sobota, 2 lutego 2013

Niall ;dd

Razem na zawsze....

Ludzie mówili, że nie powinniśmy być razem....że jesteśmy za młodzi,
aby wiedzieć co to wieczność. Ja odpowiadałam, że nie wiedzą
nic...że wiedzą za mało, aby tak mówić. Nie wiedzieli o chwilach,
które spędziliśmy razem,a było ich naprawdę wiele w czasie tych dwóch
lat. Nie wszystkie były idealne, był płacz, kłótnie, ale one tylko
wzmacniały to wspaniałe uczucie jakie nas łączy. Nie wiedzieli, że
oprócz tego był najlepszym przyjacielem. Był dla mnie podporą, zawsze
mogłam na niego liczyć. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim. Nie wiedzieli
o milion razy wypowiedziach słowach ,,Kocham Cię''. Zawsze mi
to powtarzał...Mówił, że zawsze będziemy razem, że nic nas nie
rozłączy. I nic nas nie rozłączyło...nic oprócz śmierci...
-Witam Cię kochanie-przywitał się jak zawsze uśmiechnięty chłopak.
-Cześć Niall-pocałowałam go w policzek.
-Jak Ci minął dzień ?
-Dzień jak każdy, nic ciekawego się nie wydarzyło.-odpowiedziałam.
-W takim razie zabieram Cię na obiad.-znów się uśmiechnął.
-No dobrze.-powiedziałam odwzajemniając jego uśmiech.
-No to zbieraj się.
-Już, już.-powiedziałam, wstając i idąc w stronę naszego pokoju.
Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Niall.
Wzięłam go pod ramię i ruszyliśmy w stronę samochodu. Jak na
dżentelmena przystało,otworzył mi drzwi, a potem sam wsiadł do
pojazdu.Ruszyliśmy...gdy mineliśmy naszą ulubioną restauracje,
zapytałam się go o co chodzi, a on powiedział tylko, że ma
niespodziankę. Po kilkunastu minutach jazdy zatrzymaliśmy się. Chłopak
zawiązał mi oczy chustką, po czym pomógł wyjść z auta. Prowadził
mnie gdzieś, a ja wogóle nie miałam pojęcia dokąd idę. Zatrzymaliśmy
się i poczułam delikatny powiew wiatru na twarzy. Odkrył mi oczy i
ujrzałam mały, okrągły i przepięknie nakryty stoliczek. Wokół było
pełno róż i świec, które dawały o sobie znać w postaci małych
płomyków. Byliśmy na wzgórzu, za którym rozciągał się
najpiękniejszy widok jaki w życiu widziałam.Miałam w oczach łzy, łzy
szczęścia. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na to co mnie otaczało.
Obróciłam się i zobaczyłam klęczącego Nialla. W jego oczach można
było zobaczyć strach, nadzieję....miłość.
-[T.I]....-zaczął niepewnie. Kocham Cię całym swoim sercem, jesteś
moim życiem, moim światem, moim głosem. Moim największym marzeniem jest
mieć Cię przy sobie do końca życia.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jego życie wcale nie będzie takie
długie.
-Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na świecie i zostaniesz
moją żoną?-mówiąc to patrzył na mnie swoimi wspaniałymi, błękitnymi
oczami, które przepełnione były nadzieją.
-Oczywiście, że tak.-powiedziałam wpadające mu w ramiona i składając
na jego ustach pocałunek. Założył mi na palec przepiękny pierścionek
z brylancikiem, który kiedyś oglądałam na wystawie. Musiał wiedzieć,
że bardzo mi się spodobał. To była najpiękniejsza rzecz jaka mogła
mnie w życiu spotkać. Usiadłam na trawie, nie mogąc uwierzyć w to co
