niedziela, 3 lutego 2013

Lustereczkoo , xdd

Wysoki, szczupły szatyn, z kilkudniowym zarostem. Jasny t-shirt, wymięty, czarna, skórzana kurtka i ciemne spodnie, do tego trampki. A w ustach papieros. Wywoływał szał w naszej szkole, ale właściwie dlaczego ? Co dziewczyny w nim widziały ? Fakt. Był przystojny, ale to nie znaczy, że mają tak szaleć. Niektóre już dość postradały dla niego wszystkie rozumy! A ja ? Ja jestem redaktor naczelna gazetki szkolnej, gonię za sensacją. Nasza szkoła liczy ponad czterystu uczniów, co tydzień chcą czegoś nowego, lepszego. Uznałam, że on będzie idealny. Odkryję jego oblicze poza szkołą. Pokażę, że naprawdę nie jest szarmancki, miły. Pokażę jego bezczelną stronę, wiem że ją ma. Wiem, że ma maskę. Kryje się pod nią w szkole, bo nie chce by wszystkie jego wielbicielki szlag trafił. Ale on nie jest wobec nich fair. Każdej daje zbędną nadzieję, każdą oszukuje. A ja ? Cóż, pokażę to wszystko w moim artykule. Dziewczyny w końcu przejrzą na oczy a on nie będzie już miał tyle wielbicielek. Zobaczą jaki jest.
Zawsze miałam masę pomysłów jak podejść osobę, która będzie tematem artykułu. Ale jak podejść Malika ? Był bardzo tajemniczy, dlatego wiedziałam, że to będzie trudne. Na napisanie artykułu, miałam tylko kilka dni, w poniedziałek musi być wydany a dziś jest środa. Wyjęłam z szafki książki i podążyłam pod klasę chemiczną. Usiadłam pod drzwiami i wpatrywałam się w przystojnego mulata. Uśmiechał się kłamliwie do dziewcząt z mojej klasy. One były na każde jego skinienie, choć nie były tego świadome. Podążały za nim krok w krok. Co one w nim widziały, czego ja nie widziałam? Ah tak, nie jestem zaślepiona jego urodą. Może i był przystojny, ale to nie istotne, liczy się wnętrze człowieka, a czułam że jego wnętrze gra z jego ubiorem w parze. Wyglądał jak typowy Bad Boi. A zachowywał się zupełnie inaczej. Był miły dla dziewcząt, nauczycieli. Zawsze otwierał drzwi. Obserwowałam go od kilku miesięcy, teraz jestem pewna, że artykuł o nim musi się ukazać. Jego przesadna uprzejmość dawała się każdemu we znaki, mnie już mdliło. Rozbrzmiał dzwonek. Stanęłam przed klasą. Nim się zorientowałam, chłopcy wtargnęli do klasy, przy czym jeden z nich wpadł na mnie. Wszystkie notatki, które miałam w notesie, rozsypały się pod drzwiami klasy. Uklękłam przy nich i zaczęłam je zbierać. Kartka do kartki, połowa z nich była już w mojej lewej ręce. Rozejrzałam się, reszty kartek nie było, zupełnie jakby je wywiało. Podniosłam się z ziemi i zajęłam wolne miejsce obok Kim Adams. Szczupła, wysoka blondynka z mnóstwem piegów. Zmroziła mnie wzrokiem. Po chwili jej chłodny wzrok zmienił się w przepełniony ekscytacją. No tak, Malik wszedł do klasy. Westchnęłam ciężko. Dziewczyna ponownie przeniosła wzrok na mnie jakby chciała mi dać do zrozumienia, że tu ma usiąść przez nią uwielbiany mulat. Wzięłam swoje książki i przeniosłam się o jedno stanowisko do przodu. Wcisnęłam na nos ochronne okulary, głowę podparłam na łokciach. Poczułam ukłucie w żebra. Odskoczyłam. Spojrzałam na winowajcę.. Tylko nie on. Odwróciłam się do okna, było dość zachmurzone niebo. Chwilę potem widziałam błysk, nic więcej..
- Zayn ją złapał! To bohater! - usłyszałam z tyłu, zadzwonił dzwonek, szybko zabrałam swoje książki i pośpiesznie wyszłam z klasy, chciałam by ten dzień skończył się jak najszybciej, zakręciło mi się w głowie, oparłam się ręką o ścianę, głowę spuściłam w dół
- Wszystko w porządku? - podniosłam głowę, szatyn patrzył na mnie zatroskany
- Chyba tak. - wzięłam oddech i ruszyłam do szafki, nogi odmówiły posłuszeństwa
- Chodź, odprowadzę Cię do domu. - objął mnie ramieniem, odskoczyłam
- Nie! Zostaję w szkole!
