreszcze. Jego głos sprawiał uginanie się twoich nóg. - Chciałbym zobaczyć, jak na tobie leży.
- Nie szkoda ci jej? Jeszcze się potarga, bo jestem gruba. - zażartowałaś.
- Nawet jeśli, to sam ją zszyje - zaśmiał się. Wzięłaś torbę w której znajdowała się sukienka. Szłaś po schodach, lekko podpatrując Harry'go. Patrzał się na ciebie, jak posąg. W myślach krążyły ci tylko myśli "co by było, gdyby musiał przyzwyczaić się do samotności". Wyrzuciłaś te myśli z głowy. Nie wiedziałaś ile zostało ci czasu. Otworzyłaś drzwi od łazienki, odrazu patrząc w lustro.
- Co on we mnie widzi.. - zaśmiałaś się pod nosem. - mały nos, ochydne niebieskie oczy.. - wmawiałaś sobie, podczas przebierania się w suknię.
- Bredzisz. - usłyszałaś zza drzwi. - Nigdy wcześniej nie spotkałem tak pięknej dziewczyny jak ty [T.I], i nie chce jej stracić. - na te słowa zrobiło ci się słabo. Nie dlatego że ci się to nie podobało. Dlatego że za niedługo.. możesz go zawieść. Że jednak cię straci.
Wyszłaś z łazienki. Suknia ocierała brązowe panele. Harry stał jak wryty. Nie wiedział co powiedzieć. Patrzał na ciebie, jakby ujrzał księżniczkę z baśni. On właśnie cię taką widział. Nie staliście na przeciwko siebie zbyt długo. Harry wziął cię na ręce i zmierzył w dół szybko po schodach. Posadził cię na blat kuchenny i objął w tali.
- Wyglądasz jak.. - przerwałaś mu.
- Jak debilka, na której nie pasuje sukienka, która jest brzydsza od swojej siostry.. - Nie dał ci dokończyć twojej dalszej konwersacji.
- ..Jak moja przyszła żona. - spojrzał ci głęboko w oczy. - Zaniemówiłaś. Stałaś się sztywna, ta odpowiedź cię zszokowała. Dawno czekałaś na to, aby kiedykolwiek być dla niego kimś więcej niż dziewczyną. Pocałował cię namiętnie w usta. Chwycił cię na ręce, a twoje nogi były skierowane na jego pasie. Byliście już razem na kanapie. Pieściliście się, gdy wkońcu spędziliście tam noc.Następnego dnia, obudziłaś się na Harrym. Twoja głowa leżała na jego ramieniu, a twój nos topił się w jego pachnących lokach. Trzymał swoją rękę na twojej głowie. Powoli wstawałaś. Nie chciałaś go jeszcze budził, bo słodko spał. Byłaś w samej bieliźnie, więc poszłaś się przebrać w dres. O 9:00 musiałaś iść do lekarza, więc nieco się śpieszyłaś. Zrobiłaś Harry'emu na śniadanie tosty w kształcie serc. Położyłaś je na stoliku znajdującego blisko niego. Skierowałaś się ku schodom i pobiegłaś do góry. Weszłaś na waszej sypialni i otworzyłaś szufladę z twoimi ciuchami. Jeździłaś palcami od góry do dołu, zastanawiając się nad dzisiejszym ubiorem. Włożyłaś zwyczajne, jasne jeansy, i bluzkę w paski. Nałożyłaś na siebie zielony płaszcz, i zielone buty na koturnie. Rozpuściłaś włosy, i pobiegłaś do kuchni. Napisałaś Harry'emu kartkę "Musiałam na chwile wyjść. Zaraz będę" i wyszłaś.
Padał deszcz, jak co dzień. Z ciemnych chmur wydobywało się słońce, co spowodowało tęczę na niebie. Rozpromieniłaś się, ale sama myśl co może czekać cię u lekarza niezbyt sprawiało cię o radość. Weszłaś do środka, odrazu idąc w stronę gabinetu od lekarza. Zapukałaś.
- Proszę wejść - Lekarz czekał już na ciebie z kartami badań. Zrobiło ci się gorąco. - Nie będzie to długo trwać, mam dla pani wiadomość.. - Usiadłaś na krześle, kładąc na swoich kolanach swój zielony płaszcz.
- O co chodzi? - spytałaś, zaniepokojona.
- Może się pani domyśleć. Wiadomość nie jest miła.. choruje pani na raka. - Łzy zebrały ci się w oczach. Miałaś ochotę wyjść, i się zabić.. lecz nie miałaś odwagi. - Pozostało pani niecałe 2 dni życia.. - zaciął się. - przykro mi że dopiero teraz o tym pani mówię, ale badania przyszły dopiero teraz. - Nic mu nie odpowiedziałaś. Wyszłaś bez słowa. Mina nie zmieniała ci się przez całą drogę powrotną. Właśnie stałaś przed drzwiami mieszkania. Zastanawiałaś się, jak mu to powiesz..