właśnie się wydarzyło. On usiadł obok i przytulił mnie. Nagle
poczułam, że po jego policzku spływa łza. Spojrzałam na niego
uśmiechnięta, lecz nie można było tego samego powiedzieć o nim. Na
jego twarzy malował się smutek. Patrzył gdzieś w dal...w jeden
punkt.Kolejne gorzkie łzy zaczęły zdobić jego policzki. Nie wiedziałam
co się dzieje, ale nie miałam zamiaru nic mówić. Nagle odwrócił swój
wzrok ku górze...ku niebu, uśmiechając się przez łzy.
-Niall...-powiedziałam wystraszona.
A on jakby ocknął się z transu, posłał mi tylko szczery uśmiech i
wstając złapał mnie za rękę. Staneliśmy blisko przepaści, wpatrując
się w zaludnione miasto.
-Widzisz Londyn !-zaczął krzyczeć. Nie chcieliście żebyśmy byli
razem, robiliście wszystko, aby nam przeszkodzić....ale nic nas nie
rozdzieli ! Nic...-ściszył głos.
-Kocham Cię-spojrzałam na niego.
-Ja ciebie też i pamiętaj o tym.-mówiąc to położył swoją dłoń na
moim policzku.
Zasiadliśmy do obiadu. Atmosfera znowu zrobiła wesoła i romantyczna.
Śmiejąc się zjedliśmy przepyszny posiłek.Zrobiło się ciemno, więc
usiedliśmy na kocu wtuleni w siebie. Nic nie mówiliśmy...w tej chwili
słowa nie były potrzebne, wystarczyła nam tylko nasza obecność.
Musieliśmy już wracać, gdyż zrobiło się zimno. Wsiedliśmy spowrotem
do samochodu i pojechaliśmy do domu. Byliśmy tak zmęczeni, ze od razu
odpłyneliśmy w krainę snu.Rano, gdy obudziłam się Nialla nie było
obok, co mnie trochę zdziwiło, gdyż zwykle ja wstawałam pierwsza i
szykowałam śniadanie. Zeszłam na dół, ale kuchnia i salon również
były puste. Próbował się do niego dodzwonić, lecz za każdym razem
słyszałam tylko ,,Cześć tu Niall, nie mogę teraz
rozmawiać.'' Po dziesięciu próbach zaczęłam się martwić.
Postanowiłam zadzwonić do naszego przyjaciela. Pierwszy, drugi, trzeci
sygnał....odebrał !
- Harry ?-zapytałam niepewnie.
-O cześć [T.I]-wesoło przywitał się, ale w jego głosie można było
wyczuć strach, który próbował ukryć.
-Wiesz co dzieje się z Niallem ? Nie ma go w domu i nie odbiera telefonu.
Cisza.....
-Harry...o co chodzi ?-zapytałam z łzami w oczach
-Niech sam Ci powie, ja nie mogę...obiecałem.-powiedział smutny i
rozłączył się.
-Harry ! Harry !-krzyczałam do słuchawki, chociaż wiedziałam, że i tak
nikt mi nie odpowie.
Usiadłam na kanapie i rozpłakałam się jak małe dziecko. Czy on mnie
zostawił ? Oświadczył się i uciekł ? Takie myśli krążyły w mojej
głowie nie dając mi spokoju. Kiedy się uspokoiłam, ubrałam się i
wyszłam z domu, aby go poszukać. Pytałam o niego przechodniów
pokazując jego zdjęcie, ale nikt nic nie wiedział.Zrezygnowana
wróciłam do domu późnym wieczorem i znowu moje oczy przepełniły się
łzami. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Rano obudził mnie dzwonek do
drzwi. Myślałam, że to Niall wrócił, że znowu będę mogła go
zobaczyć, usłyszeć jego głos.Zadowolona biegłam do drzwi. Otworzyłam
, lecz nie ujrzałam jego blond włosów i błękitnych jak ocean oczu.
-Harry ? Co Ty tu robisz i dlaczego ty płaczesz....?-zapytałam zmartwiona