- Ledwo stoisz na nogach. Zawiozę Cię.
- Nie chcę wracać do domu. - zdziwił się
- Jak to? Musisz się położyć. Chyba, że.. Już wiem. Chodź. - chwycił mnie za rękę, drgnęłam
- Pójdę.. Ale puść mnie. - zwolnił moją rękę, ruszyliśmy do jego auta. Zagrzmiało. Przerażona patrzyłam w niebo. Mulat otworzył mi drzwi, po chwili on wsiadł z drugiej strony. Auto ruszyło. Mijaliśmy różne ulice, na których nie byłam. Gdzie on jedzie? Zatrzymał się pod jednym z domów. Wysiadł z auta i podszedł z mojej strony.
- Chodź. - wyciągnął rękę w moją stronę
- Gdzie jesteśmy? - wyszłam z auta i podążyłam za chłopakiem, wpuścił mnie do środka
- Mamo! - krzyknął, z jednego pomieszczenia wyłoniła się kobieta - Jest sprawa..
- Dzień dobry. - powiedziałam z lekkim uśmiechem
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się szeroko - A kto to?
- To [t.i], koleżanka z klasy. Wiesz.. Słabo się czuje a jej rodzice nie byli w stanie po nią przyjechać, pomyślałem, że przywiozę ją tu. ~ Dobrze to ujął, nie byli w stanie. Oni byli tylko w stanie pić.
- Może zaprowadź ją do swojego pokoju? - skinął głową, chciał złapać mnie za rękę, ale szybko ją cofnęłam, wskazał ręką na schody, weszłam po nich a on za mną. Weszliśmy do jego pokoju. Niepewnie usiadłam na łóżku.
- Wiem, że nie powinienem pytać.. Ale
- Moi rodzice się mną nie przejmują. Ciągle piją, to się liczy. Mnie prawie całe dnie nie ma w domu, wychodzę do szkoły i wracam wieczorem. Właściwie to w nocy. Robię wszystko by tam nie wracać. Pewnie główkujesz skąd mam na ubrania i jedzenie. Otóż pracuję. Zaraz po szkole idę do pracy.
- Dlatego zemdlałaś. Z przemęczenia. Jak już o tym wiem.. Nie dam Ci stąd wyjść. Nie możesz tak żyć. To Cię wykończy.
- Inaczej mój los będzie taki jak w gimnazjum. Będę nikim.
- Wcale nie. Nie powiedziałem, że masz tam wrócić. Zostaniesz tutaj. Moja mama się zgodzi. Mam trzy siostry, znajdziesz z nimi wspólne tematy. Jak nie z nimi to ze mną.
- Co? Nie, nie. Nie mogę.
- Pozwól sobie pomóc. - spojrzał mi w oczy - Chcę Ci pomóc. - spuściłam wzrok
- Ja lepiej już pójdę. - wstałam i skierowałam się do wyjścia
- Nie idź. - złapał mnie za rękę, splótł swoje palce z moimi
- Nie. Dotykaj. Mnie. - wycedziłam przez zęby, uparcie trzymał moją dłoń, odwrócił mnie do siebie, drugą ręką dotknął mojego policzka, po moim ciele przeszedł dreszcz. Wtedy po raz pierwszy od dwóch lat, poczułam, że mogę zaufać przeciwnej płci. Wtuliłam się w chłopaka, objął mnie ramionami.
- Dlaczego boisz się mojego dotyku? - szepnął, z moich oczu poleciały łzy - Chodź. - usiedliśmy na łóżku - Zaufaj mi. Wiem, ciężko jest zaufać komuś, kogo dobrze się nie zna.. Ale.. Zrób to, proszę. - wzięłam głęboki oddech
- Wszystko miało miejsce dwa lata temu.. Wracałam ze szkoły do domu, to był ostatni dzień szkoły właściwie. W domu panował chaos. Szukałam rodziców. Mamę znalazłam w łazience, siedziała oparta o wannę. Chwilę potem zaczęła mnie wyzywać. Od suk, dziwek. Krzyczała, że jestem warta tyle co nic. Była pijana. Taty nie było w domu aż do dwudziestej trzeciej, kiedy wrócił, również był napity. To był początek. W pierwszy tydzień wakacji zrobił coś, co zmieniło moje podejście do mężczyzn. Zgwałcił mnie. Nie miałam siły by się wyrywać. Powtarzał tą czynność co jakiś czas. Ja już nie wytrzymuje. Chcę normalnie funkcjonować, ale nie potrafię. Nie mogę zaufać już nikomu.
- Mi zaufałaś. Myślisz, że komuś to powiem?