Weszłaś do mieszkania bezsilna. Harry'ego nigdzie nie było. Zobaczyłaś na stoliku pusty talerz. Zjadł twoje tosty. Chciałaś się uśmiechnąć, lecz nie potrafiłaś. Wieść o tym, że możesz nie przeżyć nawet tych 3 dni sprawiał cię o płacz. Nie mogłaś w to uwierzyć że umrzesz.. że nie możesz nawet wykorzystać tego dnia tak, jakbyś chciała spędzić ostatnie dni swojego życia. Wiedziałaś że jeśli powiesz to Harry'emu załamie się, i zrobi coś złego.. czego byś nie chciała.
Po schodach właśnie schodził, on. Rozpromienił się, i przybiegł się przytulić.
- Cześć kochanie! - ucałował cię w usta.
- Cześć - Uśmiechnęłaś się w jego stronę. Robiłaś wszystko, aby nie widział że ci smutno. Wtuliłaś się w niego. Chciałaś ostatni dzień poczuć jego perfumy, dotyk jego ręki, i dotyk jego loków. Chwyciłaś jego miękki sweter w ręce, po czym Harry wtulił się w ciebie jeszcze bardziej.
- Kocham cię, najbardziej na świecie.. wiedz to.. - popatrzałaś mu się w oczy.
- Ja ciebie też. - odpowiedział chrypkim głosem.
- Zagramy w wyzwanie? - udawałaś szczęśliwą. Miałaś plan.
- Że co? - zaśmiał się.
- W wyzwanie - Uśmiechnęłaś się. Rzuciłaś mu wyzwanie ,aby przeżył jeden dzień bez ciebie. Powiedziałaś, by się z tobą nie komunikował, a jeśli nie zawali to będziesz go kochać już na zawsze. Harry zgodził się niepewnie. Przyjąć to wyzwanie. Nie napisał do ciebie ani jednego smsa, nie wykonał ani jednego połączenia, tak jakbyście nigdy się nie znali. Pozostały ci 24 godziny życia.
Następnego dnia poszedł do ciebie, i chciał powiedzieć ''Zrobiłem to Kochanie'' zamiast tego łzy spływały mu po policzkach, ponieważ zobaczył cię leżącą na łóżku.. nieżywą z dopiskiem ''Zrobiłeś to Skarbie. Teraz rób to codziennie. Kocham Cię'' .
- Dziękuje - Nagle rzuciłaś w jego stronę. Harry tylko się uśmiechnął i pocałował w policzko. Nadjechał wasz autobus. Wsiedliście do przepełnionego autobusu i pojechaliście w stronę waszej kamienicy. Jechaliście nie całe 20 minut, gdy właśnie stanęliście na przystanku blisko waszego mieszkania. Harry chwycił się za wilgotną rękę i pokierował ku wyjścia. Szliście w deszczu, w stronę drzwi wejściowych do klatki. Zmierzaliście razem objęci po schodach, i dotarliście. Wyjęłaś z małej torebki klucze do waszego mieszkania.
- Panie przodem - Harry wyjął rękę, gestem pokazując ci żebyś szła. Uśmiechnęłaś się pod nosem, i zrobiłaś to co kazał. Weszłaś do środka. Harry poszedł za tobą, chwytając cię w pasie.
- Przymierzysz sukienkę? - wyszeptał ci do ucha. Przeszły cię dreszcze. Jego głos sprawiał uginanie się twoich nóg. - Chciałbym zobaczyć, jak na tobie leży.
- Nie szkoda ci jej? Jeszcze się potarga, bo jestem gruba. - zażartowałaś.
- Nawet jeśli, to sam ją zszyje - zaśmiał się. Wzięłaś torbę w której znajdowała się sukienka. Szłaś po schodach, lekko podpatrując Harry'go. Patrzał się na ciebie, jak posąg. W myślach krążyły ci tylko myśli "co by było, gdyby musiał przyzwyczaić się do samotności". Wyrzuciłaś te myśli z głowy. Nie wiedziałaś ile zostało ci czasu. Otworzyłaś drzwi od łazienki, odrazu patrząc w lustro.
- Co on we mnie widzi.. - zaśmiałaś się pod nosem. - mały nos, ochydne niebieskie oczy.. - wmawiałaś sobie, podczas przebierania się w suknię.
- Bredzisz. - usłyszałaś zza drzwi. - Nigdy wcześniej nie spotkałem tak pięknej dziewczyny jak ty [T.I], i nie chce jej stracić. - na te słowa zrobiło ci się słabo. Nie dlatego że ci się to nie podobało. Dlatego że za niedługo.. możesz go zawieść. Że jednak cię straci.