Zawsze uśmiechnięty i wesoły chłopak, tym razem miał szklanki w
oczach.
-Ubieraj się, nie mamy wiele czasu.-powiedział
-Co ? O co chodzi ? Gdzie jest Niall ?
-Proszę...
Już nic nie mówiąc, wykonałam jego prośbę i wsiedliśmy do auta. Nie
pytał się dalej o co chodzi, bo wiedziałam, że i tak zaraz się dowiem.
Nagle Harry zatrzymał samochód przed szpitalem.
-Po co mnie tutaj przywiozłeś ? - zapytałam całkiem poważnym głosem
-Zobaczysz...
Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę szpitala. Jechaliśmy windą na
ostatnie piętro, nie odzywając się do siebie oni słowem.
Dojechaliśmy...wysiedliśmy z maszyny. To co zobaczyłam, sprawiło, ze
łzy automatycznie pojawiły się na mojej twarzy. Za szybą leżał
on...Niall. Nie był to ten sam pełen życia i radości chłopak. Był tak
blady, że prawie zlewał się z białą pościelą na której leżał.
Podłączony był do tysiąca kabelków. Jego wzrok znajdował się na
suficie szpitalnej sali.
-Idź do niego.-zachęcił mnie przyjaciel, o dziwo lekko się
uśmiechając.
Pokiwałam twierdząco głową. Delikatnie otworzyłam drzwi, które cicho
zaskrzypiały. Od razu spojrzał w moją stronę, uśmiechając się.
Podeszłam do niego. Spojrzałam w błękitne oczy, które jako jedyne nie
straciły blasku.
-Jestem chory...-wydusił z siebie. Przegrałem z rakiem.
-Nie mów tak...to nie prawda !-lekko podniosłam głos.
-Też tego nie chcę...uwierz. Ale moje największe marzenie spełniło
się...byłaś ze mną do końca życia.-tłumaczył.
-I jestem.-powiedziałam płacząc
-Wczoraj zniknąłem, bo chciałem sprawdzić czy wytrzymasz beze mnie
jeden dzień, gdyż teraz będziesz musiała wytrzymać kolejne.
-Nie mów tak to wszystko to tylko jeden zły sen.-nie mogłam uwierzyć w
to co właśnie się działo. Wczoraj osoba, którą kocham oświadczyła
mi się, a dzisiaj leży na łożu śmierci.
-Kocham Cię, a ja zawsze będę tu.- powiedział kładąc moją rękę na
sercu.
-Wiem o tym.-znowu zapłakałam
Złapałam go za rękę a on z całej siły, której miał już bardzo nie
wiele chwycił ją. Nachyliłam się i ostatni raz go pocałowałam. Nagle
poczułam jak rozluźnia uścisk. Potem usłyszałam tylko przeciągły
pisk maszyny. Umarł....Krzyczałam, że to nie może być prawda, że on
nie może mnie zostawić. Lekarze wyprowadzili mnie z sali,gdzie czekał
załamany Harry. Gdy mnie zobaczył od razu wstał z krzesła na którym
wcześniej siedział. Ja stałam...i patrzyłam w jeden punkt na ścianie.
Nie mogłam w to uwierzyć, nie mogłam uwierzyć w to, że odszedł.
Upadłam na kolana i rozpłakałam się. On podbiegł do mnie i przytulił
mnie. Na jego twarzy też pojawiły się gorzkie łzy. Odszedł...odszedł
na zawsze. A mówił, że nic nas nie rozdzieli...mylił się.

1 komentarz:

  1. czytam teraz od poczatku te imaginy i po prostu musialam zostawic tu komentarz bo sie poplakalam normalnie nigdy nie placze jak cokolwiek czytam ostatnia rzecz nad ktora plakalam byla lessie wroc czytalam ja jak mialam 10 lat a teraz mam 15 jestes zajebista ale nastepnego smutasa nie bd czytac bo mi sie make up rozmazuje wygladam jak panda

    OdpowiedzUsuń