- No chyba nie.
- A co z przyjaciółmi?
- Uznali, że z taką jak ja zadawać się nie będą.
- Dlatego jesteś w gazetce? By odejść od swojego życia?
- Tak.
- Kto miał być Twoim następnym celem na artykuł?
- Ty.
- Co we mnie takiego? Jestem zwykłym nastolatkiem.
- Ty widzisz w sobie nastolatka, zwykłego nastolatka. Ja widzę temat na artykuł. Wszystkie dziewczyny się za Tobą uganiają. Zaczepiają Cię. A Ty zawsze jesteś przesadnie miły. To mi nie pasowało. Chciałam odkryć drugą stronę medalu.
- Nadal chcesz to napisać?
- Nie. I.. Chcę zrezygnować z posady redaktor naczelnej. Cały czas gonię za sensacją, ale po to by uciec od swojego życia. Miałeś rację. Byłam w tym, bo chciałam zapomnieć, ale przez to, że jestem w liceum, nie mogę. Wszędzie pełno chłopaków. Nie da się ot tak zapomnieć.
- Jeśli pozwolisz.. Zostanę Twoją pomocą, Twoją osłoną, Twoim przyjacielem.
- Chcę mieć kogoś, na złe dni, ale i na te dobre. Ty proponując mi przyjaźń, dokonujesz niemożliwego. Dlaczego to robisz?
- Serce mnie we wszystkim kieruje. Mogłem usiąść obok innej dziewczyny, ale ono kierowało mnie do Ciebie. Mogłem Cię nie złapać, ale gdybym tego nie zrobił, pewnie bym uciekł i nie miałbym Twojej przyjaźni. Wtedy Ty napisałabyś o mnie artykuł, ingerowałabyś w cudze życie, ponownie.
* Lato
Miał być przyjacielem. Był nim, przez pół roku. Od tamtego dnia, mieszkam u niego. Ale co z tego jak go nie ma pół dnia? Wychodzi z kolegami. A ja stałam się ludzkim rodzajem pamiętnika. Starałam się rozumieć, ale moje emocje brały górę. On wracał przed północą, ja do tej pory płakałam. Bolało mnie to, że ta przyjaźń, trwała tylko kilka miesięcy. Minie jeszcze jeden, może dwa i zniknę ja. Zayn był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, był moją pierwszą miłością. Pokazał mi jak tęsknić, jak się zakochać.. Przez to zakochałam się w nim.

~ Na miłość nie ma sposobu, to po prostu się dzieje..
*
Ostatni dzień lipca. Zayn wraca tylko na noc do domu. Ze mną już nawet nie rozmawia. Wydaje mi się, że mu ciążę. Nie tylko jemu, jego całej rodzinie. W takim razie muszę coś z tym zrobić. Odejść? Zbyt proste, pewnie chciałby wiedzieć gdzie jestem, bo pokój stał się pusty. Wyjęłam zeszyt i wyrwałam z niego kartkę.Do ręki wzięłam długopis.

" ~ To nie los nas podzielił, ale obojętność.
Pamiętasz dzień czwarty stycznia? Wtedy zemdlałam w klasie, Ty mnie złapałeś. Jakbym wiedziała, że wszystko tak się potoczy to poleciałabym w drugą stronę. Może uderzyłabym głową w blat, ale wtedy przynajmniej pozostałabym sobą. A właściwie nie wiem kim bym pozostała. Dalej bym ingerowała w życie innych, dalej byłabym redaktor naczelną a artykuł o Tobie by się ukazał. Może wtedy byłoby lepiej? Pewnie chcesz bym przeszła do sedna. No dobrze. Odchodzę. Tak, po prostu. Nie chcę zostawić po sobie nic prócz listu, chociaż to jest raczej wiadomość. Będziesz zawsze, tak mówiłeś. Ha. Nie ma Cię teraz, to nie będzie Ciebie później. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie. Wspomnij mnie czasem, bo to wiadomość pożegnalna. Nie będę już w tym liceum, będę miała czysty rachunek. Jestem pewna, że nie wpadniesz w kłopoty.. P.S nie zdążyłam powiedzieć Ci tak wielu rzeczy.. Ale tak chyba miało być.
~ Ludzie, którzy dla nas znaczyli choć trochę, nigdy nie znikną z naszej pamięci."

Położyłam kartkę na łóżku. Otworzyłam szafę, wszystkie rzeczy pośpiesznie wrzuciłam do torby. Zarzuciłam ją na ramię. Wzięłam głęboki oddech. Po raz ostatni poczułam jego perfumy, które tak uwielbiałam. Jeszcze na chwilę zamknęłam oczy i napawałam się tym zapachem. Poprawiłam torbę i wyszłam, tak po prostu..