Wyszłaś z łazienki. Suknia ocierała brązowe panele. Harry stał jak wryty. Nie wiedział co powiedzieć. Patrzał na ciebie, jakby ujrzał księżniczkę z baśni. On właśnie cię taką widział. Nie staliście na przeciwko siebie zbyt długo. Harry wziął cię na ręce i zmierzył w dół szybko po schodach. Posadził cię na blat kuchenny i objął w tali.
- Wyglądasz jak.. - przerwałaś mu.
- Jak debilka, na której nie pasuje sukienka, która jest brzydsza od swojej siostry.. - Nie dał ci dokończyć twojej dalszej konwersacji.
- ..Jak moja przyszła żona. - spojrzał ci głęboko w oczy. - Zaniemówiłaś. Stałaś się sztywna, ta odpowiedź cię zszokowała. Dawno czekałaś na to, aby kiedykolwiek być dla niego kimś więcej niż dziewczyną. Pocałował cię namiętnie w usta. Chwycił cię na ręce, a twoje nogi były skierowane na jego pasie. Byliście już razem na kanapie. Pieściliście się, gdy wkońcu spędziliście tam noc.Następnego dnia, obudziłaś się na Harrym. Twoja głowa leżała na jego ramieniu, a twój nos topił się w jego pachnących lokach. Trzymał swoją rękę na twojej głowie. Powoli wstawałaś. Nie chciałaś go jeszcze budził, bo słodko spał. Byłaś w samej bieliźnie, więc poszłaś się przebrać w dres. O 9:00 musiałaś iść do lekarza, więc nieco się śpieszyłaś. Zrobiłaś Harry'emu na śniadanie tosty w kształcie serc. Położyłaś je na stoliku znajdującego blisko niego. Skierowałaś się ku schodom i pobiegłaś do góry. Weszłaś na waszej sypialni i otworzyłaś szufladę z twoimi ciuchami. Jeździłaś palcami od góry do dołu, zastanawiając się nad dzisiejszym ubiorem. Włożyłaś zwyczajne, jasne jeansy, i bluzkę w paski. Nałożyłaś na siebie zielony płaszcz, i zielone buty na koturnie. Rozpuściłaś włosy, i pobiegłaś do kuchni. Napisałaś Harry'emu kartkę "Musiałam na chwile wyjść. Zaraz będę" i wyszłaś.
Padał deszcz, jak co dzień. Z ciemnych chmur wydobywało się słońce, co spowodowało tęczę na niebie. Rozpromieniłaś się, ale sama myśl co może czekać cię u lekarza niezbyt sprawiało cię o radość. Weszłaś do środka, odrazu idąc w stronę gabinetu od lekarza. Zapukałaś.
- Proszę wejść - Lekarz czekał już na ciebie z kartami badań. Zrobiło ci się gorąco. - Nie będzie to długo trwać, mam dla pani wiadomość.. - Usiadłaś na krześle, kładąc na swoich kolanach swój zielony płaszcz.
- O co chodzi? - spytałaś, zaniepokojona.
- Może się pani domyśleć. Wiadomość nie jest miła.. choruje pani na raka. - Łzy zebrały ci się w oczach. Miałaś ochotę wyjść, i się zabić.. lecz nie miałaś odwagi. - Pozostało pani niecałe 2 dni życia.. - zaciął się. - przykro mi że dopiero teraz o tym pani mówię, ale badania przyszły dopiero teraz. - Nic mu nie odpowiedziałaś. Wyszłaś bez słowa. Mina nie zmieniała ci się przez całą drogę powrotną. Właśnie stałaś przed drzwiami mieszkania. Zastanawiałaś się, jak mu to powiesz..
Weszłaś do mieszkania bezsilna. Harry'ego nigdzie nie było. Zobaczyłaś na stoliku pusty talerz. Zjadł twoje tosty. Chciałaś się uśmiechnąć, lecz nie potrafiłaś. Wieść o tym, że możesz nie przeżyć nawet tych 3 dni sprawiał cię o płacz. Nie mogłaś w to uwierzyć że umrzesz.. że nie możesz nawet wykorzystać tego dnia tak, jakbyś chciała spędzić ostatnie dni swojego życia. Wiedziałaś że jeśli powiesz to Harry'emu załamie się, i zrobi coś złego.. czego byś nie chciała.
Po schodach właśnie schodził, on. Rozpromienił się, i przybiegł się przytulić.
- Cześć kochanie! - ucałował cię w usta.
- Cześć - Uśmiechnęłaś się w jego stronę. Robiłaś wszystko, aby nie widział że ci smutno. Wtuliłaś się w niego. Chciałaś ostatni dzień poczuć jego perfumy, dotyk jego ręki, i dotyk jego loków. Chwyciłaś jego miękki sweter w ręce, po czym Harry wtulił się w ciebie jeszcze bardziej.
- Kocham cię, najbardziej na świecie.. wiedz to.. - popatrzałaś mu się w oczy.
- Ja ciebie też. - odpowiedział chrypkim głosem.
- Zagramy w wyzwanie? - udawałaś szczęśliwą. Miałaś plan.
- Że co? - zaśmiał się.
- W wyzwanie - Uśmiechnęłaś się. Rzuciłaś mu wyzwanie ,aby przeżył jeden dzień bez ciebie. Powiedziałaś, by się z tobą nie komunikował, a jeśli nie zawali to będziesz go kochać już na zawsze. Harry zgodził się niepewnie. Przyjąć to wyzwanie. Nie napisał do ciebie ani jednego smsa, nie wykonał ani jednego połączenia, tak jakbyście nigdy się nie znali. Pozostały ci 24 godziny życia.
Następnego dnia poszedł do ciebie, i chciał powiedzieć ''Zrobiłem to Kochanie'' zamiast tego łzy spływały mu po policzkach, ponieważ zobaczył cię leżącą na łóżku.. nieżywą z dopiskiem ''Zrobiłeś to Skarbie. Teraz rób to codziennie. Kocham Cię'' .
Louis ;3
Jesteś dziewczyną Louis'a od roku.On mówi ci codziennie,że nigdy cię nie opuści.Wydawałoby się,że jesteście dla siebie stworzeni i nigdy nic was nie rozdzieli,ale okazało się inaczej.Lou jest teraz wielką gwiazdą i prawie nia ma dla ciebie czasu bo jeździ w trasy,ale ty to wszystko rozumiesz.Pewnego dnia weszłaś na tt i zobaczyłaś,że ktoś wysłał ci zdjęcia jak Lou całuje się z jakąś dziewczyną.Nie mogłaś w to uwierzyć.Pomyślałaś sobie,że to zdjęcie jest przerobione,ale postanowiłaś zadzwonić do Lou,nie odbierał.Więc postanowiłaś zadzwonić do Harrego i spytać się o to zdjęcie.Gdy spytałaś się o to Harrego on przez chwile nic nie mówił. -Harry proszę powiedź mi czy to prawda to dla mnie bardzo ważne-i wtedu Harry powiedział ci,że to prawda.Nie mogłaś w to uwierzyć.Trzymałaś telefon przy uchu i słyszałaś,że Harry mówi coś do ciebie,ale nie słuchałaś go.Odłączyłaś się i usiadłaś na łóżku.Myślałaś dlaczego on ci to zrobił przecież mówił ci,że cię kocha i nigdy cię nie skrzywdzi,a tym czasem zrobił to.Złamał ci serce.Siedziałaś na łóżku i nie mogłaś powstrzymać łez.Po chwili wstałaś i wzięłaś laptopa do ręki i popatrzyłaś się jeszcze raz na zdjęcie i do twoich oczu napłynęło więcej łez.Zamknęłaś latpopa i usiadłaś na łóżku.Wtedu usłyszałaś,że ktoś do ciebie dzwoni.Wzięłaś telefon do ręki i zobaczyłaś,że to Louis.Nie chciałaś z nim teraz rozmawiać więc odłożyłaś telefon.Nie mogłas powstrzymać się od łez.Popatrzyłaś się na zdęcie twoje i Lou,które stało na komodzie obok łóżka i sięgnęłaś po nie.Wyjełaś je z ramki i trzymałaś w ręce przez 10 minut wpatrywając się w nie.Po czym przedarłaś je na pół i wyrzuciłaś do kosza.Słyszałaś,że ktoś ciągle dzwoni.Postanowiłaś odebrać.Lou zaczął cię przepraszać,a ty tylko go słuchałaś i nie mogłaś powstrzymać się od płaczu,a kiedy powiedział,że cię kocha nie mogłąś już tego wytrzymać i powiedziałaś,że on sam wybrał i niech nie mówi ci,że cię kocha bo to koniec i nic tego nie zmieni.Odłączyłaś się i zaczęłaś jeszcze bardziej płakać.Ty go kochałaś bardzo mocno,a on cię skrzywdził,a mówił,że nigdy tego nie zrobi.Położyłaś się,ale nie mogłaś zasnąć.Kilka razy ktoś do ciebie dzwonił,ale nawet nie sprawdzałaś kto to.Leżałaś i płakałaś.Gdy spojrzałaś na zegarek było już po 1 w nocy,a ty nadal nie spałaś i wtedy ktoś znów zadzwoni.Odebrałaś,to był Harry.Powiedział ci,że Lou wyszedł i nie wraca już od 7 godzin.Powiedziałaś Harremu,że z Lou to koniec,a on powiedział ci,że żałuje,że ci o tym powiedział,ale ty mu przerwałaś i podziękowałaś za to i się odłączyłaś.Nie mogłaś przestać płakać.Strasznie cierpiałaś.Wstałaś z łożka ,wzięłaś telefon do ręki i poszłaś do łazienki.Wiedziałaś,że bez Lou nie masz po co żyć i że nigdy nie będzie tak jak dawniej.Otworzyłaś szafke,gdzie lażały żyletki.Wzięłaś jedną do ręki i usiadłas na podłodze.Długo zastanowiałaś się czy to zrobić,ale w pewnym momencie przejechałaś żyletką po ręce.Zrobiło ci się słabo.Wzięłaś telefon do ręki i zadzwoniłaś do Lou,gdy odebrał powiedziałaś mu,że go kochasz i telefon wypadł ci z ręki.W tym samym czasie ktoś dzwonił do drzwi.Twoja mama poszła je otworzyć.To był Louis.Wpadł do domu i pobiegł do twojego pokoju,ale ciebie tam nie było więc pobiegł do łazienki i wtedy zobaczył cię,że leżysz na podłodze,a koło ciebie jest pełno krwi.Lou podbiegł do ciebie i zawołał twoją mame żeby zadzwoniła po karetke,kóra przyjechała po 3 minutach.Gdy powiedzieli,że czują puls Lou powiedział do ciebie,że wszystko będzie w porządku.Przewiezli cię do szpitala,ale ty zapadłaś w śpiączke.Louis nie chciał opuścić cię na krok i zawsze mówił do ciebie.Mówił,że cię kocha i przeprasza.Pewnego ranka obudziłaś się i zobaczyłaś,że Lou trzyma cię za ręke i spi.Ty druga ręką przejechałaś po jego twarzy,a on się obudził.Na jego twarzy pojawił się uśmiech.Twoja mama w tym samym czasie weszła do pokoju,w którym leżałaś i pobiegła po lekarza.Lou zaczął cię przepraszać,ale ty poprosiłaś go żeby już o tym nie mówił i cię pocałował.
Hazziątko *__*
Piękny, letni poranek. Jesteś z Harry'm już 4 lata. Są Twoje urodziny, więc Harold przygotował Ci niespodziankę.
H: Przyjdź o 14 na polanę (wasze ulubione miejsce).
Całuje Cię w policzek i wychodzi do pracy. Dochodzi 14. Przebierasz się i wychodzisz. Dochodzisz do umówionego miejsca-pod wielkie drzewo dębu, wyrastające na górce, na polanie. Pod drzewem na kocu leży Harry, a obok niego kosz ze smakołykami. podchodzisz do niego i kładziesz się obok.
T: Dziękuję.
H: Dla Ciebie wszystko.
Całuje Cię mocno w policzek. Przez najbliższą godzinę patrzycie na chmury i omawiacie ich kształty. Czas płynie wspaniale. Leżycie obok siebie, trzymając się za ręce i rozmawiacie ciesząc się chwilą.
H: Hej! *zrywa się do pozycji siedzącej, a Ty robisz to samo* Mam dla Ciebie coś jeszcze...
T: Co takiego? Chyba nic lepszego już nie mogłeś wymyślić...
Harry tylko się uśmiecha.
H: Chodź.
Bierze Cię za rękę i prowadzi w stronę małego lasku (dzieli on polanę na pół).
T: Kochanie, gdzie idziemy?
H: Zobaczysz.
Przechodzicie przez lasek i znajdujecie się na 2 części polany.
T: Och, Harry!
na polanie stoi wielki, piękny, kolorowy balon (do latania :P). Chłopak ciągnie Cie w stronę balona, a następnie podnosi Cię, byś mogła wskoczyć do środka. Styles również do niego wskakuje i odcina liny przytrzymujące balon. lecicie do góry. Zaniemówiłaś. Wysoko w powietrzu wychylasz się i patrzysz w dół, harry zachodzi Cię od tyłu i wspiera się rękoma o krawędź balonu, obejmując Cię i kładąc Ci głowę na ramieniu.
H: I jak?
Od wracasz się do niego twarzą.
T: Wspaniale.
Łapiesz go za policzki i przyciągasz do siebie. Patrzysz mu się w oczy, a po chwili wpijasz się w jego malutkie usteczka. Harry zdejmuje dłonie z krawędzi i całą Cię obejmuje. Trwacie w tej uroczej chwili przez długi czas. Później kładziecie się w balonie. On na plecach-rozłożony, a Ty wtulona w niego-obejmując go. Rozmawiacie. Wstajesz i znów wychylasz się, by zobaczyć krajobraz. Nagle czujesz palce Hazzy na Twoim ramieniu, więc obracasz się. Chłopak klęka z wyciągnięta ku Tobie ręką i wpatrując Ci się w oczy. Z wrażenia zasłaniasz usta dłonią.
H: Nawet jeśli kosztujesz mnie dużo pieniędzy,
przylgnąłem do Ciebie jak miód,
bo kocham Cię bardziej,
niż ktokolwiek mógłby Cię wielbić,
teraz nie mogę sobie wyobrazić życia bez Ciebie,
więc jest jedna rzecz, którą możesz dla mnie zrobić,
bądź moja.
jak nikt inny sprawiasz, że czuje się wspaniale,
czasami zastanawiam się, dlaczego się trudzisz,
ale lubię wiedzieć, że to robisz,
by pozwolić mi się kochać.
Bycie z Tobą jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć,
patrzenie na Cibie jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć,
mówienie do Ciebie jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć,
słuchanie Cię jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć,
tęsknota do Ciebie jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć,
czekanie na Cibie jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć,
potrzeba Ciebie jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć,
kochanie Cibie jest jak coś, czego nie mogę wytłumaczyć.
Więc proszę... uczyń mnie najszczęśliwszą osobą na świecie i spędź ze mną resztę życia. Zgadzasz się...?
T: Tak.
Wyciągasz do Harry'ego dłoń,a on wkłada Ci na palec piękny pierścionek zaręczynowy. Jesteś zdumiona. Chłopak wstaje.
T: Mój Ty głupku!
Rzucasz się na niego i mocno wtulasz w jego ramiona, a później obdarowujesz go ogromnym, soczystym, mokrym całusem, podczas, gdy balon... leci w przestworza...
______________________THE END______________________
Harry.;>> cz.12
/Lou/
Szliśmy szpitalnym korytarzem, ramię w ramię. Nasze kroki odbijały się echem, a ciężki oddech Harrego raz po raz splatał się ze stukotem butelek z sokiem, które niosłem w torbie. Stanęliśmy przed drzwiami sali.
-Lou.-usłyszałem cichy szept.-Boję się. Boję się spotkania. Nigdy wcześniej się tego nie bałem...
Ścisnąłem jego dłoń.
-Dasz radę Mały. Musisz.
-Ale Lou...
-Zaczekam tam.-kiwnąłem głową w stronę napisu BUFET.-Daj znać gdy skończycie. Przyniosę to co przygotowali chłopcy.
Odwróciłem się i ruszyłem w kierunku schodów.
-Trzymam kciuki.-rzuciłem przez ramię.
/Harry/
Nacisnąłem klamkę i lekko pchnąłem drzwi. Otworzyły się bezgłośnie. Wszedłem do sali, zamknąłem je i podszedłem do łóżka. [T.I] miała zamknięte oczy. Dotknąłem palcami jej dłoni. Była tak zimna... Padłem na kolana i przytuliłem do niej policzek. Nie patrzyłem na jej twarz.
-[T.I] przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam. Ja nie chciałem. Tak naprawdę do niczego nie doszło. Tylko to w klubie. Potem już nic. Ja ją wyprosiłem. Wybacz mi.-ciepła łza spłynęła po moim policzku. Po chwili pojawiła się kolejna, a po niej jeszcze jedna i następna...-Nigdy więcej, przyrzekam.-szepnąłem.
Poruszyła się, a potem wysunęła dłoń spod mojej głowy. Teraz mój policzek dotykał mokrego, szpitalnego prześcieradła. Nagle poczułem jej zimne palce na mojej skroni. Przyłożyła całą dłoń do mojej głowy i powoli poruszała palcami, głaszcząc moją skórę i loki. Tak bardzo tęskniłem za jej dotykiem. Nie chciałem się poruszać, chciałem pozwolić na to, by ta chwila trwała i trwała. W nieskończoność...
Ciszę przerwało podobne do warkotu motorów chrząknięcie. Przetarłem dłonią oczy i policzki. Nie chciałem by [T.I] widziała moje łzy. Teraz musiałem być silny. Dla niej. Musiałem pokazać jej, że razem damy radę. Wstałem i przysunąłem nogą stołek. Usiadłem i chwyciłem ją za rękę. Ścisnęła ją słabo. Za słabo jak na nią. Spojrzenie które na mnie spoczywało było wypełnione czymś dziwnym, a usta lekko wykrzywiał uśmiech. To było dla mnie cenniejsze od sławy, kariery czy pieniędzy. Już wiedziałem, że mi wybaczyła. Uśmiechnąłem się do niej. Jej usta zaczęły poruszać się, układając w słowa. Nachyliłem się. Nasze twarze dzieliły centymetry.
-Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.-wyszeptała.-Obiecaj mi to.
-Obiecuję.
Pocałowałem ją w policzek, a potem odnalazłem jej usta. Całowaliśmy się, delikatnie i powoli, na nowo zatracając się w tym, czego brakowało nam przez ostatnie tygodnie, a czym było wypełnione nasze życie przed tą pamiętną trasą. Pikanie maszyn nasiliło się. Odsunąłem się i spojrzałem na monitor.
-Twój puls...-rzuciłem.
-To twoja wina.-uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
-Kocham cię.-mruknąłem do jej ucha.
Pocałowałem jej powieki i wstałem.
-Dokąd?-zapytała.
-Lou czeka w bufecie.-powiedziałem z wahaniem.-Ale może jeszcze pocze...
-Idź.-mruknęła.-Jestem mu winna podziękowania.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Cisza unosząca się wokół nas była tak wymowna, że [T.I] odezwała się cicho:
-Nie uwierzę, że nie zmył ci głowy za tą akcję.-powoli wypowiadała słowa.-A poza tym któżby inny pojawił się tu z tobą? Kto o ciebie dbał i troszczył się przez cały ten czas?
Słuchałem jej przyśpieszonego oddechu przez krótką chwilę, a potem nachyliłem się i szepnąłem jej wprost do ucha:
-Obiecaj mi, że więcej nie wykręcisz mi takiego numeru. Obiecaj, że już nigdy więcej Lou nie będzie musiał mnie niańczyć.
Zaśmiała się chrapliwie.
-Idź już. Tommo pewnie głupieje z niepewności.
W drzwiach odwróciłem się, by znów spojrzeć na [T.I]. Miała zamknięte oczy, ale uśmiechała się.
-Harry?
-Tak?-zapytałem stojąc już na korytarzu.
-Wrócisz?
-Do ciebie zawsze. Z każdego miejsca na ziemi. W każdej minucie i każdego dnia. A jeśli znów przyjdzie nam się rozstać na tak długo...-zawiesiłem głos.
-To?-otworzyła oczy i nasze spojrzenia się spotkały.
-Zabiorę cię ze sobą. Wszędzie, gdziekolwiek będę musiał pójść.-odparłem i posyłając jej ostatni uśmiech odszedłem w kierunku schodów.
Harry.;>> cz.11
Doktor Gabriel wybiegł z gabinetu na odchodnym rzucając do mnie, żebym został.
-Ani mi się śni.-rzuciłem i pognałem za nim.
Wyprzedziłem go w drodze do sali i wpadłem tam jak burza.
-[T.I]! Nie!-krzyknąłem widząc jak linie na monitorze zaczynają robić się coraz bardziej płaskie.
-Proszę stąd wyjść! Natychmiast!
Podbiegł do mnie sanitariusz, zacząłem się szarpać. W końcu poddałem się i chłopak wyprowadził mnie za drzwi. Stanąłem przy szybie i patrzyłem jak tętno mojej ukochanej słabnie. Z każdą sekundą stawało się niższe. Wszyscy uwijali się wokół niej jak mrówki.
-Błagam. Błagam. Nie.-szeptałem przykładając dłonie do szyby.
Nagle moje uszy wypełnił przerażający pisk. Linie na aparaturze przestały falować. Lekarz na chwilę zamarł. Wewnątrz sali rozlegały się krzyki, ale nie mogłem rozróżnić słów. Do szyby podeszła młodziutka pielęgniarka, a w jej oczach malował się smutek. Poruszyła wargami i zrozumiałem, że mnie przeprasza. Nacisnęła guzik na wysokości mojej twarzy i szyba zrobiła się całkiem szara. Już niczego nie mogłem zobaczyć…
-Harry!-usłyszałem.
-Boże kochanie! Jak bardzo mi przykro.-usłyszałem głos Lou.
Potem jego silne ramiona zamknęły mnie w żelaznym uścisku.
-Wybacz, że nas z tobą nie było.
Liam usiadł obok mnie i delikatnie położył mi dłoń na kolanie.
-Właśnie. Wybacz nam. O niczym nie wiedzieliśmy.-wyszeptał Niall.
-Su zadzwoniła i powiedziała nam o tym przeklętym wypadku.-Louis głaskał mnie po loczkach i tulił tak, jak jedną ze swych sióstr gdy płakała.
Uniosłem głowę i spojrzałem na ich twarze. Smutek, ból, sam nie wiem. Chyba wszystko wręcz wisiało wokół nas. Dostrzegłem Zayna wpatrującego się w szarą szybę.
-Co z nią?-zapytał odwracając się do nas.
Zamknąłem oczy, opuściłem głowę i poczułem jak łzy usiłują wydostać się spod powiek. Nie wiedziałem co mam im powiedzieć…Bo tak naprawdę sam niewiele wiedziałem…
-Panie Styles?-lekarz [T.I] stanął przede mną.
Otarłem oczy i uniosłem głowę.
-Tak?-zapytałem zachrypniętym głosem.
-Proszę się nie martwić. Już wszystko dobrze.
-Czy to…
-Tak. Udało nam się. Ta zapaść trwała tylko chwilę, więc nie powinno to wpłynąć na organizmy.-rzekł i odszedł.
Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy może płakać. Udało się!
-Udało się.-szepnąłem i uściskałem Lou.
[T.I] była nieprzytomna jeszcze przez kilka kolejnych dni. W nocy, ze środy na czwartek, Jess miała nocny dyżur. Obiecała, że będzie zaglądała do mojego skarbu. Jedynego jaki miałem…
O 2.47 obudził mnie telefon. Zerknąłem na ekran komórki. Jessy. Natychmiast oprzytomniałem.
-Co się stało?!-rzuciłem do słuchawki siadając sztywno na łóżku.
-Obudziła się.-usłyszałem cichy szept.-Nic nie mów.-ostrzegła.-Jeśli ktokolwiek się dowie, że rozmawiam z tobą siedząc w jej sali, będę miała kłopoty. A teraz słuchaj uważnie, bo [T.I] ma ci coś do powiedzenia.
Usłyszałem kilka stłumionych szeptów, szelest pościeli i w końcu ochrypły, ledwie słyszalny szept:
-Harry… Przyjedź… Rano… Proszę…-kolejny szmer i do mojego ucha wstrzelił się głos Jessici.-No to tyle. Bądź rano. Odwiedziny zaczynają się o 9. Dobranoc.
-Dobranoc.-odparłem w zamroczeniu i odłożyłem komórkę na stolik.
Położyłem się, nakryłem kołdrą i zamknąłem oczy.
-Jasna cholera!-wrzasnąłem gwałtownie siadając.
Wyskoczyłem z łóżka i wybiegłem z pokoju.
-Jasna cholera!-wrzeszczałem, od czasu do czasu wtrącając inne piękne słowa.
Nie dbałem o to, czy ich obudzę. Biegałem jak idiota z góry na dół i wrzeszczałem na cały głos.
-Opętało cię czy jak?!-pierwszy ze swojego pokoju wyszedł Niall.-Gorzej?!
-Kurwa!-ryknąłem mijając go.
-Stary, odwaliło ci?!-Zayn wychylił głowę z łazienki.
-Co tu się do ciężkiej cholery wyprawia?!-Liam stał przed drzwiami swojej sypialni.-Możecie mnie oświecić?!
-Jasna cholera!-krzyknąłem i zbiegłem na dół.
Wbiegając na górę miałem wrażenie, że oni zupełnie nie wiedzą o co chodzi. Wyminąłem blondynka i pobiegłem w stronę własnego pokoju. Nagle drzwi piątej sypialni otworzyły się i prosto na tor mojego biegu wydreptał zaspany Lou, w samych bokserkach, przecierając oczy.
-Uważaj!-trzy głosy wrzasnęły jednocześnie.
-C…-zaczął Louis ziewając.
Przerwałem mu wpadając na niego z takim impetem, że obaj padliśmy na podłogę.
-Jasna cholera!-wydyszałem zbierając się z podłogi.
Podałem mu rękę. Uścisnął ją i wstał.
-Nic wam nie jest?-zatroskany Liam już oglądał nas z każdej strony.-Możecie mówić?
Wciąż powtarzałem te same słowa.
-Z Tommo wszystko gra.-osądził Zayn oglądając chłopaka.-Za to z Harrym-zawahał się-sam widzisz.
-Eo eo eo! Ziemia do Hazzy! Odbiór!-Niall machał mi przed oczami ręką.-Nie działa.-stwierdził po kilku minutach opuszczając dłoń.
Loueh popatrzył na nich z politowaniem, a potem uścisnął mnie mocno.
-Ja wiedziałem, wiedziałem! To się musiało tak skończyć! Boże, Hazzy, mówiłem ci! Mówiłem! Moje słoneczko.-pocałował mnie w czoło.
-Wiedziałeś?-wyszeptałem mu do ucha.
-Wiedziałem.-odparł i jeszcze raz mnie przytulił.
/Louis/
-Chodź kochanie.-rzuciłem biorąc Harrego za rękę i ciągnąc go do sypialni.
Odwróciłem się przez ramię do zdębiałych chłopaków.
-Zaraz wracam.
Otuliłem Loczka kołdrą, uścisnąłem go i pocałowałem w czoło.
-Dobranoc. Śpij spokojnie.
Przeniosłem spojrzenie z jego mordki na kolarz za jego plecami. Widząc te szerokie i szczere uśmiechy, ten namiętny pocałunek i zmysłowy taniec dwojga zakochanych w sobie bez pamięci ludzi poczułem, że jestem im coś winien…
Po chwili namysłu dodałem:
-A jutro z samego rana pojedziemy do szpitala.
Zabrałem jego telefon i wyszedłem z pokoju.
Kierując się zapachem czekolady trafiłem do kuchni. Chłopcy siedzieli wokół wysepki i popijali z parujących kubków. Zająłem miejsce obok Nialla i położyłem przed sobą telefon Hazzy. Liam podał mi kubek i spojrzał wyczekująco licząc na wyjaśnienia. Dmuchnąłem w unoszącą się parę i powiedziałem:
-Przecież to tak logiczne… [T.I] odzyskała przytomność.
Subskrybuj:
Posty (Atom)