*
Drobna kobieta zadzwoniła do syna. Minęły trzy sygnały, odebrał. Zapłakanym głosem nakazała mu wrócić do domu po czym odłożyła słuchawkę. Po piętnastu minutach mulat był na miejscu. Szatynka wcisnęła do jego ręki lekko pognieciony papier w kratkę. Bez słowa poszedł na górę, usiadł na łóżku i zaczął czytać. Z każdym kolejnym słowem uświadamiał sobie co zrobił, i kogo skrzywdził. Zbiegł na dół i mimo krzyków i nawoływań matki, wyszedł z domu. Nie wiedział gdzie mogłaby być, ale wiedział jedno, musiał ją znaleźć.
*
Rzuciłam torbę na trawę, zdjęłam buty, podwinęłam nogawki i usiadłam na pomoście. Nogi czuły letnią temperaturę stawu. Słońce odbijało się w tafli. Wszystko takie idealne. Tylko ja tu nie pasuję. Nigdzie nie pasuję. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się spokojem.
- Co tu robisz? - usłyszałam za sobą, otworzyłam oczy, za mną stał szczupły blondyn o niebieskich oczach, które intensywnie wpatrywały się we mnie. Usiadł obok.
- Uciekam od wszystkiego. To miejsce jest przepełnione spokojem, pięknem i błogą ciszą. Z dala od wszystkiego. A Ty co tu robisz?
- Dokładnie to samo co Ty. Tu jest tak inaczej.
- Nie wydasz tego miejsca nikomu?
- Nie wydam. - rozejrzał się - Dlaczego masz tu torbę? Uciekłaś z domu?
- Coś w tym guście. Uciekam od tych codzienności. Uciekam od przyjaciela.
- Dlaczego?
- Bardzo ciekawski jesteś. - zaśmiałam się - To skomplikowane. Zayn jest kochany, ale ostatnimi czasy odstawił na bok naszą przyjaźń.
- Zayn? - spojrzał na mnie, kiwnęłam głową - Malik?
- Znasz go?
- To mój kumpel. Chwila.. Ty jesteś [t.i] ?
- No tak.
- On Ciebie szuka! - wyciągnął telefon, już wiem co miał w zamiarze, szybko wstałam, nałożyłam buty, chwyciłam torbę i uciekłam, zostawiając blondyna samego
*
" Samolot do Irlandii, Dublina wylatuje za pół godziny "
Może to właśnie tam?Sama nie wiem jak znalazłam się na lotnisku, ale wiedziałam że nie mogę zostać. Zbyt wiele przeżyłam. Niepewnie ruszyłam po bilet. Kobieta spojrzała na mnie przyjaźnie. Przeglądałam wszystkie loty, Irlandia, Szwecja, USA, Hiszpania, Włochy, Niemcy, Polska, Czechy i Szkocja. Loty do tych krajów były najbliższe.
~ Zrobisz krok naprzód albo się cofniesz.
*
Chłopak otrzymał telefon od Irlandczyka. Wiedział coś o niej, o [t.i]. Widział ją a nawet z nią rozmawiał. Mulat nie mógł zrozumieć czemu nie zatrzymał dziewczyny. Ale wiedział gdzie ona jest. Przyjaciel szedł za nią i ciągle informował Brytyjczyka o tym, gdzie się znajduje Malik ruszył na lotnisko bez zastanowienia. Kiedy dojechał, dziewczyna stała przy kasie / recepcji. Stanął za nią, odwróciła się.. Szok, zdziwienie. W jego oczach była troska, w jej pojawiły się łzy.
*
Znalazł mnie, ale jak? Za nim dostrzegłam tego samego blondyna, ktorego dopiero widziałam nad stawem. Teraz wiedziałam skąd on wie gdzie jestem.
- Miałeś mnie nie szukać.
- Przepraszam, nie mogłem tego tak zostawić.
- Mnie zostawiłeś.
~ Musisz ponieść konsekwencje swoich poczynań, mimo wszystko.
- Przykro mi Zayn, ale to koniec. - w ręce ściskałam bilet do Edynburgu
- Nie rób tego. - chwycił mnie za rękę
- Boli? Mnie bolało, teraz ten ból wypala bliznę na moim sercu. To koniec.. - puściłam jego dłoń i skierowałam się do samolotu. A on? Stał w tym samym miejscu, chyba nie wierzył w to, co się działo. Jak samolot odleci, uwierzy. Potem już tylko wystarczy zapomnieć.

~ A przecież łatwo zapomnieć o osobie, za którą oddałoby się życie, prawda?
Ironia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz